Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2011, 08:49   #18
Arsene
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Jack Hunter, kierowany doświadczeniami z dżungli jaką był Wietnam, udał się na przeczesywanie lokalnego lasu. Zostawiwszy towarzyszy w nieznanym nikomu domu rozpoczął przeszukiwanie gęstwiny.

Ziemia stawała się coraz miększa, miejscami w oddali widać było leśne bagna. Może to jednak były po prostu brudne strumyki? Ciężko było to określić bez podejścia bliżej. Kierowany ciekawością zwiadowca podszedł się bliżej jednego z bajorek. Okazało się, że było to jednak niebezpieczne grzęzawisko, lekko tylko zalane wodą.

Z miejsca, w którym teraz znajdował się Jack nie widać było polany, lecz jedynie więcej i więcej grzęzawisk. Szukając kolejnego miejsca do zbadania, policjant dostrzegł przebłyski światła między drzewami w oddali. Udał się tam.

Dotarłszy na miejsce ujrzał kraniec lasu. Nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, że stoi po kostki w czymś między wodą, a błotem. Był w szoku.

***


W tym samym czasie towarzysze dzielnego zwiadowcy, który udał się w nieznane zaczęli szczegółowo oglądać nowe znalezisko. Dom w gruncie rzeczy był całkiem przytulny. Alex usiadł obok Ralfa, bacznie przyglądając się kreślonym przez niego znakom.

Artur w tym czasie udał się na poszukiwanie dobrego punktu obserwacyjnego na poddaszu, czy też strychu. Znalazł je. Było to nieduże okienko, nieco brudne i zapewne skrzypiące przy próbie otwarcia. Zajął się więc bacznie rozglądaniem. Na szczęście widok skierowany był akurat na stronę z której przybyli. Na szczęście.

***


Alex podszedł do okna. Ostrożnie zlustrował okolicę. Ralf siedzący przy stoliku dostrzegł wyraz jego twarzy, mówiący wyraźnie, że coś się dzieje.

- Mamy gości - rzucił Alex i odsunął się od nadal brudnego okna.

Rzeczywiście, mieli gości. Wyjrzawszy przez okno Ralf spostrzegł grupkę ludzi kierujących się ostrożnie w stronę domu. Mieli skórzane pancerze, szerokie tarcze na plecach, w rękach dzierżyli broń wyglądającą na kusze. Jeden z nich jechał konno. W tej właśnie chwili do pokoju wbiegł Artur.

- Mamy go...
- Wiemy - przerwał mu Alex, pokazując gestem ręki, żeby nie zbliżał się do okna. - Co z tym robimy? Jeżeli przez dzieciaki posłali za nami pościg, to pewnie to tylko kilku z całego komitetu powitalnego. Ralf, czy dzieciak powiedział ci coś, co mogło by sugerować nieprzyjazne zamiary tubylców wobec nas?

***


Jack szedł od jednego ciała do drugiego. Były już w fazie rozkładu, lecz nadal można było spokojnie dostrzec kto kogo i w jaki sposób zabił. Powykręcane, pocięte mieczami, zmiażdżone pod kopytami koni. Widok był potworny i wzruszał nawet kogoś, kto przeżył Wietnam. Pole bitwy rozciągało się daleko w głąb mokradeł.

Rycerze w zbrojach, knechci, których tabardy całe ubrudzone były błotem i krwią, chłopstwo z łukami, których twarze wykrzywiał potworny grymas strachu i bólu. Wszyscy martwi. Widok okrucieństwa wojny budził w Jacku wspomnienia, zatracał poczucie czasu. Nie mogąc oderwać wzroku, jednocześnie pragnąc jedynie wrócić do przytulnego domu na polanie, zwiadowca szedł w głąb mokradeł, jakby kuszony głosem przeszłości.

Wreszcie zobaczył coś, co wyrwało go z transu wspomnień. Coś, czego nigdy by się tu nie spodziewał. Stało kilkadziesiąt metrów przed nim. Wyglądało jak powóz, w zasadzie wielkości dwóch czy nawet trzech. Jedna jego strona była rozerwana w przedziwny sposób, osmolona jak od eksplozji. W środku leżały gnijące, zmasakrowane nieludzko ciała. Była to okuta stalą machina wojenna, to Jack mógł wywnioskować bez bliższych oględzin. Widać było też coś na kształt wieżyczki, lecz bez uzbrojenia. Ciała dookoła były przynajmniej nadpalone, w najgorszym wypadku zwęglone.

Jack odwrócił się. Nieco nieświadomie zaszedł już dość daleko od granicy lasu. Musiał zdecydować się między dalszym rekonesansem lasu, oględzinami znaleziska lub powrotem do domu na polanie.
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline