Wątek: Tysiąc Tronów
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2011, 19:01   #374
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
- Ajjjiiii! - zawył ugodzony znienacka szpikulcem. - Osz ty podstępny, w rzyć chędożony zdrajco!!!
Chwycił za przygotowaną do następnych aktów atrapę Ghal-Maraza i począł nią dziko okładać zamachowca, który go zranił. Gdy rekwizyt rozpadł się już na człeczej głowie na drzazgi, szarpnął za stojące w pobliżu krzesło i nim sukcesywnie kontynuował dzieło zniszczenia. Jego złość była tym większa, że zdawał sobie sprawę, że to z powodu tych pomyleńców nie dane mu było odegrać roli jego życia. Z amoku otrząsnął się akurat w porę, gdy do niego i zbitej kupki mięsa, którą okładał, dobiegł następny łotr z mieczem. Khazad ryknął dziko, odganiając go okrwawionym, poszczerbionym meblem, wiedział jednak, że jego improwizowany oręż nie starczy do pojedynku z miecznikiem.

Rzucił się za pobliskie elementy scenografii, mające zapewne w zamyśle twórcy symbolizować jakieś orcze zabudowania. Miecz jego przeciwnika z trzaskiem przebił krzywo zbite deski sztucznej chaty, mijając jego obfity kołdun zaledwie o cale. Krasnolud syknął oburzony taką bezczelnością, odskakując niezręcznie na bok. Sytuacja stawała się coraz bardziej desperacka. Gdzie była ta cała Soe? Czemu nie było jej tutaj, by ich wesprzeć? - pomyślał oburzony, dopiero po chwili przypominając sobie, że przecież sam wysłał ją na górę. Siarczyście zaklął pod nosem, parując wymierzony w niego cios jakimś pokracznym orczym totemem, który zwisał z pobliskiej powały. Rekwizyt, jak można było się spodziewać, pod wpływem uderzenia momentalnie rozpadł się na tysiące części, a ostrze poraniło dłonie zaskoczonego khazada.
- Przeklęty człeczy chłam! - syknął, wpadając w tłum uciekających aktorów. - Uwaga! Z drogi! A! Au! Uwaga na łokcie! Ugh... - w końcu przepchnął się na drugą stronę, posiniaczony, poobijany i ze srogo podeptanymi stopami. Ale opłacało się, dotarł tam gdzie chciał.

Chwilę później, niemiłosiernie zasapany, znalazł się na szczycie zalegającego przy scenie stosu skrzyń, w których wcześniej mieściła się sztuczna sceneria. Spojrzał na lekko przekrzywioną linę przeciągniętą pod dachem, przełknął ślinę, przekładając przez nią swoją starą koszulę...

- Kuuuuuurwaaaaaa!!! - zawył przerażony, zjeżdżając z szaleńczą prędkością, prosto w stronę środka sceny, gdzie stał przedzierający się do malca wampir. Trzeba było już tylko dobrze wycelować i zeskoczyć w odpowiednim momencie... Gorzej, że dopiero na tym etapie realizacji planu przypomniał sobie, że nie za bardzo miał czym dziabnąć nieumarłego brzydala, gdy już na niego spadnie...

Rzuty: 09, 99
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 19-11-2011 o 19:17.
Tadeus jest offline