Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2011, 16:02   #22
Mivnova
 
Mivnova's Avatar
 
Reputacja: 1 Mivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemu
Cassivellaunus z Gors Velen wyraźnie pokraśniał, gdy tylko stos zajął się ogniem. Im wyżej sięgały jęzory płomieni, tym zdrowsze i mniej zatroskane wydawało się oblicze Cassiva. Pogrążony w natrętnie okazywanej zadumie sączył sobie tanie wino, do którego znalazł nawet szklany kieliszek. Wodząc opuszkami palców po brzegach naczynia, badał towarzyszy wzrokiem. Gdy tylko ktoś odpowiadał na wzrokową zaczepkę, szlachcic szybko odwracał się by zagapić w ciemność lub analizował taflę trunku z zadowoloną miną, niby trzymając pierwszorzędny gatunek wyrobu z Toussaint.

Na Devlina patrzył z czymś na miarę wstydu. Rozmowa w cztery oczy miała ostry, o wiele zbyt ostry przebieg. Anouk wyraźnie preferowała zbieranie myśli nad towarzystwo, a to właśnie do niej miał jeszcze kilka pytań. Pytań zrodzonych z faktu, że była elfką (czy też półelfką, jak uparcie twierdziła). Raul i Arhiman już pozyskali sobie pewną opinię, Devlin otworzył się bardziej, niż Cassiv mógłby marzyć, ale Anouk – ona nadal pozostawała za jego zasięgiem poznania. Możny nie cierpiał czegoś nie wiedzieć, uważał że wtedy traci kontrolę nad tym, co się wokół dzieje. A przez wiele lat wpajano mu obowiązek kontrolowania wszystkiego i wszystkich.

Elf zjawił się dokładnie w momencie, gdy Cassiv zebrał się w sobie by wreszcie coś oznajmić. Akurat wstał, zabawną (tym bardziej przez wzgląd na okoliczności i otoczenie) pedantyczną manierą otrzepał koszulę na przedramionach i…
I nie zdołał nic powiedzieć. Później wydarzenia potoczyły się szybko, jedyne co zdołał jeszcze zaimprowizować, to popis swej biegłości w Starszej Mowie. Nikt mu nawet nie podziękował, że ułagodził skorego do strzelania długoucha. Banda niewdzięczników. Szczęściem krasnolud wyszedł na pierwszy plan, a na późniejsze wyczyny magnata nikt nie zwrócił uwagi.

***

Tym razem arystokrata nie guzdrał się jak księżniczka w gnojówce, szedł pewnie i równie pewnie ciągnął muła. Lebioda nie polubił elfów.
- Czym konkretnie zajmował się dla was Osip? Nigdy nie wspominał, że pracuje pod hasłem “ludzi do morza”. – Cassivellaunus zagadnął przywódcę grupy, udając zwyczajowe zaciekawienie losami przyjaciela.
- Nie jesteśmy Scoia’tael - odpowiedział spokojnie Sentil. - Nie sympatyzujemy z mordercami i terrorystami, choć oczywiście to co, dzieje się w wielu miastach północy nam nie odpowiada - dodał z niesmakim. Jesteśmy bardziej... grupą wywiadowczą, tutaj stacjonujemy od jakiegoś czasu. Osip znał wielu z nas, w tym mnie i naszą przywódczynię. Kilka razy kontaktował się z Laruyią. Nie wiem dokładnie, o czym rozmawiali, nie znam wszystkich jej planów.

Dworzanin z Gors Velen uniósł brwi w wyrazie niedowierzania. Bujać, to ja, a nie mnie, myśli bardzo wyraźnie odzwierciedlały się na jego rysach.
Domyślając się być może, że rozmówcy nie bardzo zadowoliła ta odpowiedź, elf dodał:
- Zdziwiłbyś się, ale nawet w Brokilonie rośnie... frakcja elfów, których ciągła wojna z ludźmi coraz bardziej męczy. Ta grupa uważa, że trzeba szukać innej drogi, że dość już krwi. Osip bardzo mocno współpracował z tą grupą. Laruyia jest jej reprezentantką. Ale nie popisuj się tą wiedzą za mocno - dodał ściszonym głosem. - To wciąż nie jest myślenie... “godne elfa”.
A jużci, nie popiszę się póki co, przytaknął w duchu magnat.
- Spokojnie, nie mam interesu w demaskowaniu podobnego przedsięwzięcia.

No, no… porobiło się. Ciekawe, czy Stokrotka o tym wszystkim wiedziała. Chociaż, to mógłby być nawet jej pomysł. Enid słynęła z podwójnych gier. Cesarzowi jedno, pobratymcom co innego, a Nordlingom trzecie. Wiewiórki z polityką antywiewiórkową, co za świat. Nawet partyzantka nie była jednomyślna. Nic dziwnego, że Aen Seidhe byli na wymarciu. Polityka idiotów nie mogła ich zaprowadzić nigdzie więcej niż na szubienicę albo pod miecz – jak się okazywało elfi lub ludzki. Co za gówniarze. I te głupie, wielbiące drzewa suki z Brokilonu się w to jeszcze mieszały.

Cassivellaunus z Gors Velen nic już więcej nie mówił przez całą drogę. Życzliwością wobec elfów też nie szastał więcej aniżeli za srebrny półgrosz, wyceniając na szybko. Szedł tylko noga z nogą. Co najwyżej mruczał, najprawdopodobniej wyłącznie do siebie samego, bo przecież nie do muła. I uśmiechał się delikatnie.
 
Mivnova jest offline