Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-11-2011, 11:34   #191
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
- Bo co? - spytał przerywając obserwację zdesperowanego wilka drapiącego drzwi i kombinującego coś przy zamku. Prawdopodobnie gdyby nie trucizna, to pewnie przyglądałby się tym próbom dłużej, gdyż mogłyby się wydawać nieco zabawne, jednak nie było na to czasu. Kontynuując dalej zaczął się odwracać w stronę Drzewa jednocześnie ważąc toporek w ręce.
- Może i pomysł masz właściwy, ale przy solidnych drzwiach, to bez odpowiedniego klucza.. - tutaj podniósł swoją broń do góry, żeby lepiej ją pokazać entowi. Jednocześnie nuta niepewności wyczuwana w głosie i wzroku kiedy machał "uniwersalnym wytrychem do drewnianych drzwi" w powietrzu poprawiała mu nieco humor. -.. to życzę.. - klik.. drow z niedowierzaniem odwrócił głowę w stronę Wilczycy i właśnie uchylających się drzwi. - ..powodzenia.
Widząc, że już mu się topór nie przyda opóścił go nieco, jednak nadal trzymał w gotowości jednocześnie przyglądając się krytycznie temu zwierzęciu, które tak na prawdę nie powinno mieć żadnych szans na otwarcie tych drzwi. ~ Z nim na pewno jest coś nie tak.. ~ po raz kolejny stwierdził w myślach i po raz wtóry upewnił się, aby mieć na Wilka baczenie, żeby nie było potem problemów.
Tak czy inaczej, można było ruszać dale więc Dirith nie tracił więcej czasu. Ruszył pewnie przed siebie a kiedy docierał do drzwi dźgnął w nie toporem otwierając je na oścież. Oczywiście po tym dźgnięciu na drzwiach zostało małe zarysowanie, jednak tym nie przejął się w najmniejszym stopniu. Szedł więc dalej dość żwawym krokiem. Jako, że korytarz był jeden nie przejmował się, że zgubi trop, a broń schował dopiero po ładnych kilkudziesięciu metrach przed sobą, tak żeby idący z tyłu nie widzieli dokładnie jak i gdzie ją chowa. Co prawda nie było także widać, aby miał ją gdziekolwiek pod zbroją, ale nie o to mu w tej chwili chodziło.
Idąc dalej korytarzem nada cały czas był czujny, aby nie wleźć na jakąś kolejną pułapkę. Na szczęście takowej po drodze nie było, za to znalazły się schody oraz jakiś właz. Tutaj także dopisało szczęście i żadnego porządniejszego zamka na tym włazie nie było. Co prawda drow nie oczekiwał takiej scenerii po wyjściu. W tej chwili na prawdę miał nadzieję, że Wilk tropi równie dobrze co otwiera drzwi.
- No to gdzie teraz? - spytał z wyraźną irytacja w głosie, bo nie sądził aby Silversting znajdował się poza miastem. - Tylko rusz sie, bo nie mam czasu..
No i poszli w stronę wioski. A jak się po paru chwilach okazało byli można by rzec oczekiwani. Niestety tym razem nie był to tłum fanów Szaimy jak to miało miejsce na poprzedniej wyspie na jaką zawitał, tylko wnerwiony tłum wieśniaków. Na oko około 30 chłopa. Bezmózgiego chłopa, który pewnie zwiałby po tym jakby Dirith przemienił się w tygrysołaka. Dlatego w takich wypadkach plan działania z reguły miał prosty: Brutalne załatwienie jakiegoś mośka albo dwóch walcząc normalnie, żeby już pokazać pospólstwu, że zrobili błąd kiedy go zaatakowali, a następnie szybka przemiana w tygrysołaka i dosłowne rozszarpanie kolejnego wieśniaka, który z reguły nie był w stanie pojąć co się właśnie stało. A że ograniczona moc wieśniaków z reguły nie pozwalała na zastanawianie się nad tak skomplikowanymi rzeczami i jakiekolwiek inne działania, to z dorwaniem celu do rozszarpania nie było większych problemów. Potem zostawała już tylko zabawa z wyłapywaniem uciekających w każdą stronę niedobitków.
Tutaj był jednak jeden problem w postaci obroży, która mogła go udusić podczas przemiany. Istniała jednak szansa, że zostanie wchłonięta tak samo jak zbroja. Był jednak w drużynie kleryk, albo przynajmniej tak mrocznemu elfowi się zdawało, więc istniała też szansa, że jakimś cudem uda mu się przeżyć jesli sprawy nie pójdą za dobrze..
Zdziwił się co prawda czemu Wilk tak wyskoczył do przodu. Jeszcze przed dłuższą chwila w korytarzu na przeciwko jednego nieumarłego chował się za jego plecami a teraz na przeciw 30 uzbrojonych przeciwników wyrwał nna pierwszą linię.
~ Głodny, czy co? ~ pomyślał sarkastycznie i może by obserwował dalej jego poczynania nie ingerując zbytnio żeby zobaczyć jak zaraz zwiewa jednak nie było na to czasu.
- No, to możecie uznać się za martwych. - stwierdził zimnym tonem nie znoszącym sprzeciwu ruszając w stronę napastników. Jednocześnie wyciągnął w ich stronę prawą pięść, z której zaczęły wylewać się srebrzyste strugi metalu szybko formującego się w miecz. Tak na pokaz, żeby od samego początku walki zaszczepić w każdym z przeciwników ziarno strachu i niepewności z kim mają do czynienia. Co prawda i tak byłby okrzyknięty demonem, ale zawsze to jakaś przewaga. Potem już tylko pozostało na rzucenie się na pierwszego z brzegu wieśniaka, zbicie mieczem wystawionych w jego stronę wideł i rozharatanie pierwszego można sztyletem tnąc od dołu tak aby trafić w brzuch i szyję, aby efekty wizualne były wystarczająco brutalne i nieprzyjemne.. dla wieśniaków oczywiście.
Następnie trzeba było już przejść do szybkiego zbijania kolejnych ciosów i nie dać się okrążyć.. choć i tak bardzo prawdopodobne, że będzie musiał jednak próbować się przemieniać, jednak co będzie się działo po ataku, to będzie się działo po ataku i dopiero wtedy na dobre będzie się tym martwił. Póki co jednak trzeba było załatwiać jednego wieśniaka na raz o ile to możliwe.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 19-11-2011, 16:57   #192
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
A więc chłopi! Wycinacze lasów! Nie dbający o przyrodę, o cokolwiek! Zatem trzeba pomyśleć, jaka kara byłaby najlepsza dla takich, co to lasu nie kochają... A i drzew nie szanują!

Na myśl przychodziła tylko jedno rozwiązanie, rzucić im się do gardeł! Tylko... Jak niby Drzewo ma się rzucać komuś do gardła? Właśnie. Tutaj trzeba wykorzystać dwa fakty. Po pierwsze to motłoch, czyli trzeba ich zastraszyć. Zastraszony motłoch ucieknie, a najlepiej do wystraszenia motłochu nada się nic innego jak atak! Atak drzewa...
-I nawet jeśli byłby to ostatni marsz entów to będziemy szli z dumą i podniesioną głową bo takiego aktu barbarzyństwa nie można przyjąć spokojnie! Nie można się godzić!-Drzewo po tych słowach przeładowało swoje gałęzie z głośnym Kling-Klang i wymierzyło w kierunku motłochu... i wystrzeliło żołędziami!

[media]http://www.youtube.com/watch?v=Z05UF_pTYAE&feature=related[/media]
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.
one_worm jest offline  
Stary 20-11-2011, 16:12   #193
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Magowie schronili się w podziemiach i resztkach swojej wieży. Trochę czasu im to zajęło, ale ostatecznie zdawać się mogło że rozwikłali zagadkę meduzy wiszącej ponad miastem.
- Ktoś zawarł pakt z demonami – szepnął wyższy mag. – W zamian za drobną przysługę od sił wyższych miał złożyć ofiarę dla Mgieł.
- Tak się jednak nie stało...
- Ktoś przyzwał tego demona. Wypowiedział imię Mistress, jakby składał jej ofiarę, ale do złożenia ofiary nie doszło.
- Ta meduza to wysłannik, który miał odebrać ofiarę i zanieść ją do Mgieł.
- Dlaczego ktoś miałby tak kusić Mgły?! Obiecywać ofiarę a potem...?!
- Nie wiem. Ten demon został przyzwany i czeka na ofiarę. Nie odejdzie bez niej!
- Musimy znaleźć tego, kto go przyzwał!
- I co dalej?
- Jak to co?! Niech złoży tę ofiarę!
- Oszalałeś?!
- Nie wiem czy zauważyłeś, nad miastem fruwa gigantyczna meduza, która poszukuje tego po co tu przyszła, przy okazji zrównując to miasto z ziemią!!! Jeśli nie damy jej tego po co przyszła wpadnie znów w gniew!
- Ostatecznie może sami spróbujemy...?
- Oszalałeś?! Nawet nie wiemy co obiecano jej w ofierze!
- A co by to mogło być? Elf albo drow.
- Bzdura, nie mamy tu elfów ani...
- Jednego mamy.
- Widziałem też elfa z tym białym wilkiem...
- Oszaleliście. Nie możemy składać ofiar Chaosowi!
- Wiesz, co ten demon zrobi, jeśli nie dostanie obiecanej mu ofiary?!
- Musimy znaleźć tego kto go przyzwał!..

* * *

Kiti;
Twój magiczny pokaz sprawił że nadbiegający motłoch przystopował. Chyba nie codziennie widzieli pokaz fajerwerków w wykonaniu wilka.
- Widzieliście to?!
- To ten diabeł!!! Diabeł i jego piekielny ogar i drzewo!
- Co to za światło?!
- Ja wam mówię, ono nas spoli zywcym!
- To chyba jednak inny wilk zjadł mi owce, tak se teroz myślem...

Zatrzymali się niemal wszyscy. Zdawać się mogło, że czekali teraz na to kto pierwszy zdecyduje się brać nogi za pas.

Dirith;
Aha, teraz będą uciekać, tak?! Ruszyłeś w ich kierunku, stwarzając sobie miecz za broń.
- To jakieś złe czary są! – ocenili fachowo wieśniacy z wielkimi gałami.
- Idzie tu!
- Bierzmy go, no co, no co?!
- Tło jakiś czarownik przeklęty! – kilku rzuciło się do ucieczki.
Ci na froncie nie mieli za bardzo wyboru, postawili opór, nadstawiając broń w twoim kierunku. Ich styl walki był kompletnym bałaganem, wywijali widłami przed twoją twarzą. Hmmmm czy jakiś słynny wojownik nie skończył cienko po spotkaniu z takimi widłami...? Jakaś motyka ześliznęła się po twojej zbroi. Dobra, tego już za wiele! Wraz z sieknięciem sztyletu od spodu, dał się słyszeć bardzo nieprzyjemny wrzask-bulgot i czyjeś czerwono-sine, cuchnące i parujące wnętrzności chlapnęły na trawę. Ludzie zaczęli wrzeszczeć. Rzucili się do ucieczki, rozbiegając się jak stado przepiórek przed orłem. Kilku tylko stało na roztrzęsionych nogach, zastanawiając się pilnie czy zemdleć czy uciekać.

Drzewo;
[media]http://www.youtube.com/watch?v=w6wqkgzZmow[/media]

Won od kuzynów! Od ponętnych brzózek i ziomali grabów!
Jeden trafiony zatopiony! Uciekający wieśniaki obrzuceni chmurą żołędzi darli się i wymachiwali rękoma. Bądźmy szczerzy – kiedy najpierw atakuje cię magiczny wilk, potem szatan z piekła rodem i jeszcze goni cię drzewo, zwiewasz a nagle obsypuje cię grad CZEGOŚ, nie zastanawiasz się, czy to żołędzie czy mini-granaty, tylko wrzeszczysz i zwiewasz szybciej!

* * *
Wszyscy; Napastnicy rozbiegli się. Kilku wbiegło do wioski, inni rozbiegli się po okolicznych polach i zagajnikach, wręcz wskakując w zboże by się schronić. Mamy ofiarę drowiego sztyletu i grado...? żołędziobicia [omg, jak to brzmi! Mwahaahaha]

Dirith zatoczył się na nogach i złapał się za głowę. Coś jakiś blady jest...

Dirith;
Znów, chwilowe, lekkie zawroty głowy. Straciliście w tunelach kilka godzin. Nie jest źle, chwilowo tylko momentami coś cię pobolewa w brzuchu...

Wszyscy;
Wilk próbuje złapać trop ale coś cienko mu to idzie. Wiocha jak wiocha. Kobiety i dzieci nie wyściubiają nosów z chat. Mężczyźni którzy tu zbiegli również. Zauważacie nagle małą, garbatą postać, pałętająca się wokół. Przechadza się leniwie jakby nigdy nic. Zauważa was, przystaje i uśmiecha się podejrzanie do was.

http://4.bp.blogspot.com/_9b5h3Fs_ae...a+czar.+18.JPG
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 24-11-2011, 19:25   #194
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Dirith tylko uśmiechnął się serdecznie choć uśmiech ten przeszedł w złowieszczy kiedy coraz bardziej zbliżał sie do wieśniaków. Ci zamiast od razu uciekać zaczęli wymachiwać bronią niemalże na oślep. W zasadzie przeciwnicy byli z nich żadni, a jedyny problem polegał na w miarę sprawnym i bezpiecznym przebiciu się przez machane bez ładu i składu kosy, widły i inne cepy właśnie obijające się o jego zbroję. Czas więc było w końcu pokazać im jak marne były ich umiejętności, nawet walki w grupie, w podczas której sami sobie też przeszkadzali obijając czasem o siebie własne bronie. Dlatego kiedy wreszcie udało się wyczekać na moment swoistego otwarcia drow ciął pionowo mieczem, aby tym sposobem czyjeś widły wystawione do przodu w postaci dźgnięcia. Do tego na dstrzu wylądowała jakaś kosa, jednak nie czekał na kolejne ciosy, tylko szybko skoczył do przodu tak aby jak najbardziej skrócić dystans. Dzięki temu najgorsze czego mógł się spodziewać, to uderzenie kijem zanim wieśniaki wpadliby na pomysł aby się cofnąć i móc wyprowadzić porządny cios lub odsunąć aby dać pole do popisu tym stojącym za nimi i mającym elfa w zasięgu. Na to jednak potrzebowali czasu w którym to wprawny wojownik mógłby spokojnie załatwić przynajmniej jednego przeciwnika. Dlatego z rozharataniem pierwszego z brzegu wieśniaka nie byłoproblemu i ostrze sztyletu gładko wykonało swe zadanie. Jednak po tym jak jeden chłop został właśnie wypatroszony cała sytuacja mogła się skomplikować. Na szczęście krzyk ginącego kompana połączony w dźwiękiem ciętego gwałtownie mięsa oraz widok wylatujących na zewnątrz wnętrzności zmieszanych z krwią przesądził sprawę. Mośki rzucili się do ucieczki. Kilku jednak stało sparaliżowanych, więc automatycznie stali się następnymi celami.. jednak tutaj nieco rzeź niewiniątek popsuło drowowi Drzewo ze swoim ostrzałem. Już miał mu podziękować odpowiednią wiązanką za spłoszenie kolejnych zabawek kiedy zawrót głowy przypomniał o truciźnie mogącej w każdej chwili przeszkodzić podczas walki takimi właśnie zawrotami. Czyli jest nie za dobrze i trzeba się streszczać. Dlatego nie powiedział jednak nic, tylko ruszył nadal za Wilkiem do wioski.
Jakby nie było nadal to była w sumie jedyna rozsądna droga, choć logiczniejsze wydawało się zawrócenie i powrót do miasta. Jednak mógł chociaż przejść się do wioski i spróbować znaleźć coś do jedzenia aby nabrać nieco sił gdyż głód powoli dawał o sobie znać.. razem z jakimś dziwnym bólem.. czyli trzeba się streszczać.
Do tego Wilk wyglądał i ciągle węszył jakby trop jednak się urwał co tylko doprowadziło mrocznego elfa do wniosku, że po posiłku jednak wróci do miasta i sprawę zabójcy króla oleje.

- No i gdzie teraz polazł ten cholerny zabójca? Bo jak się okaże, że zmarnowałem właśnie tyle czasu, żeby iść za tropem zabójcy tylko po to aby go teraz zgubić w jakiejś zabitej dechami wiosce, to wkurze się nie na żarty.. - stwierdził z wyraźnym niezadowoleniem w głosie. - Chyba, że jakimś cudem zaraz się okaże, że jednak potrafisz leczyć także z trucizn.. - spytał nie oczekując w sumie zbytniej odpowiedzi, bo nadal jednak nie wierzył do końca w umiejętność tego Wilka do rozmowy, choć o ile był na tyle inteligentny aby otworzyć tamte drzwi z zagadką, to może go chociaż zrozumie i jakoś pomoże z tą trucizną jeśli faktycznie to on był odpowiedzialny za te dziwne błyski światła i leczenie.

Kiti skuliła się kiedy drow ją beształ Była pewna że siły wyższe miały teraz uciechę. Kiedy Dirith spytał o leczenie trucizny wilk spuścił głowę i zapiszczał smutnie. Zaczął znów węszyć i kręcić się w kółko, robiąc przynajmniej dobre wrażenie póki coś nie naprowadzi ją na trop zbiega

- Świetnie... - bąknął pod nosem wchodząc jednocześnie do wioski wyglądającej na nieco opustoszałą. Widocznie wszyscy się pochowali w domach i dobrze, bo z kolejnymi napastnikami drow pewnie nie patyczkował się zbytnio. Dlatego idąc przez wioskę uważnie się przyglądał otoczeniu, żeby przypadkiem nie okazało się, że chowający się tu chłopi postanowili zorganizować na nich jakąś pułapkę. Rozglądał się także za czymś do jedzenia, bo powoli zaczynał się robić głodny. Co prawda zaczynał go boleć brzuch, ale choć to nie z głodu to poziom energii trzeba uzupełnić. Tym bardziej, że nie może sie przemienić w tygrysołaka lub tygrysa i wparować do któregoś z domostw i urządzić sobie w nim stołówki. Może i też dlatego nie do końca podobał mu się wzrok starszej kobiety idącej sobie cholera wie gdzie, jakby nic się nie stało, albo nie wiedziała, że właśnie do wioski wszedł dość niebezpieczny drow o czym już jeden z wieśniaków zdążył się przekonać. A nawet jeśli nie wiedziała, to można się było tego domyślić po zatkniętym za pas sztylecie pokrytym jeszcze świeżą krwią, jak i zabrudzeniu lewego rękawa zbroi.
Do tego uśmiechała się jakoś dziwnie, jakby mroczny elf wyglądał jakoś dziwnie lub komicznie. Ale jedno trzeba było jej przyznać, była w sumie odważna żeby przechadzać się od tak kiedy do wioski włazi głodny i nieco zirytowany drow.

- Ej, ty. - zawołał pewnym siebie tonem - Nie widziałaś przypadkiem w okolicy żadnego maga? - spytał po czym podszedł do jakiś skrzynek z jakimiś lichymi jabłkami, które zrzucił kopnięciem aby sprawdzić czy w tych skrzynkach niżej nie znajdzie się coś lepszego do jedzenia. Co prawda nie spodziewał sie twierdzącej odpowiedzi, co najwyżej informacji o jakimś innym osobniku będącym prawdopodobnie zabójcą króla, ale stwierdził, że zapytać nie zaszkodzi. Może jeśli nie dowie się czegoś przydatnego, to znajdzie się jakiś powód aby zdjąć ten dziwny uśmieszek z twarzy tej kobity.

Podejrzana kobieta patrzyła na ciebie jakby z rozbawieniem.
- Był tu mag - odpowiedziała. - Były jego chimery i ożywione bestie. Był tu jakąś godzinę temu. Silversting. Tak go nazywają. Udał się jak zwykle w kierunku starego cmentarzyska na wzgórzu - skinęła ręką w tamtym kierunku.

W skrzynkach było... więcej jabłek. Jabłka jak jabłka. Robaczek pomachał ci ogonkiem na powitanie. Wokół pałętają się kury, są tu też owce, kozy, świnie, kaczki...
- Głodny, chłopcze? - uśmiechnęła się dziwnie. - Z dalekich stron przybywasz?

Słysząc odpowiedź staruszki drow dosłownie wbił w nią swój wzrok i znieruchomiał. Miał w oku dziwną iskrę nie zapowiadającą nic dobrego i do tego uśmiechnął się szeroko po prostu nie wierząc w swoje szczęście. A jednak czasem dobrze jest zadać parę pytań mimo przekonania, że celu nie powinno tutaj być. Bo co Silversting mógł tu robić, kiedy nad miastem krążyła meduza i powinien raczej coś z nią zrobić? Czyżby to on zabił króla? To akurat ważnie nie było, bo teraz liczyło się tylko tyle, że udało mu się zlokalizować tego cholernego maga. Zaniepokoiło go jednak nieco fakt, że były z nim chimery. Czyli dlatego tak bardzo mu zależało na tłumaczeniu.. i tym bardziej nie mógł pozyskać zbyt wielu informacji z księgi Riktela.
To teraz wystarczy tylko uzupełnić nieco zapasy energii i czas ruszać za Silverstingiem bo za zabójcą króla drow podążać już nie zamierzał
-Ta.. Można powiedzieć, że z bardzo dalekich. - odrzekł odpowiadając w sumie na oba pytania nadal się uśmiechając i kierując w stronę drzwi najbliższej chaty. - Mam nadzieję, że to nie twoja chata i pozwolisz, że się obsłużę? - spytał retorycznie jednocześnie sprawdzając czy drzwi są otwarte. Mimo, że nadal uśmiech staruszki wydawał się dziwny, to jednak nie chciał obrabiać z jedzenia akurat jej chaty, ze względu na bardzo pomyślne informacje jakie mu właśnie przekazała.
- A tak przy okazji, to dużo z nim było tych chimer i ożywieńców? - drow mocniej szarpnął za drzwi licząc, że zamek był na tyle lichy że puści.

- Spuścił ze smyczy kilka swoich potworów - odparła staruszka. - Ciągle to robił. Testował. Wypuszczał. Obserwował. Z reguł jego kreacje zdychały same. Kilka ubiliśmy i spaliliśmy. Te dzisiejsze wyglądały na żywotne. Nie, to nie moja chata, chłopcze...

Otworzyłeś drzwi. O dziwo nie były zamknięte, nawet nie miały zamka. To zwykła wiocha, nie zdążyli zabić się deskami...

Wszedłeś do pomieszczenia. No, spory bochen chleba na piecu. Suszone mięso. Hmmm...?
Zauważasz coś na podłodze, przy drzwiach sąsiedniej izby. Plama...? Krew!...

Tym razem odpowiedź nieco go zaniepokoiła. Co prawda nie była to odpowiedź na jego pytanie więc powód do rozpoczęcia bardziej brutalnego przesłuchania niby już był. Na szczęście jednak nie chciał na nie tracić czasu. Nie mniej jednak obawiał się, że te żywotniejsze chimery mogą być rezultatem przetłumaczenia jakiś informacji zawartych w notatkach Riktela.. A to bardzo zły znak, bo jeśli sam był w stanie ją przetłumaczyć to już mógłby być w posiadaniu zbyt wielu informacji o Dirithu. Co prawda wątpił, aby jego nie do końca trafne tłumaczenia pozwoliły na dokładne tłumaczenia, jednak z upływem czasu ryzyko wpadki było coraz większe. A robić za czyjąś chimerę-niewolnika nie zamierzał. Dlatego trzeba było jednak zakończyć sprawę księgi jak najszybciej. Trudno, najwyżej nie uda mu się wykorzystać maga do sprowadzenia potrzebnych mu składników, jednak przynajmniej nie skończy w czyjejś niewoli.
Dlatego ruszył szybko po mięso, które zaczął szybko jeść przegryzając nieco chlebem. Co prawda posiłek do najsytszych nie należał, ale zawsze coś i jakieś uzupełnienie energii, której teraz mógł potrzebować. Niestety pozostawała jeszcze sprawa obroży, przez którą nie mógł się przemienić w tygrysołaka i załatwić tej sprawy jak się należy. Choć z drugiej strony to dobrze, bo było to swojego rodzaju ograniczenie nie pozwalające mu zdradzić się jako chimerę. Na to jednak mogło być za późno ze względu na wcześniejszą przemianę w mieście przy zabójcach, jednak miał nadzieję, że te informacje do Silverstinga nie dotarły. A przynajmniej w nie nie uwierzył za bardzo i uznał za jakieś sztuczki magiczne lub po prostu przywidzenie zabójców.
Ale tak czy siak trzeba było coś z tym zrobić. Mimo wszystko zastanowił się także nad krwią znajdującą się na podłodze. Zdecydowanie nie pasowała do krajobrazu, dlatego cały czas pozostawał czujny. Przez myśl przeszła mu głupia rzecz, że Silversting mógł nadal się ukrywać w tutejszych chatach.. jednak spoko wieśniacy chcieli spalić las z którego wyszły te całe chimery i umarlaki, to czemu nie spaliliby chaty w której ukrywałby cię sprawca całego zamieszania? Jednak gdyby to była prawda, to pewnie wszelkie pomieszczenia byłyby nieco zdemolowane, a takiej demolki Dirith jeszcze nie zauważył. Jednak przyjrzał się jeszcze uważniej po pokoju w którym się znajdował i podszedł cicho do przejścia aby zerknął tylko co może być powodem utraty przez kogoś krwi. Zajrzał więc cicho i ostrożnie do środka aby ocenić szybko otoczenie. Nie zamierzał jednak do tamtego pokoju wchodzić głębiej niż to jest potrzebne do stwierdzenia czy ze względu na ta kałużę krwi jest teraz w jakimś niebezpieczeństwie czy nie. Nie zamierzał także prowokować żadnego starcia, bo teraz miał na głowie dużo ważniejsze rzeczy.
Po wyjściu z chaty spojrzał tylko jeszcze na Wilka i Drzewo.
- A teraz róbcie co chcecie, mnie zabójca króla właśnie przestał obchodzić, mam ważniejszą sprawę do załatwienia. - rzucił nie czekając nawet na jakiekolwiek odpowiedzi po czym ruszył szybkim krokiem w stronę wskazanego wzgórza i znajdującego się na nim cmentarzyska oraz Silverstinga,
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 27-11-2011, 10:50   #195
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Babcia była podejrzana. Która normalna babcia nie ucieka na widok kogoś takiego jak Dirith czy chodzące Drzewo? Co gorsza znała Silverstinga. Skąd skąd skąd? Skoro wiedziała jak on ma na imię i co tu porabia to musiała go znać. Wiedziała że jest magiem i że przyprowadza tu chimery i podejrzanych nieumarłych a mimo to była taka spokojna jakby nigdy nic? Wioskowi traktowali ją jak wioskowego świra i starali się ją ignorować, ale ona musiała coś wiedzieć! Wskazała nawet drogę gdzie udał się mag! Kiti zjeżyła się wrogo na babcię. Podejrzana babcia!

Dirith poszedł szukać jedzenia, grzebał przy jabłkach. Kiti właściwie też jadła ostatni raz wtedy kiedy on i pomyślała że skoro jest okazja to można by coś przekąsić. Wokół pałętały się kury i kozy ale jak zobaczyła że Dirith wchodzi do chaty pomyślała że po co zabijać zwierzęta skoro można ukraść gotową kiełbasę? W końcu nie dla psa kiełbasa. Tylko dla wilka!



Kiedy Dirith wyszedł z chaty, weszła do chaty, poszukując kiełbasy. Była kiełbasa! Ściągnęła mięso z haczyka i szybko zjadła. W razie czego zwali się winę na drowa hihihi. Zauważyła nagle plamę krwi na podłodze w pokoju obok. No nie... ale to chyba nie wina drowa, nie było słychać żeby kogoś wybebeszał a do tego był za spokojny jak na kogoś kto przed chwilą coś zasiekał. Dziwne, że krew nie pachniała tak jak powinna! Nie pachniała w ogóle! Kiti ją zauważyła, nie zwęszyła!

Nie mogła powstrzymać się przed zobaczeniem co jest w pokoju obok. Zaczęła się tam cicho skradać. Kiedy stanęła w progu, kałuża krwi na podłodze zaczęła... kurczyć się! Kiti znieruchomiała i cofnęła się. Kałuża po chwili wróciła na swoje dawne miejsce! Ogłupiała Kiti znów podeszła bliżej. Kałuża zaczęła przed nią uciekać i kurczyć się, aż wsiąkła całkiem w podłogę i zniknęła! Rozejrzała się po izbie, nie było tam niczego podejrzanego! Ani rannego ani trupa. Wyszła do progu. Kałuża nie powróciła jednak. Kiti otrzepała się i wyszła z chaty. Pobiegła za Dirithem, trzymając się blisko za nim. Udając, że węszy i tropi, co by na nią nie krzyczał.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 27-11-2011, 16:27   #196
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Dirith;
Zajrzałeś do pokoju. Krew jak krew. Niewielka kałuża, ale co ciekawe, po prostu kałuża. Żadnej rozchlapanej krwi wokół. Pomieszczenie nie było zniszczone ani uszkodzone, nie doszło tam raczej do walki. No nic, Silrverstinga nie ma.

Wszyscy;
Postanawiacie pozostawić wioskę z tylu, póki nie znalazło się więcej chętnych by nadziać was na widły. Ruszacie w kierunku który wskazała babcia, ku staremu cmentarzowi. Idziecie drogą wśród pól i kęp drzew. Niebawem widzicie już las, droga jednak odchodzi od niego i biegnie dalej wśród pól. Skręcacie, poprzez zboże w kierunku lasu. Widać już ponury krajobraz...
Cemetary by ~khizzle on deviantART

Zza drzewa wyłania się nagle jedno z największych paskudztw jakie widzieliście!
Shrouded Head by *Artemisia52 on deviantART

I kolejne!
Browsing deviantART

Jest też pewien paskudny kotek!
Chimera by =sirSock on deviantART

Zasadzka?! Nigdzie nie widać Silerstinga. Trzy pokraczne chimery zdawały się jednak czekać w tym lesie specjalnie na wasze przybycie! Raczej nie pozwolą wam tak po prostu odejść...
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 30-11-2011, 17:28   #197
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
No cóż.. plama krwi okazała się zwykłą plamą. Nie żeby Dirithowi to jakoś przeszkadzało, po prostu widocznie nawyki zabójcy były całkiem nieźle wyrobione i czasami mylnie odczytywały otoczenie.. jednak to dobrze. Bo gdyby faktycznie do czegoś doszło w tej chacie mogło się okazać, że po zignorowaniu tej plamy odwróciłby się w stronę wyjścia po czym wypadł przez nie ze sztyletem wbitym w plecy po rękojeść. Ryzyko zawodowe, ot kiedyś może się zdarzyć. Ale nie tym razem, bo jak się okazało w pomieszczeniu nikogo nie było. Nie było także widać śladów walki. Czyli albo ktoś wykonał robotę profesjonalnie, albo po prostu faktycznie nikogo tu nie było i plama była spowodowana niezdarnością jakiegoś wieśniaka (lub wieśniaczki).
Czas przyszedł na ruszenie w pogoń za Silverstingiem. Dlatego nie mówiąc nic więcej ruszył niemalże truchtem we wskazaną stronę. Dochodząc do cmentarza zastanowił się przez chwilę czy nie spróbować ominąć mogących łazić po lesie patroli maga. Szybko ten plan został odrzucony, gdyż właśnie pojawiła się pierwsza chimera. Potem druga i trzecia.
Mroczny elf po prostu nie mógł się powstrzymać, przed wspomnieniem starych dobrych czasów kiedy Riktel jeszcze na nim eksperymentował oraz musiał często walczyć z innymi chimerami, które czasem nie do końca chciały uznać jego wyższość nad nimi. Na szczęście dla Diritha, w większości przypadków takie potyczki kończyły się wygraną, a nawet jeśli nie to Riktel i tak zawsze składał go do kupy. Nie był co prawda zadowolony, ale jednak o najlepsze swoje twory starał się dbać. Potem oczywiście nadchodził odwet, po którym z reguły musiał składać do kupy kolejnych ze swoich podopiecznych, bo inne chimery nie odważały się atakować tygrysołaka w pojedynkę.
Ze wspomnień wyrwał go warkot kotowatej chimery, na którą szybko przeniósł wzrok. Zwolnił co prawda kroku domyślając się iż właśnie wpadł w pułapkę, jednak nie zatrzymał się. Patrząc chimerze spojrzał tylko w oczy jednego z łbów zastanawiając się, który z nich kontroluje ciało, lub jaką jego część. Silberstinga nie było nigdzie widać jednak było oczywiste, że skoro zastawiał na niego pułapki to spodziewał się wizyty i może nawet obserwował całą sytuację z ukrycia za pomocą jakiś swoich tchórzliwych magicznych sztuczek. Zatem nie można go było rozczarować i grzecznie zostać w pułapce. Oczywiście aby ją rozłożyć na części pierwsze.
Dlatego drow schylił się szybko sięgając prawą ręką do buta, w którym uformował sztylet. Taki zwykły sztylet nie większy nić mógłby się faktycznie mieścić w jego bucie, bo nie chciał zdradzać przed magiem wszystkich swoich sztuczek. O ile to możliwe, bo wioskowa babcia mogła go od początki kierować w pułapkę, a wieśniacy donieść o tym jak stworzył sobie miecz z cieczy wypływającej z jego ręki.. choć znając wieśniaków te informacje będą zupełnie niedokładne, przesadzone i bardziej nawaszerowane jakimiś zabobonami niż powiedzą Silverstingowi o Tysiącu Ostrzy jakimi dysponuje Dirith. Dlatego jeśli był obserwowany, to wszystko zdawało się być w porządku. W końcu sztylet w bucie, to jest standardowe zagranie i to nie tylko zabójców. Co prawda może i trochę nie wygodnie było go trzymać przez łańcuch owinięty wokół dłoni, jednak to akurat było już także wykonalne. Na szczęście nie musiał się martwić, że ta broń zostanie mu wytrącona z ręki gdyż spora jej część pozostawała nadal w ręce owinięta wokół kości przedramienia czekając na kolejne polecenia i elastycznie reagując na każdy ruch nadgarstka lub wolę elfa. Zaraz potem druga w lewej dłoni znalazł się drugi sztylet, który miał zatknięty za pasem.
Kiedy już uzbrojenie było gotowe, nie pozostało już nic innego jak przyśpieszyć do biegu i rzucić się na którąś z chimer. Pierwszym jego celem miał być kotowaty. Podobno co dwa łby to nie jeden.. ale może uda się go oszukać. Najpierw Dirith wykonał szybki zwód w prawo, potem w lewo jakby zamierzał zaatakować z któregoś boku. Przy tym przeciwniku taki atak nie miał zbyt dużego sensu, jednak zwody miały na celu nieco rozbujać zwierzę, żeby łby nieco się rozchyliły. Następnie zamierzał obniżyć pozycję szykując się do wysokiego skoku w górę chcąc zaatakować bestię a tamtej strony. To także było zwodem, gdyż Dirith liczył na to, iż przeciwnik nadal posiada zręczność kota oraz będzie chciał z niej skorzystać poprzez wyskoczenie do góry w celu pochwycenia go. Wtedy pozostawało już tylko wykorzystać okazję do wyprowadzenia kopnięcia między głowy aby nim wyprowadzić cel z równowagi i jednocześnie nieco utrzymać jeszcze w górze. Dzięki temu kot byłby dogodnie ustawiony do ataku na jego serce, w które można było wbić jeden ze sztyletów. Co prawda trzeba było się przebić przez żebra.. jednak likantrop nigdy nie stronił od nieco ryzykownych i wymagających trochę większej siły zagrań podczas walki. Potem wystarczyło już tylko przytrzymać nieco na ostrzu dwugłowego kota i pchnąć go w stronę następnej atakującej chimery używając go jednocześnie jako tarczy przed następnym przeciwnikiem, dzięki czemu mógł w ten sposób kupić sobie czas na przygotowanie się do następnego ataku.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who

Ostatnio edytowane przez eTo : 30-11-2011 o 17:33. Powód: zapomniałem o dobyciu drugiej broni ^^
eTo jest offline  
Stary 02-12-2011, 23:46   #198
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Zasadzka. No pięknie!

No nie. No nie nie nie nie!

Typowa sytuacja. Idziemy, szukamy drużyny, wszyscy się zgłaszają, ruszamy. Nagle się okazuje że kleryk musi iść gotować makaron, do tanka orka dzwoni telefon a tank rycerz musi wyprowadzić psa. Magini musi nakarmić papużkę a łucznik zaraz wróci i nie ma od 3 godzin albo i tygodni. Zostaje klery, Drzewo i Drow. I co się okazuje?

Że Drow zabójca, znienawidzony czarny charakter, którego wszyscy pomidorami obrzucają i szemrają o nim za jego plecami, ten Drow właśnie zawsze jest motorem napędzającym drużynę. Nagle się okazuje, że Drow może tankować. Undeadów, wieśniaków z widłami, chimery, wszystko. Okazuje się, że czarny charakter morderca i dzikus pijący krew niewinnych przy każdej okazji jest na tyle sprytny, zaradny i wytrwały, że jest w stanie tankować. Wszystko. A z pomocą kleryka na pewno!

Kleryk jest przecież w drużynie niezbędny!!!
Little help by *MauAcheron-the-crazy on deviantART

^Dirith kills Kiti in 3, 2, 1...

Mam nadzieję, że zabrał dużo flaszek z leczącymi miksturami...
Nie wiedziała już do kogo się modlić. Do Bieli? Do Chaosu? Trudno Bieli wyjaśnić, żeby wstawiła się za kimś takim jak Dirith. Chaosowi pewnie łatwiej, ale czy wysłucha kleryka Bieli!? Pewnie przydałoby się mniej modlenia więcej młócenia, ale za każdym razem kiedy Kiti próbowała kogoś ugryźć, kończyła ugryziona. A jak wiadomo klerycy to delikatni są przecież.

Dirith wyglądał na kogoś kto ma plan. Drowi zabójcy zawsze mają plan, nie raz się o tym przekonała. To właśnie różni ich od tanków którzy tylko wymachują na prawo i lewo i prawo i lewo, od łuczników, którzy tylko strzał, uskok, strzał, uskok, od kleryków którzy chowają się za plecami drowich zabójców i od magów którzy z reguły wysadzają siebie w powietrze. Zabójcy mają plan. Albo podetną ścięgna i wróg się wyrżnie jak długi, albo ogłuszą albo znikną gdzieś i wyskoczą z całkiem innej strony... Tak, Dirith miał plan. Czy był to dobry plan?

Do tego nadal zastanawiała się dokąd Dirith podążał. Czego szukał? Czego szukał od samego początku tej wyprawy?

Póki co był plan. Kleryk zawsze ma do wyboru leczyć albo uciekać a potem już tylko uciekać albo ginąć. Dirith był częścią Stada. Nie zostawia się Stada!
- O matko jaka ta jedna chimer paskudna!!! – pisnęła Kiti. – Fuuuuj!!!
Zastanawiała się jak pomóc. Nie chciała atakować przecież musiała leczyć a żeby leczyć musiała żyć! Ale przecież nie mogła przyglądać się bezczynnie! Widząc Diritha ruszającego do boju postanowiła coś zrobić. Gdyby chociaż mogła jakoś pomóc mu i zdjąć tę obrożę! Myśląc szybko nad sposobem pozbycia się obroży wpadła na pomysł że może coś z kowalem... kowadło...? Dłuto? Rozciąć ją czymś, nożycami? Przepalić? To z kolei podsunęło jej inny pomysł.

Węszyła, próbują wykryć maga właściciela tych chimer. Nie wyczuła go w okolicy.

Póki co rzuciła się wraz ze Stadem do ataku! Ujadając zaczęła biegać i skakać wokół kociej chimery, chcąc ją rozproszyć lub chociaż zając jeden z łbów podczas gdy drugi interesowałby się Dirithem. W dogodnym momencie usiłowała ugryźć, najlepiej tak żeby zająć uwagę chimery i dać Dirithowi szansę na czysty cios.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 04-12-2011, 17:20   #199
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Dirith;
Zasadą jest, że walka równy na równego jest zła. Walka trzech na trzech nie była łatwa... I szybko się o tym przekonałeś.
Plan częściowo się udał. Kot skoczył w górę, jednak ściągnięcie go w powietrzu nie było tak łatwo jak mogłoby się zdawać. Nie z trucizną we krwi i obrożą na szyi.

Pazury kota rozdarły twoją lewą nogę. Chybiłeś celu. Upadłeś na ziemię, kot wyładował obok. Podniosłeś się i próbowałeś dźgnąć ostrzem, ale jeden z kocich łbów wbił zęby w twoją prawą rękę. Drugi łeb wbił zęby w twoje lewe udo. Zobaczyłeś znów snop iskier i mroczków przed oczami. Bestia szarpała tobą, a ty traciłeś równowagę. Upadłeś. Próbowałeś dźgnąć drugą ręką, drugim ostrzem, ale nie zdołałeś. Kot szarpał tobą jak kawałkiem mięsa, za którymś razem rąbnął twoją głową o pień jakiegoś drzewa, ogłuszył cię, zobaczyłeś eksplozję bieli i straciłeś przytomność.

Kiti;
Kocia chimera po szamotaninie z Dirithem, odpędziła cię rykiem i kłapnięciem paszczy. Odskoczyłaś. Dirith leżał na ziemi, krwawił i nie ruszał się. Kocia chimera stała nad nim.
Drugi ze stworów zaatakował cię. Cios jego długiej łapy dosięgnął cię, rozdarł pazurami twój lewy bok i odrzucił się, potoczyłaś się z piskiem po ziemi.

Drzewo;
Ostatnia z chimer nie spodziewała się chyba, że w lesie zaatakuje ją... drzewo. Cios konarem zakończył jej egzystencję, gruchocząc jej kości i czyniąc ją niezdolną do ruchu. Wiła się chwilę na ziemi, z przetrąconymi gnatami, a po chwili znieruchomiała, martwa.

Kiti, Drzewo;
Browsing deviantART
Paskudztwo nadal żyje!
Kotowata chimera chwyciła w obie paszcze ciało Diritha i zaczęła gdzieś taszczyć swoją zdobycz!
Walczyć z pozostałą chimerą, która nie zrezygnować, czy próbować jej uciec i ścigać kota taszczącego Diritha?!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 06-12-2011, 22:38   #200
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
No dobra, nie pałą go to kijem. Teraz zostało dobicie Ditriha, który ewentualnie będzie żył. To była Ewentualność. Przez duże E. Co dalej? Przecież, nawet, jeśli ruszą w pogoń za Ditrihem to nie wiadomo czy ta pozostawiona chimera im nie wejdzie na plecy... Z drugiej strony... Z drugiej strony nie wiedziało tego ani Drzewo, ani Kiti, czy jeśli nawet ubiją bestię to...no właśnie, to czy wtedy odnajdą Ditriha? No spoko, Kiti może tropić, teoretycznie ale raz widział efekty tropienia no i...jeśli bestia poleci to wtedy co? Podrzucanie Kiti czy aż złapie trop, gdzieś w przestworzach? Nie, to stanowczo odpadało! Teraz, jeśli Kiti będzie śledzić Ditriha, to jak Drzewo odnajdzie ich? No nie da rady. Zatem pozostała jedyna opcja, najrozsądniejsza z nich wszystkich:
-Kiti...-przemówiło Drzewo- Wykończ gada, ja udam się za Ditrihem. Dasz radę, wilczyco- Zachęcająco wypchnęło ją korzeniuszkiem w kierunku potwora, choćby ta ostatnia się broniła i ryła łapami i zadem po ziemi!

Drzewo zaś popędziło z niewyobrażalną jak na drewno prędkością wprost w kłopoty i za chimerą!
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.
one_worm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172