Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2011, 22:09   #45
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Evelyn powoli miała dość tego miejsca. Była to przecież świątynia, powinna im dać schronienie przed złem, ale z każdą mijającą chwilą miała wrażenie iż to właśnie tutaj skupia się całe zło miasteczka. Zaczęła przesuwać się w stronę "bezpiecznego" miejsca, które wskazał im kłamliwy kapłan i w którym zostawiła swoją współtowarzyszkę, jednak wędrówkę przerwały krzyki Lili. Czarnowłosa bez słów porozumiała się ze swoim smokiem prosząc go by sprawdził czy to nie kolejna "niespodzianka ułuda" jaką chce im zaserwować to miejsce, sama zaś postanowiła poczekać rozglądając się przy tym za jakimś bezpiecznym miejscem. O ile wogóle w tym miejscu mogło być jakieś bezpieczne miejsce.

Robiło się coraz niebezpieczniej. Viltis miał wrażenie, że w tej świątyni zebrało się wszystko co najgorsze. Od wrót wejściowych dobiegał łomot - to mieszkańcy miasta, niby umarli , lecz przekonywująco żywotni, próbowali sforsować drzwi wejściowe. W środku wcale nie lepiej - wygłodniałe potwory, z których on sam wcale nie był taki najgorszy, opętany kapłan i głosy zwiastujące inwazję. W sumie to szczęście, że nie miał zbyt wiele czasu na zastanawianie się, gdyż mogłoby mu jeszcze przyjść do głowy, że sytuacja jest beznadziejna. Dobrze i tak, że posągi zdecydowanie wolały zabrać się za Lialdę niż za niego, co pozwoliło mu bez szarpaniny do niej dojść. Gdy już stanął przy niej zdał sobie sprawę, że najbardziej interesującym elementem tej sytuacji był ołtarz. Coś sprawiało, że posągi, choć złaknione krwi, to wstrzymują się i nie przekraczają pewnej granicy dookoła niego, że pomimo splugawienia świątyni, ołtarz wciąż odpychał zło. Ciekawe czy gdyby zarzucił ołtarz sobie na plecy, to ten efekt by pozostał? Przez moment całkiem na poważnie oceniał tą możliwość, lecz szybko zdał sobie sprawę, że waga i wielkość ołtarza uniemożliwiają ruszenie go z miejsca. Ze smutkiem pokręcił głową - dlaczego najprostsze rozwiązania zawsze są niemożliwe? Westchnął żałośnie i opowiedział Lialdzie o wszystkim czego się dowiedział.
- Powinniśmy przedostać się do Evelyn, to tajne przejście wydaje się jedynym rozwiązaniem w tej chwili. - lecz zanim Lialda podjęła decyzję do ich uszu dobiegł odgłos kroków. Nadchodził fałszywy kapłan.

Evelyn stawiała ostrożnie każdy kolejny krok rozglądając się uważnie dookoła. Miała wrażenie, że z każdej strony docierają do niej głosy, tak jakby stała w środku tłumu, jednak przecież jej wzrok nie wyłapywał nikogo, skąd więc one się brały? Wsłuchiwała się w nie równocześnie nasłuchując czy Viltis nie przekaże jej wieści odnośnie tego co udało mu się zobaczyć. Te głosy... czarnowłosa zamknęła oczy i zmarszczyła czoło próbując pozbyć się bólu jaki wywoływały w jej głowie. Miała wrażenie, że jeszcze chwila a głowa jej wybuchnie i rozsypie się na tysiąc kawałków... ten ból... zachwiała się i nie chcąc upaść wyciągnęła dłoń by znaleźć dla siebie oparcie. "Klik" do jej uszu dotarł nowy odgłos, ale zabrakło jej czasu nad zastanawianiem się co on może oznaczać, gdyż wraz z nim zniknęła ściana, która jeszcze chwile temu tu była. Przyzywaczka zerknęła na tunel zastanawiając się dokąd on może prowadzić... "Tajne przejście? Czyżbym odkryła tajne przejście? Ciekawe czy ten kłamliwy kapłan je zna?" Oparła się o ścianę tuż przy wejściu i skupiła się na przekazaniu informacji Viltisowi. "Znalazłam jakieś tajne przejście... Czy z Lialda jest bezpieczna tam gdzie jest? Potrzebuję cię tutaj. Powinniśmy sprawdzić dokąd prowadzą te tunele i co jeszcze może się tu kryć. Powiedz Lili o moim znalezisku i chodźźźźź..." - zakończyła nakazem przyzywając swojego przyjaciela, by służył jej swoim wsparciem. Czuła się coraz bardziej zmęczona zarówno walkami jakie już mięli za sobą jak również niespodziankami jakie ich spotykały, nie chciała sama stawiać czoła kolejnej, czuła się pewniej mając smoka koło siebie.

Przekaz od Evelyn wybawił go od kłopotu zastanawiania się co dalej. -Nie, nic nie jest w porządku - odparł nieświadomie na głos. Przekazał Lili co właśnie dowiedział się od swej pani i gdzie ona się znajduje. Przyzywaczka słyszała kroki poruszającego się po świątyni kapłana, więc nie zwlekała z ruszeniem w dół odkrytymi przez przypadek schodami. Stawiała ostrożnie krok za krokiem, dotykając dłonią zimnej ściany tunelu. Wsłuchiwała się w odgłosy dobiegające zarówno z za sobą jak i przed sobą. Posuwając się wolno do przodu Evelyn oprócz odgłosów, które sami mimowolnie wywoływali nie słyszała nic innego. Słyszała przyspieszone oddechy, ale były to ich oddechy, słyszała raz po raz jak któreś z nich postawiło głośniejszy krok, gdyż ciemność jaka ich otaczała nie zawsze pozwoliła im poruszać się w idealnej ciszy. Powoli jednak krok za krokiem przesuwali się do przodu.

Podziemia świątyni okazały się być jedynie przedsionkiem do sieci tuneli. Szybko się okazało, że murowane ściany tuneli, zastąpiły nacieki skalne i gładkie ściany jaskiń.
Było tu cicho i ciemno...



… i upiornie. Sieć jaskiń była odrębnym światem, dobrze jednak znanym tubylcom, bowiem łatwo się było natknąć, na żeliwne uchwyty na pochodnie. Jeno pochodni nie było.
Gdzieniegdzie było słychać szum wody. I był to jedyny hałas rozbrzmiewający w tych jaskiniach.
Nie były one puste. Od czasu do czasu, można się było natknąć na kałuże śluzowatej substancji. Od czasu do czasu w ciemnościach tuneli, przesuwały się przygarbione sylwetki dwurękich istot, nie będących humanoidami. Upiorne i duże sylwetki stworzeń, zniechęcające do prób kontaktu. Jaskinie skrywały niewątpliwie kolonię jakichś istot. Pełzających w mroku.

Wchodzili w korytarz niepewnie. Nawet gdy już oczy przyzwyczaiły się do ciemności, wszystko co widzieli było niewyraźne. Poruszali się uważając na każdy krok i ostrożnie stawiając stopy. Vitlis miał dość już po pierwszych paru stopniach - zdecydowanie bardziej lubił otwarte przestrzenie dachów. Skrzywił się jeszcze bardziej, gdy okazało się, że to nie jest zwykła piwniczka, nawet nie katakumby, lecz przedsionek do czegoś dużo większego i starszego niż świątynia. Przeciągnął pazurem po kamiennej ścianie ze zgrzytem, od którego ścierpła skóra Evelyn. Korytarze rozrastały się i wkrótce zdali sobie sprawę, że to cały podziemny świat, na dodatek z mieszkańcami.
- Nie wyglądają na nic, z czym zdarzyło mi się wcześniej zetknąć. Dobrze, że nie są agresywne, zbyt wiele ich. - ściszył głos mówiąc do Evelyn, ale i tak to co mówił rozniosło się syczącym szeptem. Przyzywaczka wzdrygnęła się słysząc szept smoka i pokiwała głową, że ma rację co do ilości mieszkańców podziemi świątyni. Chwilę później jednak uświadomiła sobie iż w tym mroku kiwanie to mogło zostać niezauważone więc otworzyła usta by mu przytaknąć ale zamiast tego syknęła tylko do tyłu:
- Ciiiiiiiiiiiii... nie chciała kolejnego starcia, z kolejnymi dziwolągami zamieszkującymi to miasto, a właściwie bardziej zamieszkującymi pod miastem. Zerkając na nie zastanawiała się czy to one mogą być przyczyną tego co się wydarzyło tam na górze. Odwróciła się i szepnęła:
- Może uda nam się je ominąć, gdy będziemy szli ostrożnie trzymając się z dala od nich.
- Niech tylko nas ruszą - wyszczerzył swoje imponujące kły - pożałują tego.
Viltis zastanawiał się nad tym co widział. Czy mieszkańcy miasta nie wiedzieli co się dzieje pod ich stopami? Musieli, przecież ktoś wybudował to wejście. W takim razie czemu nic z tym nie zrobili? Nie umieścili przy wejściu strażnicy, nie zamknęli jakąś bramą. Podzielił się swoimi wątpliwościami z Evelyn.
Czarnowłosa przyznała rację smokowi, przekazała mu też swoje zdanie. Według niej pewnie mieszkańcy miasta nawet nie zdawali sobie sprawy z tego co tu mają, wszak ona sama odkryła to wejście przez przypadek.
- Ale ktoś, kto wybudował świątynię, musiał wiedzieć. przecież wejście nie pojawiło się znikąd, lecz czyjeś ręce ułożyły cegły tworząc tunel. - tknęła go pewna myśl. - Może ta świątynia została wybudowana jako pieczęć? By zapobiec przedostawaniu się mieszkańców tego miejsca na powierzchnię? Widziałem, że ołtarz ma potężną moc - znowu rozlał się po nim żal, że nie mógł zabrać go ze sobą. Niepokoiło go to miejsce i najchętniej powróciłby do świątyni. Niestety, w chwili obecnej nie było to opcją. W konfrontacji z umarłymi mieszkańcami miasta, korytarze wciąż wydawały się oazą spokoju. Chyba najrozsądniejszym było szukanie drugiego wyjścia zamiast powrotu do świątyni
- Zapewne czy tak jest wiedzieli ci co budowali tą świątynie, nam pozostaje gdybanie. Może gdyby nam się udało złapać jednego z tych dziwolągów, może byśmy się czegoś dowiedzieli. Jednak ich jest za wiele i pewnie narobilibyśmy przy tym hałasu. Lepiej sprawdźmy dokąd nas zaprowadzą te tunele. Może gdzieś jest na to odpowiedź. Napewno zaś powinni się o tym co tu się znajduje dowiedzieć dowódcy tej naszej eskapady. - wyszeptała Evelyn zerkając przy tym uważnie czy gdzieś w pobliżu nie pojawia się kolejny mieszkaniec podziemi, wszak nie wiedziała na ile czujny jest ich wzrok i zapach, a nie chciała by ich tu odkryto. Po krótkiej wymianie zdań ruszyli dalej do przodu, zachowując jeszcze większą ostrożność niż do tej pory.

Przy kolejnym zakręcie, pojawił się murowany korytarz prowadzący po skosie w górę. Wędrówka nim zajęła parę chwil, a po nich oczom wędrowców ukazał się zamknięta ( zapewne na skobel) drewniana klapa zza której poczuć można było słodkawy odór rozkładającego się kompostu.
W końcu coś się znowu zmieniło, lita skała ustąpiła ceglanej ścianie. Odetchnęli z ulgą zdając sobie sprawę, że coś odnaleźli. Pytanie tylko co? By uzyskać odpowiedź na to pytanie musieli pokonać stromy korytarz, aż w końcu znaleźli się przy drewnianej klapie. Vitlis wciągnął powietrze parę razy i mruknął - Śmierdzi tu. Dobrze, że w końcu nie trupami.
- Ciekawe co znajduję się za tą klapą - mruknęła w odpowiedzi Evelyn i zaparła się o drewnianą klapę próbując ją otworzyć, a jej chowaniec zaraz pośpieszył z pomocą.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.

Ostatnio edytowane przez Vantro : 24-11-2011 o 22:43.
Vantro jest offline