Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2011, 13:49   #89
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Brak jakichkolwiek odgłosów ze świata zewnętrznego pozwolił Cierń skupić się na atmosferze starych tuneli, którymi podążała. Na płaszczyźnie astralnej kapłanka wyczuwała poruszenie i zamęt poczyniony przez byt naznaczający swą obecnością wszystko wokół fetorem zepsucia i chaosu. Mury były przesiąknięte zgnilizną, ale nie tą fizyczną, chociaż tuneli nie można było nazwać zadbanymi. To, co było w nich najpaskudniejsze ukrywało się przed wzrokiem zwykłych ludzi działając tylko na ich instynkty, które nakazywały im opuścić to miejsce jak najszybciej. Althea wyczuwała wszystko silniej i precyzyjniej, ale nie pozwalała, aby istota tego miejsca sprowokowała ją do ucieczki. Musiała swoim spokojem i pewnością siebie natchnąć także towarzyszące jej osoby.

Oznaczenia były bardzo wyraźne. Jeśli to Pazur je zostawił Althea czuła się w obowiązku zmienić swój osąd na temat jego buńczuczności i arogancji. Mężczyzna wolał się jednak ubezpieczyć a to świadczyło o pewnym stopniu rozwagi. Musiał być, zatem świadom, że nawet dla niego istniały sytuacje, w których mógł potrzebować wsparcia. Oczywiście znaki pozostawione dla Cierń mogły być także próbą zadośćuczynienia za fakt, iż najemnik nie posłuchał kapłanki nakazującej mu czekać i częściowo zignorował jej osobę. To jednak także wskazywałoby, że Pazur kierował się zdrowym rozsądkiem i nie zamierzał psuć swoich relacji z Altheą.
W końcu kapłanka wraz z towarzyszącymi jej ludźmi dogoniła Pazura. Cierń nie spodziewała się tak szybko trafić na najemnika, ale jego słowa od razu wyjaśniły jej taki stan rzeczy.

- Trop urywa się gdzieś tutaj, sprawiedliwa – powiedział ponurym głosem.
- Gdyby nie ta ździra z targowiska, miałbym łotra w garści. – Dodał.

Gdyby nie ta ździra z targowiska, prawdopodobnie bym już nie żyła – Pomyślała Althea.

- W takim razie musiał użyć sekretnego przejścia - Skwitowała krótko słowa Pazura - Gdzieś wśród tych kości i czaszek ukryto dźwignię lub inny mechanizm otwierający przejście. Wystarczy go tylko znaleźć.
- Kara zajmij się lewą częścią grobowca, ja sprawdzę środkową, a ty - Spojrzała na najemnika - przyjrzyj się lewej.
- Wy dwaj, pilnujcie, aby nie zaszedł nas nikt z tyłu.

Althea przyglądała się środkowej części grobowca a w szczególności czaszkom, zaglądała im w oczodoły żeby sprawdzić czy nie ukryto tam żadnego mechanizmu. Po dłuższych poszukiwaniach trafiła na coś. Za środkowym szkieletem znajdowały się sprytnie ukryte, niewielkie, zasłonięte przez czaszki drzwi. W jednym z oczodołów znalazła mechanizm zamka. Potrzebny był jeszcze tylko klucz.

- Jest przejście, ale potrzebujemy klucza. Chyba, że któreś z was wie jak otworzyć drzwi innym narzędziem. – Cierń zwróciła się do Kary i Pazura wskazując im drzwi i otwór zamka.

- Spróbuję - mruknął najemnik, chyba nieco zły, że to nie jemu udało się znaleźć przejście.
Przykucnął przy wskazanej czaszce i wyjął jakieś narzędzia. Wsadził je w oczodół i zaczął manipulować z pełną koncentracją.
- Nic z tego - pokręcił głową po dłuższej chwili. - Skomplikowany zamek koboldzki. Bez klucza lub kilku godzin pracy wykwalifikowanych specjalistów nie ruszymy go.

- A co z samymi drzwiami? Nie dałoby się ich rozwalić lub wyważyć? – Althea z rozbawieniem przyjęła powód niezadowolenia mężczyzny. Nigdy by go nie podejrzewała o podobną małostkowość i dziecinadę.

- Nie wiem. Ciężko się do nich dostać. Może to być kamienna konstrukcja. Kilka godzin pracy. Solidne fundamenty. Albo taran.

- W takim razie zostań tutaj gdyby uciekinier wrócił tym samym przejściem, a ja znajdę specjalistę. Wy też zostańcie - powiedziała do strażników - Kara! - Wykonała ruch głową, aby kobieta podążyła za nią.

Wróciła po własnych śladach, z powrotem na górę bez żadnych problemów, a im dalej od sali ze szkieletami się znajdowała, tym bardziej zanikało te dziwne uczucie CZEGOŚ. Na górze okazało się, że strażnicy zdołali pochwycić poszukiwanego karczmarza. Cierń zobaczyła grubaska usadzonego na zapleczu i pilnowanego przez dwójkę ludzi, do tego lekko sponiewieranego, z rozkrwawionym nosem.
Kobieta zwróciła się w stronę towarzyszącej jej wojowniczki i wtedy właśnie do karczmy wszedł kapłan w masce Varunatha, z trzema sztyletami kary przy pasie.

Cierń przyciągnęła do siebie Karę tak blisko, by móc wyszeptać polecenia prosto do jej ucha.
- Pamiętasz klucz, który zabrałam z komnaty Nathanelli? Jest w moich rzeczach. Pójdziesz i przyniesiesz mi go. Weź ze sobą także dwóch żołnierzy thara. Powiedz, że ja tak zarządziłam. Nie mów im, po co i w jakim celu. - Popchnęła kobietę lekko w stronę wyjścia - Idź już.

Potem wyszła na spotkanie kapłana Varunatha i pochyliła lekko głowę w zwyczajowym powitaniu.
- Witaj i bądź błogosławiony Strażniku Prawdy.

- Szukałem cię, Cierń. Jestem Księga. Strażnik prawdy przysłany tutaj z Domu Prawdy w Odlewni. Musimy porozmawiać o ważnych rzeczach. Im szybciej, tym lepiej. Zapewne i ty zorientowałaś się, że sprawa … wymyka się spod kontroli i trafia na ślady, których nie można zignorować. Persencis. - Użył słowa z języka sithów oznaczającego sojusz czarowników z Aspektem. - Loża i prawdopodobnie egregora. To za dużo jak na jednego kapłana.
Najwyraźniej specjalnie użył określenia swojej płci, by zwrócić uwagę Cierń na jakiś aspekt swojej wypowiedzi.

- Bądź pozdrowiony Księgo. Spotkaliśmy się zeszłej jesieni na dworze ghuna Taliela podczas święta Powtarzanej Roty Prawdy. Możemy porozmawiać tutaj na zapleczu lub udać się w inne miejsce. Twoja wola, Bracie. - Dodała tylko, nie komentując, póki, co innych wypowiedzi Księgi.

Ukłonił się lekko. Wskazał wzrokiem zaplecze.

- Tam? - Zapytał.

Althea skinęła głową i zrobiła miejsce, aby przepuścić Księgę przed sobą. Mężczyzna poszedł we wskazane miejsce a Cierń podążyła za nim poświęcając ostatnie spojrzenie drzwiom wyjściowym. Nie dostrzegła już Kary, więc odetchnęła z zadowoleniem.

- Zacznijmy od tego, co wiesz na temat magów w Kredzie - zapytał, kiedy już siedzieli przy koślawym stole.

- Nie pojmuję, do czego zmierzasz Bracie i czego ode mnie oczekujesz, a także, czemu zawdzięczam twe nagłe pojawienie się w Kredzie. - Cierń usiadła spokojnie i rozluźniła wszystkie mięśnie tak jak uczono ją czynić, by nie pozwolić rozmówcy na odczytanie jej emocji.

- Jestem tutaj od ponad dwóch tygodni - odpowiedział, stosując tę samą technikę ukrywania emocji, co Cierń. - Prowadziłem śledztwo w sprawie czarownika, który uciekł tutaj z Odlewni, gdzie Sprawiedliwi odkryli jego kryjówkę. Potem zdarzyła się pierwsza śmierć, o której nie zawiadomiono świątyni. Ofiarą był węglarz o imieniu Trocina. Posiekany na kawałki. Sprawę zrzucono na jego działalność przestępczą i porachunki pomiędzy tutejszymi szefami podziemia. Ale to nie było to. Potem podobna śmierć spotkała córkę thara i świątynia przysłała ciebie, byś się nią zajęła. Jako, że moja obecność w Kredzie nie była oficjalnie zgłoszona, nie ujawniłem się nawet tobie. Do momentu jednak, póki nie zrozumiałem, jak poważna jest ta sprawa. Jak już powiedziałem na początku. Na terenie Kredy najpewniej działa cała Loża czarowników. Loża, która stała się percensis. Loża, która usiłuje wskrzesić lub już to zrobiła jednego z nielicznych percensis, jakich wymienia się w tajemnych księgach. Ghrythera. Władcę Szczurów. Wydaje mi się, że jego grób - więzienie, jest gdzieś, w rozległych podziemiach Kredy. Mam zidentyfikowanych troje członków Loży, ale tylko jeden z nich jeszcze żyje. Jednak czarownicy są doskonale ustawieni w Kredzie. Kontrolują i mają na swoje usługi zapewne nieświadomych faktu, komu służą, wrogów prawa. Twoja dziewczyna zaatakowała Pazura. To z jednej strony niedobrze, z drugiej dobrze. Domyślasz się jego prawdziwej roli w tej sprawie, siostro w prawdzie? Roli, za którą zapłacił mu thar?

Althea nie poruszyła się podczas całej tyrady Księgi słuchając jego słów i w żaden sposób ich nie komentując. Dopiero, kiedy kapłan zadał jej bezpośrednie pytanie kobieta poprawiła się lekko na zydlu i odpowiedziała:
- Sugerujesz, iż zawarte pomiędzy nimi porozumienie przewiduje coś więcej poza ukaraniem winnych?

- Zdecydowanie utwierdzam się w tym przekonaniu. W jakim innym celu twoja służka atakowałaby człowieka oficjalnie wyznaczonego przez thara na środku rynku pełnego ludzi. To tak, jakby świątynia Varunatha postanowiła wymierzyć karę samemu tharowi. Na szczęście twoja Dzierzba jest kimś takim jak ja. Cieniem. Oficjalnie nikt nie zna jej twarzy i nie zna jej powiązań z naszą świątynią. Na nasze szczęście. Niestety, teraz już to wiedzą. Dzięki twojemu medykowi.

Niestety w tej kwestii Cierń musiała przyznać się do swej niewiedzy i wyjaśnić, iż nie poinformowano ją jeszcze, co zaszło na rynku po wymianie ciosów pomiędzy Dzierzbą a Pazurem. Wtedy Księga swym pozbawionym emocji tonem zaznajomił ją z najnowszymi wydarzeniami. Althea siedziała przez chwilę w milczeniu.

- Nie rozmawiałam jeszcze z moimi ludźmi o tym zdarzeniu, bo dopiero z twych ust Strażniku Prawdy usłyszałam pełen opis zdarzeń. – Przyznała - Sługa thara nie wie póki, co, że Dzierzba pracowała dla mnie. Trudno mi orzec coś więcej w tej sprawie bez spotkania z nią najpierw, lecz obecnie jej czyn jawi mi się jako przedwczesny i niepotrzebny.

Althea zamilkła ponownie rozmyślając nad implikacjami uczynku Anah.
- Czy zamierzasz dokonać aresztowania ostatniego ze znanych ci czarowników? – Zapytała w końcu.

- Tak. Gdy tylko zdobędę ostateczny dowód.

- Dlaczego postanowiłeś ujawnić teraz swoją obecność? Czego ode mnie oczekujesz?

- Bezpośrednie pytanie. Atak Dzierzby na człowieka thara stawiał cię w niezręcznej sytuacji, po tym, jak Nawrócony wyjaśnił połowie rynku, że Dzierzba wykonuje twoje polecenia. W takiej sytuacji jest moją powinnością wspierać cię, sprawiedliwa. Teraz thar musi liczyć się z tym, że nie wie wszystkiego w twojej sprawie. To powstrzyma go od gniewnych ruchów. Takich, jak na przykład zwrócenie się do innej świątyni.

- Cóż - Cierń zmarszczyła brwi pod maską - zamierzałam w tej kwestii liczyć na zdrowy rozsądek thara, ale oczywiście będę niezmiernie rada z twego poparcia dla działań Świątyni w Kredzie - pochyliła lekko głowę w ukłonie.
- Czy istnieją jeszcze kwestie, które powinniśmy omówić? - Zapytała - w przeciwnym razie wrócę do mego śledztwa.

- Nie będę cię zatrzymywał, siostro. Na mnie też czeka sporo pracy.

Althea odprowadziła Księgę spojrzeniem. Kapłan przeszedł przez drzwi i znikł jej z pola widzenia. Cierń nie umknął fakt, iż varunathysta nie odpowiedział na jej przedostatnie pytanie a zadeklarował za to jej swą pomoc. Althea zrozumiała, że to Księga potrzebował bardziej jej pomocy niż ona jego, ale rozumiała powody, dla których nie poprosił o wsparcie wprost. Ona sama zaś nie zapytała o imiona czarowników żeby nie zdradzić się ze swą niewiedzą. No cóż teraz już on wiedział gdzie ją znaleźć a ona wiedziała, iż on zjawi się, kiedy ona znajdzie się blisko jego celu. Ich konwersację w takim wypadku można było uznać za udaną. Przekazali sobie te informacje, które uznali za słuszne przekazać i ani odrobiny więcej.

Cierń szybko wydobyła od karczmarza interesujące ją informację gdyż przerażony mężczyzna wylewał z siebie niepowstrzymany potok słów, aby tylko oddalić groźbę tortur i kar. Przyznał się do przemytu i pomocy jak to się wyraził “jakiemuś gangowi”, któremu pomagał w dyskretnych spotkaniach, wejściach przez jego piwnicę na tak zwany szlak kretów. Podał imiona wspólników: Piła, Wierzba, Wytrzeszcz, Ślimak, Anthor, Kretołapacz. Przyznał też, iż korytarze pod karczmą rzeczywiście łączyły się z pozostałymi stanowiąc sieć, o której wspomniał strażnik miejski i można było wyjść nimi wszędzie, także w mieście.
Po tym krótkim acz treściwym przesłuchaniu Cierń upewniła się, że karczmarz był tylko małoznaczącym pionkiem, a jego ucieczka wynikała z obciążającego jego sumienie przemytu, kontrabandy i nie zalegalizowanej lichwy. Ponadto zetknięcie z nim ujawniało tak oczywiste rzeczy jak to, że był tłusty, słaby i łatwo z niego było wyciągnąć prawdę, a także to, iż śmierdział cebulą i czosnkiem, i to mocno. A w tak upalny dzień jak obecny dawało się to kapłance szczególnie we znaki.
Ostatnie pytania Cierń dotyczyły ustalenia, dlaczego ci, z którymi współpracował szynkarz wybrali akurat wejście na szlak kretów pod „Wesołą rybaczką” a nie żadne inne z dostępnych w mieście. I szybko uzyskała odpowiedzi. Z chaotycznych wypowiedzi karczmarza wyłonił się obraz człowieka, który wszystko miał na sprzedaż. Podczas gdy reszta ludzi bardziej pilnowała sekretów przejść pod swoimi domostwami to jeniec Althei był chciwy i nienażarty jak świnia na przednówku. Dla zarobku wszedł w interesy z podejrzanymi ludźmi. Cierń patrzyła z niesmakiem, ale i żalem na grubaska. Jego niepohamowany apetyt na pieniądze doprowadził go do tak żałosnego końca. Niestety niewiedza w tym przypadku nie była żadnym tłumaczeniem a współpraca z czarownikiem zawsze traktowana była bardzo surowo. I mogła doczekać się tylko jednego wyroku.
 
Ravanesh jest offline