Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2011, 17:56   #60
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Pierwsza z nich wyglądała na kogoś, kto zajmował się raczej magią, była bowiem bez jakiejkolwiek zbroi i widocznego oręża. Minę za to miała tęgą, a spojrzenie dosyć surowe. Kiwnęła Ostrorogowi na powitanie głową, do zebranych śmiałków zaś... chyba uczyniła podobnie, bowiem skierowane w ich stronę “tyknięcie” było wprost niemal niezauważalne.


- To Zinnaella Darkeyes, Kapłanka Mystry. Będzie przewodziła jednej z grup - Wyjaśnił Arcymag, kobieta z kolei zasiadła przy stole. Następnie zaś Ostroróg przedstawił drugą z nich. Ta nosiła na sobie wyjątkowo lekki pancerz, krótki miecz, i dzierżyła długi łuk.


- Alistine Milner, Tropicielka - Wyjaśnił mężczyzna, a Półelfka lekko uśmiechnęła się do wszystkich.
- Witam - Powiedziała, i również zasiadła do stołu.

- No więc tak - Kontynuował Ostroróg - Grupa Zinnaelli, w skład której wejdzie Raetar, Morvin i Dagor wyruszą na zachód, grupa Alistiane z Zothem, Tarinem, Wulframem i Astegorem na wschód. Jak już wcześniej powiedziałem, będziemy pozostawali w kontakcie dzięki magii, a na wykonanie zadania macie dwa dni. Istnieje oczywiście możliwość za chwilę wyekwipowania się w pałacu, a tuż po tym możemy was już wysłać w odpowiednie miejsca dzięki “Teleportacji”. Są jeszcze jakieś pytania?.

Grupa Alistiane z kim?” - myśl przemknęła przez umysł Zoth’illama jak błyskawica.
Nawykł do tego, że pracodawcy nie mówią mu nawet połowy tego co wiedzą - ich sprawa. Nawykł do pracy z najdziwniejszymi indywiduami - taki zawód. Ale nigdy nie był nawykły do bycia szpiegowanym.
-Owszem, są - wycedził niemal przez zęby. -Kompletnie nie obchodzą mnie wasze plany “Ostrusiu”, ani wasz dobór ludzi do ich wykonywania - maska ułożoności i wysokiej kultury opadła niczym jesienny liść. -Obchodzi mnie za to, i to bardzo, kiedy ktoś mnie szpieguje. Irytowanie ludzi, którzy mają ratować twoje miasto czarodzieju to bardzo głupie polityczne zagranie. Ktoś złośliwy i nieżyczliwy mógłby stwierdzić, że miasto rządzone przez takiego władcę zasługuje na upadek - mężczyzna nigdy nie miał wielkiego szacunku do magów. A pokaz nieporadności w walce ze smokiem nie stawiał w oczach Zoth’illama Ostroroga w poczet potężnych osób, z którymi należy się liczyć. Brak ogłady za brak ogłady.
- Nie obrażaj mnie człowieku, bo źle to się skończy. A skoro nie obchodzi cię plan ratowania miasta, to w sumie jednak nie masz tu czego szukać. Jakiekolwiek sondowanie twojej osoby magią miało na celu ustalenie twojej lokacji, nie rozumiem więc w czym tak wielki problem. - Warknął Ostroróg.
-To może ja sobie wynajmę Czerwonych Magów i posonduję arystokrację Silverymoon? To też nie będzie problem, prawda? - naprawdę nie lubił, gdy ktoś deptał mu po odciskach. Czy też raczej poparzeniach, co byłoby bardziej adekwatne do sytuacji.
- Jeśli masz na coś takiego ochotę i ku temu powody, to twoja sprawa czy tak uczynisz czy nie - Arcymag wzruszył ramionami.
Jakże on cholernie niecierpiał magów. I jakże głęboko nienawidził Silverymoon. Ale z drugiej strony lubił złoto.
-Dobrze magu. Po pierwsze, jeśli szpiegujesz, to szpieguj dobrze. Zwę się Zoth’illam i nie jesteśmy w żadnym stopniu zażyli, byś zdrabniał me miano. Po drugie oczekuję odpłaty za przysługi, które już wyświadczyłem twojemu miastu. Ryzykowałem życie walcząc ze smokiem pustoszącym wasze ulice i sięgałem do własnych środków by pertraktować z radą Everlund - wszystko albo nic.
- Nie mam czasu ani ochoty na udzielanie zaliczek. Twoje ewentualne, dodatkowe zasługi zostaną najpierw rozpatrzone, a później odpowiednio nagrodzone. Tyle mam na ten temat do powiedzienia. I zaczyna mnie już męczyć wszelkie przekomarzanie, czas działać.
-Chcesz nas panie słać na coś, co może być równie dobrze pewną śmiercią nie racząc nawet wypłacać zaliczki? Jeśli męczą cię pertraktacje z najemnikami, to korzystaj z usług swoich podwładnych - coraz mniej podobał mu się nowy pracodawca. A warto tu podkreślić, że opinia o nim startowała z bardzo niskiego pułapu.
- Skoro więc możecie iść na ową śmierć po co wam w kiesach złoto? - Arcymag rozłożył ręce w geście rezygnacji, po czym dodał już z poważną miną - Dosyć tego dyskutowania, czas nagli.
-Walczyłem ze smokiem w waszym mieście, ubiegałem się o pomoc dla waszego miasta i nie zobaczę za to nawet miedziaka? I mam przez to mieć pewność, że za pomoc teraz zobaczę coś więcej? - Zoth miał czas na dyskusje.
- Nie chce mi się z panem więcej dyskutować, już o tym powiedziałem. Powiedziałem również, że istnieje mopliwość wyekwipowania się za chwilę w pałacu. Jeśli to nie jest wystarczające jako zaliczka to już nie mój problem panie Zoth’illam, proszę więc się już łaskawie nie odzywać - Warknął Ostroróg.
-Dziwne. Myślałem, że jestem potrzebny do misji dyplomatycznej wymagającej mówienia - powarkiwania Ostroroga nie wywierały na Smoczym Potomku właściwego wrażenia. Obiecał sobie jednak ogołocić silverymoońskie zapasy ile tylko się dało.

-Jako, że... wy wiecie, gdzie nas teleportują. Może więc poradzicie, jakie to przedmioty byłyby użyteczne tam gdzie się udajemy? - Samotnik zwrócił się po chwili milczenia do obu kobiet.- Nie pogardziłbym na tę chwilę paroma miksturami ochronnymi i leczniczymi.
- Po to właśnie ja z wami jestem, żeby rzucać czary ochronne i lecznicze, gdy zajdzie potrzeba - Odparła suchym tonem Kapłanka - Nie ma więc zbyt dużej potrzeby na owe mikstury.
-Przezorny zawsze przygotowany, na niespodzianki.-odparł Samotnik spokojnym tonem głosu, choć...jedno z jego oczu błyszczało złowrogo.-Także na taką niefortunną, jak nieprzytomna kapłanka. Czego, miejmy nadzieję, bogowie nam oszczędzą.
- A apetyt rośnie ponoć w miarę jedzenia - Odparła kwaśno uśmiechając się Zinnaella - Ogólnie również, oby z pomocą bogów, nie doszło do takiej sytuacji, gdzie Kapłanka będzie nieprzytomna, poprzez karygodne zaniedbania towarzyszących jej osób...
-Och, czyżbyśmy nagle z negocjatorów zeszli do roli ochroniarzy? A może za chwilę przypadnie nam smutna rola... tragarzy?-uśmiechnął się ironicznie Samotnik, mówiąc jednak te słowa ponurym tonem.
- Wystarczy! - Astegor grzmotnął stalową pięścią w stół. - Pani Alistiane prawdę rzecze, że dołącza do nas w takim celu. Poza tym nie ma co zakładać pesymistycznie, że będziemy musieli walczyć z niewiadomo kim. Dopiero co słyszałem, że to misja dyplomatyczna, a nie wyprawa wojenna.
-Drogi panie rycerzu.- odparł Samotnik, splatając dłonie i pozwalając by cień go otaczający rozszerzył się bardziej skrywając jego postać przed otaczającymi go osobami..-Zważając na fakt, że tak... niecodzienne grono, zostało oddelegowane do tych misji,ośmielę się stwierdzić, że wszystko się może zdarzyć. I na wszystko należy być gotowym. Gdyby to była zwykła misja dyplomatyczna... jestem pewien, że wśród dworzan i mieszczan Silverymoon, są zacne osoby znacznie lepiej przygotowane oratorsko.
- Więc i rola tragarza nie powinna pana dziwić w takiej sytuacji. - paladyn uśmiechnął się kpiąco. - A nade wszystko nie przystaje okazywać takiej dozy braku zaufania dla naszej przewodniczki.
-Nie planuję do nikogo smażyć cholewek, nie lubię wyruszać na ślepo, nie lubię też ryzykować skóry nie wiedząc z kim ją ryzykuję. Nie widzę też powodu do okazywania większego zaufania, niż... okazano wobec mnie.- odgryzł się paktujący z ironią w tonie głosu.-I nie wątpię że do roli tragarza, bardziej ciebie postura predestynuje niż mnie, panie rycerzu.
- Obawiam się, że nie doceniasz zaufania, jakim cię obdażono dopuszczając do tego grona. - syknął Inkwizytor. - Czy może sądzisz, że pierwszego lepszego kmiota na ulicy dopuścili by do tego grona?
Astegor zrobił się czerwony na twarzy. Chciał wstać, lecz wyglądało jakby jego własny miecz go powstrzymał przed zrobieniem czegoś głupiego.
- Zresztą, jak się wam nie podoba, jestem pewien że w jakiś sposób możesz jeszcze zrezygnować. Oczywiście nasz pracodawca musiałby w tym wypadku zadbać, byś nikomu nie zdradził tajemnicy już ci powierzonej. - dodał ze złośliwym uśmiechem.
-O tak. Dołączono nas do tych zacnych wypraw ze względu na potencjał i tylko z tego powodu.- odparł obojętnym tonem Samotnik. Wzruszył ramionami dodając.- De facto... jesteśmy pierwszymi lepszymi kmiotami z ulicy. Nie wątpię rycerzu, że o tobie ballady piszą, nie wątpię, że twa lojalność wobec Marchii nie podlega wątpliwości. A może się... mylę?- ironiczny uśmieszek widoczny był wśród cieni.-Niemniej czy to samo można powiedzieć o... reszcie z nas? Czy wyrazem tego zaufania było odmówienie mości czarodziejowi dopuszczenia do interesujących go lektur. Jakkolwiek rozważna decyzja mości Ostroroga, niewątpliwie jednak świadczy o zaufaniu jakim jesteśmy obdarzani przez władze Silverymoon. Wyjątkowo ograniczonym, skoro mimo zgodzenia się na wyprawę w ślepo nadal jesteśmy mamieni kierunkami wschód-zachód. I traktowani jak małe dzieci.-przerwał ten przydługi wywód w celu przepłukania gardła winem.-Tak więc, jesteśmy pierwszymi lepszymi osobami z ulicy. Jestem pewien, że jeśli Jontek pracujący w tutejszej stajni, miałby potencjał równy memu, z nim byś w dysputy teraz wchodził. Zresztą mości Ostroróg nie ukrywał tego mówiąc, iż zebrali nas naprędce w zastępie grupy, które niefortunnie zginęła.-splótł ręce razem i dodał złośliwie.- Jeszcze czegoś nie rozumiesz mości rycerzu? Jeszcze jakiś detal umknął twej uwadze? Z chęcią ci sytuację rozjaśnię. A straszyć...- tu ton głosu Raetara stał się bardziej ponury.-To swych giermków możesz straszyć. Nie jestem bowiem człowiekiem rzucającym słowa na wiatr. I nie przybyłem tu nieprzygotowany.
W czasie tej przemowy Astegor skrzyżował ręce na piersiach i słuchał z nieustającym uśmieszkiem na twarzy. W końcu, kiedy Raetar skończył mówić, Inkwizytor pochylił się do przodu.
- Wierzcie sobie w co chcecie. I myślcie o rządzących co chcecie. Nie zamierzam się z wami o to spierać, bo do kubła pełnego gówna wody nie naleję.
-Najpierw trzeba mieć wodę którą można nalać, a potem szukać kubłów do ich wodą wypełniania.-odgryzł się Samotnik.
- Na waszym miejscu nie martwił bym się o to, gdzie znaleźć wodę, skoro od waszego własnego kubła cuchnie, jakby służył za wychodek dla całej stajni.

-No proszę urodzony dyplomata z waści. Choć może bardziej tragarz?-odparł Samotnik ironicznie.-Tak...zdecydowanie tragarz.
Astegor parsknął śmiechem, jakby właśnie przypomniał sobie coś wyjątkowo zabawnego.
- Tragarz? Przekonamy się... przekonamy. - dodał krótko.
 
Zapatashura jest offline