Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2011, 17:04   #26
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Sytuacja wewnątrz pojazdu przypominała kocioł, w którym ktoś nagle postanowił pomieszać. Albo nawet nim pomachać. Pokręcić - jak w porządnej betoniarce. Gregory miał przeciwko sobie całą masę czynników. Pośpiech, chaotyczne miejsce pracy, gwar silników i piski będących za szybą upierzonych stworzeń... Brak czasu na pomyłkę. Talbot pomimo olbrzymich starań nie mógł podołać. Miał za mało czasu i za dużo myśli kłębiło mu się pod czaszką aby to mogło się udać. Nie szkodzi. On i tak spróbuje. Towarzysze liczyli na niego. Podłączył laskę duchownego pod panel sterowania skoczka, przekalibrował system ogłuszający na analogowy sygnał fal dźwiękowych, zmienił częstotliwość na tę, która powinna ogłuszyć nadpobudliwe ptaszyska... Włączył. Nagły pisk. Dźwięk, którego całkowicie się nie spodziewał omal nie pozbawił go przytomności. Tak jak każdy człowiek odruchowo przyłożył otwarte dłoni do uszu. Tak jak każdy człowiek przez chwilę widział jedynie poruszające się usta najemnika. Nie słyszał jednak tego co Mathias mówił. Słyszał stopniowo tracący na sile pisk. Ostatkiem sił usiadł i przypiął się do siedzenia na miejscu drugiego pilota. Przez chwilę nie był w stanie nic zrobić gdyż jego wszczep niekontrolowanie przybliżał i oddalał obraz. Przez jakąś minutę. Po tym czasie pisk stał się niemal niesłyszalny a cyber-oko wróciło do normy. Talbot usłyszał strzały. Obrócił się i zobaczył jak najemnik strąca ptaki. Zaklął widząc młodego Hawkwooda nabijającego stworzenia na ostrze swego rapiera niczym kiełbasę do wędzenia. To było piekło. One-Eyed nie mogąc nic powiedzieć obrócił się i popatrzał na Ruperta. Ten zrobił dziwną minę. Przedstawiała mieszaninę zakłopotania, wstydu, dezaprobaty. Czyżby młody Gilgar podzielał zdanie inżyniera? Chyba szlachcic nie był taki niewzruszony i wyluzowany na jakiego się kreował...

W pewnym momencie do środka kabiny dostał się jakiś ciemny dym. Gryzący w nozdrza czarny powiernik zbliżającej się katastrofy. Silnik! Talbot, podobnie jak Rupert doskonale wiedział co się święci. One-Eyed na chwilę przed resztą widział zbliżające się szczyty. Te same, które po chwili otarły dolne poszycie Skoczka. Później dostrzegł drzewa, krzewy, zieleń... całą masę zieleni. I wtedy nagle ciałem technika szarpnęło. Szarpnęło na tyle silnie, że obraz zrobił się ciemny. Widział tunelowo a światełko na końcu tunelu nagle zniknęło. One-Eyed stracił przytomność...

***

One-Eyed został ocucony czubkiem buta przez jakiś dwóch dryblasów. Obaj uzbrojeni w broń maszynową, noszący oznakowania straży dworskiej diuka. Inżyniera strasznie bolała głowa. Nie wiedział czy to pozostałości po jego ostatnim niepowodzeniu czy też skutek uderzenia o ziemię. Maszyna nie wyglądała najlepiej. Jej kadłub mocno ucierpiał a i sam silnik wyglądał na mocno uszkodzony. Nawet dla takiego fachowca jak Gregory to byłby tydzień pracy w porządnie zaopatrzonym warsztacie. "Szkoda machiny" pomyślał One-Eyed i popatrzał na resztę zbierających się towarzyszy. Obun jak zawsze spokojny, silny psychicznie, niewzruszony - Talbota ciekawiło czy wewnątrz też zachowuje taki spokój. Mathias nieświadomie robił minę jakby chciał kogoś uszkodzić. Patrzał na ochroniarzy, którzy obudzili ich w nieodpowiedni sposób wzrokiem najprawdziwszego zabójcy. Był twardy i jemu chyba nic się nie stało. Najgorzej więc skończył Rupert. Wstrząśnienie mózgu? Talbot miał nadzieję, że na dworze będą odpowiednie medykamenty aby mu pomóc. Młody Gilgar nie był osobą, która powinna tu ucierpieć. To Talbot popełnił błąd. Gdyby nie to mogliby na czas wykonać manewr i spokojnie wylądować. One-Eyed milczał. Wrócił do rozbitego pojazdu i wydobył laskę Lamisa. Przestawił ją aby działała jak dawniej. Nie chciał aby obwiniano go za zepsucie sprzętu. Technicy mieli go naprawiać i usprawniać a nie niszczyć. Tak też zrobił. Laska wróciła do właściciela a Gregory poczekał na ludzi, którzy zabiorą jego narzędzia. Przed tym jak je zabrali pobieżnie przejrzał cztery, wielkie skrzynie i nie widząc uszkodzeń pokiwał głową. Był zadowolony, że jego sprzęt również był cały...

***

Dwór i okalający go zewsząd ogród wyglądały pięknie. Bluszczowe dekoracje, żywopłoty tworzące wymyślne labirynty i popękane altanki nadawały temu miejscu jego niepowtarzalny klimat. Klimat starości - oznaki powolnego, stopniowego przemijania. Światło, które wysiadło nie przeszkadzało Talbotowi, który przełączył swe oko na tryb wykrywania ciepła. Podczerwień spokojnie radziła sobie w sytuacjach, w których właściciele zwykłych, ludzkich oczu stawali jak wryci. Technologia wyprzedzała naturę - przynajmniej w te, niezwykle ciemne, popołudnie. Kapitan straży dworu, jak zapewne zwykle, przywitał gości iście po żołniersku. Ponoć szambelan oczekiwał ich w jakiejś bibliotece, gdzie bez zwłoki przytomni członkowie załogi się udali...

Ta robiła olbrzymie wrażenie. Oświetlona skromnymi światłami latarni zmusiła Talbota do przełączenia wszczepu na podstawowy tryb. Miliony woluminów ułożonych równo na półkach robiły wrażenie. To było coś! "Piękna kolekcja" pomyślał One-Eyed kiwając głową. Biblioteka, którą widział niemal dorównywała tej w Akademii Interrata. Te dzieła mogą być warte więcej niż cała reszta znalezisk na tej planecie. Ta wiedza, te informacje...

Szambelan przywitał ich dość ciepło. Uśmiechem i podziękowaniami. W końcu duma młodego Hawkwooda została zaspokojona. Czarnoskóry mężczyzna wyszedł wykrzykując jakieś polecenia do służby. Talbot zastanawiał się od jak dawna nie mieli tutaj gości. Pewnie od miesięcy. Stół z luksusowymi daniami kusił prawie tak bardzo jak półki biblioteki. Talbot rozejrzał się po księgach i wybrał jedną z nich. Chwycił ją w dłonie niczym owoc zerwany z drzewa rajskiego ogrodu. Każdy musiał widzieć, że jest uczony zafascynowany całą tą kolekcją.

- "Kultura techniczna czyli obejście i sposób działania wynalazków, które zrewolucjonizowały wszechświat..." - przeczytał cicho tytuł Gregory spoglądając kątem oka na Ur-Obuna.

Inżynier wziął księgę i usiadł przy stole. Otworzył spis treści a następnie wybrał interesujący go dział o maszynach terramorfujących. Wyciągnął z kieszeni papierek, który posłuży mu za zakładkę zanim się nie naje. Później zamierzał nieco poczytać a potem, gdy emocje opadną przeprosić resztę za swoje niepowodzenie. Chciał postawić sprawę jasno i usprawiedliwić się jednocześnie. W końcu przez niego mogliby właśnie nie żyć…
 
Lechu jest offline