Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2011, 18:19   #191
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Gdy pijany człek burknął do Logana, jak do starego znajomka ten doznał szoku. Pierwszy raz odkąd sięgał pamięcią, coś takiego poczuł. Zrobiło mu się gorąco w brzuchu i zesztywniał cały.
-C... co powiedziałeś?- burknął, jednak po chwili jego uwagę przykuł łysy brodacz, który miał zamiar porachować kości spitemu mężczyźnie.
-Panie krasnoludzie! Piękny to wieczór! Szkoda marnować ludziskom humory i nastroje bijatyką niepotrzebną! Napijmy się za wasze zdrowie!- krzyknął uśmiechnięty -Szklanica najlepszej gorzały dla tego krasnoluda!- krzyknął w stronę lady, wskazując zarazem brodacza ręką.
Łysy Khazad zatrzymał się groźnym okiem mierząc Logana od stóp do głów.
- Szkoda to kiedy ork nasra w sztolni! - rzucił gromko. - Nie wystarczy, że się człowiek pcha, to jeszcze obrażą, a teraz jeszcze chce zatkać gębę gorzałą, jak dla jakiego przybłędy? Ha? �-- warknął a widać było, że sam ma już nieźle w czubie. - Piękne to traktowanie Khazadów! Piękne. - splunął na ziemię idąc rozjuszony.

- Nie wyolbrzymiaj mości krasnoludzie... - mruknął stojący obok mieszczanin z kuflem w ręku.
- Trzymajcie mnie! Do wzrostu teraz pijesz kutafonie? - łysy brodacz hakiem potężnej jak bochen chleba pięści poczęstował wtrącającego się człowieka i Logan zobaczył buty tego nieszczęsnika w powietrzu.
Zaczęła podnosić się wrzawa.
- Ten! - krzyknął Logan wskazując palcem przypadkowego osobnika stojacego za krasnoludem - Ten się smiał, kiedy ten tu - teraz wskazał palcem powalonego chwilę wcześniej pijaka - obrażał twój wzrost! O! - dodał po czym mając nadzieję, że krasnolud postanowi dojść do tego, który to raczył się z niego nabijać, złapał za ręce spitego człeka, który mógł go znać i prędko począł ciągnąć go z dala od ‘epicentrum krasnoludziej burzy’.
Łysy Khazad obrócił się i zdzielił gapia w brzuch aż się człowiek zgiął w pas.
W karczmie wywołała się bijatyka, bo okazało się, że były jeszcze dwa krasnoludy pośród gości.

Udało się Loganowi odciągnąć wiotkiego na nogach człeka z Rohanu pod ścianę, gdzie było względnie spokojnie, nie licząc garnca przed którym musiał się uchylić, aby nie dostać nim w głowę.
- Dernhelm... - wymamrotał długowłosy siedząc pod ścianą. - Czemu nie wróciłeś d-d-d-d do domu? Do-do-do rwałeś go?
- Dernhelm?- spytał jakby nie był pewien, czy dobrze usłyszał. Więc to tak się naprawdę nazywał. Dernhelm... - Wybacz... Dużo wypiłem... nie kojarzę twej gęby, kto żeś ty? - uśmiechnął się z zażenowaniem, jakby ta sytuacja była wstydliwa.
Mężczyzna odgarnął opadające mu na czoło gęste, kręcone, kruczoczarne włosy.
- N-n-n-o co ty? Nie pooooznajesz mnie? - zdziwił się. - Brego!
W karczmie rozgorzała bijatyka, mimo, że ochroniarze robili co mogli, aby zapanować nad porządkiem.
- Straże! - krzyknął ktoś.

- Zbieraj się! Musimy stąd wypierdalać! - warknął widząc, że sprawy w szynku zaczynają zachodzić za daleko. Logan miał zamiar podnieść spitego nowego - starego druha i opuścić karczmę, by porozmawiać gdzieś spokojnie na świeżym powietrzu, gdzie jegomość Brego mógłby przy okazji trochę otrzeźwieć. Logan pomógł wstać Bregowi. Dwójka mężczyzn z trudem opuściła karczmę tylnym wyjściem. Było gorąco, ale na szczęście udało im się uniknąć konfrontacji ze strażnikami miejskimi. Ostatnia rzecz, która była teraz wojakowi potrzebna to skojarzenie jego twarzy z pożarem w domu bibliotekarza.
- Chodźmy tam... - wskazał palcem kierunek drogi - Jest tam niewielki deptak. - dodał po czym prowadząc Brega skierowali się właśnie w tamtą stronę. Miejsce było dość zadbane i eleganckie, można by było nawet rzec, że miało pewien romantyczny klimat.
- Co słychać w naszych stronach... Co tu robisz stary druhu? - spytał w końcu rozmówcę.
- Wioskę nam spaaaaaaaliły dunlandzkie psy. W obozie w Isengardzie n-n-n-nie mogłem sobie znaleźć miejsca... Wy-w-w-wybrałem się do Gondoru, bo nie miałem co ze sobą zrobić... W Isengardzie na gęby jeńców z Duuuuu-u-nlandu patrzeć nie mogłem. I wiesz co? Widziałem te-te-te-go ba-ba-ndziora co twoją... �-zamilkł spuszczając głowę. - On tam jest. Myślałem, że go dawno za--za-biłes...

Słowa Brega sprawiły, że czas na chwilę się zatrzymał. Jego poważna mina świadczyła, że to nie żadne żarty.
- Mówisz o tym ze szramą na mordzie?... - spytał unosząc brew.
- A-a-aćk - zaczkał. - Ano tak.
- Gdzie żeś go widział?! Gdzie i kiedy? Mówże prędko! - ponaglił znajomka.
- Toć mówię przecie... W Isengardzie widziałem... Mie-e-e-e siąc temu. - zapewnił biorąc głęboki oddech.
-W Isengardzie...- zamyślił się na chwilę. Już wiedział, że musi coś wymyślić, by tylko się tam udać. Tylko jak to zrobić. W pierwszej chwili chciał bez zastanowienia zabrać swoje rzeczy i gdy tylko wzejdzie słońce wyruszyć do Isengardu. Po chwili jednak przypomniał sobie, że ma coś do zrobienia. Wszak poprzysiągł wierność i lojalność.

- Dobra... Spierdalaj spać. Jesteś spity jak wieprz. Bądź dokładnie tutaj jutro w samo południe. Musimy pogadać. - rzekł, po czym jak gdyby nigdy nic ruszył przed siebie. Musiał wkręcić tego gamonia do swej bandy. Przyda się jego pomoc... Chyba. Potem będą mogli wspólnie udać się do Isengardu. Porzucenie tej misji byłoby niebezpieczne, wszak Haradrimowie mogliby go szukać. Ba. Szukaliby go na pewno. Spacerowanie zajęło mu trochę czasu. W końcu jednak przed świtem powrócił do dziupli. Zbudził przełożonego.
- Spotkałem starego znajomka... Pomoże nam. Nie ma nic do stracenia. On wie coś o mej przeszłości i może mi pomóc. - wzruszył ramionami. Czekał na odpowiedź z niecierpliwością. Czekało go jeszcze spotkanie z Brego, a potem mógł udać się do lochów. I niech się dzieje wola niebios.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline