Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2011, 19:46   #63
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Samotnik nie spieszył się z “zakupami”, wszak tyle było przed nimi. Zmierzył wzrokiem kapłankę która miała z nimi iść. Mniej jednak poświęcił uwagę walorom, a bardziej ubiorowi mającemu świadczyć dokąd się mają udać.
Gdy przyszła pora na Raetara, zaczął wyliczać.-Potrzebne będą tak z trzy mikstury leczenia lekkich ran, eliksir odporności żywiołowej (ogień), kilka fiolek kwasy, kilka fiolek alchemicznego ognia, proszek iluzji, różdżka leczenia lekkich lub średnich ran oraz różdżki bądź kilka zwojów rozumienia języków, nieprzeniknionej mgły,niewidzialności, pajęczyny. I może zwój Unieruchomienie potwora, jeśli macie. Do tego... sakwa złota na przekupstwo, jeśli okaże się konieczne.

Zoth cierpliwie czekał wysłuchując czego potrzebowali jego towarzysze. Zawsze dawało to odniesienie do tego, czego on może żądać. A nie miał większego zamiaru się ograniczać.
-[size="3"][font="Palatino Linotype"]Po pierwsze eliksiry: jeden skradania, dwa leczenie lekkich ran, jedną rozmawiania ze zwierzętami, jedna widzenia w ciemnościach mogłaby się przydać, dwie mikstury krasomówstwa byłyby nieodzowne biorąc pod uwagę dyplomatyczny cel misji. Mikstura języków zresztą też.
Na wszelki wypadek przydałaby się różdżka kwasowej strzały Melfa. Osoba przezorna zawsze jest ubezpieczona. Do tego dwa zwoje odporności żywiołowej
[size="3"][font="Palatino Linotype"] - wymienił. A po chwili dodał, zaskoczony, że jeszcze nikt o to nie pytał. -[size="3"][font="Palatino Linotype"]I naprawdę przydałby się jakiś dowód na to, że będziemy dyplomatami wysłanymi przez Silverymoon. Papiery poświadczające naprawdę byłyby nieodzowne.[size="3"][font="Palatino Linotype"]

- Towarzyszące wam panie mają już odpowiednie dokumenty przy sobie - Odparł spokojnie Ostroróg.

- Pięknie. Prawie jak w domu - pokiwał głową Morvin, obserwując ogrom zgromadzonych w magazynie klamotów z dziwną iskierką w oku. Irq widząc jego minę profilaktycznie schwał się za najbliższym rogiem.
Arcymag po zanurzeniu się miedzy rzędami zmienił się w istny kataklizm, bezwładną siłę żywiołu, która nie oszczędziła żadnej półki, żadnego bibelotu, żadnego skrawka papieru. W zastraszającym tempie przeskakiwał między kolejnymi znaleziskami, błyskawicznie tracąc zainteresowanie miażdżącą większością znalezisk, które lądowały z hukiem z powrotem na swoich miejscach.
- Zwoje na skórze? Ciekawe. Ale niestety śmierdzące - rzeczony rulon pofrunął szerokim łukiem na swoją półkę. - A to co, różdżką z palca trolla? Ale coś za głęboko wyszlifowana. Wystarczy trochę nagiąć... I pyk, o, już pęka, widzicie państwo? Tandeta - kościana różdżką wpadła z głośnym trzaskiem do swojej przegródki. - Hmm... Czysto użytkowych zaklęć i zwojów mi nie brakuje, ekwipunku podróżnego też nie. Może zatem trochę surowej, niszczącej mocy? Kule ogniste, błyskawice, obojętnie czy w różdżkach, czy w zwojach, no i może jeszcze zobaczenie niewidzialnego i ze dwa pergaminy z przywołaniem wierzchowca dla świętego spokoju...
Kilka kolejnych przedmiotów zostało brutalnie wyrwanych ze swoich miejsc. Wystarczyło tylko dodać odgłosy chrumkania i czarodziej wykonywałby właśnie bardzo przekonującą imitację rozszalałego knura poszukującego trufli.

Wszystkich wymienionych przez śmiałków przedmiotów - czy to zwyczajnych, czy i magicznych - było naprawdę sporo. Udo zagwizdał więc głośno, i po chwili spomiędzy regałów magazynu wyszło jeszcze dwóch młodych pomocników staruszka, po czym całą piątką ruszyli zbierać “zamówienia”. Sam Udo z kolei wskazując na stół w rogu i parę ław odezwał się na odchodne:
- Parę chwil to zajmie, poczekajcie więc...

A więc czekali razem z Ostrorogiem i dwoma kobietami, oglądając z nudów oręż jaki przed chwilą wzięli ze zbrojowni, czekali obserwując swych nowo poznanych towarzyszy, czekali... nudząc się.

Jednak nie wszyscy. Morvinowi zebrało się na myszkowanie po magazynie, branie wszystkiego w swe łapy, oglądanie z każdej strony.

- Preeeeeeeeeeecz!! - Rozległ się nagle ryk między regałami, skierowany właśnie do Morvina - Preeeecz stąd do ciężkiej cholery!!.

Pomrok spojrzał w bok, tylko po to, by zastygnąć w takiej pozie bez ruchu. Nie mógł bowiem naprawdę poruszyć choćby palcem, gapiąc się na drącego Udo z najprawdziwszą pianą na ustach. Dziadek z kolei, pokazał dlaczego nosi przydomek “Ognisty”. I w tym przypadku był to jak najbardziej słowny przydomek. Staruszek bowiem zaczął nagle zmieniać kształt, a jego oczy zapłonęły najprawdziwszym ogniem.


Dwóch pomagierów czym prędzej pochwyciło tkwiącego w bezruchu Morvina niczym posąg, po czym zaniosło go z gracją worka kartofli do pozostałych osób przebywających w magazynie.
- Gdyby nie Ostroróg, zamiast unieruchomić zamieniłbym cię w posąg i postawił gdzieś w ciemnym kącie na najbliższą dekadę! - Warknął Udo.

~

W końcu jednak pięciu śmiałków otrzymało co (prawie chciało)... a dlaczego pięciu? Albowiem szósty nic nie chciał, za to buszował, a siódmy z nich, niejaki Wulfram, milczał sobie i milczał.

Wojownik ze źle ukrywaną pogardą przyglądał się organizacji całej ekspedycji. Wszystko było chaotyczne i nieprawidłowo zaplanowane. Prowizoryczność wyprawy wprost wołała o pomstę do niebios. Choć w te ostatnie Wulfram szczerze wątpił. Gdy cały zgiełk wreszcie przycichł wolnym krokiem zbliżył się do kwatermistrza magazynu.
- Będę potrzebował pojemnego plecaka, karafki niekończącej się wody,butów szybkości, łyżki wyżywienia oraz dobrego namiotu. Naszyjnik kul ognistych, mikstura prawdomówności oraz płaszcz nietoperza również mogą okazać się przydatne.
Nie chciał ciągnąć wraz z sobą góry zbędnych świecidełek. Wiedział że może zajść konieczność niesienia sprzętu na własnych barkach. Pamiętał że każdy kilogram stawał się toną po całodziennym marszu.
- Oddam te przedmioty, o ile wrócę żywy. - Dodał wymownie patrząc na swoich przyszłych towarzyszy. ”Jak dzieci” - pomyślał

- Arghhhh!! - Wnerwił się Udo - Teraz sobie nagle przypomniałeś, że i ty też coś potrzebujesz?. Jest, nie ma, tak, w użyciu, nie wiem... - Zaczął wyliczać na palcach. Wulfram jednak w końcu dostał parę przedmiotów z tego co wymienił.

- Nie mam zamiaru przepychać się z tymi ludźmi. Wolę spokojnie poczekać na swoją kolej.
Najwyraźniej gniew magazyniera obchodził go równie wiele co zeszłoroczny śnieg. Ton jego głosu pozostał opanowany i niewzruszony. Po chwili, już w pojednawczym geście Wulfram dodał:
- Lepiej przemyśleć co się bierze niźli wlec za sobą cały majdan lub wracać w pół drogi. Cmentarze pełne są narwanych chciwców i zapominalskich. - Podsumował nad wyraz filozoficznie jak na swoją osobę.
 
Kerm jest offline