Wątek: Cena Życia III
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2011, 01:37   #64
Libertine
 
Libertine's Avatar
 
Reputacja: 1 Libertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodze
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=n8KzA6es3Bo[/MEDIA]

Piasek wydawał się być miękki, a ziarnka delikatnie trzeszczały w jego uszach. Zanim zdążył otworzyć przekrwione solą oczy usłyszał pieniącą się falę uderzającą w jego bębenki. Poczuł jak woda wlewa się do środka uszu i ogłusza go na krótką chwilę. Otworzył z trudem oczy i zobaczył oddalającą się biała pianę, a za nią rozpościerało się malownicze niebo . Bezkresne wzgórza pieniły się gigantycznym falami, zaś, na jasnopomarańczowym niebie ocean wydawał się być spokojny. Czuł się wyśmienicie, choć nie do końca zdawał sobie sprawę gdzie jest. Spróbował wstać, lecz kolejna, tym razem znacznie większa fala przekotłowała go w sobie i położyła plecami na ziemi. Krztusząc się i dusząc zebrał się w sobie i rozejrzał po okolicy. Stał na plaży obok wielkiego szczytu, podobnego do tych rozpościerających się w oddali. W tym miejscu wszelkie prawa fizyki zamierały. Zobaczywszy, więc ogromną falę szybko zdał sobie sprawę z zagrożenia i zaczął próbować wbiegać na coraz to bardziej strome wzgórze.

Z każdą chwilą pokonywanie kolejnych kroków wydawało się dla niego być coraz trudniejsze, szczególnie, że przed sobą widział coraz to trudniejsze przeszkody. Rosnąca w jego oczach fala zbliżała się, powoli, lecz nieuchronnie. W pewnym momencie jego szczyt wydał się tak stromy, że musiał zacząć się wspinać. Nie zdawał sobie w tym momencie kiedy uderzy ta gigantyczna ściana wody, nie miał jednak też pojęcia na jakiej wysokość trzaśnie. W pełnym momencie poślizgnął się na porośniętym glonami kamyczku i sturlał się nieco trzymając się jedną ręką kawałka liany. W tym momencie świat obrócił się o 90 stopni i zaczął wisieć na wyślizgującej się w dłoniach lianie. Sprężył się wtedy w strachu przed upadkiem do ogromnej tafli wody. Chwycił się za wystający korzeń, który zaczął się powoli urywać i kiedy Robert złapał się go oburącz poleciał razem z nim do okropnie wielkiej bali. Uderzywszy w tafle, którą wcześniej widział jako falę zanurkował w jej wnętrzu z przeszywającym zimnem. Znów się otrząsnął, jakby ze snu i otworzył oczy, ale jedyne co zobaczył to rozmyte światło. Zakrztusił się i mimo, że jego całe ciało chciało się poddać, odpuścić, dać temu okropnemu światu z którego przybył zniknąć, on, jak głupiec, zebrawszy się wywiosłował sobie drogę na powierzchnie. Znów był na plaży, znów leżał pod klifem, a w jego kierunku zmierzała jeszcze większa fala. W tym momencie otrzymał zewnętrzny bodziec przywracający go do życia. Zanim otworzył oczy poczuł jak ktoś szturcha jego ciałem i wtedy zdał sobie sprawę, że tamten koszmar wcale nie wydawał się ciężki. To w tym świecie wymagało się od twardych mężczyzn twardych decyzji i zdań, tak twardych, że zaczynają swoje zdanie od kurwa, żeby podkreślić swoją kurwa męskość.

- Kurwa. Kim ty jesteś człowieku? - zapytał Jugol trącając leżącego mężczyznę butem.

Kolejny but przypomniał mu, że jego stary styl życia nie wystarczy, że musi zacząć wykorzystywać nowe, nadarzające się szanse. Zastanawiał się skutecznym kłamstwem, aby posiąść moc, kontrole, władzę, ba, gdyby nawet mu się udało wreszcie mógłby godnie przetrwać, a przynajmniej obronić swoją dumę. Otworzył oczy i zrzucił z siebie sterty śmieci. Tym razem spróbuje by wyglądało to szczerze, choć kurtka Umbrelli wisiała nad nim jak klątwa.

- Robert Williams, pilot z chwilową amnezją.

Gdzieś nad jego uchem leżała pusta butelka po flaszce wódki, co by mógł sprawić, żeby jego historia stała się, choć trochę prawdziwsza. Zresztą zawsze uważał, że wszystkie rzeczy się wie, jedynie nasza pamięć zawodzi, a tą pamięć łatwo odświeżyć poprzez jakieś instrukcje, choćby z książek o konserwacji tych maszyn. Musiał zacząć działać, musiał zacząć się adaptować, zmieniać, przypasowywać do społeczeństwa. Konieczne było, żeby jego wartość wzrosła do rangi, w której te stadne szympansy zaoferują mu bezpieczeństwo. Był w stanie stać się ważną walutą, jaka może dać im upragnioną wolność.
 

Ostatnio edytowane przez Libertine : 25-11-2011 o 01:54.
Libertine jest offline