Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2011, 16:36   #26
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Na twarzy Thazzoqa pojawił się smutek. Jak zawsze to samo... ZAWSZE! Momentami rozumiał czemu zostali niewolnikami, zwyczajnie nie byli zbyt bystrzy. Albo może to niewolnictwo ich, w jakiś sposób uprzedziło... Tak, raczej to drugie. Thazzoq wcale nie chciał myśleć źle o ciepłokrwistych. Bashę szanował jak niewielu, nawet spośród swoich. Byli coś warci, to pewne. Tylko zbyt poddawali się emocjom. Choć to też miało w sobie pewne piękno... Zupełnie zignorował groźbę. Nie znał tego sposobu współpracy. Wśród Burz zawsze byli przyjaciółmi, zdolnymi bronić własną piersią, jeden drugiego. To przeszkadzało. Podszedł do Lei, mimo jej niechęci
-Przyjżyj się mojej łusce. Jest koloru Łona Matki Pustyni. Pochodzę z Engoth, gdzie nie ma ludzi. Żaden człowiek NIGDY nie został przeze mnie źle potraktowany, nie licząc razu jak napadli mnie bandyci. Masz do mnie pretensje za coś co robili moi krewniacy, gdy ja byłem o cały ocean dalej. Nic nie mów, nie oczekuję odpowiedzi. Po prostu to przemyśl...
Kończąc pochylił, po swojemu, głowę i odszedł. Nie bacząc na drużynę skierował się coś zjeść. Po drodze zastanawiał się czy przypadkiem nie zachował się protekcjonalnie. Wtedy rzeczywiście miała by jakiś pretekst by być złą właśnie na niego...
Słyszała wyraźnie syki jaszczura, świadczące, iż mimo jej wyraźnego sygnału o końcu rozmowy poszedł za nią. Słyszała go blisko siebie, a jednak nie spojrzała mu więcej w oczy. Nie chciała. Mówił tak jeszcze kilka sekund po czym ku uldze Lei, oddalił się. Coś ją jednak przyciągnęło, tak jakby na potwierdzenie słów łuskowatego.
To nie był sposób jakim porozumiewali się jej oprawcy. Syki Thazzoqa brzmiały egzotycznie, lecz nie usłyszała tej subtelnej różnicy na początku, zbyt pochłonięta nienawiścią.
Jego łuski, tak jak to wypomniał, także nie były koloru łusek tamtych...
Mimo to, nie potrafiła pozbyć się uprzedzeń. Jej osobowośc już na zawsze pozostanie kaleka pod tym względem.
Wyniosłe i nieufające elfy, prostackie i silne krasnoludy, prymitywne orki i ludzie, którzy potrafili się dostosować wszędzie. Lecz jaka była tak naprawdę rasa jaszczurów?
Pogładziła w zamyśleniu wisorek, luźnie opadły na jej piersi. Był to własnoręcznie wykonany amulet przedstawiający węża pożerającego swój własny ogon. Nigdy nie ufała amuletom i magii, a jednak coś trzymało ją przy tej ozdobie, która mimo iż krzty magii w sobie nie miała, to pozostała sentymentem od czasu wielkiej ucieczki z niewoli.
Odetchnęła głęboko i spojrzała w górę. Niebo było czyste, żadna chmura nie przysłaniała jego niebieskiej tafli, i mimo że otoczenie sprzyjało przyjemnościom, Lea nie mogła się pozbyć złowieszczych myśli.
Coś strasznego czekało ich w królestwie maszyn.
Szybko się otrząsnęła, gdy ujrzała całą przyszłą drużynę rozchodzącą się w swoje strony. Westchnęła i opadła na ugnieciony piach, opierając się o ścianę budynku. Nie była głodna. Mogła równie dobrze poczekać tutaj, w spokoju rozmyślając nad przygodami jakie ich czekają.
 
Arvelus jest offline