Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2011, 17:34   #22
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Molly zerknęła na Krisa, który błyskawicznie wyskoczył z wanny.
- Raban jakiś - mruknęła otwierając już drzwi pokoju.
Na moment jeszcze zawiesiła oko na golutkim Balorze ociekającym pianą. Skoro już się pojawiła taka sytuacja to żal było nie zerknąć.
Zbiegła zaraz schodami na parter dopinając pasek z kaburami. Zderzyła się niemal z gamblerem w kalesonach. Skinęła na jego uprzejmość zastanawiając się czy część garderoby ma na sobie bo szybko skończyli czy raczej jeszcze nie zaczęli. Nie wyglądał w każdym razie na takiego co by baba go właśnie w wyrze skończyła ujeźdźać.
Deputowany Dziadziuś zaczął gadać o bandytach i pościgu i to O’Malley zdecydowanie zainteresowało.
- Bandidos? - poprawiła wilgotne jeszcze włosy chowając je pod kapeluszem. - Ci co za ich głowy kasa jest wyznaczona?
Staruszek nie był jej do szczęścia potrzebny. Najpewniej by tylko opóźniał chociaż w zasadzie było jej wszystko jedno. Molly włożyła do ust dwa palce i gwizdnęła głośno.
- Kris! Zbieraj dupę! Jedziemy coś zarobić!

Wybiegli przed saloon i dalej prosto do stajni.
Molly zdążyła zakląć siarczyście gdy wpadła za przepierzenie i spostrzegła, że zarówno jej tchórzliwa kobyła jak i bagaż podróżny zwyczajnie zniknęły.
- W dupę jebana mać... - słowa zabrzmiały dziwacznie wypowiadane słodkim dziewczęcym głosikiem. - Przestrzelę skurwielom oczy i nasikam do środka...

Spojrzała spode łba na grubasa i miała nawet ochotę przyłączyć się do zadawania mu pytań kiedy rozległy się strzały.
Panna O’Malley zweryfikowała zamiary i dobywając obu rewolwerów pobiegła z miejsca na tyły saloonu skąd niósł się huk. Miała nadzieję zdążyć na strzelaninę.

Ale nie zdążyła. Gapiła się chwilę na tabun kurzu, wzbity przez oddalające się konie. Pozwoliła sobie na jeszcze jedną litanię przekleństw i mając niewielki wybór po prostu wróciła przed saloon.

Hazardzista, nadal w kalesonach, przyglądał się zamieszaniu. Molly zagaiła czy nie pożyczyłby konia ale kiedy padła kwota, trzeba przyznać niebotyczna, za dobowy najem czterech kopyt O'Malley wybuchnęła szczerym śmiechem.
- Chyba sobie kalesony obsrałeś...
Co by nie gadać niewiele więcej musiała wyłożyć żeby swoją kobyłę zakupić na własność.
- Poza tym widzę, że na Lulu bardzo ci zależy... Poruchać to można ale jechać odbić z rąk patałachów to już za duży wysiłek, he? Dżentelmen, kurwa mać...

Wróciła do mężczyzn kiedy wóz był niemal gotowy do drogi. Konie zajechane ale nie mieli w czym przebierać. Pozostawało mieć nadzieję, że bandidos zagrzeją gdzieś dupska na nockę. A wtedy... myk myk myk... bam bam bam... Po cichu powinni ich powystrzelać. Chociaż Kris miał rację. Wpierw trzeba panienki stamtąd wywlec. W końcu za tą Missy dają dwieście baksów.

Rozmyślania przerwało jej przybycie ryżego jegomościa z przesączonym krwią opatrunkiem w miejscu gdzie zazwyczaj ma się ucho. Facet oświadczył, że rusza z nimi. Molly wzruszyła tylko ramionami. A niech jedzie. Jedna spluwa więcej, na wypadek gdyby zrobiło się gorąco.


 
liliel jest offline