Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2011, 09:59   #30
Someirhle
 
Someirhle's Avatar
 
Reputacja: 1 Someirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputację
Głęboka modlitwa uchroniła jego spokój, jednak przypłacił to ostrym bólem głowy i utratą przytomności. Zaledwie zdążył otworzyć oczy i zaczął oceniać sytuację, skoczkiem zarzuciło, gdy jeden z Mulakee wkręcił się w rotor silnika - w tym momencie przeżył krótkie, acz namiętne w swojej naturze (z jakąż mocą się do siebie zbliżali) spotkanie ze ścianą pojazdu. Jedno najstarszych praw wymyślonych przez człowieka zadziałało dla niego z pełną siłą, której działanie uniemożliwiło mu się przebicie głową poszycia. Zadowolone, ustąpiło dużo od siebie młodszej fizyce, która zareagowała na całą akcję w sposób szybki i gwałtowny, pozbawiając go przytomności za pomocą siostry swej w nauce, biologii.
Ostateczny efekt był natychmiastowy, długotrwały i bez snów.
Obudziło go szturchnięcie i głośne dudnienie... Głośne hałasy.... Szczekliwe, urywane wymiany bełkotu... Czyjś głos... Głosy... Ktoś rozmawiał.
W międzyczasie powoli otworzył oczy. Obraz jaki widział, podobnie do dźwięków, początkowo stanowił bezładną nawałę wrażeń, jednak z każdym uderzeniem serca pojęcia grupowały się, porządkowały i dołączały do odbieranych bodźców. Pierwszym, co zrobił, było sięgnięcie wstecz, próba nadania ciągłości zdarzeniom. Ostatnie wspomnienia...
Nagle pojawił się ból. Nie był nie do wytrzymania, ot, poobijane ciało i wielki guz na głowie. Zgrzytnąwszy zębami, zebrał się w sobie i usiadł. Na ziemi. Czyli wylądowali. Świetnie. Ktoś niezbyt delikatnie, ale sprawnie, obejrzał go, wręczył kompres na głowę i ruszył do następnej osoby... Odliczył obecnych i przysłuchując się rozmowom wywnioskował że reszta obecnych należy do ochrony posiadłości... Tej, do której zmierzali. Nie wyglądali na bardzo zagrożonych.
Gdy ruszyli, wstał sprawnie, jak gdyby wszystkie stłuczenia już obejrzał, uznał za nieprzystające jego funkcji i zwrócił do nadawcy. Jeśli nie przeszukano go dobrze, broń pewnie miał przy sobie, wiszącą gdzieś wśród fałd grubego płaszcza. Brutalnie napędzany siłą woli umysł przestawił się na zwykły tryb działania - rejestrował każdy otaczający go szczegół lepiej, niż jakikolwiek techniczny sprzęt. Obrazy, dźwięki, zapachy, wrażenia... Wszystko to przesuwało się powoli niczym zwój, niknąc w magazynie pamięci, i tylko tu i ówdzie dodawał drobne komentarze, podkreślenia, dla rzeczy które uważał za szczególnie warte rozważenia później. Sztuczka polegała na tym, by nie myśleć za dużo, szedł więc w milczeniu, by słowa nie zakłócały mu odbioru rzeczywistości.
Naturalnie, dostrzegł w ten sposób także to, co szambelan szybko ukrył pod pełnym ulgi uśmiechem. Strach, jaki bił od niego przez moment był niczym syrena alarmowa dla jego zmysłów... Widocznie coś z zasłyszanych przez Samina plotek musiało mieć potwierdzenie w rzeczywistości.
Okazywało się, że będzie miał tu robotę... Nie cieszyło go to specjalnie, tak jak nie cieszył go widok Talbota po raz kolejny oscylującego na granicy tego, co zakazane. Być może tym razem już ją przekroczył? Tego także jednak nie skomentował, niepotrzebne mu były dodatkowe kłopoty. Posiłek pochłonął bez przyjemności, jakby nadchodzące zadanie psuło mu smak potraw. Postanowił zajrzeć później do Ruperta.
 
__________________
Cogito ergo argh...!
Someirhle jest offline