Wątek: Byle Do Przodu!
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2011, 17:49   #82
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
**
uproszona legenda;
Mistress – „bogini” Chaosu
Almanakh – „bogini” Bieli
Verion – demon, sługa Mistress

Verion zajrzał do pokoju pełnego fioletowych oparów.
- Mistress, czy...?
- GAH!!! – wrzasnęła Mistress, zrywając się z łóżka i zakrywając kołderką z Mgieł monitor. – Ile razy mówiłam: pukać?!?! Nie można już w tym wymiarze spokojnie drowich bliźniaków podglądać!!!
- Przepraszam...!!!
- WOOOON!!! – Verion z piskiem małej dziewczynki uciekł za drzwi.
Mistress odetchnęła głośno, zaśmiała się sama do siebie i spojrzała znów na monitor. Widać na nim było czarnowłosego mężczyznę w fioletowych szatach. Paznokieć Mistress pieszcząco i lubieżnie, delikatnie podrapał o monitor. Mistress rozłożyła się na łóżku i obserwowała z zadowoleniem. Na monitorze pojawiła się jednak zielona plama. Mistress zmarszczyła brwi, przetarła monitor. Zielona plama nie zniknęła. Niezadowolona Mistress popukała w ekran, by poprawić obraz, ale nic to dało. Zielona plama urosła i nabrała kształtu.
- What the...?! – syknęła Mistress i wściekle uderzyła pięścią o Mgły.
Wymiar Chaosu zatrząsł się w posadach.
* * *

- Oh hi – uśmiechnęła się cierpko Mistress. – I wanna talk...
Almanakh głośno przełknęła ślinę.
- Melisy? – spytała niewinnie.
Mistress podniosła filiżankę, kulturalnie odgięła jeden palec, po czym zgniotła filiżankę na proch w zaciśniętej dłoni.
- Coś się stało...? – jęknęła Almanakh.
Mistress bez słowa pokazała elfe monitorek z Mgieł.
- Ładny mystphone...
Mistress popukała paznokiem w zieloną plamę na ekranie, aż zrobiła w nim dziurę na wylot swoim szponem.
- Mogę to wyjaśnić! – pisnęła Almanakh.
- Why... is... he... still... ALIVE?! – wycedziła przez zęby Mistress.
- C-cóż...! Miał pewne zasługi... Światło dało mu ostatnią szansę!...
Mistress zaśmiała się głośno i pokręciła przecząco głową.
- Słyszałaś, co powiedział? Ani Biel ani Chaos. Do niczego mi się nie przyda, Bieli raczej także nie...
- Nie chodzi o to, czy się przyda czy nie!
- Chodzi wyłącznie o to! – syknęła Mistress. – Istoty nieprzydatne dla Chaosu giną z jego ręki.
- O ile Biel się za nimi nie wstawi! – odparła dzielnie Almanakh, ale skuliła się pod spojrzeniem Mistress.
- Macie niezdrową manię roztaczania opieki nad istotami uszkodzonymi – westchnęła. – Zdradził was. Mnie się nie przyda. Po co trzymać go przy życiu?
- Może nas wiele nauczyć swoim postępowaniem, swoimi błędami! Nadal może się nawrócić! Biel nadal widzi sens w jego istnieniu! Poza tym Keeshe go nie lubi, pomyśl, ile pięknego Chaosu zrodzi się z tych dwóch razem!...
Mistress wykrzywiła twarz w zgrozie i odrazie.
- Z tych dwóch razem nigdy nie powstałoby nic pięknego!!!
- W sumie racja...
- Wiesz jaka jest różnica między Chaosem, Bielą, a śmiertelnikami? Chaos potrafi niszczyć i tworzyć, Biel potrafi zlitować się nad każdym i obronić każdego, a śmiertelnicy potrafią tylko narzekać, pić, grzeszyć, obiecywać poprawę i umierać. Barbak dokonał wyboru. Czas skorzystać z dobrodziejstw jego śmiertelności – uśmiechnęła się paskudnie.
- Nie możesz!...
- Oh...? – oczy Mistress zalśniły ślepą furią.
- Astarothucieszyłsięgoznówspotkał!!! – pisnęła rozpaczliwie Alamanakh, zasłaniając się Okiem Światła.
Mistress znieruchomiała i zamilkła.
- Wiesz jak boli utrata największego wroga? – dodała cicho Almanakh.
- Tak, akurat ten rodzaj bólu akurat znam – spojrzała na monitorek i na elfkę. – Niech zostanie, ale niech... nie...zasłania... mi... widoku! – syknęła cicho. - Denerwują mnie istoty, które same nie wiedzą czego chcą. Czego on chce? Przebaczenia? Tryumfu? Współczucia? Nienawiści? Uwielbienia? Na czym zależy istocie, której na niczym nie zależy? Na życiu? Na jakim życiu? Wyjaśnisz mi to, Almanakh?
- Zagubił się troszkę...
- Troszkę? – pychnęła z rozbawieniem Mistress. - Nie jest Upadłym. He never been an angel either. Marzył by zostać paladynem. By udowodnić światu, jak myli się co do stereotypu orka biegającego wokół z toporkiem i wydającego pierwotne odgłosy. Światło dało mu szansę na przyjęcie zaszczytu bycia Wojownikiem Światła, bycia kimś, o kim tysiące najświętszych i najpotężniejszych paladynów marzyło. A co zrobił Barbak? - Mistress z uśmiechem rozłożyła pytająco ramiona. – Czy mamy tu typowy przypadek kogoś, kto w chwili spełnienia swoich marzeń krzywi się i mówi „wyobrażałem to sobie inaczej”, po czym wchodzi w foch mode do końca egzystencji?
- Jakiś cierń utkwił w jego biednej, skołowanej duszy i nie pozwala mu zapomnieć o przeszłości! – broniła go zmartwiona Almanakh.
- Są momenty, kiedy dla wyższego dobra musimy zapomnieć o własnym. Myślałam, że wy, dzieci Bieli, rozumiecie to lepiej ode mnie – po chwili dodała z uśmiechem. – Myślałaś, iż nie przyjmowałam do świadomości możliwości poniesienia porażki w pojedynku z Astarothem, kiedy przyjęłam jego wyzwanie...?
- Może nie był na to gotowy...
- Cóż, ponieważ nie żyjemy w wymiarze Pustki, a w wymiarze w której żyją istoty, mija czas, występują konsekwencje, ciężko jest z góry zaplanować własne życie i przygotować się na każdą nadchodzącą chwilę – zmrużyła oczy Mistress.
- Wciąż uważam, że to po prostu ranna istota, potrzebująca pomocy i szansy!
- Hm. Jak myślisz, jak on potraktuje twoją „szansę”, skoro uważa, że, cytuję, „to wszystko jest....”
- Na pewno zrozumie, że życie nie jest czymś, nad czym da się zapanować, czymś, co można zaplanować w szczegółach! Że nie wystarczą chęci i siły, aby wyzbyć się wszelkich klęsk i tragedii... że one się po prostu zdarzają...
- Kiedy pewnego dnia ktoś cię spyta dlaczego warto żyć, co odpowiesz? Kiedy ktoś spyta starego, umierającego wojownika co osiągnął w życiu, wspomni moment, kiedy przeniósł do domu znaleziony wór złotych monet, czy moment kiedy jako chłopiec postawił się starszemu prześladowcy i przyjął z godnością cios z pięści? Czasem wybory są trudne i bolesne, co nie czyni z nich jednak wymówek, by łamać własne zasady. Jeśli ustalasz własne zasady tylko po to, by modyfikować je i zmieniać w zależności od sytuacji, jak wiarygodny i uczciwy jesteś wobec samego siebie? Czy czystością sumienia nazywamy porównywanie siebie do otoczenia i minimalizację własnych win wobec win cudzych? Jaką wartość ma twoja dusza skoro sama sobą jest w stanie pomiatać i degradować się do cienia istoty z krwi i kości, myślącej tylko o swojej wygodzie i zaspokojeniu podstawowych potrzeb życiowych? Wyjaśnij mi to, Almanakh. Dlaczego się nad nimi litujecie. Dlaczego wciąż wierzycie. Wiesz, ile razy różne byty z różnych Wymiarów wyzywały mnie na pojedynek? A wiesz, ile razy przyjęłam wyzwanie? Wiesz dlaczego? Ponieważ nie ma sensu udowadniać czegoś istotom, które zaraz i tak zmienią swoje poglądy, swoją duszę, znajdą sobie nowe grzechy i nowe wymówki. Nie ma sensu poświęcać się dla czegoś, co ma wątpliwą, chwiejną wartość. Chaos nie jest jak Biel. Chaos pożera własne, ranne i uszkodzone dzieci, nie czeka w nieskończoność na cud. Jestem bardzo cierpliwa. Ale nie potrafię obserwować czegoś, czego nie rozumiem. A jeśli uczucia są dla śmiertelników tak ważne, tak wyróżniające, dlaczego są momentami tak obłudni, okazując zupełnie inne uczucia niż te, które odczuwają? Dlaczego wybierają łatwiejszą drogę doskonale wiedząc, że prędzej czy później sprowadzi to na nich cierpienie i hańbę? Dlaczego tak bardzo chcą żyć i bronią się przed śmiercią, skoro cieszą się, że ona pewnego dnia wymaże wszelkie ich przewinienia? O czym myślą w chwili śmierci, jak sądzisz, Almanakh? O czym warto myśleć w takiej chwili? A może przeceniam ich możliwości? Może kiedy świat zdepcze ich dziecięce marzenia, ich głównym problemem dorosłości jest to, za co jeść i pić, każdego dnia, aż do śmierci? Czego oni tak naprawdę chcą, ci, którzy nie chcą Bieli ani Chaosu? Czy jest to coś, co można zatrzymać przy sobie, docześnie, teraz, na zawsze, po śmierci? Czy jest to coś, dla czego warto marnować potencjał duszy? Czy to jest coś, czym można się pochwalić przed własnym sumieniem?
- Nie wiem – szepnęła Almanakh. - Patrzę na nich tyle lat i wciąż nie wiem.
- Próbujesz ich nawrócić i ocalić. Ja próbuję ich zrozumieć. Nie potrafię. To bardzo mnie drażni.
Zapadła chwila ciszy. Mistress zaśmiała się cicho.
- Istoty myślące mają ten problem, że są w stanie myśleć. Odróżniać dobro od zła. A zatem podświadomie każdy swój czyn klasyfikują, choćby jako niewinny czy szkodliwy. Mimo to nadal twierdzą, że potrafią pozostać neutralni. Tak, ale czy wobec samych siebie również? Niech zostanie. To będzie zabawne i pouczające..
* * *
X
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline