Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2011, 17:42   #24
SkyWei
 
SkyWei's Avatar
 
Reputacja: 1 SkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwuSkyWei jest godny podziwu
No już ogień przygasa. Spalonej padliny chyba nawet gravier nie tknie. Więc najwyższy czas pomyszkować. Jeśli dobrze zrozumiałem to tam powinna być jego chatka. Właściwie czemu nie? Bardzo w jego stylu. Udałem się więc spiesznie tam i przekroczyłem próg. Szkoda tylko, że nie było tam nic interesującego...

Jak na łowce skarbów przystało od razu poszedłem zakopać swoje zdobycze. W juki na moim koniu. Cóż jaki fachowiec takie sposoby. A teraz wreszcie mogę pójść się poobijać. Jak na razie ta zawszona wiocha przyniosła mi więcej kłopotów niż pożytku i nie będę za nią tęsknił. Mam nadzieje, że w tej chacie o którą zrobiło się tyle szumu będzie przynajmniej zacne wińsko. Bez tego ani rusz. Więc podążyłem swoim takim myśli najpierw do sołtyskiej piwniczki a potem prosto w świat białych myszek. Lubię białe myszki.

Rozwaliłem się na ziemi opierając się od ścianę i odkorkowałem dzisiejsza pierwszą butelkę. Ciekawe do ilu dojdę. Od razu pociągnąłem potężnego łyka. A za nim szybko pójdą następne.

Ciekawe co jutro. Zaatakuje nas smok, poda się za księżniczkę i każe nam świętować z dzikim gnomem któremu włada? No bo kuriozów nam nie brakuje. Mieliśmy wieśniaka, który podobno jest potężnym tajnym agentem, mieliśmy wiewiórki bez morderczych intencji względem nas! Ludzi! No z grubsza… A na dodatek idzie mi się na chwile obecną wpakować w kabałę polityczną z osobami, które się co najwyżej tolerują nawzajem. Znowu. Zaraz znowu będę wykonywał czarną robotę w jakimś punczu, rewolucji czy innej zabawie ambitnych okrutników. No cóż dzięki nim mam prace…

I tak z każdą kolejną bezwartościową myślą i każdym kolejnym cienkim trunkiem poszedłem spać. W adekwatnym do mojego nastroju miejscu. A towarzystwa dotrzymywała mi tylko paląca się pochodnia, którą zapaliłem wcześniej.

Ale mnie łeb napierdala… Otworzyłem oczy i ledwo spojrzałem wokół. Pięć butelek. Widać bardziej chciało mi się spać niż chlać. Ale teraz to trzeba się ogarnąć. Czy sołtysina ma tu łazienkę?... A chuj z tym. Wstałem chwiejnie. Jak każdego ranka. Zawsze rano ciężko mi pozbierać do kupy świadomość. Ale psia krew przecież jestem nocnym stworzeniem. Mniejsza. Otrzepałem się i udałem się do studni. Tam już otrzeźwiające równanie. Kubeł z wodą równa się mokra głowa i totalna pobudka. Drugie mi posłużyło by jako tako się ogarnąć. Umyć rączki jak mamusia kazała, obmyć ciuchy z kurzu i innego syfu, ale najważniejsze. Napić się, i to dużo. Bardzo dużo. Jak już się ogarnąłem poszedłem po konia by go oporządzić do podróży. To chociaż szczęście, że ja wredny nawet nie zdjąłem mu siodła z grzbietu. Po drodze zauważyłem rzygi. Przyrzekłbym, że ich wczoraj nie było. Ciekawe którego to robota.

W końcu odjechałem z dwoma kompanami do reszty dowiedzieć się wreszcie co i jak. Nic tak nie drażni osoby na kacu jak zmuszanie do myślenia i martwienia się o nieznane. Hm. To chyba Devlin. Co się niewyraźnie dziś wygląda. Zresztą ona zawsze tak wygląda.
 

Ostatnio edytowane przez SkyWei : 25-11-2011 o 23:34.
SkyWei jest offline