Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2011, 09:03   #189
Fenris
 
Fenris's Avatar
 
Reputacja: 1 Fenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skał
- Huh! Magia... - szepnął Wulf wycierając zakrwawioną włócznię.

- Magia - Odpowiedział Cadarn kiwając głową twierdząco. Wrzucił książkę do plecaka, po czym wrócił do oględzin szkatułki. Nie mogąc jej w żaden sposób otworzyć postanowił spróbować bliższych mu metod. Postawił pudełko na ziemi i uderzył w nie nogą z siłą, która człowiekowi połamałaby kości, a ta roztrzaskała się w drobny mak. W środku znalazł zwój zapieczętowany woskową plombą, z odciśniętym symbolem jakby “oka”. Cadarn nie miał pojęcia o magii, nie umiał też czytać, jak większość Dunlandczyków, słyszał jednak opowieści. Magowie byli potężni, jeśli książka i zwój zawierały w sobie ślad magii, mogły mu się kiedyś przydać. zastanawiające też było, dlaczego gobliny niosły ze sobą właśnie to i właśnie tu, wniosek był tylko jeden...ktoś im kazał.

Cadarn w zamyśleniu skinął na Wulfa, żeby podążył za nim, a sam skierował się w stronę wejścia do jaskini.

- Co być zrobił, gdyby ktoś złamał twoje rozkazy i naraził tym cały oddział? - Zapytał Wulfa jakby od niechcenia, po chwili spojrzał niższemu wojownikowi w oczy dając wyraźny sygnał, że nie było to pytanie retoryczne.

- Hmm... To zależy...- Odpowiedział wyraźnie niepewny czego oczekiwać.

- Od czego?!? Zapytał udając zdziwienie Cadarn. - Dyscyplina musi być utrzymana za wszelką cenę.

- Jasne. - Pokiwał twierdząco głową.

- To nowy oddział, trzeba nauczyć ich dyscypliny, żeby wiedzieli co im wolno a czego nie, po powrocie do twierdzy trzeba będzie ukarać tych idiotów za śmierć sierżanta. - Tu wskazał ruchem głowy górali, którzy stali najbliżej zajścia. - Wszyscy będziemy mieli przez nich problemy, a tych już nam chyba wystarczy co nie? - Bo chyba nie masz wątpliwości, że to któryś z nich? - Zapytał prawdziwego winowajcę.

- Sam poleciał. Niedojda zaczepił się o kamień. Fakt. Nikt go nie złapał. Ale karać za to ludzi? Przesadzasz...

- Nie, muszą ponieść karę! - Cadarn odpowiedział jakby do siebie. - Prowadź oddział, ja muszę coś jeszcze sprawdzić - Powiedział, po czym odwrócił się plecami i zagłębił w ciemność jaskini sięgając jednocześnie po pochodnię.

Cadarn z każdą chwilą tracił szacunek do Wulfa, nie znał go wcześniej, ale miał opinię twardego wojownika, wzbudzał szacunek. Teraz Cadarn miał wrażenie, że to po prostu kolejny głupiec, który nie potrafi nawet przewidzieć konsekwencji swoich czynów. Rozmowa była obliczona na poznanie reakcji Wulfa na ostatni "wypadek". Zachowywał się tak, jakby nie zależało mu na ludziach, którzy mają ponieść karę w zamian za niego. Dla takich ludzi w oddziale nie było miejsca. Cadarn podejrzewał, że może to spowodować rozruchy, a może nawet otwarty bunt w jego oddziale, ale nie miał wyboru...jeśli czegoś nie zrobi, prędzej czy później Wulf doprowadzi do zagłady jego i jego ludzi...

Światło pochodni łagodnie oświetlało ściany prastarej jaskini wokół niego. Wszedł tu żeby pomyśleć w spokoju, ale chciał też sam przeszukać miejsce, gdzie gobliny dotarły z księgą...dlaczego tu? Góry to nie miejsce dla ksiąg czy zwojów. Liczył, że może uda mu się znaleźć jakieś ślady, które mogły rzucić światło na tą tajemnicę, jednak oprócz ludzkich kości i pozostałościach ubrań kobiet i dzieci, schowanych pod płaskim głazem, nie znalazł żadnej rzeczy, która mogłaby mu odpowiedzieć na pytanie po co zielonoskórzy przynieśli tu księgę. Cadarn bez większego przekonania zagłębił się kawałek w jeden z korytarzy jaskini, aby po chwili jego uwagę zwrócił trochę głębszy cień na jednej ze ścian, który, po oświetleniu pochodnią, okazał się być wąskim przejściem, zasłoniętym skórą niedźwiedzia, które ewidentnie prowadziło w głąb ziemi. Cadarn zrobił kilka kroków w głąb korytarza, ale nic nie wskazywało na czyjąś obecność.

To dawało do myślenia. Mogło to być jedno z wielu wyjść, którymi orki mogły się posługiwać w górach. To z kolei mogło również oznaczać, że gobliny wraz z księgą nie przyszły tu przez przypadek. Wyglądało na to, że orkom zależy na księdze...

- Głuuupiec - Cadarn obejrzał się gwałtownie za siebie na dźwięk tego słowa, ale nie widział nic poza kręgiem światła, wytężył wszystkie zmysły, ale nie był w stanie zauważyć, bądź usłyszeć żadnego ruchu. Stał tak przez chwilę z żelaznymi mięśniami napiętymi i gotowymi do działania, niczym przyczajona bestia w każdej chwili gotowa do ataku.

- Śleeeepiec - Tym razem dźwięk dochodził z korytarza za skórą, tak mu się przynajmniej wydawało, gdyż jedyne co teraz słyszał to dźwięk wiatru wydostającego się z jaskini na wolność. W dziwny sposób też przypominał mu głos jego martwego ojca...

- Zostaw mnie w spokoju ojcze! - Krzyknął, ale nikt mu nie odpowiadał. - Czy to mój umysł wariuje? - Zastanawiał się Cadarn, nie czuł się szalony, ale z drugiej strony jak wytłumaczyć to, że często czuł jego obecność? A może ojciec chciał go ostrzec? Tylko przed czym?

Cadarn warknął ze złości i wyszedł sprężystym krokiem z jaskini. Oddział już wyruszył, góral musiał się więc przepychać aby zająć pozycję na czele. Na swojej kopii mapy tych okolic, zaznaczył to miejsce, będzie musiał je zbadać dokładniej, z grupą ochotników.

Gdy byli już na odległość wzroku od Isengardu, jeden ze zwiadowców zameldował, że na spotkanie Cadarana, wyjechał silny oddział Gondorian. Mieli ze sobą dwa luzaki.

- Cardanie i ty Wulfie. - powiedział, bez zbędnych ceregieli, oficer w siodle. - Pojedziecie z nami.

- Wole pieszo. - odwarknął Wulf.

- Dojdziemy sami, eskorta nie jest nam potrzebna. - Cadarn splunął.

- Nalegam! - Odpowiedział odrobinę ostrzej niż było trzeba oficer.

Cadarn popatrzył na Wulfa, pokiwał głową na znak, żeby się nie spierać, po czym podszedł do jednego z żołnierzy, zdjął plecak i kazał mu zanieść go do swojego namiotu, a sam wsiadł na gondorskiego konia, i nie czekając na komendę oficera, sam skierował się w stronę wejścia do Twierdzy.

- Wspaniale - Pomyślał. - Pewnie gondorczyk dotarł tu przed Gethem. Na samą myśl, że będzie musiał płaszczyć się przed tymi ludźmi, chciało mu się rzygać. A to był dopiero początek...
 

Ostatnio edytowane przez Fenris : 22-11-2011 o 09:06.
Fenris jest offline