Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2011, 16:19   #10
Piesiu
 
Piesiu's Avatar
 
Reputacja: 1 Piesiu nie jest za bardzo znany
W ogólnym chaosie atak księdza przyniósł wspaniałe rezultaty. Krucyfiks zostawił po sobie krwawiący krzyż odbity na twarzy opętanego, który odskoczył z ogromną prędkością wpadając na ciało i wywracając się. Drugi z napastników złapał za rękę z kropidłem uniemożliwiając jakiekolwiek ruchy (ręką) a następnie próbując rozgryźć zębami budowę szyi kapłana. Wesoło nie było. Szczególnie że trzeci zwęszył łatwą ofiarę i ustanowił sobie za życiowy cel by nie dopuścić do tego by ksiądz wstał. A uczynić to chciał w wyjątkowo nie wyszukany sposób. Na razie jednak odrywał nogę od drewnianego krzesła - zębami.


***


Opętany atakujący doktora nie miał czasu myśleć o wstrząśnieniu mózgu. Może dlatego że stracił go w mgnieniu oka. Cała zawartość jego czaszki rozwalona została kulą z pistoletu (która trafiła wyjątkowo szczęśliwie - kilka cali i doktor stracił by kolano). Natychmiast znalazło się dwóch chętnych gotowych "obsłużyć" Kruka. Rzucili się na niego dziko nie zwracając uwagi na pociski, noże czy pięści - mord był najważniejszy w ich ziemskim życiu.


***

Córka karczmarza upuściła lampę gdy rzuciła się na pomoc flakom ojca (którego nawiasem mówiąc już dawno nic nie obchodziło). Szkło rozpryskało się na podłodze, ogień (ani chybił wspomagany przez diaboły) zapalił ubranie i tak dziwnie zachowującego się opętanego. Ten zaczął się szaleńczo miotać na wszystkie strony co tylko przyśpieszało rozprzestrzenianie ognia. Wkrótce żywa pochodnia zapaliła kolejnego opętanego, a potem kolejnego, i kolejnego...


***

Na wspomnienie zasługuje również fakt iż żandarm postanowił skorzystać z pięknej nocy i wyruszyć na patrol (pomijamy fakt że patrol kończył się najczęściej wyrzuceniem wpółprzytomnego bełkoczącego policjanta razem z innymi wpółprzytomnymi gośćmi karczmy). Przechodząc nieopodal karczmy usłyszał krzyk osoby wołającej żandarma zagłuszony przez strzały. Zazwyczaj żaden z gości karczmy go nie wzywał. Każdy dawał w mordę sąsiadowi i nikomu to nie przeszkadzało. Do karczmy wzywano go tylko trzy razy - raz sąsiedzi skarżyli się na huk w nocy a dwa kolejne były nad ranem kiedy znaleziono ciała. Fritzl przyśpieszył kroku, potem stwierdził że zostawił rewolwer w domu. Trudno. To co zobaczył i poczuł gdy znalazł się przy budynku zmroziło mu krew w żyłach - zapach krwi mieszał się z dymem. Trupy były doskonale oświetlone przez płonącą firanę choć z tego nie był tak bardzo zadowolony...
 

Ostatnio edytowane przez Piesiu : 26-11-2011 o 17:49. Powód: jest długi i ciekawy. Sorry że tak chaotycznie napsiane
Piesiu jest offline