W czasie kiedy wojskowi “atakowali” budynek...
- Powiedz mi proszę - zagaił partnera Jack
- po co oni się tak spinają z zabawą w SWAT, skoro mogliśmy puścić na przeszpiegi pana niewidzialnego?
- A nie wiem. Performance art?
- Wojskowi wprost uwielbiają szpanować. - stwierdził Loki.
*****
Po sprawdzeniu poddasza budynku Ralf zszedł na parter i podszedł do okna. Zastukał w szybę i poczekał na pojawienie się Alexa. “Czysto, chodźcie do środka” - zasygnalizował i wrócił do poważniejszych oględzin miejsca.
Sprawdzenie domu nie trwało aż tak długo a rezultat oględzin był jeszcze ciekawszy:
- Ralf to czekaj przyniosę nasze rzeczy mogą się przydać, a pewnie reszta o nich zapomni. - Jasne. - odparł Ralf za wychodzącym Arturem. Sam zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. McCree już bez większego krycia się po krzakach ruszył prosto po plecaki i walizkę starając się jednak nie pozostawiać śladów bo może jednak ktoś tu jeszcze zaglądnie.
Mebli w budynku było bardzo mało. Te, które były - dwie pozbijane z desek szafki, kilka krzeseł, stół, dwa łóżka - były wykonane prosto, choć funkcjonalnie. Kamienny kominek był postawiony mniej więcej w środku domostwa stanowił jednocześnie kuchenny piecem po swojej drugiej stronie. Rozwiązanie było całkiem sprytne i pozwalało zaoszczędzić sporo kamienia przy budowie. Sparky metodycznie przeszukał cały budynek; nie znalazł jednak żadnych rzeczy osobistych, narzędzi czy czegokolwiek co mogłoby powiedzieć więcej o mieszkańcach tego domu. To mocno go rozczarowało.
Zarówno kominek, jak i "kuchnia" nie były dawno używane i zostały wyczyszczone. Drewna również w domu nie było. Oczywiście było lato i w przypadku kominka było to zrozumiała, o tyle w przypadku kuchni - można było spokojnie założyć, że nikt tu nie mieszka. Przynajmniej w tej chwili i od dłuższego czasu. Budynek jednak był w dobrym stanie - co znaczyło, że jest jednak wykorzystywany przez kogoś - przykładowo przez myśliwych w zimie. Średnio jednak pasowali do obrazka niezniszczonego domu zbójcy; ta zagadka jednak również musiała poczekać na swoje rozwiązanie.
*****
- Przypilnuj, żeby nic nie popsuli, a ja rozejrzę się po okolicy.
- Się wie. Miejmy nadzieję, że nie rozwalą całej chatki szukając śladów kultury nocników glinianych czy czegoś takiego.
Zarówno w domu, jak i wokół domostwa panowała cisza i spokój.
- Fajna chatka. Wygląda na to, że nie była od dawna używana.. Może zrobimy z niej naszą bazę wypadową? - zauważył Mikael.
- Budynek daje przewagę taktyczną, nie sądzę zresztą, aby jakoś strasznie zależało lokalnym na ściganiu nas. Choć na pewno wiedzą o tym budynku - jest w dobrym stanie, więc od czasu do czasu ktoś tu zagląda; choć raczej nie w ostatnim okresie... W pobliżu budynku powinna być woda. Można też uskutecznić jakieś polowanie, bo zdajecie sobie sprawę z faktu, że... dammit - zaklął uświadamiając sobie własny debilizm -
albo zaczniemy polować, albo musimy się zahaczyć w jakiejś wiosce i coś przehandlować na żarcie...
- Z polowaniem problemów nie będzie; zobaczymy jak będzie z handlem w innych wioskach trza by wywiedzieć za kogo mamy się podawać by za szybko nie nabrali podejrzeń. No i najważniejsze trza by się jakoś logicznie podzielić obowiązkami. Od razu informuję nie mam zamiaru gotować i zmywać jakby się kto pytał. - stwierdził Artur.
- No, trza będzie znaleźć w końcu tę wioskę. Tylko szybko nim nam się żarcie skończy. Zrobimy zwiad, a potem mogę iść pohandlować z wieśniakami. O ile mamy coś czego będą chcieli... - Loki przerwał, jakby się nad czymś zastanawiając. -
Ewentualnie możemy coś ukraść.
- Gdzie Jack? - zapytał Ralf, zauważając brak Czarnego.
- Poszedł rzucić okiem na okolicę. Miejmy nadzieję, że nic nie znajdzie - poinformował go Felix, wchodząc do budynku. Żołnierz kontynuował:
- Wioskę, czy inną osadę będziemy musieli znaleźć. Myślałem, że tutaj dowiemy się czegoś o żyjących na tej planecie ludziach, ale... niestety. W domu nie ma żadnych przedmiotów osobistych, wygląda na używany tylko czasami, może przez traperów czy myśliwych. Wszystko muszą przynosić ze sobą i zabierać... W zbójców możemy się zabawić w ostateczności, chociaż wolałbym tego uniknąć. Więc jaki plan na resztę dnia? Możemy podzielić się na zespoły, aby było szybciej badać teren, jeżeli mamy więcej osób potrafiących nie zgubić się w lesie... - Ralf rozejrzał się po obecnych.
- Jest nas siedmiu, więc trzy zespoły byłyby optymalne...
- Myślę że jedna by jeden zespół został w domu i przygotował okolicę na nasze potrzeby. Zebranie drewna, woda i tym podobne a 2 pozostałe mogą, sprawdzić teren dookoła i zrobić szkic okolicy plus przydatne punkty strategiczne. A może nawet coś upolują lub zbiorą przy najmniej jakieś rośliny jadalne...- McCree rozglądając się po pozostałych szukał poparcia
- To jak umie ktoś polować lub przetrwać na odludziu.
- To jednak chcemy tu zostać na dłużej? - Ralf zrobił teatralną minę z cyklu “że ke?!?”
- Jeżeli nie zamierzamy spędzać tutaj za wiele czasu to nie ma sensu cała zabawa z wodą i drewnem, a tym bardziej z polowaniem. Pytanie jednak podtrzymuję - kto potrafi przetrwać w lesie? I bez ściemniania. Musimy się podzielić na takie zespoły, które będą w stanie przetrwać, nie zostawić za wiele śladów i na dodatek - narysować mapę...
Mam nadzieję, że Czarnego wilki w lesie nie zjedzą i zaraz się czegoś dowiemy o najbliższej okolicy.
- Jak wróci Jack, to wtedy zdecydujemy, co robimy dalej. W międzyczasie nie widzę większego powodu, żeby nie przystosować tego miejsca do jakichś ludzkich standardów... W najgorszym razie tylko zmarnujemy trochę czasu. Sam mówiłeś, że nie przewidujesz jakiegoś pościgu, więc co za problem?
- Panie przodem. Zresztą nie wiem jakie nieludzkie standardy tu widzisz... Ja mam robotę, więc nie będę Ci przeszkadzał... A tak przy okazji to w policji już nie osłania się partnera?
- Nie wiem, przespałem tę lekcję w akademii. Stary, Jack był w Wietmanie, on tam nauczył się być bardziej niewidzialny w lesie, niż te zasrane kitajce. W sumie, cholera, że też nie zabrałem karabinu dziadunia, tutaj miałby używanie. Tak se kombinuję, że tu musi być jeszcze więcej zwierzyny niż u nas, w domu. Ale z tego pistoleciku na wodę to nic grubszego nie ustrzelę,
- Młody, ta ziemia ma się do Wietnamu jak kozia dupa do trąbki. Może być niewidzialny. Nie ma zielonego pojęcia z jakimi niebezpieczeństwami się spotka i polazł tam sam, Ty mu na to pozwoliłeś. Powiedziałbym świetnie, ale mam to w dupie. Za durnotę się płaci. - Ralf wyjął swoje notatki i usiadł przy stole; trzeba było zacząć zajmować się kartografią. Nie było wiadomo kiedy znów będzie chwila wolnego, a teraz miał dodatkowo wszystko na świeżo i praktycznie całą trasę pamiętał w drobnych szczegółach. Pomysł marnowania amunicji na polowanie był już ostatnią kroplą goryczy jaką mógł strawić, przynajmniej na razie. Musiał się zająć czym konkretnym.