Nie dało się ukryć, że w pałacu było zdecydowanie przyjemniej. I że w tych okolicach zima panoszyła się w najlepsze. Jeśli gdzieś w okolicy stała jakaś wieża, to zapewne mogliby ją znaleźć tylko gdyby przypadkiem na nią wpadli. Ale równie dobrze mogli przypadkiem wpaść w przepaść i tylko kretyn łaziłby to tu, to tam, usiłując trafić gdzieś po omacku.
Tarin stał przez chwilę, przekonując swój organizm, że wcale nie jest aż tak zimno. Równocześnie rozglądał się dokoła i usiłował dostrzec cokolwiek prócz ciemności i płatków śniegu oraz usłyszeć cokolwiek prócz wycia wiatru. Jak na razie bez pozytywnych efektów.
- Czy ktoś z was ma ochotę na mały spacer? - spytał. - Jeśli nie, to trzeba by zadbać o jakieś schronienie. I nie mam tu na myśli namiotów, tylko posłużenie się magią. Będzie szybciej, cieplej i wygodniej. Dysponuje ktoś z was odpowiednim zaklęciem? Mam co prawda zwój, ale gdyby były inne możliwości to wolałbym go zachować na inną okazję. |