Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2011, 18:00   #199
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
- Zawrzyjmy pakt – Przez chwilę, mgnienie oka oblicze Ziziego prysło jak bańka mydlana i z jego wnętrza wychynęło coś, co na człowieka nie wyglądało – Zawrzyjmy przymierze kontynuował, na powrót przyjmując oblicze szefa G0 jakby nieświadom, że przez chwilę odsłonił swoja prawdziwą twarz - a wszystko skończy się tak, jak powinno skończyć się dawno temu.

- A później skończymy jak ZiZi – Kristi nieopatrznie zdradziła się, że zrozumiała, iż ich rozmówca podszywał się pod zmarłego szefa Gildii.

Jej głos wyraźnie drżał, kiedy to mówiła, ale przynajmniej ręka pewnie trzymała pistolet wciąż wycelowany w stworzenie.

- Przypominam, że to nie ja go zabiłem - odpowiedział potwierdzając swoją prawdziwą tożsamość. - Prawda? Nie miałem nic wspólnego z jego zgonem. Szczególnie ze zgonem w takim kluczowym momencie. Czy wiecie, w czym przeszkodziliście? Z tego, co wiem ten tam - wskazał na Filozofa - już wcześniej strzelał do mojego ludzkiego sojusznika. Omamiony przez inną siłę. Siłę, która nie chce by dokonało się dzieło, które ja zaplanowałem.

Mówiąc, demon - bo to musiał być demon - schodził powoli po schodach, aż znalazł się na tym samym poziomie, co uciekinierzy.

- Staje pani po niewłaściwej stronie, pani Lenox.

- Nie zbliżaj się, bo strzelę - Zagroziła - i nie mówiłam o śmierci ZiZiego, bo ta była tylko konsekwencją jego wcześniejszego szaleństwa.

- On nie był szalony. Czuł wyrzuty sumienia. I chciał naprawić swoje dawne grzechy.
Demon nic nie robił sobie ze słów Kristi. Szedł w jej stronę powolnym krokiem, wyraźnie “wyluzowany”. Kobieta poczuła jak panika zaczynała wygrywać z frustracją. Dwa uczucia walczyły o nią od momentu, kiedy „ZiZi” zagrodził im drogę.

- Naprawić? Chciał zatruć nam jedzenie! Jak to miało cokolwiek naprawić?! Mówiłam: nie zbliżaj się! - Kristi wycelowała w głowę demona.

- Zatruć? Nie! Miał je napełnić moją krwią. Napełnić poczuciem winy. Odsiać tych, którzy okazali skruchę od tych, którzy jej nie czują. Bestie od ludzi. Miał zgotować wam prawdziwy czyściec.

Demon był jakieś dziesięć metrów od Kristi. Lenox znów odczuła dodatkowy przypływ frustracji. Była w miejscu, w którym mogła poznać odpowiedzi na najbardziej dręczące ją pytania. Wystarczyło tylko wyciągnąć ręce i użyć zebranych w tym miejscu urządzeń żeby poznać numer i miejsce osadzenia interesującego ją więźnia, a tymczasem ten stwór stał jej na drodze do osiągnięcia jedynej rzeczy, na jakiej jej zależało. Mogła zginąć będąc tak blisko wyznaczonego sobie celu.

- Sztuczna świadomość, która rządzi tym statkiem skazała wasz gatunek na śmierć - Zatrzymał się. - Wraz z wami nas. Ten byt nie kieruje się emocjami, nie czuje winy. Jest zimny, wyrachowany i zrobi to, co zaplanował. Chyba, że wprowadzimy nowe dane do jego kalkulacji. Tylko to może uratować okręt i … mnie. Wraz z wami. Bo tylko ci, którzy czują się winni dają mi siłę. Czy ty czujesz się winna. Krsiti? Czy ty czujesz się winny? - Zwrócił twarz w stronę Filozofa. - Czy czujecie się winni. Naprawdę winni? Akurat wasza dwójka?
 
Ravanesh jest offline