Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2011, 19:25   #194
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Dirith tylko uśmiechnął się serdecznie choć uśmiech ten przeszedł w złowieszczy kiedy coraz bardziej zbliżał sie do wieśniaków. Ci zamiast od razu uciekać zaczęli wymachiwać bronią niemalże na oślep. W zasadzie przeciwnicy byli z nich żadni, a jedyny problem polegał na w miarę sprawnym i bezpiecznym przebiciu się przez machane bez ładu i składu kosy, widły i inne cepy właśnie obijające się o jego zbroję. Czas więc było w końcu pokazać im jak marne były ich umiejętności, nawet walki w grupie, w podczas której sami sobie też przeszkadzali obijając czasem o siebie własne bronie. Dlatego kiedy wreszcie udało się wyczekać na moment swoistego otwarcia drow ciął pionowo mieczem, aby tym sposobem czyjeś widły wystawione do przodu w postaci dźgnięcia. Do tego na dstrzu wylądowała jakaś kosa, jednak nie czekał na kolejne ciosy, tylko szybko skoczył do przodu tak aby jak najbardziej skrócić dystans. Dzięki temu najgorsze czego mógł się spodziewać, to uderzenie kijem zanim wieśniaki wpadliby na pomysł aby się cofnąć i móc wyprowadzić porządny cios lub odsunąć aby dać pole do popisu tym stojącym za nimi i mającym elfa w zasięgu. Na to jednak potrzebowali czasu w którym to wprawny wojownik mógłby spokojnie załatwić przynajmniej jednego przeciwnika. Dlatego z rozharataniem pierwszego z brzegu wieśniaka nie byłoproblemu i ostrze sztyletu gładko wykonało swe zadanie. Jednak po tym jak jeden chłop został właśnie wypatroszony cała sytuacja mogła się skomplikować. Na szczęście krzyk ginącego kompana połączony w dźwiękiem ciętego gwałtownie mięsa oraz widok wylatujących na zewnątrz wnętrzności zmieszanych z krwią przesądził sprawę. Mośki rzucili się do ucieczki. Kilku jednak stało sparaliżowanych, więc automatycznie stali się następnymi celami.. jednak tutaj nieco rzeź niewiniątek popsuło drowowi Drzewo ze swoim ostrzałem. Już miał mu podziękować odpowiednią wiązanką za spłoszenie kolejnych zabawek kiedy zawrót głowy przypomniał o truciźnie mogącej w każdej chwili przeszkodzić podczas walki takimi właśnie zawrotami. Czyli jest nie za dobrze i trzeba się streszczać. Dlatego nie powiedział jednak nic, tylko ruszył nadal za Wilkiem do wioski.
Jakby nie było nadal to była w sumie jedyna rozsądna droga, choć logiczniejsze wydawało się zawrócenie i powrót do miasta. Jednak mógł chociaż przejść się do wioski i spróbować znaleźć coś do jedzenia aby nabrać nieco sił gdyż głód powoli dawał o sobie znać.. razem z jakimś dziwnym bólem.. czyli trzeba się streszczać.
Do tego Wilk wyglądał i ciągle węszył jakby trop jednak się urwał co tylko doprowadziło mrocznego elfa do wniosku, że po posiłku jednak wróci do miasta i sprawę zabójcy króla oleje.

- No i gdzie teraz polazł ten cholerny zabójca? Bo jak się okaże, że zmarnowałem właśnie tyle czasu, żeby iść za tropem zabójcy tylko po to aby go teraz zgubić w jakiejś zabitej dechami wiosce, to wkurze się nie na żarty.. - stwierdził z wyraźnym niezadowoleniem w głosie. - Chyba, że jakimś cudem zaraz się okaże, że jednak potrafisz leczyć także z trucizn.. - spytał nie oczekując w sumie zbytniej odpowiedzi, bo nadal jednak nie wierzył do końca w umiejętność tego Wilka do rozmowy, choć o ile był na tyle inteligentny aby otworzyć tamte drzwi z zagadką, to może go chociaż zrozumie i jakoś pomoże z tą trucizną jeśli faktycznie to on był odpowiedzialny za te dziwne błyski światła i leczenie.

Kiti skuliła się kiedy drow ją beształ Była pewna że siły wyższe miały teraz uciechę. Kiedy Dirith spytał o leczenie trucizny wilk spuścił głowę i zapiszczał smutnie. Zaczął znów węszyć i kręcić się w kółko, robiąc przynajmniej dobre wrażenie póki coś nie naprowadzi ją na trop zbiega

- Świetnie... - bąknął pod nosem wchodząc jednocześnie do wioski wyglądającej na nieco opustoszałą. Widocznie wszyscy się pochowali w domach i dobrze, bo z kolejnymi napastnikami drow pewnie nie patyczkował się zbytnio. Dlatego idąc przez wioskę uważnie się przyglądał otoczeniu, żeby przypadkiem nie okazało się, że chowający się tu chłopi postanowili zorganizować na nich jakąś pułapkę. Rozglądał się także za czymś do jedzenia, bo powoli zaczynał się robić głodny. Co prawda zaczynał go boleć brzuch, ale choć to nie z głodu to poziom energii trzeba uzupełnić. Tym bardziej, że nie może sie przemienić w tygrysołaka lub tygrysa i wparować do któregoś z domostw i urządzić sobie w nim stołówki. Może i też dlatego nie do końca podobał mu się wzrok starszej kobiety idącej sobie cholera wie gdzie, jakby nic się nie stało, albo nie wiedziała, że właśnie do wioski wszedł dość niebezpieczny drow o czym już jeden z wieśniaków zdążył się przekonać. A nawet jeśli nie wiedziała, to można się było tego domyślić po zatkniętym za pas sztylecie pokrytym jeszcze świeżą krwią, jak i zabrudzeniu lewego rękawa zbroi.
Do tego uśmiechała się jakoś dziwnie, jakby mroczny elf wyglądał jakoś dziwnie lub komicznie. Ale jedno trzeba było jej przyznać, była w sumie odważna żeby przechadzać się od tak kiedy do wioski włazi głodny i nieco zirytowany drow.

- Ej, ty. - zawołał pewnym siebie tonem - Nie widziałaś przypadkiem w okolicy żadnego maga? - spytał po czym podszedł do jakiś skrzynek z jakimiś lichymi jabłkami, które zrzucił kopnięciem aby sprawdzić czy w tych skrzynkach niżej nie znajdzie się coś lepszego do jedzenia. Co prawda nie spodziewał sie twierdzącej odpowiedzi, co najwyżej informacji o jakimś innym osobniku będącym prawdopodobnie zabójcą króla, ale stwierdził, że zapytać nie zaszkodzi. Może jeśli nie dowie się czegoś przydatnego, to znajdzie się jakiś powód aby zdjąć ten dziwny uśmieszek z twarzy tej kobity.

Podejrzana kobieta patrzyła na ciebie jakby z rozbawieniem.
- Był tu mag - odpowiedziała. - Były jego chimery i ożywione bestie. Był tu jakąś godzinę temu. Silversting. Tak go nazywają. Udał się jak zwykle w kierunku starego cmentarzyska na wzgórzu - skinęła ręką w tamtym kierunku.

W skrzynkach było... więcej jabłek. Jabłka jak jabłka. Robaczek pomachał ci ogonkiem na powitanie. Wokół pałętają się kury, są tu też owce, kozy, świnie, kaczki...
- Głodny, chłopcze? - uśmiechnęła się dziwnie. - Z dalekich stron przybywasz?

Słysząc odpowiedź staruszki drow dosłownie wbił w nią swój wzrok i znieruchomiał. Miał w oku dziwną iskrę nie zapowiadającą nic dobrego i do tego uśmiechnął się szeroko po prostu nie wierząc w swoje szczęście. A jednak czasem dobrze jest zadać parę pytań mimo przekonania, że celu nie powinno tutaj być. Bo co Silversting mógł tu robić, kiedy nad miastem krążyła meduza i powinien raczej coś z nią zrobić? Czyżby to on zabił króla? To akurat ważnie nie było, bo teraz liczyło się tylko tyle, że udało mu się zlokalizować tego cholernego maga. Zaniepokoiło go jednak nieco fakt, że były z nim chimery. Czyli dlatego tak bardzo mu zależało na tłumaczeniu.. i tym bardziej nie mógł pozyskać zbyt wielu informacji z księgi Riktela.
To teraz wystarczy tylko uzupełnić nieco zapasy energii i czas ruszać za Silverstingiem bo za zabójcą króla drow podążać już nie zamierzał
-Ta.. Można powiedzieć, że z bardzo dalekich. - odrzekł odpowiadając w sumie na oba pytania nadal się uśmiechając i kierując w stronę drzwi najbliższej chaty. - Mam nadzieję, że to nie twoja chata i pozwolisz, że się obsłużę? - spytał retorycznie jednocześnie sprawdzając czy drzwi są otwarte. Mimo, że nadal uśmiech staruszki wydawał się dziwny, to jednak nie chciał obrabiać z jedzenia akurat jej chaty, ze względu na bardzo pomyślne informacje jakie mu właśnie przekazała.
- A tak przy okazji, to dużo z nim było tych chimer i ożywieńców? - drow mocniej szarpnął za drzwi licząc, że zamek był na tyle lichy że puści.

- Spuścił ze smyczy kilka swoich potworów - odparła staruszka. - Ciągle to robił. Testował. Wypuszczał. Obserwował. Z reguł jego kreacje zdychały same. Kilka ubiliśmy i spaliliśmy. Te dzisiejsze wyglądały na żywotne. Nie, to nie moja chata, chłopcze...

Otworzyłeś drzwi. O dziwo nie były zamknięte, nawet nie miały zamka. To zwykła wiocha, nie zdążyli zabić się deskami...

Wszedłeś do pomieszczenia. No, spory bochen chleba na piecu. Suszone mięso. Hmmm...?
Zauważasz coś na podłodze, przy drzwiach sąsiedniej izby. Plama...? Krew!...

Tym razem odpowiedź nieco go zaniepokoiła. Co prawda nie była to odpowiedź na jego pytanie więc powód do rozpoczęcia bardziej brutalnego przesłuchania niby już był. Na szczęście jednak nie chciał na nie tracić czasu. Nie mniej jednak obawiał się, że te żywotniejsze chimery mogą być rezultatem przetłumaczenia jakiś informacji zawartych w notatkach Riktela.. A to bardzo zły znak, bo jeśli sam był w stanie ją przetłumaczyć to już mógłby być w posiadaniu zbyt wielu informacji o Dirithu. Co prawda wątpił, aby jego nie do końca trafne tłumaczenia pozwoliły na dokładne tłumaczenia, jednak z upływem czasu ryzyko wpadki było coraz większe. A robić za czyjąś chimerę-niewolnika nie zamierzał. Dlatego trzeba było jednak zakończyć sprawę księgi jak najszybciej. Trudno, najwyżej nie uda mu się wykorzystać maga do sprowadzenia potrzebnych mu składników, jednak przynajmniej nie skończy w czyjejś niewoli.
Dlatego ruszył szybko po mięso, które zaczął szybko jeść przegryzając nieco chlebem. Co prawda posiłek do najsytszych nie należał, ale zawsze coś i jakieś uzupełnienie energii, której teraz mógł potrzebować. Niestety pozostawała jeszcze sprawa obroży, przez którą nie mógł się przemienić w tygrysołaka i załatwić tej sprawy jak się należy. Choć z drugiej strony to dobrze, bo było to swojego rodzaju ograniczenie nie pozwalające mu zdradzić się jako chimerę. Na to jednak mogło być za późno ze względu na wcześniejszą przemianę w mieście przy zabójcach, jednak miał nadzieję, że te informacje do Silverstinga nie dotarły. A przynajmniej w nie nie uwierzył za bardzo i uznał za jakieś sztuczki magiczne lub po prostu przywidzenie zabójców.
Ale tak czy siak trzeba było coś z tym zrobić. Mimo wszystko zastanowił się także nad krwią znajdującą się na podłodze. Zdecydowanie nie pasowała do krajobrazu, dlatego cały czas pozostawał czujny. Przez myśl przeszła mu głupia rzecz, że Silversting mógł nadal się ukrywać w tutejszych chatach.. jednak spoko wieśniacy chcieli spalić las z którego wyszły te całe chimery i umarlaki, to czemu nie spaliliby chaty w której ukrywałby cię sprawca całego zamieszania? Jednak gdyby to była prawda, to pewnie wszelkie pomieszczenia byłyby nieco zdemolowane, a takiej demolki Dirith jeszcze nie zauważył. Jednak przyjrzał się jeszcze uważniej po pokoju w którym się znajdował i podszedł cicho do przejścia aby zerknął tylko co może być powodem utraty przez kogoś krwi. Zajrzał więc cicho i ostrożnie do środka aby ocenić szybko otoczenie. Nie zamierzał jednak do tamtego pokoju wchodzić głębiej niż to jest potrzebne do stwierdzenia czy ze względu na ta kałużę krwi jest teraz w jakimś niebezpieczeństwie czy nie. Nie zamierzał także prowokować żadnego starcia, bo teraz miał na głowie dużo ważniejsze rzeczy.
Po wyjściu z chaty spojrzał tylko jeszcze na Wilka i Drzewo.
- A teraz róbcie co chcecie, mnie zabójca króla właśnie przestał obchodzić, mam ważniejszą sprawę do załatwienia. - rzucił nie czekając nawet na jakiekolwiek odpowiedzi po czym ruszył szybkim krokiem w stronę wskazanego wzgórza i znajdującego się na nim cmentarzyska oraz Silverstinga,
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline