Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2011, 09:24   #20
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Atak był niespodziewany i zastał Balora w kąpieli. Pierwszą jego myślą było, iż właśnie napadnięto na bank. Zerwał się z kąpieli nagi jak go Pan Bóg stworzył niepomny, iż jest w towarzystwie dziewczyny, która nie była, ani jego kochanką, ani tym bardziej żoną. Rzucił się pospiesznie na ubranie, by zakończyć krępującą sytuację. Ubierał się w pośpiechu łapiąc co się dało. Więc jednak bandyci wrócili do miasta korzystając z nieobecności stróżów prawa. Tymczasem Molly wybiegła z pokoju. Zaklął cicho biegnąc za nią. Postrzelona dziewczyna jeszcze gotowa była się w coś wpakować.

Molly wybiegła przed saloon, a tuż za nią wybiegł Balor z dobytą z kabury bronią. Rozejrzał się dookoła, lecz nie dostrzegł bezpośredniego zagrożenia. Koło banku było pusto, a tylko grupa jeźdźców oddalała się coraz bardziej. Zaczął więc pospiesznie dopinać guziki garderoby. W pewnym momencie zbladł.
- Fomor! - krzyknął krótko i ruszył w stronę stajni.
Balor zatrzymał się na chwilę spoglądając w stronę strzelających w zakład fryzjerski bandytów. Miał przy sobie tylko colta i nie zaryzykowałby strzału z tej odległości. Mógłby trafić w którąś z dziewczyn, albo w jakiegoś konia. Jedno i drugie było dla niego nie do przyjęcia. Ruszył więc do stajni, tak jak wprzód zamierzał. Zanim dotarł na miejsce już słyszał szalejącego mustanga. Wpadł do środka tylko pobieżnie zerkając na to co się dzieje. Ich murzyn stał, a reszta leżała, więc wszystko była na razie okej. Zajął się więc koniem.
- Hou … hou Fomor. Spokojnie maluśki.
Wyglądało na to, iż jego dobytek ocalał. Szalejący mustang skutecznie obronił się przed bandytami nie pozwalając przy okazji niczego zabrać.
- Dobry konik. Dobry. - Balor poklepał uspokajająco szyję wierzchowca.
Gdy okiełznanie konia w końcu mu się udało mógł się dokładniej przysłuchać rozmowie w stajni. Więc porwali Missy i Lulu. Splunął spoglądając na zewnątrz w stronę nieba.
- Musimy się spieszyć idzie deszcz. Musimy wziąć grubasa. - wskazał na bandytę.
- Tylko on nam wskaże kryjówkę. Nie znam tych Czarnych Wzgórz, ale pewnie są na tyle spore, że sami łatwo ich nie wytropimy, a liczy się czas. Póki będzie padać możemy się do ich obozu podkraść w miarę bezpiecznie. Tylko po co porywali Missy? Panie Smith zechce Pan spytać naszego przyjaciela dlaczego porwali dziewczynę? - zwrócił się do kompana, który wykazał spory talent w wyciąganiu informacji.
- Coś mi się zdaje, że nie chodzi tylko o zabawę. Przy okazji Wesley skocz po jakiegoś medyka, żeby nam się łajdak nie wykrwawił.
Kris podszedł do stojącego nieopodal cebrzyka z wodą i dość niespodziewanie chlusnął jego zawartością na nieprzytomnego Georga.
- Obudź się chłopcze. Powiedź co tu się stało? - spytał ciekaw jego relacji, a zwłaszcza tego dlaczego go wpierw związali, a potem ogłuszyli.
Chłopak otworzył oczy.

- Doktor pojechał z posse. - wyjaśnił Wesley ucieszony, że George odzyskał przytomność. - Brat nic nie wie, dostał od grubego i zemdlał. Missy chcieli porwać, żebyście za nimi nie pojechali. Ta pani przyszła kiedy odjeżdżali i Billy kazał ją też wziąć jak jom złapali ... A mi kazali wasze konie brać bez szemrania. Georga mieli ... A rzeczy na górę nie nieść wcale... Przepraszam ...
- No nic bratku. Pojedziesz z nami i tak. Pokażesz kryjówkę swoich kumpli. – zwrócił się do grubego bandyty. – Pakuj się na wóz.

Sprawa jednak nie okazała się tak prosta, bowiem Bedfellow uparł się, że ranny musi zostać, że zabranie go jest przeciw prawu. Na szczęście Krisowi starczyło cierpliwości i elokwencji, by wytłumaczyć dziadkowi, że pomoc bandyty jest konieczna, by uratować Missy. W końcu deputowany się zgodził, ale pod warunkiem, że wezmą go ze sobą. Stary osioł był na tyle uparty, że tego już nie dał sobie wyperswadować.
Problem był jeszcze inny. Fomor był zmęczony, a i chabety Hugo nie wyglądały najlepiej. Nie wyglądało na to, by dogonili bandytów przed wzgórzami. Zwłaszcza, że zmitrężyli już sporo czasu. Z drugiej strony jednak zrabowane konie, też nie były w najlepszym stanie.
Do uszu Krisa doszło, że dają 200 dolców za żywą Missy. Ładny grosz, tyle że do podziału. No i wdzięczność barmana, co też nie było bez znaczenia dla gardła Balora.
Sprawdził, czy wziął wszystko i wskoczył na siodło czekając, aż zbierze się reszta.
- Pojadę przodem. Panie Mc Clyde … - skłonił się lekko traperowi – Pan też będzie potrzebny.
 
Tom Atos jest offline