Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2011, 22:30   #22
Artonius
 
Artonius's Avatar
 
Reputacja: 1 Artonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwu
Marcus słuchał rozmówców z coraz mniejszym skupieniem. Nie był zbyt zainteresowany powstaniem na Kordeth. Fotel wydawał się być coraz bardziej niewygodny. Szlachcic wiercił się, próbując zająć stosunkowo wygodną pozycję. Żadna mu jednak nie odpowiadała. Lot dłużył mu się strasznie.

Po trudach pierwszego dnia, w końcu nastał następny. A Rupert stale pilotował Skoczka. Imponowało to Marcusowi. Tyle godzin, bez przerwy i jeszcze w taką pogodę. Nie lada wyczyn. Jednak szacunek dla Ruperta zniknął tak szybko jak się pojawił. A dokładnie zniknął kiedy Rupert przypomniał sobie o przygotowanym jedzeniu, które teraz jest już zimne. Po nocy Skoczku, poranek oraz zimne śniadanie wcale nie poprawiły Marcusowi humoru. Nie mógł się już doczekać aż dotrą na miejsce i wysiądzie z tego ustrojstwa. Mimo wszystkich niewygód starał się nie dać po sobie poznać podłego nastroju. W końcu jest Hawkwoodem, wytrzyma wszystko i na pewno nie zacznie narzekać na warunki. Nie mógł pokazać, że jest słaby. Zamiast tego, przeżuwał kolejny kęs zimnego mięsa. Dołączył się do dyskusji obuna z technikiem.

- To prawda. Ludzie wykazują wiele cech, które czynią ich słabymi. Głupota, niezdecydowanie, niepewność, kłamliwość, dwulicowość czy chociażby strach. Swoimi działaniami potrafią działać na szkodę samym sobie. Dlatego potrzebują przywódcy, który ich poprowadzi i wprowadzi gatunek ludzki w epokę chwały i świetności. Przywódcy, który będzie przewodnikiem i poprowadzi ich poprzez ciemność. Przywódcy, który będzie w stanie ich ochronić, zapewnić bezpieczeństwo. Takim przywódcą może być i będzie nim ród Hawkwood. Cesarz Alexius i księżniczka Wiktoria Hawkwood są na to przykładami. – Tłumaczył dumnie Marcus. Skomentował także ostatnie słowa Gregory’ego. – Jeśli inne rasy podporządkują się, możemy żyć w pokoju. W innym wypadku nie widzę dla nich miejsca we wszechświecie.


W końcu dotarli na miejsce. Na słowa Ruperta Marcus odetchnął z ulgą. Już miał zapinać pasy kiedy niespodziewanie w coś uderzyli. Na szybach pojawiła się krew i pióra, powoli opadające. Początkowo zaczął się obawiać o swoje życie, wpadli na coś starym rupieciem, systemy zaczęły wariować, nie wiadomo czy nie spadną nagle w dół. Jednak nie spadli a tłumaczenie obuna nieco go uspokoiło. Skoro są to przyjazne ptaki, których pojawienie uważa się za przejaw szczęścia, cóż złego może się stać. Tylko dlaczego przylepiły się do każdego centymetra Skoczka i usilnie dziobią w niego, jakby chciały go zniszczyć?

Zanim zdążył cokolwiek zaproponować, Gregory wpadł na pomysł odstraszenia mulakee. Marcus, nie wnikając w szczegóły, postanowił odsunąć się i nie przeszkadzać technikowi w pracy. Pierwsza próba nie powiodła się, tak jak i druga z pomocą laski obuna. Ta druga zadziałała jednak na całą załogę. Marcus dopiero po dłuższej chwili doszedł do siebie po wyemitowaniu fali z laski obuna. Cały czas czuł nieprzyjemne pulsowanie w skroniach. Mulakee dalej atakowały zaciekle Skoczka. Przez moment Marcus zaczął się zastanawiać czy słowa obuna były prawdą. Ptaszyska ani trochę nie wyglądały na przyjacielskie, a określenie „psotliwe” zamieniłby na „niszczycielskie”.

Po uciążliwościach podróży miał już tego dość. Chciał wylądować, stanąć na pewnym gruncie. Pulsujący ból głowy w niczym nie pomagał. Niestety pomysł technika nie powiódł się i nie wyglądał on jakby miał kolejny. Na dyskutowanie co zrobić nie było czasu. A działać trzeba było, inaczej rozbiją się w mgnieniu oka. Marcus spróbował przejąć inicjatywę. Spojrzał na najemnika i kiwnął głową w jego kierunku.

- Nie udało nam się rozwiązać tej sytuacji pokojowo. Pokażmy tym ptaszyskom, że też potrafimy dziobnąć. Mathias, myślę, że spodoba ci się ten pomysł. Ładuj broń i powystrzelaj te ptaki. – Sam Marcus wyjął swój rapier zza pasa. – Ja upewnię się, aby nie wleciały do środka i wybiję kilka blisko drzwi.
 
Artonius jest offline