Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2011, 00:16   #9
chaoelros
 
chaoelros's Avatar
 
Reputacja: 1 chaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodze
Zbigniew obudził się kiedy usłyszał pisk niewiasty. Nie był zły na to że ktoś się darł, bo przerwał tylko straszny koszmar. To nie był zwykły koszmar. Koszmary nie pojawiają się od przyłożenia głowy do poduszki. Kruk spojrzał na zegarek. Spał ledwo dwie godziny. Podniósł się z łóżka i nalał sobie drinka. Whiskey, ale nie jakieś wytworne tylko burbon, taki jak piją żołnierze. Nie chciało mu się nabijać fajki więc sięgnął po swoje cygara. Zapalił jedno i podszedł do okna. Tam zauważył że od karczmy, bije dziwna łuna, jakby pustka, czy zła siła otaczała to miejsce. Dokładnie tak jak cmentarz Czejenów, który omijali kiedyś z oddziałem. To było to samo wrażenie. Z tą różnicą że nikt nie oskalpuje Kruka za wejście do karczmy. No właśnie. Nie zauważył na ulicy ani jednego funkcjonariusza. Może w tej dziurze jest tylko jeden? Tak bywa w małych miejscowościach. Zbigniew położył cygaro na popielniczce i wyjął ze skrytki swoje spluwy. Załadował obrzyna, i włożył do kieszeni sześć nabojów. Załadował też swoje rewolwery po sześć pocisków i schował paczkę nabojów do kieszeni płaszcza. Ubrał się, założył długi płaszcz i kapelusz, który kupił w Poznaniu aby lepiej wpasować się w tutejszą mode. I wyszedł, z cygarem, kierując się do karczmy. Obrzyn miał przypasany po lewej pod płaszczem a rewolwery w kaburach na wysokości kieszeni. Miał też krótki nóż w rękawie. Korzystanie z niego to istna sztuczka ale nauczył go niej pewien porucznik. Ale podobno w galicji można mieć broń...
Kiedy Zbigniew doszedł do karczmy, usłyszał donośny głos i od razu zidentyfikował go z głosem księdza. Kruk był ateistą. Ale nie miał nic do kleru, po prostu w wojsku niełatwo wierzyć w Boga. Tak czy owak przed karczmą poczuł się niepewnie. Prewencyjnie położył dłoń na obrzynie. Puścił kilka buchów z trzymanego w ustach cygara i wszedł do karczmy.
Tam zastałby mężczyznę z laską i egzorcystę ale najpierw, na Zbigniewa rzucił się mężczyzna, obłąkany i żądny krwi.


Ciało mężczyzny osunęło się bez głowy u stóp Kruka, który stał z cygarem w buzi i z wyciągniętym obrzynem. Z broni ulatniał się dym po wystrzelonym pocisku. Resztki czaszki i mózgu rozbryzgały się po izbie. Zbigniew wypowiedział cicho spóźnioną kwestię(nawyk ze służby w amerykańskiej armii):
-What the fuck?! - spojrzał na pozostałych ludzi w karczmie i na ciało karczmarza. Kruk znał się na ranach i tak karczmarza mógł wypatroszyć niedźwiedź, a żadnego tu nie widział. Widział za to bandę ludzi o demonicznych spojrzeniach, egzorcystę i mężczyznę z laską. Zbigniew wyjął rewolwer i trzymał do w lewej dłoni.
-Co siÄ™ tu kurwa dzieje?
Zbigniew wycelował rewolwerem w głowę tego z tych obłąkanych a nawet opętanych, co trzymał krzycącego mężczyznę za nogi.
 

Ostatnio edytowane przez chaoelros : 21-11-2011 o 00:22.
chaoelros jest offline