Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2011, 12:54   #14
kevorkian
 
kevorkian's Avatar
 
Reputacja: 1 kevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skałkevorkian jest jak klejnot wśród skał
Część druga: Marzenia o potędze i grzechy ojców


Hans przemierzał tonące w mroku ulice Aldersburga klnąc w duchu na czym świat stoi. Deszcz nie ustępował ani na chwilę i w ciągu zaledwie paru minut po raz kolejny tego dnia von Mutig przemókł do suchej nitki. Po kilkunastu minutach poszukiwań odnalazł wreszcie sklep Kroenena. Z zewnątrz przybytek nie robił na obserwatorze piorunującego wrażenia. Ot, kolejny lichy budynek w lichej części miasta, zapewne zamieszkiwany przez rzezimieszków różnego autoramentu. Doszedł do wniosku, że jedynym pozytywnym akcentem całego przedsięwzięcia, którym się obecnie zajmował, był fakt, iż nikt do tej pory nie próbował poderżnąć mu gardła, co wziąwszy pod uwagę miejsca w jakie ostatnimi czasy przyszło mu odwiedzać było zjawiskiem zgoła niezwykłym. Miał nadzieję, że ta dobra passa się utrzyma. Otworzył drewniane drzwi i wszedł do środka. Wewnątrz zastał dwie osoby: wyjątkowo szpetnego starucha usadowionego za kontuarem, zapewne właściciela oraz młodego jegomościa, którego wcześniej nie dane mu było spotkać.

- Dobry wieczór Panom - przywitał się Hans z uśmiechem. - Poszukuję kupca Kroenena. Czy dobrze trafiłem?

Zanim skończył to zdanie nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości. Skierował wzrok na regał z książkami ustawiony wzdłuż bocznej ściany sklepu. “De Vermis Mysteris”, “Liber Ivonis”, “Objawienia Glaaki” oraz wiele innych. W czasie gdy pobierał nauki u swego mistrza jedynie słyszał o tych woluminach nawet nie marząc o tym, że kiedyś dane mu będzie trzymać któryś z nich w rękach, nie wspominając o tym, że za posiadanie którejkolwiek z tych ksiąg można było trafić na stos. Przeznaczenia metalowych aparatów zgromadzonych w sklepie oraz najróżniejszych chemikaliów zamkniętych szczelnie w wysokich słojach Hans mógł się co najwyżej domyślać.

- Witam - odrzekł Javler, zwracając się w stronę przybyłego mężczyzny, chowając zarazem trzymany w ręce przedmiot do kieszeni. Widząc, że Kroenen zamierza podjąć rozmowę, nie kontynuował. Mimo, że zamierzał właśnie wyjść pozostał, gdyż pojawienie się jegomościa w sklepie wzbudziło w Strausie swoisty niepokój.

- To ja. W czym mógłbym Panu pomóc?


- Jestem Hans von Mutig, niedawno przyjechałem z Altdorfu. Chciałbym z Panem chwilę porozmawiać... o interesach rzecz jasna - powiedział Hans, rzucając niezbyt przychylne spojrzenie w stronę młodszego z mężczyzn.

- Proszę mówić - odrzekł sklepikarz - z drugim panem również prowadzę interesy.

- Och, to może nie powinienem Panom przeszkadzać... - udał skruchę Hans i nieznacznie wycofał się w stronę drzwi, dając znak, że chce wyjść.

- W zasadzie to wygląda mi Pan na człowieka, który może być użyteczny w naszym małym... przedsięwzięciu... Już tłumaczę o co mi chodzi. Otóż razem z tym panem poszukujemy pewnego człowieka celem odzyskania od niego mojej własności. Chodzi o pewną księgę. Sęk w tym, że mój towarzysz nie zna języka klasycznego, w którym ów wolumin został spisany a sądząc po tym jak wpatrywał się Pan w mój skromny księgozbiór wnoszę, iż włada pan tym językiem. Rozumie pan zatem sytuację. Jeśli pomoże pan przy poszukiwaniach gotów jestem zrewanżować się za fatygę. A teraz proszę powiedzieć o jaki interes panu chodziło?

- Nie do końca rozumiem. W jaki sposób znajomość języka klasycznego jest temu miłemu Panu potrzebna do znalezienia księgi? - zapytał Hans, puszczając mimo uszu pytanie o interes.

- Pan zna tylko tytuł woluminu i nie będzie w stanie odczytać jego treści w sytuacji gdy na przykład znajdziecie tylko jej część. Dlatego przyda nam się ktoś obeznany z klasycznym.


Hans przyjrzał się spode łba drugiemu z mężczyzn, który do tej pory nie odzywał się za wiele.

- Co wcale nie znaczy, że sam bym go nie potrafił zidentyfikować monsieur.-
Odrzekł Kroenenowi niechętny do współpracy, chociaż zmuszony nagłymi wypadkami Javler Strauss, spoglądając spod kapelusza na zakłopotanego mężczyznę.

- Proszę mnie źle nie zrozumieć, nie tylko o księgę chodzi. Człowiek przez nas poszukiwany oprócz wspomnianego woluminu, który to sobie zawłaszczył, nabył ode mnie kilka innych ksiąg a biorąc pod uwagę fakt, iż władze Aldersburga ostatnimi czasy bardzo się interesują jego osobą, możemy się pokusić o ich pozyskanie. Jak by na to nie patrzeć w miejskim lochu nie będą mu potrzebne.

- Owszem, jednak sądze, że znalezienie ksiąg to sprawa w czasie dość odległa, Herr Kroenen. Ja w pierwszej kolejności wiem czego mam szukać i mam już w tej sprawie stosowne terminy, więc, jeśli Panowie pozwolą...- Odrzekł Strauss, sugerując chęć szybkiego opuszczenia budynku, jako że czas naglił. Wydarzenia jakich w nim doświadczył, będąc sam na sam z dziwakiem, potęgowały to uczucie znacząco.

- A cóż to za człowiek, który nabył owe księgi od Pana? -
zapytał Hans, usuwając się równocześnie na bok, żeby umożliwić przejście temu drugiemu.

- Nazywa się Klaus Veller i jest synem jednego z miejscowych kupców. Młodzieniec przez czas jakiś zajmował się dziejami tych ziem i swojej rodziny i twierdził, że owe woluminy są mu potrzebne do badań. Szczerze powiedziawszy niewiele jest tam o historii ale płacił dobrze a ja nie dostaję pieniędzy za zadawanie pytań.

- A cóż to za księga jest poszukiwana?

- “Nienazwane Kulty”.


- Czara skóra, pismo ręczne - taka tam klasyka -
wtrącił Javler. - Niejakiego... von Junza.- dodając.

Gdy von Mutig usłyszał o jaki tytuł chodzi dreszcz przeszedł mu po karku. Na temat wspomnianego dzieła, opisującego wierzenia pogańskich ludów zamieszkujących Imperium przed nadejściem Sigmara krążyły legendy. Sam autor zaginął w dosyć niejasnych okolicznościach pozostawiając zaledwie kilka egzemplarzy księgi. Od tego czasu krążyły one z rąk do rąk, czasem powielane by trafić do prywatnych bibliotek co odważniejszych profesorów imperialnych uczelni. W niedługim czasie, kiedy to przez przypadek trafiła w ręce jednego z przedstawicieli sigmaryckiej inkwizycji, tom wciągnięto na indeks ksiąg zakazanych. Od tego czasu każdy znaleziony przez sigmarytów wolumin był niszczony a ich posiadacze surowo karani. Hans słyszał od swojego mistrza, iż ci, którym dane było studiować księgę twierdzili, iż autor zawarł w niej zaszyfrowane wskazówki pozwalające odprawiać różnego rodzaju rytuały. Niektóre z nich pozwalały ponoć przyzywać do naszego świata istoty z odległych miejscy i przymuszać je do wypełniania rozkazów.

- Dobrze. Podejmę się tego zadania. Czy zna Pan choć pobieżnie zawartość owej księgi?

- Niestety wolumin został sprowadzony z Marienburga na specjalne życzenie pana Vellera i nie miałem okazji do niego zajrzeć.

- Aby tego dokonać szanowny Panie.. Jak właściwie ma pan na Imię? Musimy odszukać pana Vellera, a sposób na to widzę w przeszukaniu cmentarza. Poznam miejsce, w którym synalek czarował coś w środku nocy, i jutro ktoś mnie w to miejsce zaprowadzi. Tam spodziewam się pierwszych śladów. Jeśli jest Pan zainteresowany współpracą, może mi Pan towarzyszyć, może znajdziemy jakąś nić porozumienia.- Zaproponował Strauss.

- Chętnie zobaczę jak Pan chodzi po cmentarzu, narażając się na gniew mieszkańców -
powiedział Hans chłodno. - Co zaś się tyczy imienia, kultura wymaga by pierwej samemu się przedstawić, nim się o cudze miano zapyta.

- Cmentarze są po to aby je nawiedzać szanowny Panie, wszak jak Morr przykazał a nie po nocach i to na czarostwo jakieś. Maniery proszę mi wybaczyć, matka szlachcianką nie była, a co do imienia, Strauss- Javler Strauss.- odrzekł wyciągając rękę w stronę mężczyzny.

- Hans von Mutig, jakom rzekł na początku -
odparł Hans, nieco niechętnie podając swoją dłoń.

“Ach ta pewność siebie, i wyższość” pomyślał ściskając dłoń. - Możemy w końcu zabrać się do pracy Panie Hans?

- Ależ oczywiście. Jednak najpierw chciałbym usłyszeć od naszego zleceniodawcy, czy ma jakiekolwiek poszlaki co do miejsca przebywania Vellera.

- Niestety ze względu na pracę i problemy ze zdrowiem nie mogłem sam prowadzić poszukiwań. Podejrzewam jednak, że ukrywa się gdzieś w okolicznych lasach. Bądź co bądź mieszkał w nich przez jakiś czas więc niewykluczone, iż ma gdzieś tam kryjówkę z dala od wiosek i wścibskich oczu miejscowych chłopów.

- Jak dawno kupił tę księgę? Czy od tamtej pory pojawił się tutaj?


- Nie kupił tylko pożyczył. Spotkanie, kiedy to przekazałem mu ów wolumin było naszym ostatnim. Wiecie co... Kiedy tak o tym pomyślę to zastanowiła mnie wtedy pewna zmiana w jego już i tak dosyć ekscentrycznym zachowaniu. Kiedy odbierał księgę był jakiś inny... wydał mi się odrobinę wyższy, głos miał charczący, jakby na coś chorował i skóra strasznie mu poszarzała. Wtedy myślałem, że to wynik przemęczenia. Od tamtej pory się nie widzieliśmy. Człowiek od którego pożyczono księgę upomina się o swoją własność co stawia mnie w dość kłopotliwym położeniu.

- Kiedy to było?

- Hmm... jakieś cztery miesiące temu, może nieco wcześniej.


- To wszystko co chciałem wiedzieć. Jeśli dowiemy się czegoś o losach księgi skontaktujemy się z panem.

Pożegnali się ze sobą i z Kroenenem, ustalili, że spotkają się jutro w południe przy bramie miejskiego cmentarza po czym każdy ruszył w swoją stronę - von Mutig do kancelarii Hugo Kartza, Javler do karczmy, w której się zatrzymał.

Hans

Gdy mężczyzna dotarł do kamienicy na miejscu był już tylko sekretarz adwokata. Książki zamówione u Dauerhoffa już na niego czekały. W pierwszej z nich, poświęconej omówieniu początków osadnictwa na terenach wokół Aldersburga Hans nie znalazł nic ciekawego. W drugim woluminie Rammelof pisał o kamiennych kręgach jakie można było znaleźć w okolicy miasta. Nie wiadomo jaki lud je zbudował ani czy należał on do rasy ludzkiej czy należał do którejś z pozostałych ras. Jednej rzeczy historyk był pewien kręgi swym wiekiem sięgały w przeszłość dalej niż jakiekolwiek inne zabytki na okolicznych ziemiach. Autor relacjonuje, że w trakcie pisania owej rozprawy odbył nawet podróż do Middenheim celem skontaktowania się z rzecznikiem jednego z elfich rodów. Ze względu na brak pisanych świadectw w archiwach Aldersburga i sąsiadujących z nim miast miał nadzieję, iż stary lud dysponuje zapiskami z tamtych czasów. Niestety wyprawa nie przyniosła spodziewanych rezultatów. Elf imieniem Glorfindel, z którym przyszło mu rozmawiać, gdy tylko usłyszał skąd Rammelof przyjechał i czego chce stwierdził, że będzie lepiej dla niego i ludzi zamieszkujących obecnie te zimie jeśli pozostawi kręgi w spokoju.

To oczywiście nie zniechęciło autora. Kontynuował on swoje badania bez większych sukcesów poza odkryciem lokalizacji kilku innych kręgów rozsianych po okolicy. Dwa z nich znajdowały się na południowy wschód od Berendorfu a kolejny na wyspie Liennd, dokładnie na północ od wsi Streughofen. Autor na końcu książki, że kręgów musi być więcej i podejrzewa, iż służyły one jako swego obiekty o charakterze sakralnym i składano w nich ofiary. Trudno było jednak powiedzieć z czego i w jakim celu.

Po przejrzeniu obu woluminów Hans wrócił do "Węgorza", gdzie zjadł kolację a następnie udał się na spoczynek.

Javler

To był długi dzień. Od łażenia po mieście nogi mu w tyłek właziły. Dlatego Strauss cieszył się na myśl o ciepłej kolacji i łóżku, które na niego czekały. Niestety gdy dotarł na miejsce okazało się, że musi odłożyć te plany na później. W karczmie czekał na niego Lentke. Obaj ruszyli na górę by porozmawiać w pokoju Javlera, z dala od wścibskich uszu.

- Jeden z moich ludzi widział cię przed kilkunastoma minutami wychodzącego ze sklepu Kroenena razem z jegomościem, którego miałeś śledzić. Mam nadzieję, że wiesz co robisz. Zresztą nieważne. Mamy kolejnego trupa. Jakąś godzinę temu pod murami miasta przy drodze na Obersdorf znaleziono kolejne zwłoki. Na miejscu kręci się teraz kilkunastu strażników więc nie ma możliwości, żeby pójść tam teraz ale jutro możesz spróbować szczęścia. Z tego co udało mi się ustalić ofiarą jest jeden z wartowników, którzy pełnili straż przy bramie. To wszystko co miałem ci do przekazania. Bywaj.

To mówiąc wyszedł z pokoju. Strauss nie miał już sił by zejść na dół i coś zjeść. Legł na łóżku w ubraniu i momentalnie zapadł w sen.
 
__________________
zaprzysięgły wróg wielkich liter

Ostatnio edytowane przez kevorkian : 19-11-2011 o 20:49.
kevorkian jest offline