Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2011, 15:44   #64
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Dno Zatoki Praksedy:


Wszyscy:

W nieoświetlonej podwodnej jaskini rodziły się idee. Cztery osoby siedzące na planie okręgu, zwrócone ku sobie wpatrywały się w ciemne kształty odcinające się głębszym odcieniem czerni na tle jedynie nieco jaśniejszego pomieszczenia.

Narodził się pomysł odciągnięcia uwagi vodyanoińskich wojowników-kapłanów strzegących bramy.
Niemniej koncepcja rysowała się jako nadto ryzykowne przedsięwzięcie, ponieważ zakładała, iż strażnicy nie dogonią uciekającego lub nie rzucą któregoś ze swych czarów.
Po ewentualnym schwytaniu byłoby już tylko gorzej.

W najlepszym przypadku wylądowaliby w kręgu, skazani na śmierć głodową albo... rozpryśnięcie się jak nieszczęsne rekiny nie tak dawno temu.
W najgorszym mogłoby ich czekać rozstanie z własną skórą. W dosłownym sensie.

Kolejny był mniej ryzykowny. Zakładał ukrycie się w mule na drodze przepływu wozu do miasta.
To właśnie tam Galen miał użyć Axii na którymś ze stworzeń, mającym stanąć jak wryte.
Ich szansa mogłaby trwać nie więcej niż kilka sekund, przez które mieli wślizgnąć się do wozu i ukryć między towarami.

Niepowodzenie oznaczałoby jedynie porażkę w dostaniu się do wozu oraz miasta.
Ryzyko schwytania byłoby minimalne, zaś plan wymagał jedynie lekkiego dopracowania.

Nagle padła propozycja niezwykle prosta. Wręcz intuicyjna!
W przypadku zadziałania, dostanie się do miasta byłoby dziecinnie proste, lecz nikt nie mógł przewidzieć jakie ryzyko się z tym wiąże.
Niemniej dwimerytowe ostrze mogło przeciąć magiczną osłonę miasta!

Naprędce podzielono role, pragnąc jak najszybciej wypróbować koncepcję.
Brego miał pilnować staruchy, zaś oboje wyczekiwać jakiegokolwiek niepożądanego działania dwimerytu z magią vodyanoin oraz zagrożeń.
Naturalnie w miarę możliwości.

Galen miał poprowadzić przez ciemność Teddeveliena wraz ze sztyletem mogącym stanowić klucz do wielkiej, niewidzialnej bramy.

***

Stali przed niewidzialną z daleka barierą w ogromnej odległości od bramy. Z bliska woda falowała jak powietrze nad świecą, ujawniając istnienie nadnaturalnej siły, wobec której medalion kota rzucał się we wszystkie strony mocniej niż chory podczas napadu padaczki.

Ćwierćelf stał przed nią ze sztyletem, zaś wiedźmin stał z obnażonym srebrnym mieczem na wypadek zaistnienia nieoczekiwanych problemów.
Co prawda był zdecydowanie wolniejszy niż na powierzchni, lecz nie oznaczało to, iż jest całkowicie bezbronny.
Co to, to nie!

Nagle Ted sztychem wbił się w osłonę! Ostrze przeszło jak przez powietrze! Lub wodę.

Przez chwilę znieruchomieli, będąc przygotowanymi na komplikacje. Te jednak nie nastąpiły.
Pociągnął w dół.

Osłona zamykała się powoli. Niestety zbyt szybko, by można było bezpiecznie przejść.
Czas wyciągnąć łańcuch, acz do umieszczenia go potrzebne były już dwie osoby. Jedna miała ostrożnie wciskać łańcuch w szczelinę podczas powolnego cięcia przez drugą.

Kiedy skończyli, przejście przypominało nieco wejście do borsuczej jamy. Prawda, było nieco większe, ale trzeba było niemalże przeczołgać się po dnie, by dostać się do środka.
No i jedna osoba nieustannie musiała podtrzymywać łańcuch.

Nie ważne jak niewygodne byłoby przejście. Najważniejsze, że jest!
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline