Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-11-2011, 22:57   #61
-2-
 
-2-'s Avatar
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
Z dnia na dzień głębiej w absurd.

Najpierw Teddevelien omal nie odgryzł niczym rekin własnej dłoni widząc, w jaki sposób wiedźmin negocjuje z wiedźmą. Gdy wręcza kij, gotów był w każdej chwili wskoczyć do kręgu.
Lepiej zlikwidować bezpośredni hazard dla żywota i potem myśleć jak uciec, niżeli skonać w wahaniu.
Potem nieomal to zrobił, gdy wiedźma praktycznie wyrwała mu kij i powstrzymał się w ostatniej chwili widząc, jak go tuli, choć czujny.
Gdy okazało się, że to nie ten, miał ochotę się śmiać. Zwłaszcza, że uwagę starsza poczyniła wobec pojawiających się cieni na tle błękitnej toni.

Kolejne słowa wiedźmy ledwie do niego docierały. Gdy zaoferowała mu wybór, wszedł do kręgu na przynętę.
Był na to gotów i wcześniej, mógł to zrobić i wówczas...

* * *

Dość długi czas płynęli obok wiedźmy, a Teddevelien najbliżej, usłużnie przepraszając, niby niesłyszanym przez dwóch towarzyszy szeptem, za wulgarne zachowanie wiedźmina, że mutant to jeno jego współpracownik, że wykształci u nich ogładę, ale wiadomo, że dla takich socyjopatów co to w górach na odludziu mieszkają, mieczami się chędożą i z bujd żyją i dostojniejszym czasem szacunku należytego nie okazują, i że się nie powtórzy, i aby do niego się zwracała. Nie chciał przesadzić czy zirytować staruchy, ale po prawdzie, nawet jemu pozwalało to pozbyć się emocji nagromadzonych z wewnątrzkurhanowych wrażeń, a i tak jędza zdawała się ignorować każde. Jedno. Wypowiedziane. Przezeń. Słowo.

...gdy jednak ujrzeli swój cel, z ust ćwierćkrwi elfa wydobył się pełen bolesności bohatera jarmarcznej tragedii jęk.

Słowa jędzy. Propozycja wiedźmina. Ćwierćkrwi elf chciał spojrzeć w niebo, ale oczywiście wzrok nawet przez klarowne wody nie sięgał słońca ni chmur.
Bez sensu. Zupełnie bez sensu.

Nie dano im czasu. Nie byli gotowi.

- Istoty wpływają przez bramy. - rzucił mimochodem ćwierćkrwi elf, słysząc insynuacje wiedźmina. Łowca potworów zdawał mu się inteligentnym, acz nie łamiącym schematów myślicielem klingi. Ciężko jednak go było winić wobec takiej sytuacji. Tak czy siak, ewidentnie jednak mieli do czynienia mniej z potworami, a bardziej z miastem.

- Nie jesteśmy gotowi. - powiedział decydującym tonem - Możemy długo snuć przypuszczenia, ale prawda jest taka, że żadne ryzyko nie jest warte nędznej zapłaty Relinvena. Powiedziałbym, że więcej byśmy zdziałali szpiegując Dostojnego dla nich... - wskazał kciukiem rozległe miasto za sobą.

- Musimy znaleźć kryjówkę, grotę, jaskinię. Zabezpieczyć przed ich oczyma i uszami. Także magią, jeżeli w siłach i Jej to geście... - skłonił się nisko, niemalże już tytułując jędzę.

- Cały czas wysyłali kogoś na powierzchnię, ale my na ruch nie natrafiliśmy. Obserwacja. Macie wiedźmini nie lada oczy. Zawsze iść parą, wy we dwóch lub ja zmieniający jednego, coby ubezpieczać. W tej chwili musimy znaleźć schronienie i prowadzić obserwację, potem stwierdzić, co dalej. Chcemy zobaczyć, czy kogo wypuszczają, czy rusza ich więcej lub jeden sam, jak ten, któregośmy schwytali. Taki zwłaszcza by nam się przydał, gdyby go schwytać na spytki. Mała szansa. Nie daliśmy sobie czasu, nie dali nam czasu, płacimy cenę. - ponownie wzruszył ramionami ćwierćkrwi elf.

- Że tak gwarą żołdacką powiem, okopmy się, bezpiecznie, niczym jakowyś morscy banici i wypatrujmy. Chcemy dokładnie wiedzieć, jak miasto wygląda, znać każde wejście w ogóle, jeżeli nie w szczególe. O strażnikach pomyślimy, ale chcemy też wiedzieć, co i kiedy te wejścia opuszcza. Mając choćby i takie szczątkowe informacje będziem coś wiedzieć. Jeżeli wizytują oni ten kurhan... Zobaczą naszych szkód i trochę zaczną węszyć. No i chętnie bym usłyszał Jej historię z imć Latockim jak i Relinvenem... - możliwie uprzejmie skierował słowa do staruchy Teddevelien - Będą kolejni? Byli przed nami inni? Gdybyśmy wiedzieli, co nam imć Relinven nie rzecze... ale to, gdy będziem szewską miarą bezpieczni...
 
-2- jest offline  
Stary 09-11-2011, 20:26   #62
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Dno Zatoki Praksedy:


Wszyscy:

Rzeczywistość nie rysowała się różowymi kolorami. W sumie nic to nowego.

Tym razem odcień życia przybrał formę miasta-molocha otoczonego barierą, najprawdopodobniej półsferyczną z jedynie kilkoma wejściami strzeżonymi przez vodyanoin o charakterze wściekłych bulterierów.

-Wszystko zostało już powiedziane. Ruszcie małymi móżdżkami. Czy Relinven poprzestanie na wysyłaniu grup?
Co się stanie z jego wieloletnią pracą, jeśli nikomu nie uda się powstrzymać najazdu?
-sapnęła staruszka, zdejmując z kostura wisior, który na nim zawiesiła.

-No i... Nie, nie wyczuję nic. Nie, nie nakładam iluzji. Nie, nie mogę osłonić. Nasze zdolności różnią się od umiejętności "prawdziwych" czarodziejów-warknęła.

Ponownie chodzenie zostało jej uniemożliwione, na którego miejscu pojawiła się konieczność pływania.
Materia, w którą była odziana, poddawała się ruchowi wody, podobnie jak włosy.

Popłynęli w poszukiwaniu groty, profilaktycznie trzymając się blisko ściany urwiska, z którego dotychczasowo spoglądali na miasto.
By zwiększyć swą skuteczność, rozdzielili się na cztery wysokości, by nie przegapić żadnej wnęki.

Najniżej, z racji najlepszego wzroku, płynął Galen. Kilka metrów nad nim skale przyglądał się Brego, mając nad sobą Teddeveliena.
Na samym szczycie znajdowała się starucha.

W pewnym momencie Brego zatrzymał się, wydając z siebie cichy syk. Pozostali zatrzymali się, podpływając do miejsca, w którym niknęły nogi wiedźmina.


Ów znalezione miejsce było przestronnym pomieszczeniem.
Wcale nie pustym.

Znajdowało się tam pełno pojemników przypominających sześcienne skrzynki.
To miejsce nie było nieodwiedzane, z całą pewnością, natomiast właściciel mógł wrócić w każdej chwili.

Wypłynęli, powracając na poprzednie pozycje, dalej przesuwając się wzdłuż pionowej ściany.
Kolejną znalazł Teddevelien.

Znalezisko okazało się być nieco mniejszą od poprzedniej, nieco podobną grotą wyposażoną w dwa twory przypominające grube stalagnaty.
Najważniejsze było jednak to, iż pustostan mógł sugerować brak zagospodarowania przez ryboludy... lub tymczasowego niewykorzystania.

Teraz pozostało już tylko czekać i obserwować bramę znajdującą się po lewej stronie, lecz świt nie przyniósł aktywności owego rejonu poza zmianą warty blisko godziny szóstej.
Intensywność życia zwiększała się w obrębie samego miasta wraz z upływem czasu, ale nikt nie miał zamiaru wybywać poza jego ściśle wyznaczone granice.

Nagle, gdy zapadł wieczór, pod bramę podpłynęły dwa wozy. Każdy z owych pojazdów zaprzęgnięty był w cztery stworzeniach, ale z odległości jaka dzieliła ich od obserwowanego celu niewiele widzieli.

Nieco ponad godzinę później dwa te same lub identyczne wozy wypłynęły z miasta w kierunku, z którego przybyły poprzednie... w kierunku koszar.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 09-11-2011 o 20:43.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 19-11-2011, 10:05   #63
 
Koening's Avatar
 
Reputacja: 1 Koening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodze
Sytuacja wydawała się być beznadziejna . W tej chwili większość ludzi załamała by się i zrezygnowała z wykonywania powierzonego im zadania . Trzeba przyznać , że i wiedźmin mimo swych mutacji i ograniczonemu czucia strachu zaczął odczuwać niepokój spowodowany zleceniem . Znaleźć miasto podwodne to jedno , ale dostać się to inna sprawa . Nie mając wstępnych pomysłów na to co robić podwodna ekspedycja postanowiła zaczekać i przyjrzeć się miastu , ilości przybyłych gości i jakimkolwiek zmianom zachodzącym przy bramie . Nie działo się wiele . Jedyne co wiedźmin zaobserwował to zmiana warty i wieczorne przybycie wozów ciągniętych przez dziwne zwierzęta , zapewne coś rodzaju mułów .


Następny dzień spędzili na dyskusji co do prób wejścia do miasta . Wiele pomysłów było przedstawionych od bardzo skomplikowanych po wyjątkowo szalone . Sam Galen wymyślił dość trudny do wykonania plan wejścia niepostrzeżenie do wozu , jednak z powodu ryzyka został odrzucony . Generalnie wszystkie plany zostały odrzucone z powodu ryzyka . Tak więc nie pozostał nic innego jak zacząć konsultować się z guślarką . Wiedźmin nie miał wyjątkowej ochoty z nią rozmawiać jednak obawiał się że nie mają wyboru . Cała czwórka weszła do groty by porozmawiać na temat dalszych prób wejścia i spróbować dowiedzieć się czegoś na temat poprzedniej ekspedycji .


Rozmowę zaczął Teddevelien .

Powoli. Z całą pewnością włości imć Relinvena wciąż będą najeżdżane, jeżeli damy się pochwycić od razu. Jesteście tu znacznie dłużej od nas, pani... - ćwierćkrwi elf złączył palce dłoni, siadając w miarę wygodnie na dnie jaskini, na ile możliwe to było - Wspomnieliście, żeśmy nie pierwsi i najpewniej nie ostatni. Kto jeszcze? Jak wy skończyliście w okręgu? I skąd w ogóle wiecie o tych... magach-strażnikach rybiego miasta, że nienawidzą wszystkiego, co sponad morza?

-Znacznie, nie znacznie. Jaka to różnica? Ot żadna filozofia. Nic nie wymyśliliśmy, to i poszliśmy z nimi pogadać. Gadać nie chciały. Bulgotać też nie-wzruszyła ramionami.

- Ale znacie ich język, prawdaż to? - zagaił mieszaniec.

-Po trosze.

- Był zatem może z wami kto obeznany z tym, może też mag? Kto był, bo tuszę, że dawno by ich kości mogły być i w tamtym kurhanie?

-Oni? Nawet trochę nie gadali po rybiemu. I żadni z nich magowie. Jedna bździna taka jak ten tu-wskazała na wiedźmina.
-A drugi jeszcze gorszy.

Wiedźmin udał , że nie słyszy obelgi , jednak uznał ,że zapamięta ją sobie i odpłaci w odpowiednim czasie .

- Innymi słowy, czy kłamem lub niewiedzą byłoby stwierdzić, że może zwyczajnie nie w naszej mocy zażegnać konflikt? Nie wygląda byśmy mogli z nimi negocjować w imieniu imć Relinvena...- szpieg zerknął na wiedźminów w poszukiwaniu poparcia - ...jedyna alternatywa? Ubić kogo, ale żaden to pewnik, że następca odwetu na nas, czyli tych na suchym lądzie, nie weźmie. Cóż innego możemy uczynić? Sytuacja przerosła przewidywania imć Relinvena, choć wygląda, iż nawiasem łachrował sobie z nami, w przychędożonego usznie, za przeproszeniem, kozła nas robił.
Z westchnięciem Ted oparł podbródek na dłoniach.

-Niewiele gadam po rybiemu, ale coś powiedzieć mogę. Przeczytać też, czyli jesteśmy w stanie się z nimi porozumieć. W teorii.

- Problemem więc nie jest zdobycie informacji a kamuflaż - wtrącił mutant mając na myśli dalszą próbę wykonania misji . - Niestety nie możemy skorzystać z iluzji . Szczerze nie wiem co innego nam pozostaje.

- Oni nie chcą z nami rozmawiać, w mieście nie będziemy mogli się skryć i będziemy zdani na łaskę rybiego ludu. W hazard bierzemy życia, a nie ma naprawdę dobrego planu na to, co zrobić, jak już się dostaniemy do środka, o ile się dostaniemy. Nie mówiąc o wydostaniu się. - w zamyśleniu ciągnął Ted, obserwując uważnie reakcję starej - Myślę, że czas poinformować imć Relinvena o porażce obu misji.

- Kiedy poprzednia grupa przybyła tu z misją na pewno musieliście rozważać jakieś plany działania dotyczące przerwania ekspansji Vodyanoi na ląd . Czy wśród nich znajdował się choć jeden wykonalny?

-Żadne wielkie miasto nie jest szczelne. Prędzej małe, ale nie wielkie. Nie da się zamknąć wszystkich przejść, przesmyków i sposobów. Nie da się, więc problemem jest tylko znalezienie takich.
Poza tym im większe miasto, tym łatwiej się ukryć, a to jest olbrzymie
-warknęła, spoglądając w dół, wprost na molocha.

-Tak, było dużo planów. Dogadanie się z nimi tuż przy wejściu i uzyskanie audiencji u największego Ryboludzia, wiedzieliśmy też, że te rybcie działają jak ludzie, przynajmniej jeśli chodzi o jedzenie i picie, a co za tym idzie wywalanie tego, co zeżarły, nieco inną częścią ciała.
Muszą to jakoś odprowadzać. Gdzieś. Nawet rozważaliśmy podkop.


- Nie miałbym problemu z ukryciem się w dowolnym siole... o ile byłoby to sioło ludzi z wrogiego mi mocarstwa, a nie wrogich mi istot. - wskazał dłonią rozciągającą się pod nimi konglomerację mieszaniec. - Musielibyśmy w samym mieście uniknąć atencji, znaleźć podobny pustostan jak tutaj, poruszać się po mieście wyłącznie środkiem nocy gdy nikogo nie ma, zebrać informacje. Na pewno szybko byliby świadomi naszej obecności, łącząc proste fakty, nie wiedzieliby tylko gdzie jesteśmy. To walka z czasem. Możemy się wkraść wozem z koszar, możemy wedrzeć się i siłą, możemy odwrócić uwagę gdy jedno z nas by się poddało udając konającą z głodu istotę i nawet ja bym mógł to zrobić, możemy szukać kawern i szczelin pod skałą, podwodnym płaskowyżem na którym jest miasto. Nie o to chodzi. W samym mieście każda istota jest naszym wrogiem, każda nas rozpozna. - kręcił głową ćwierćkrwi elf.
- Jeżeli wolno mi zapytać... nie jesteście pani przypadkiem w przyjaznych nie z profesyi stosunkach z imć Relinvenem.
-Widzę, że jakieś nowe informacje się pojawiły, o których mnie całkowicie nie wiadomo. Pochodzić mogą jedynie od Latockiego albo Relinvena, alem strasznie ciekawa skąd oni to wiedzą, skoro nawet łbów pod wodę nie zanurzyli w innym miejscu niż własne wanny-parsknęła.
-Tym bardziej nie był żaden z nich w tym mieście, więc nijak im wiedzieć o wrogości cywilów. Niechęć, strach, obrzydzenie. Owszem, wrogość, ale nie u wszystkich.
Mają kompletnie inne zwyczaje. Może u nich nie respektuje się poselstw. Tego nie wiem, ale znajdując wejście, z pewnością znajdzie się miejsce, gdzie nikt nie będzie w stanie nas dojrzeć.
Samo w sobie takie miejsce jest mało uczęszczane lub ukryte, co może być dobrym miejscem do ukrycia samego siebie, korzystając z naturalnych cech takich miejsc
-powiedziała, jakby było to najbardziej oczywistą na świecie rzeczą.

- Chciałbym wierzyć, że takie w istocie odnajdziemy. Czym oni się żywią? Widzieliśmy wielkie koszary, ale z natury rzeczy nic pokroju farm, a i kasta i obyczaj feudałów i nich pewno inszy.

-Gdyby znaleźć ich ścieki... Oni żrą jakieś roślinki albo ryby. Całe zaopatrzenie jest po drugiej stronie miasta. Farm to nie ma, ale hodowle i owszem.

-Co do wspomnianych ścieków -zagadał łowca potworów - wpadłaś na to dopiero teraz czy po prostu ich nie znaleźliście . Jeżeli to drugie , to skąd wiadomo że nam akurat się uda?

- To nie jest dobry moment, mistrzu Galenie. - westchnął z nieobecnym wzrokiem mieszaniec.
-Nie chodzi mi o to by kogoś obrażać , po prostu wydaje mi się to dziwne , daje nam propozycję , którą na pewno musieli wcześniej rozważać . Skoro nie wykorzystali tej opcji to albo wcześniej jej nie było ,albo nie znaleźli wejścia do kanałów .

-Zakładam, że ich nie znajdziemy, bo nikt z nas ich nie znalazł poprzednim razem. Jakbym widziała w tym szansę, to z pewnością bym nie siedziała bezczynnie w jaskini-mruknęła niepocieszona klęską tego planu.

-Czy jak byliście tu wcześniej też pojawiały się wozy z towarem przechodzące przez bramę , czy był to wyjątek ?

- To chyba uzbrojenie dla tych co płyną na powierzchnię, oddziałów nękających włości Relinvena. - zaproponował Ted - Dla nas niewiele to zmienia, poza tym, że musimy się śpieszyć, albo wielmożny nie będzie patrzał na naszą umowę.

-Nie kojarzę, żeby wcześniej się pojawiały, choć nie mogę tego wykluczyć. Z pewnością nie codziennie. Nie siedzieliśmy wtedy w jednym miejscu, ale opływaliśmy miasto w poszukiwaniu wejścia.

Nastała cisza.

- Potrzebuję dokształcenia, pani. - stwierdził ćwierćkrwi elf, wstając. Rzucił uważnie okiem na miasto. - Kopuła jest efektem magii, prawda?

Skinęła głową.

- Albo jestem głupcem, albo nieukiem... ten dziwny metal, Nilfgaardski z pochodzenia, on samych magów drażnił, czy by na takie, że tak rzecz ujmę, manifestacyje ich mocy działał równie skutecznie? Słowem, tykalna by rzecz była?

-Nie wiem. Nie mieliśmy dwimerytu.


Warto spróbować. Który z wiedźminów lepiej widzi, niech mnie poprowadzi bezpiecznie, drugi niech upatruje skrytości naszej kryjówki. Pani wybaczy. - skłonił się ćwierćkrwi elf, powstając. - Najwyżej nóż postradam, ale gdyby to w istocie było tak proste, że aż oczywiste...


Tak więc ćwierćelf wstał zamierzając wprowadzić w życie swój wymyślony w ostatniej chwili plan . Wiedźmin nie wiedział czy dobrze robią próbując przebić pole magiczne dwimerytem . W końcu nie znał żadnego udokumentowanego przypadku takiego działania , ale nie wiele im pozostało do stracenia . Z racji swojego wzroku wstał za towarzyszem by poprowadzić go w ciemności i być może stoczyć się w ciemność ...
 
Koening jest offline  
Stary 24-11-2011, 15:44   #64
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Dno Zatoki Praksedy:


Wszyscy:

W nieoświetlonej podwodnej jaskini rodziły się idee. Cztery osoby siedzące na planie okręgu, zwrócone ku sobie wpatrywały się w ciemne kształty odcinające się głębszym odcieniem czerni na tle jedynie nieco jaśniejszego pomieszczenia.

Narodził się pomysł odciągnięcia uwagi vodyanoińskich wojowników-kapłanów strzegących bramy.
Niemniej koncepcja rysowała się jako nadto ryzykowne przedsięwzięcie, ponieważ zakładała, iż strażnicy nie dogonią uciekającego lub nie rzucą któregoś ze swych czarów.
Po ewentualnym schwytaniu byłoby już tylko gorzej.

W najlepszym przypadku wylądowaliby w kręgu, skazani na śmierć głodową albo... rozpryśnięcie się jak nieszczęsne rekiny nie tak dawno temu.
W najgorszym mogłoby ich czekać rozstanie z własną skórą. W dosłownym sensie.

Kolejny był mniej ryzykowny. Zakładał ukrycie się w mule na drodze przepływu wozu do miasta.
To właśnie tam Galen miał użyć Axii na którymś ze stworzeń, mającym stanąć jak wryte.
Ich szansa mogłaby trwać nie więcej niż kilka sekund, przez które mieli wślizgnąć się do wozu i ukryć między towarami.

Niepowodzenie oznaczałoby jedynie porażkę w dostaniu się do wozu oraz miasta.
Ryzyko schwytania byłoby minimalne, zaś plan wymagał jedynie lekkiego dopracowania.

Nagle padła propozycja niezwykle prosta. Wręcz intuicyjna!
W przypadku zadziałania, dostanie się do miasta byłoby dziecinnie proste, lecz nikt nie mógł przewidzieć jakie ryzyko się z tym wiąże.
Niemniej dwimerytowe ostrze mogło przeciąć magiczną osłonę miasta!

Naprędce podzielono role, pragnąc jak najszybciej wypróbować koncepcję.
Brego miał pilnować staruchy, zaś oboje wyczekiwać jakiegokolwiek niepożądanego działania dwimerytu z magią vodyanoin oraz zagrożeń.
Naturalnie w miarę możliwości.

Galen miał poprowadzić przez ciemność Teddeveliena wraz ze sztyletem mogącym stanowić klucz do wielkiej, niewidzialnej bramy.

***

Stali przed niewidzialną z daleka barierą w ogromnej odległości od bramy. Z bliska woda falowała jak powietrze nad świecą, ujawniając istnienie nadnaturalnej siły, wobec której medalion kota rzucał się we wszystkie strony mocniej niż chory podczas napadu padaczki.

Ćwierćelf stał przed nią ze sztyletem, zaś wiedźmin stał z obnażonym srebrnym mieczem na wypadek zaistnienia nieoczekiwanych problemów.
Co prawda był zdecydowanie wolniejszy niż na powierzchni, lecz nie oznaczało to, iż jest całkowicie bezbronny.
Co to, to nie!

Nagle Ted sztychem wbił się w osłonę! Ostrze przeszło jak przez powietrze! Lub wodę.

Przez chwilę znieruchomieli, będąc przygotowanymi na komplikacje. Te jednak nie nastąpiły.
Pociągnął w dół.

Osłona zamykała się powoli. Niestety zbyt szybko, by można było bezpiecznie przejść.
Czas wyciągnąć łańcuch, acz do umieszczenia go potrzebne były już dwie osoby. Jedna miała ostrożnie wciskać łańcuch w szczelinę podczas powolnego cięcia przez drugą.

Kiedy skończyli, przejście przypominało nieco wejście do borsuczej jamy. Prawda, było nieco większe, ale trzeba było niemalże przeczołgać się po dnie, by dostać się do środka.
No i jedna osoba nieustannie musiała podtrzymywać łańcuch.

Nie ważne jak niewygodne byłoby przejście. Najważniejsze, że jest!
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 01-12-2011, 19:54   #65
 
Koening's Avatar
 
Reputacja: 1 Koening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodze
Wiedźmin mimo ogromnego zaskoczenia poczuł ulgę z powodu utworzenia przejścia w magicznym polu stworzonym przez Vodyanoi . Pomysł mimo iż z początku wydawał się szalony Galenowi przyniósł spore korzyści . Najpierw przejść spróbował ćwierćelf . Mimo małego otworu udało mu się to . Pod barierą doszło do rozmowy wiedźmina z towarzyszem dotyczący ich zaufania i przyszłości staruchy . Wiedźmin domyślił się , że Ted uważa ich za głupców skoro nadal mimo widocznie beznadziejnej sytuacji wiedźmini nie chcą zrezygnować z misji . Jednak ćwierćelf nie mógł rozumieć że praca dla wiedźmina jest całym życiem i musi traktować ją poważnie . Od teraz mogli dowolnie wchodzić i wychodzić do miasta ryboludów i przechodzić w dowolnym mało pilnowanym przez strażników miejscu . Teraz pozostało zacząć rozmyślać na temat zadania które wydaje się niemożliwe na pierwszy rzut oka do wykonania . W grę wchodziły dwie alternatywy . Albo wytępić całą populację miasta i wtedy trzeba użyć sposobu bowiem pojedyncze eksterminacje nie wchodziły w żaden sposób w grę . Drugą możliwością miało być zmuszenie potworów do rezygnacji z ekspansji na powierzchnie prawdopodobnie po przez znalezienie im innego rodzaju problemu . Tak czy inaczej sprawa nie była banalna i wymagała dokładnego przyjrzenia się miastu i sposobu życia Vodyanoi . Zanim wyruszą w poszukiwaniu informacji mutant postanowił omówić podstawowe zasady poruszania się oraz miejsce ponownego spotkania . Ustalone też zostały hasła mające na celu potwierdzenie tożsamości , poinformowanie o śledzeniu czy pojmaniu . W ten sposób możliwe będzie ostrzeżenie przed niebezpieczną sytuacją . Galen miał nadzieje że Vodyanoi tak samo gówno rozumieją język istot powierzchni jak my znamy ich . Pierwsze wypady miały rozpocząć się nocą kiedy to miasto jest najspokojniejsze i łatwiej jest przemieszczać się nie wykrytym . Za dnia ukryty Galen miał obserwować ruch w mieście , poznać zwyczaje mieszkańców . Po cichu mutant liczył że społeczeństwo Vodyanoi dzieli się na swego rodzaju kasty , którym przewodzi przedstawiciel . Ułatwiło by to trochę sprawę . Wiedźmin postanowił też sprawdzić jak traktowani są różni mieszkańcy miasta , czy pojawia się u Vodyanoi tak bardzo ludzka z cech jak zazdrość , może nienawiść ? Każda informacja mogła się przydać zwłaszcza że Galen uznał za łatwiejsze skłócić podwodną rasę zamiast ją wybić . Kolejnym planem wiedźmina było wyszukanie okolic spiżarni . Gdyby pomysł z skłóceniem Vodyanoi był niemożliwy do wykonania wiedźmin planował masowe eksterminacje ryboludów za pomocą zatrucia jedzenia . Niestety ten plan miał wady . Nie każdego zapewne da się zabić i spora część przeżyje . Jednak w ten sposób zmniejszy się nagle populacja tych istot , a to już dobry początek . Trzecią informacją na której chyba najbardziej zależy wiedźminowi jest poszukiwanie prawdy dotyczącej całego konfliktu . Nie słyszał o tym by Vodyanoi atakowali ludzi bez celu . Tylko ta informacja pozwala mutantom dalej prowadzić tę misję . Przecież w końcu ryboludy są istotami rozumnymi . Jednak , jeżeli się okaże , że ekspansja na ląd jest sprowokowana przez Relinvena i jemu podobnych mutant z przyjemnością zakryje się kodeksem i z poniesioną głową będzie mógł zrezygnować z zadania . Na razie jednak ratując honor swojego cechu musi kontynuować te szaleńczą misję nie do końca wiedząc tak naprawdę co ma robić

Sukces buduje się małymi kroczkami . Wiedźmin postanowił na razie wpłynąć do miasta niezauważony . Nie wiedział czy ćwierćelf płynie z nim jednak nie to teraz się liczyło .Wcześniej oczywiście ustalone zostało , że gdy zacznie się robić widno wrócą do pozostałych . Ciemność nie ułatwiał nawigacji , jednak mutant z całej swej siły próbował zapamiętać przebytą trasę . Na początek trzeba było poszukać parę miejsc na kryjówki , by móc z bezpiecznej odległości obserwować zachowanie podwodnego ludu. Istotne były też charakterystyczne budynki dlatego wiedźmin skrupulatnie miał zapamiętywać każdy z nich większy od zwykłego mieszkalnego i w razie możliwości ustalić jego funkcje . Mutant starannie posuwał się wzdłuż ścian budynków delikatnie wychylając się za każdym razem gdy trzeba było przepłynąć przez otwartą przestrzeń .Z tyłu łowca potworów był ubezpieczany przez ćwierćelfa by w razie czego nie zostać zaskoczonym . Gdyby na widoku pojawił się jakiś strażnik wiedźmin postanowił okrążyć niebezpieczne miejsce .Gdyby jednak zostali wykryci należało błyskawicznie uśmiercić gapia , by nie wywołał rabanu w mieście . Następnie należało zabrać ciało poza miasto lub jeżeli to będzie nie możliwe ukryć gdzieś w trudno dostępnym miejscu . Głównym celem było poszukanie dzielnicy biedoty . Tam zwykle jest dużo miejsc do ukrycia . Może jakaś podwodna grota ? Ewentualnie opuszczone domostwo . Następne trzy dni wiedźmin miał zamiar poświęcić na obserwowaniu podwodnego ludu .Łowca potworów planował zmieniać kryjówki by nie pozostać w jednym miejscu na dłużej Po zdobyciu cennych informacji mutant zamierzał znowu zrobić burzę mózgów by ostatecznie zadecydować co robić dalej . Ale o tym wszystkim później . Należało zachować czujność i dalsze myśli odrzucić na bok .
 
Koening jest offline  
Stary 01-12-2011, 20:03   #66
-2-
 
-2-'s Avatar
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
Mieszaniec w skupieniu przyglądał się uzyskanej wyrwie, efektowi sukcesu osiągniętego we współpracy z mutantem.

Musiała to być owocna współpraca, dla dwóch takich...

- Ostrożnie... - ostrzegł, przekładając rękę przez otwór w łańcuchu. - Zaliż mówi mi instynkt i wiedza, że ruszysz to tylko poza sferę gdy tam będę, a czeka mnie brutalny zgon, ścięcie piękniejsze niż katowskim toporem...

Dla pewności, jakkolwiek niebezpiecznie, Teddevelien przepłynął czy też przeczołgał się w obrębie łańcucha i spojrzał wiedźminowi w oczy przez magiczną barierę z paskudnym uśmiechem mordercy, który wymyślił sposób na uśmiercenie ofiary. Wrócił po chwili, rozejrzawszy się tylko.

- To nasza przepustka do wolności, acz starucha nie będzie nam towarzyszyć i... mistrzu Galenie... jak dobrze znacie się z mistrzem Brego? - zapytał, jakby od niechcenia, sztylet zaś wciąż spoczywał w jego dłoni, odkąd wychylił się koło wiedźmina. Pytał zaś od razu, jak jeszcze ten przytrzymywał mu łańcuch w barierze, przenośne ich przejście.

- Z Bregiem ? - zapytał lekko zaskoczony pytaniem . -Hm...-zamyślił się chwilę wiedźmin .
- Z widzenia od lat , można by rzec . Jednak współpracujemy ściśle ze sobą pierwszy raz . To znaczy to nasze pierwsze wspólne wyjście na trakt jeżeli rozumiesz co mam na myśli . Ale ufam mu - dokończył .
- Zaliście wiedźmin, wieść gminna niesie o was różne plotki, ale zdawałoby się, że o ile zajmujecie się potworami, to sprawa niemal polityczna. Czego tutaj szukacie? Albo też, czemu tak nieugięcie was gna jemu na pomoc? Staruchy nie rozumiem, a was jeszcze mniej. - pytał Ted - Wy współpracujecie, a i rozumiem, że Relinven wam życia ocalił, pamiętam też biesiadę powitalną. Jednakowoż zdajecie sobie sprawę, że robimy to za psi grosz?

- A słyszał Waść by w różnych wsiach i miasteczkach opowiadano , że wiedźmin istotą nieskuteczną lub niesłowną ? , że dla niego przyjęcie zlecenia to byle co i może sobie rezygnować gdy chce ? . Tu nie chodzi o to czy nam się podoba czy nie , tylko o szacunek dla naszej profesji . A co do psich pieniędzy -zamyślił się chwile po czym uśmiechnął lekko - my zawsze za takie pracujemy - dodał lekko rozbawiony .

Towarzysz wiedźminów uniósł lekko brwi w wyrazie niedowierzania i podejrzewania nieszczerości.
- O wiedźminach wielem słyszał, że i dzieci jedzą a z potworami się parzą i stąd są tacy nie całkiem jak ludzie, a wiary temu w ciemno nie daję. Tak czy siak wieleście więcej mogliby zarobić na trakcie letwiejszym zleceniem, albo tak mi się zda. Tutaj jesteście niewiele więcej zdolni niż ja, tu trzeba emisariusza albo magów, nie wiedźmina. Tych potworów nie można po prostu zabić więc pytam, dlaczegóż pracujecie dla Relinvena? Wystarczy, że starucha nie mówi, i nie powie, a to może być coś dla nas niebezpiecznego.

Po czym znikąd półgrymas, półśmiech wykrzywił mu usta w kovirski podpis.

- Nie chciałbym zginąć przez niewiedzę o moich towarzyszach i strach przed ich nieobliczalnością.

Galen zaśmiał się głośno słysząc początek słów ćwierćelfa . -Tak to wyjątkowo popularne wśród gminu . Oczy nam się świecą jak u kota , mamy nienaturalnie trupią cerę to z pewnością mamy konszachty z potworami i jemy dzieci - odciął zgryźliwie .

Co do współpracy z Relivenem - zaczął spokojnie by jego rozmówca dobrze to sobie zrozumiał . - Nie obchodzi nas dla kogo pracujemy ani jakie ma on poglądy polityczne , przynajmniej do czasu , gdy kodeks nam nie zabrania wykonywać danego zlecenia . A w tym przypadku na razie nie zabrania . Jednak - tu uśmiechnął się szeroko - znajdę choć jeden detal który jest się w owym kodeksie , i zabroni nam dalszej misji , to bardzo szybko zwinę się i poszukam lepszej roboty . Sądzę , że Brego podobnie.

- Kodeks...? - zapytał ćwierćkrwi elf, próbując tym słowem zaprosić rozmówcę do rozwinięcia wątku, na poły z nagłym przypływem zrezygnowania, na poły z walczącą, nagle objawioną nadzieją.



-Owszem - przytaknął wiedźmin . Nasz cech posiada taki , nie wiem czy jest uniwersalny , znaczy każda szkoła ma taki sam , ale obowiązuje nas kilka zasad których łamać nie możemy . Wiele zdradzać nie mogę - dodał -jednak przykładem może być to , że nie zabijamy smoków . Możliwe , że o tym słyszałeś kiedyś wśród gminu , skoro tak często lubisz słuchać z tego źródła informacji - dokończył z uśmiechem .

- Lubię słuchać każdego źródła informacji. Dzięki temu wiem. - odparł jedynie Ted - Pewniście, że nic zdradzić nie możecie z kodeksu? Wątpię, czy jedynym, co może zatrzymać inwazję vodyanoi jest zguba jakowegoś smoka. Nie żebym nie mógł sam zrejterować. Nie o to tu chodzi i będę z wami szczery, mistrzu Galenie. - Teddevelien zerknął na sztylet i obrócił go w dłoni, ale schował puginał do niewielkiej pochwy - Każdy ma swoje motywacje a tylko głupiec robi niemal niemożliwe i naraża życie za psi pieniądz. Nie mam was za głupców, tem bardziej zmuszonym być nie ufać wam. Gdy wam nie ufam, słusznie najpewniej, potęguje się niebezpieczeństwo nasze wszystkie życia w hazard biorące.


- Skoro razem siedzimy w tym gównie to powiem , że wystarczy najmniejszy dowód na to , że powodem tej walki jest wina człowieka . Bronimy ludzi owszem , ale nie przed istotami rozumnymi . Vodyanoi się do nich zaliczają i tylko niczym nie powodowana agresja może zwrócić uwagę wiedźmina . Nie spotkaliśmy na razie powodów ataku innych niż owa agresja dlatego misja dla nas trwa nadal - dokończył

-Możesz nam ufać lub nie - Twoja to rzecz - jednak głupotą było stwierdzić że trzymamy stronę Relivena i interesują nas jego niecne plany dotyczące tego miejsca .

- Od mniejszych głupot zdarzało się ludziom postradać życie. - wzruszył ramionami rozmówca wiedźmina - Tak czy siak starucha jest zagrożeniem. Chcę wiedzieć, czy ją mordujemy, czy zostawiamy z nią jednego z was, wiedźmini, aby służył jej wzrokiem i przede wszystkim ją pilnował.

Cóż- podrapał się po głowie lekko zakłopotany . - Nie każdy musi rozumieć wiedźminów , nie do końca też wiem czy chcemy by nas rozumiano . Co do wiedźmy na razie może być pomocna , jednak nie jestem przekonany czy gdy zrobimy tu swoje lub gdy odkryjemy co trzeba to wypłynie z nami na ląd - dodał z paskudnym uśmiechem . Zresztą ktoś musi pilnować przejścia - dodał .

- Pytaniem jest, czy informujemy ich, czy działamy od razu tu i teraz, skoro on i tak z nią zostać musi, a daj Melitele jeszcze inną opcję wejścia wymyślą. - wzruszył ramionami cwany mieszaniec - Uwiniem się może szybko i kto wie, pojutrze miło by było wieczerzę zastać karczemnie w Relinvenowej wsi.
-Moim zdaniem najpierw trzeba zdobyć więcej informacji . Sukces buduje się małymi kroczkami a i z doświadczenia wiem , że pośpiech jest złym doradcą . W sytuacji w jakiej się znaleźliśmy musimy działać wyjątkowo precyzyjnie . Poznajmy zwyczaje podwodnego ludu , charakterystyczne budynki i ich funkcje . Dopiero później obmyslimy plan działania o ile jakiś będzie . .. Co do Brega - jego można poinformować . Z wiedźmą bym za dużo nie rozmawiał .

Przez chwilę Teddevelien wpatrywał się w wiedźmina, jakby ten znikąd zaczął przemawiać jakimś obcym językiem. Po chwili odparł, zupełnie poirytowany i emocji nie kryjąc.
- Dokładnie tak... - tłumaczył jak dziecku. - Mamy poznać co i jak a to zrobimy tylko WEWNĄTRZ miasta, POŚRÓD ryboludzi, poznając jego ulice, zakarmarki, dowiadując się czego możemy. Jedyny plan jakiego nam obecnie trzeba to plan ucieczki, ten zaś trzymamy w dłoniach. - westchnął - Brega zaś nie mamy jak informować, nie informując jej. Co więcej, Przypadkiem mógłby mistrz Brego wydać, żeśmy tu. Niech myślą oboje, żeśmy schwytani. I oni będą bezpieczniejsi, i prędzej do miasta się dostaną, i my będziem bezpieczeniejsi. Czego tu jeszcze trzeba? Udamy się na ten, no, jak to wojacy mawiają, rekonesans, będzie źle to wrócim, będzie dobrze, załatwimy co trzeba. Dostać się do miasta a je poznać to największa trudność... a już nie trudność!


- Nie wiem czy to jest w porządku w stosunku do towarzysza - żachnął się mutant .
- Wykiwać staruchę to jedno , zostawić Brega inna sprawa . Nie podoba mi się ten sposób traktowania współtowarzyszy - zakończył . Co do reszty zgadzam się jak najbardziej .

- To dobre traktowanie współtowarzyszy. - oburzył się Ted - W ten sposób będzie bezpieczniejszy. Nie zamierzam wykiwać go z zapłaty, bo i tak Relinven będzie nam od głowy płacił, nie całość do podziału, a i mam własne powody podjęcia się zadania. Im nas mniej, tym trudniej nas pochwycić z kolei, a nie wiedząc, bardziej mu będzie zależało na znalezieniu bezpieczniejszego wejścia do miasta, wespół ze staruchą.

- Zastanowię się nad tym jeszcze , a teraz póki ciemno chciałbym zrobić małą próbę wejścia do miasta . Poszukam kilka wstępnych kryjówek - dokończył i przepłynął przez wąskie przejście.
- Do wschodu słońca trochę zostało , do tego czasu może nas nie być - uśmiechnął się i popłynął w głąb .

- Obaj płyńmy. Wy znacie się na potworach, ja znam się na... miastach. - wzruszył rmaionami mieszaniec, trzymając wciąż w miejscu dwimerytowy łańcuch - Chwyćcie to i płynę z wami, mistrzu Galenie. Tak można wejść i wyjść w każdym punkcie bariery.

I ruszyli obaj, na prawie samobójczym, lecz z pewnością niemożliwym do przewidzenia zwiadzie. Płynęli wiedźmin zawsze na przedzie, wyróżniając się wzrokiem, ćwierćkrwi elf zaś jedną ręką trzymając poły tuniki, drugą jak i nóg wykorzystując do płynięcia, acz nieco dawał się ciągnąć, nie będąc aż tak sprawnym. Plan w drodze ustalony był prosty: płynąć do miasta, z dala od bram, licząc, że o tej porze nocy równie ryboludy śpią, mniej mając światła. Zamierzali szukać możliwie dzielnicy biedoty, gdzie mogłyby się podziać szumowiny takie jak oni, za namową wiedźmy - mieszaniec wpadł na pomysł, że najpewniej tak będzie u biedoty, której nie stać na budowę ani wygody i spotkają liche budowle podobne nieco z materiału, do tego z którego powstały koszary. Przede wszystkim zaś biedota będzie się gnieździć w naturalnych jamach. Wiedźmin miał po dotarciu do pierwszej budowli iść dalej, wychylając się zza ściany i obserwując, czy płynąć można, Ted zaś ubezpieczać tyły i zapamiętywać szczególne punkty. Ustalili, że dwa pociągnięcia za prawe ucho oznaczać dla Galena będzie, że ćwierćkrwi elf sądzi, że ich kto śledzi, a to miało tylko pomóc zachować ciszę - jakby przyszło do czego, i tak będą niezrozumiali. Pierwszym dla nich priorytetem było znalezienie kryjówki - czegoś ponad ich wyobrażenia ale rozpoznanego przez intelekt, lub właśnie żebraczej jaskini, drobnej a porzuconej...
 
-2- jest offline  
Stary 21-08-2014, 22:30   #67
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Koniec Części I


 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172