Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2011, 15:22   #115
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Czerwonego na gębie od wysiłku i adrenaliny Monta bardziej interesował stan Telimeny niż bajdurzenie starego. Najwidoczniej nie za dobrze znał historię pobytu elfich mistrzów magii w Imperium, bowiem to co ten tłumaczył brzmiało dla niego niczym jakieś fantazje. Elfowie? Zakochani w ludzkiej kobiecie?? Ci pełni nie skrywanej wyższości aroganci towarzyszący najbardziej zadufanemu w sobie Asurowi na świecie, Teclisowi??? Czysty wymysł i paplanina pomylonego starucha. Tym bardziej że żaden elf nie naskrobałby na grobie towarzysza takiego wstydliwego testamentu.

Miał nie wchodzić do grobowca, niewiele go on interesował, a chroniony mógł być tak jak ten do którego wybrał się dobry lord Ottryke - kuzyn świętej pamięci Elektora Nuln - a którego niejacy Fithvael i Gilead namówili na jego odnalezienie i poprowadzili do niego. Ni jednego więcej z jego oddziału nie ujrzano, co potwierdzało że każdy elf to jeden w drugiego sukinsyn i ufać takim nie wolno. Dziś trzeba było powstrzymać złoczyńców i Alfred przyłożył do tego ręki, ale pewne sekrety najlepiej pozostawiać nie odkryte. Nie zdążył jednak przekonać narwańców by elfie tajemnice pod zwałami ziemi ponownie ukryć.

Nawet pancerza nie miał na sobie, bowiem zdarł go gdy Telimenę ratowali by zaklęcia nie zepsuć sztywnością kończyn, jeno z puklerzem i mieczem w dłoni wkroczył kulejąc do grobowca. Nie żeby spodziewał się by stal była w stanie poradzić w razie kłopotów, ale ... nieodrodnym synem będąc swego rodu w dobrej klindze pokładał tyle samo ufności co i w magii - jak nie więcej.



Uderzenie Wysokiej Magii nieomal zbiło go z nóg. Gdyby była to Dhar roniłby już krwawe łzy i miał zawroty głowy, bowiem w ten sposób prawdziwie mroczna magia odciskała się na jego ciele i umyśle. Wdzięczny więc być powinien że to nie wpływ Dhar poczuł niczym smagnięcie biczem. Zamiast tego zatoczył się jednak na nagle osłabłych nogach, przez dłuższą chwilę zbierał zmysły i myśli do kupy. Pierwszy raz przyszło mu do głowy że profesorek może mieć odrobinę racji. Nie na długo jednak.

Słysząc perorę starucha czuł jak pali go furia, zdławił ją jednak w sobie. Jego życie wisiało na włosku jeśli wierzyć profesorkowi. Lewa dłoń popełzła ku sztyletowi przy pasie, napięte nogi gotowe były do skoku, prawica zaciskała się na rękojeści długiego miecza, który tak dobrze mu się przysłużył przez ostatnie dni. Może niewiele zdoła zrobić w razie najgorszego, ale przynajmniej spróbuje, jeśli demon czy złowrogie widmo wypełznie spod maski iluzji. Splunął. Mont wiedział że nie należy do przyjemniaczków i nigdy nie miał z tym problemu. Jak na przykład teraz.
- Ostrożnie, panie elfi magik czy czymkolwiek tam jesteś - warknął nawet nie próbując okazać że wierzy zjawie a middenlandzką wymowę znać było jak nigdy dotąd - Słowami stąpasz po marzeniach, niczym stopą po jesiennych liściach. Myślisz że nie przeszedłem szkolenia w Kolegium? Sława, bogactwo i potęga - tuszysz że mnie tak nie kuszono? Mój ród jest przeklęty, ale dopóki mam coś do powiedzenia to nie skalam jego imienia do reszty - mówił, a jego zimne słowa w kontraście stały do krzyku elfa w lśniących szatach. Brak powściągliwości starucha przemawiał na niekorzyść teorii że miał to być grobowiec Finreira. Czuł jak Hysh wznosi się od podłogi i przesącza przez stopy a w głowie obracał słowa egzorcyzmu. Amulety jego bóstw opiekuńczych przesuwały się pod kaftanem w takt powolnych, skradających się kroków.

- Kuszono? Ty naiwny, zaślepiony kolegialną gadaniną głupcze! Toż nic ci przecież nie ofiaruję! Wszystko czego potrzebujesz jest w Tobie! Sądzisz, że to przypadek, iż niemal wszyscy członkowie twojego rodu w życiu osiągnęli niewyobrażalną potęgę? Czy naprawdę myślisz, że zawdzięczają ją jedynie klątwie żałosnej wioskowej wiedźmy, którą w swej mocy stukrotnie przerośli? Przejrzyj na oczy! Oni sami zdecydowali o tym, jak wykorzystać drzemiący w waszej krwi potencjał! Ty też możesz! Lecz nie wolno ci się przed nim ukrywać! Jesteś ostatnim ogniwem!

W momencie, w którym rozbrzmiało ostatnie słowo widma, pokrywające ściany kryształy rozbłysły oślepiającym blaskiem. Alfred poczuł jak parząca energia gwałtownie pokonuje jego duchowe bariery wdzierając się do broniącej się ostatnimi siłami jaźni. Ból niemal nie pozbawił go zmysłów.

Broń zabrzęczała na kamieniu podłogi, wypuszczona z nagle niewładnych dłoni. Wissenlandczyk zawył i złapał się za głowę.
- Wynoś się z mojego łba! - ryknął. Zacisnął zęby i osunął się na kolana. - Kim jesteś!
- Czego chcesz?! - wypluł - Czego ode mnie chcesz! Co mam zrobić?! Mój ojciec wyciął krwawy szlak w drodze na Pustkowia! Mój obłąkany kuzyn zabił resztę krewnych i sczezł marnie z ręki kupieckiego syna, wierszoklety! Gdzie tu wielkość?! W szaleństwie i żądzy krwi?!
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline