Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2011, 10:05   #63
Koening
 
Reputacja: 1 Koening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodze
Sytuacja wydawała się być beznadziejna . W tej chwili większość ludzi załamała by się i zrezygnowała z wykonywania powierzonego im zadania . Trzeba przyznać , że i wiedźmin mimo swych mutacji i ograniczonemu czucia strachu zaczął odczuwać niepokój spowodowany zleceniem . Znaleźć miasto podwodne to jedno , ale dostać się to inna sprawa . Nie mając wstępnych pomysłów na to co robić podwodna ekspedycja postanowiła zaczekać i przyjrzeć się miastu , ilości przybyłych gości i jakimkolwiek zmianom zachodzącym przy bramie . Nie działo się wiele . Jedyne co wiedźmin zaobserwował to zmiana warty i wieczorne przybycie wozów ciągniętych przez dziwne zwierzęta , zapewne coś rodzaju mułów .


Następny dzień spędzili na dyskusji co do prób wejścia do miasta . Wiele pomysłów było przedstawionych od bardzo skomplikowanych po wyjątkowo szalone . Sam Galen wymyślił dość trudny do wykonania plan wejścia niepostrzeżenie do wozu , jednak z powodu ryzyka został odrzucony . Generalnie wszystkie plany zostały odrzucone z powodu ryzyka . Tak więc nie pozostał nic innego jak zacząć konsultować się z guślarką . Wiedźmin nie miał wyjątkowej ochoty z nią rozmawiać jednak obawiał się że nie mają wyboru . Cała czwórka weszła do groty by porozmawiać na temat dalszych prób wejścia i spróbować dowiedzieć się czegoś na temat poprzedniej ekspedycji .


Rozmowę zaczął Teddevelien .

Powoli. Z całą pewnością włości imć Relinvena wciąż będą najeżdżane, jeżeli damy się pochwycić od razu. Jesteście tu znacznie dłużej od nas, pani... - ćwierćkrwi elf złączył palce dłoni, siadając w miarę wygodnie na dnie jaskini, na ile możliwe to było - Wspomnieliście, żeśmy nie pierwsi i najpewniej nie ostatni. Kto jeszcze? Jak wy skończyliście w okręgu? I skąd w ogóle wiecie o tych... magach-strażnikach rybiego miasta, że nienawidzą wszystkiego, co sponad morza?

-Znacznie, nie znacznie. Jaka to różnica? Ot żadna filozofia. Nic nie wymyśliliśmy, to i poszliśmy z nimi pogadać. Gadać nie chciały. Bulgotać też nie-wzruszyła ramionami.

- Ale znacie ich język, prawdaż to? - zagaił mieszaniec.

-Po trosze.

- Był zatem może z wami kto obeznany z tym, może też mag? Kto był, bo tuszę, że dawno by ich kości mogły być i w tamtym kurhanie?

-Oni? Nawet trochę nie gadali po rybiemu. I żadni z nich magowie. Jedna bździna taka jak ten tu-wskazała na wiedźmina.
-A drugi jeszcze gorszy.

Wiedźmin udał , że nie słyszy obelgi , jednak uznał ,że zapamięta ją sobie i odpłaci w odpowiednim czasie .

- Innymi słowy, czy kłamem lub niewiedzą byłoby stwierdzić, że może zwyczajnie nie w naszej mocy zażegnać konflikt? Nie wygląda byśmy mogli z nimi negocjować w imieniu imć Relinvena...- szpieg zerknął na wiedźminów w poszukiwaniu poparcia - ...jedyna alternatywa? Ubić kogo, ale żaden to pewnik, że następca odwetu na nas, czyli tych na suchym lądzie, nie weźmie. Cóż innego możemy uczynić? Sytuacja przerosła przewidywania imć Relinvena, choć wygląda, iż nawiasem łachrował sobie z nami, w przychędożonego usznie, za przeproszeniem, kozła nas robił.
Z westchnięciem Ted oparł podbródek na dłoniach.

-Niewiele gadam po rybiemu, ale coś powiedzieć mogę. Przeczytać też, czyli jesteśmy w stanie się z nimi porozumieć. W teorii.

- Problemem więc nie jest zdobycie informacji a kamuflaż - wtrącił mutant mając na myśli dalszą próbę wykonania misji . - Niestety nie możemy skorzystać z iluzji . Szczerze nie wiem co innego nam pozostaje.

- Oni nie chcą z nami rozmawiać, w mieście nie będziemy mogli się skryć i będziemy zdani na łaskę rybiego ludu. W hazard bierzemy życia, a nie ma naprawdę dobrego planu na to, co zrobić, jak już się dostaniemy do środka, o ile się dostaniemy. Nie mówiąc o wydostaniu się. - w zamyśleniu ciągnął Ted, obserwując uważnie reakcję starej - Myślę, że czas poinformować imć Relinvena o porażce obu misji.

- Kiedy poprzednia grupa przybyła tu z misją na pewno musieliście rozważać jakieś plany działania dotyczące przerwania ekspansji Vodyanoi na ląd . Czy wśród nich znajdował się choć jeden wykonalny?

-Żadne wielkie miasto nie jest szczelne. Prędzej małe, ale nie wielkie. Nie da się zamknąć wszystkich przejść, przesmyków i sposobów. Nie da się, więc problemem jest tylko znalezienie takich.
Poza tym im większe miasto, tym łatwiej się ukryć, a to jest olbrzymie
-warknęła, spoglądając w dół, wprost na molocha.

-Tak, było dużo planów. Dogadanie się z nimi tuż przy wejściu i uzyskanie audiencji u największego Ryboludzia, wiedzieliśmy też, że te rybcie działają jak ludzie, przynajmniej jeśli chodzi o jedzenie i picie, a co za tym idzie wywalanie tego, co zeżarły, nieco inną częścią ciała.
Muszą to jakoś odprowadzać. Gdzieś. Nawet rozważaliśmy podkop.


- Nie miałbym problemu z ukryciem się w dowolnym siole... o ile byłoby to sioło ludzi z wrogiego mi mocarstwa, a nie wrogich mi istot. - wskazał dłonią rozciągającą się pod nimi konglomerację mieszaniec. - Musielibyśmy w samym mieście uniknąć atencji, znaleźć podobny pustostan jak tutaj, poruszać się po mieście wyłącznie środkiem nocy gdy nikogo nie ma, zebrać informacje. Na pewno szybko byliby świadomi naszej obecności, łącząc proste fakty, nie wiedzieliby tylko gdzie jesteśmy. To walka z czasem. Możemy się wkraść wozem z koszar, możemy wedrzeć się i siłą, możemy odwrócić uwagę gdy jedno z nas by się poddało udając konającą z głodu istotę i nawet ja bym mógł to zrobić, możemy szukać kawern i szczelin pod skałą, podwodnym płaskowyżem na którym jest miasto. Nie o to chodzi. W samym mieście każda istota jest naszym wrogiem, każda nas rozpozna. - kręcił głową ćwierćkrwi elf.
- Jeżeli wolno mi zapytać... nie jesteście pani przypadkiem w przyjaznych nie z profesyi stosunkach z imć Relinvenem.
-Widzę, że jakieś nowe informacje się pojawiły, o których mnie całkowicie nie wiadomo. Pochodzić mogą jedynie od Latockiego albo Relinvena, alem strasznie ciekawa skąd oni to wiedzą, skoro nawet łbów pod wodę nie zanurzyli w innym miejscu niż własne wanny-parsknęła.
-Tym bardziej nie był żaden z nich w tym mieście, więc nijak im wiedzieć o wrogości cywilów. Niechęć, strach, obrzydzenie. Owszem, wrogość, ale nie u wszystkich.
Mają kompletnie inne zwyczaje. Może u nich nie respektuje się poselstw. Tego nie wiem, ale znajdując wejście, z pewnością znajdzie się miejsce, gdzie nikt nie będzie w stanie nas dojrzeć.
Samo w sobie takie miejsce jest mało uczęszczane lub ukryte, co może być dobrym miejscem do ukrycia samego siebie, korzystając z naturalnych cech takich miejsc
-powiedziała, jakby było to najbardziej oczywistą na świecie rzeczą.

- Chciałbym wierzyć, że takie w istocie odnajdziemy. Czym oni się żywią? Widzieliśmy wielkie koszary, ale z natury rzeczy nic pokroju farm, a i kasta i obyczaj feudałów i nich pewno inszy.

-Gdyby znaleźć ich ścieki... Oni żrą jakieś roślinki albo ryby. Całe zaopatrzenie jest po drugiej stronie miasta. Farm to nie ma, ale hodowle i owszem.

-Co do wspomnianych ścieków -zagadał łowca potworów - wpadłaś na to dopiero teraz czy po prostu ich nie znaleźliście . Jeżeli to drugie , to skąd wiadomo że nam akurat się uda?

- To nie jest dobry moment, mistrzu Galenie. - westchnął z nieobecnym wzrokiem mieszaniec.
-Nie chodzi mi o to by kogoś obrażać , po prostu wydaje mi się to dziwne , daje nam propozycję , którą na pewno musieli wcześniej rozważać . Skoro nie wykorzystali tej opcji to albo wcześniej jej nie było ,albo nie znaleźli wejścia do kanałów .

-Zakładam, że ich nie znajdziemy, bo nikt z nas ich nie znalazł poprzednim razem. Jakbym widziała w tym szansę, to z pewnością bym nie siedziała bezczynnie w jaskini-mruknęła niepocieszona klęską tego planu.

-Czy jak byliście tu wcześniej też pojawiały się wozy z towarem przechodzące przez bramę , czy był to wyjątek ?

- To chyba uzbrojenie dla tych co płyną na powierzchnię, oddziałów nękających włości Relinvena. - zaproponował Ted - Dla nas niewiele to zmienia, poza tym, że musimy się śpieszyć, albo wielmożny nie będzie patrzał na naszą umowę.

-Nie kojarzę, żeby wcześniej się pojawiały, choć nie mogę tego wykluczyć. Z pewnością nie codziennie. Nie siedzieliśmy wtedy w jednym miejscu, ale opływaliśmy miasto w poszukiwaniu wejścia.

Nastała cisza.

- Potrzebuję dokształcenia, pani. - stwierdził ćwierćkrwi elf, wstając. Rzucił uważnie okiem na miasto. - Kopuła jest efektem magii, prawda?

Skinęła głową.

- Albo jestem głupcem, albo nieukiem... ten dziwny metal, Nilfgaardski z pochodzenia, on samych magów drażnił, czy by na takie, że tak rzecz ujmę, manifestacyje ich mocy działał równie skutecznie? Słowem, tykalna by rzecz była?

-Nie wiem. Nie mieliśmy dwimerytu.


Warto spróbować. Który z wiedźminów lepiej widzi, niech mnie poprowadzi bezpiecznie, drugi niech upatruje skrytości naszej kryjówki. Pani wybaczy. - skłonił się ćwierćkrwi elf, powstając. - Najwyżej nóż postradam, ale gdyby to w istocie było tak proste, że aż oczywiste...


Tak więc ćwierćelf wstał zamierzając wprowadzić w życie swój wymyślony w ostatniej chwili plan . Wiedźmin nie wiedział czy dobrze robią próbując przebić pole magiczne dwimerytem . W końcu nie znał żadnego udokumentowanego przypadku takiego działania , ale nie wiele im pozostało do stracenia . Z racji swojego wzroku wstał za towarzyszem by poprowadzić go w ciemności i być może stoczyć się w ciemność ...
 
Koening jest offline