Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2011, 19:24   #74
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Zakupy były żywiołem Dammari. Chociaż, co jej żywiołem nie było? Orczyca przejawiała się niesamowitą umiejętnością czerpania radości z najnudniejszych czynności. Angażowała całą siebie we wszystko, co decydowała się zrobić. Jak to ujął Gerthon, wyciskała wszystko jak cytrynkę do ostatniej kropelki z niekończącą się energią.
Niestety tak samo było z zakupami, których Tavi nie darzyła zbytnią miłością.

Na szczęście w końcu czas, który płynął tak wolno, przeznaczony na zrobienie zapasów skończył się. Należało wrócić. Obejrzały już wszystkie stragany. Przymierzyły wszystkie możliwe fatałaszki. Spróbowały wszystkich przekąsek. Wybrały broń. Zrobiły zakupy na kolację. Nie znalazły masek.
Tavi miała ochotę wciągnąć Dammi teraz do wanny, popluskać się przez pół wieczora, a w nocy przejrzeć księgi. Zrobić listę gości uzgodnić ja rano z krasnalem. Przespać się chwilę, aby zregenerować siły i rzucić się w wir śledztwa.
Świat postanowił ją jednak dogonić nieco szybciej, jeszcze przed kąpielą. Jeszcze nie zdecydowała czy martwi ją ilość papierzysk, czy brak syna Thorvila. Potrzebowała informacji co do tajnej organizacji wywrotowej. To mogłoby coś wyjaśnić, na horrory, ale nie, będzie jej utrudniał. Trudno, sięgnie się po artylerię.
Dlatego, zanim poświęciła pełną uwagę elfowi, zaprosiła jeszcze całą rodzinę Thorvila na jutrzejszy obiad. Wizję... na razie pozostawiła do późniejszego rozważenia.

Uśmiechnęła się najpiękniej jak umiała przytulając do siebie torbę z zakupami. Szeroko otwartymi oczami zaczęła wpatrywać się prosto w oczy Orila.
- Rozumiem, że to nie może poczekać, skoro się pan aż tu fatygował? - uśmiechnęła się promiennie.
-I tak i nie... skoro on się zjawił na przeszpiegi w siedzibie straży to...- elf wskazał palcem krasnala.-... znaczy, że jest panna dobrze poinformowana w tej materii. Nie jest wszak tajemnicą, że denat wysyłał do swego pracodawcy raporty i listy. Być może korespondencja z Omasu kryje odpowiedzi dotyczące mordu. Być może to co panna wie, rzuci nowe światło na sprawę morderstwa.
- Wątpię, iż będę mogła pomóc, gdyż dopiero co się tutaj pojawiłam. Sama niewiele wiem. Jedynie to, co powiedział mi mój pracodawca. - j
ej głos brzmiał słodko niczym miód. - Ale oczywiście możemy porozmawiać. Może przy herbacie?
Wskazała dłonią w kierunku domku gościnnego.
-Oczywiście.- rzekł Oril kierując się do wskazanego budynku. A krasnolud podszedł i rzekł.- Dokumenty, o które prosiłaś lady Tavarti, są już w domostwie Omasu.
Dziewczyna położyła dłoń na ramieniu Thorvila.
- Dziękuję Ci bardzo za pomoc. - uśmiechnęła się szeroko. - Jutro rano chciałabym zobaczyć biuro twego brata oraz towarzyszyć ci w dniu pracy. W końcu muszę wiedzieć, co będzie należało do moich obowiązków.

"I co będę mogła ominąć wielkim łukiem i tego nie robić"

Nie czekając już na odpowiedź ruszyła za Orilem.
- Dammi! Dammi, zrobisz nam herbaty kochanie? - zawołała głośno.
Minęła elfa, aby jako pierwsza wejść do domku i zaprowadzić go do pokoju medytacyjnego, gdzie będą mogli usiąść w ciszy. Ominęła zgrabnie bagaże pozostawione po drodze. Po przekroczeniu progu, od razu rzuciła się w stronę okna, aby je nieco uchylić. Kilkoma sprawnymi ruchami odkurzyła poduszki i zaprosiła gościa, aby usiadł.
- Herbata będzie za moment. - sama zajęła miejsce po przeciwnej stronie stołu. - Proszę wybaczyć te drobne niedogodności, dziś rano dotarłam z moimi ludźmi i nie zdążyłam jeszcze się zadomowić.
- Wiem. Lady Tavarti Amberheart. Hmmm... to nazwisko nie pojawia się w rozmowach. Panny nominacja na to stanowisko była zaskakująca. Spodziewano się kogoś innego.
- stwierdził elf nie owijając słów w jedwab dyplomacji.
- Doprawdy? Kogo się spodziewano? - podparła brodę na dłoni, łokciem zapierając się o stolik.
Uśmiechała się wesoło nie dając się zbić z pantałyku.
-Thorvila oczywiście.- odparł elf, podczas gdy Damarri zjawiła się z naparem, przebrana w prześwitującą nieco i zwiewną szatę, dopiero co kupioną w Vivane i z nieśmiałym uśmieszkiem rozstawiającą przyniesione czarki z naparem. Z niewinną minką prezentowała atuty swojej urody skutecznie rozpraszając uwagę elfa.- i cy... Cierona Złotoliścia. Czy jak go tam zwą w Travarze? Znasz go, oczywiście?
- Oczywiście -
skłamała bez mrugnięcia okiem. - Dammi, dolejesz mi nieco więcej?
Powiedziała to rozmyślnie, wiedząc że orczyca będzie musiała się schylić.
- Cóż, można powiedzieć, że mój pracodawca postawił na kogoś z zewnątrz. - schowała uśmiech w filiżance parującego płynu.
Głosicielka schyliła się prezentując zdecydowanie zbyt wiele wdzięków, by można to było uznać za stosowne zachowanie. Ale elf nie protestował, tylko czerwienił się jak burak.
- Czy jeszcze czegoś pragniesz, pani?- spytała wyjątkowo zmysłowym głosem orczyca, a elf wtrącił.- Masz dość ciekawe podejście do swej służby, lady Tavarti. Bardzo... męskie podejście.
- Przyjmę to jako komplement, choć nie wiem o co panu chodzi?
- wsunęła głębiej maskę na nos.
-Tutejsza śmietanka towarzyska. Kobieca śmietanka towarzyska, nie pozwala służbie chodzić tak śmiało roznegl... tak ubranej. - rzekł w odpowiedzi elf wędrując spojrzeniem bo odważnej kreacji orczycy. Po czym rzekł. - Owszem Theranie i niektórzy kupcy oraz sam Quarique Niezłomny gustują w tak wystrojonych służkach, ale nie kobiety.
- Cóż, moje obecne stanowisko wymusza na mnie pewne... zachowania.
- Machnęła dłonią w geście, aby pozostawić ten temat w spokoju. - Myślę, że nie o to pan chciał mnie zapytać, panie Jhawn.
- To prawda. Chciałbym na początek poznać cele panny przybycia tutaj.-
rzekł elf przechodząc do meritum sprawy.
- Cóż przyjechałam zająć się interesami handlowymi mojego pracodawcy. - palcem przejeżdżała po brzegu filiżanki. - Oprócz tego mam sprawować pieczę i informować na bieżąco pana Omasu o postępach śledztwa.
-To aż tak ważne? -
to pytanie było retoryczne, bo Oril łyknąwszy nieco herbaty rzekł.- Otóż... Śledztwo jest w toku i zbieramy wszelkie ślady mogące wskazać mordercę. Tak więc byłbym wielce zobowiązany do przekazania nam korespondencji denata z Omasu. A może panna, jakieś interesujące informacje, na ten temat? Ponoć interesy szły ostatnio słabo. Czy Dessarik wspominał o tym w swych listach?
Spojrzenie elfa skupiło się na twarzy Tavarti, splótł dłonie razem, przysłuchiwał się uważnie jej odpowiedzi. Damarri cofnęła się pod ścianę, udając posłuszną służkę.
- Z listami będzie ciężko. Nie otrzymałam żadnej korespondencji jedynie słowny skrót od mojego pracodawcy.
- A co pannie wiadomo na temat sprawy?-
spytał elf, zapewne oczekując rewelacji z ust dziewczyny. Co by oznaczało, że śledztwo utknęło w martwym punkcie.
- Myślę, że powinniśmy zrobić odwrotnie. - zamknęła oczy uśmiechając się i przechylając nieco głowę do tyłu. - Panie Oril, może pan mi streści postępy śledztwa, gdyż będę musiał złożyć raport mojemu pracodawcy, a ja dopowiem informacje, jeśli znam jakieś dodatkowe.
-Niech tak będzie.-
stwierdził po chwili namysłu elf. Po czym zamyślił się lekko przymykając oczy. - Wiedz pani, że siedziba Handlu Lądowego to budynek dobrze chroniony przed złodziejami. Co prawda wartościowsze pomieszczenia, skarbiec, archiwa i magazyny są lepiej chronione, niż część administracyjna to jednak siedziby jest dobrze zabezpieczona przed włamywaczami. Nie zostało nic skradzione, w każdym razie nic nam o tym nie wiadomo. Nie wiemy nad czym pracował Dessarick tamtej nocy, ale wiadomym jest, że często zostawał do późnych godzin nocnych w biurze.-Oril Jawn splótł dłonie razem, przez chwilę milczał. Po czym zaczął mówić dalej.- Dlatego, nikogo nie dziwiło palące się w oknie światło, ani nieobecność krasnoluda na wieczornym posiłku. Znaleziono go rano, ze sztyletem wbitym w plecy. Przypuszczam, że było to morderstwo na zlecenie, dokonane przez adepta, najpewniej adepta złodzieja. Zdołał on bowiem niepostrzeżenie wślizgnąć się na piętro, na którym się znajduje biuro, po drodze neutralizując założoną na oknie pułapkę. Raczej działał sam. Budynki i najbliższa okolica wokół nich, jest w nocy patrolowana przez kilku strażników. Grupka złodziei, nawet jeśli są adeptami, zwróciłaby czyjąś uwagę.-
Spojrzał na Tavarti i rzekł. - Dessarick został więc zamordowany przez doświadczonego adepta złodzieja na czyjeś zlecenie. Szukaliśmy powiązań starca z organizacjami przestępczymi, czy też ruchem oporu. Ale tropy, póki co, okazały się ślepe. Nikt nie wyznaczył ceny za głowę Dessaricka. Nikomu nie zależało na jego śmierci. A może się mylę?
Upiła łyk gorzkiego płynu.
- Niestety niewiele mam do dodania. Dla mojego pracodawcy śmierć Dessaricka była wielkim zaskoczeniem. Wielce go zasmuciła. Krasnolud nie pisał nic co świadczyłoby o zagrożeniu, które na niego czyhało. Dlatego Omasu uważa jego morderstwo za próbę ugodzenia w jego interesy. - przechyliła nieco głowę. - A czy broń, którą zostało popełnione przestępstwo jest charakterystyczna, czy to zwykły sztylet?
Elf zaśmiał się głośno i dodał.- Nie zostawia się broni w plecach ofiary, jeśli mogłaby wskazać osobę mordercy, czyż nie?
Rozsiadł się wygodniej i rzekł.- Sztylet znaleziony w ciele ofiary, był zwykłym orężem. Typową bronią pozbawioną zdobień i charakterystycznych cech. Jednym z wielu sztyletów jakie można znaleźć na targowiskach Vivane. Obwiązanym u rękojeści czerwoną szmatką. W ten sposób Ruch Oporu wskazuje, że denat był zdrajcą sprawy, jaką jest...-kolejne słowa miały ironiczny wydźwięk.-...uwolnienie miasta spod jarzma Imperium. Ale ta czerwona szmatka miała zmylić trop. Każdy na ulicy wie, w jaki sposób Ruch Oporu zabija zdrajców. Niewielu zdaje sobie sprawę, że... w ten sposób zabija się jedynie członków therańskiej lub protherańskiej administracji miasta. A nie zdrajców wewnątrz samej organizacji.
- Może mogłabym zobaczyć ów broń? Widzi pan, panie Orilu czasem potrafię dostrzegać to, czego gołym okiem nie widać. Może gdybym mogła go obejrzeć, zdobyłabym więcej przydatnych dla pana informacji?

"Gdyby mieć tutaj mistrza, to mogłabym przynajmniej poznać historię oręża... Co za pech!"

-Nie sądzę. Oddaliśmy sztylet do badania czarodziejowi. Nie wykrył nic we wzorcu broni.
- odparł elf z lekkim niezadowoleniem na obliczu. Po czym dodał.- Proszę mi wierzyć. Traktuję me obowiązki bardzo poważnie, a śledztwa powierzone mej straży są prowadzone z całą drobiazgowością i dokładnością. Dowodzę najlepszym... podkreślam... najlepszym oddziałem straży miejskiej po tej stronie muru.
- Czemu się pan tak wzburzył? Nie chciałam pana urazić, jedynie zaoferowałam swoją pomoc. Podejrzewam, że nie ma pan w swojej drużynie adepta Wróżbity, prawda?
- uniosła delikatnie rękę, prostując palce i odwracając dłoń wierzchem do góry.
- Na szczęście nie. Na szczęście ta dyscyplina zginęła razem z Horrorami. -odparł Jawn spokojnym tonem. - Adepci tej dyscypliny sprowadzili dość nieszczęść na Vivane swymi radami w zamierzchłej przeszłości. Ludzie co prawda mają krótką pamięć, ale my elfy, nie.
- Mówi pan tak, bo znał pan jakiegoś osobiście, czy legendy krążące wśród ludzi mają taką wymowę?
- filiżanka szczęknęła o talerzyk, kiedy Tavi odstawiała ją na miejsce. - Gdyby miał pan Wróżbitę, być może znalazłby nić łączącą mordercę z jego bronią.
- Opowieści. Historie nie tak odległe, jakby się można było z pozoru sądzić.
- odparł.
Zamyślił się przez chwilę.
-Hmmm... Niech tak będzie. Sztylet nie jest teraz potrzebny, więc może być użyczony.
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
- Byłabym bardzo wdzięczna. Czy mogę go na jakiś czas tutaj zatrzymać, czy mam go do dyspozycji jedynie w budynku straży? - oparła palec wskazujący wzdłuż policzka. To, że jej brew podjechała do góry, niestety nie dało się dostrzec.
-W budynku straży. Zapewnimy oczywiście odosobniony pokój na... wszelakie eksperymenty.- stwierdził, a w tonie jego głosu słychać było... nieufność. Czemu więc się godził? Po części pewnie z powodu jej pozycji, po części zapewne z braku innych tropów.
"To będzie interesujące."

Miała wielką ochotę zachichotać. Jednak jedynie kącik jej ust nieco się uniósł w niepokojącym uśmieszku.
- Kiedy mogę się pojawić z moimi ludźmi? Dziś? jutro?
-Pojutrze raczej.-
stwierdził elf, pocierając w zamyśleniu kciukiem płatek uszny.- I wszelkie ustalenia, należy przekazać moim podwładnym w pisemnej formie.
- Jak sobie pan życzy. Papiery można złożyć wraz z pojawieniem się na posterunku, czy wcześniej?

Miała nadzieję, że będzie to o wiele prostsze. Składanie podań, wycieczki osobiste, brak zaufania. Patrząc praktycznie, Omasu jej za to płacił. Patrząc optymistycznie, mogło być gorzej.
- Raczej po badaniach... prawda? - spytał retorycznie Oril.
- Zależy od zwyczaju, ale jeśli niczego się nie dowiem, szkoda czasu na wypełnianie druków. - przytaknęła lekko swoim słowom.
-To nie jest normalna sytuacja, nie mamy dokumentów na takie okazje. - odparł szybko.
Odrzuciła włosy do tyłu szybkim gestem.
- Myślę, że to problem do rozwiązania. - uśmiechnęła się, wstając. - A teraz jeśli pan wybaczy, chciałabym chwilę odpocząć po ciężkim dniu.
-Oczywiście.-
odpowiedział elf wstając. Po czym spytał.- Podróż aby nie była męcząca? Ponoć powietrzni łupieżcy ostatnio dają się we znaki na tym szlaku.
- Mieliśmy szczęście i wspaniałego kapitana, dzięki temu uniknęliśmy piratów.
- skinęła nieco głową. - Choć zmęczenie po spartańskich warunkach daje mi się we znaki.
-To w takim razie... nie będę już przeszkadzał, pani.
- rzekł elf żegnając się i kierując do wyjścia z pokoju. A gdy tylko wyszedł, do pleców Tavarti, niemalże przykleiła się Dami wędrując dłońmi po jej brzuchu, pytając z lubieżnym chichotem.- To jak bardzo jesteś zmęczona?
- Hmmm...
- zamruczała poddając się pieszczocie. - Kąpiel w twoim towarzystwie powinna mi wystarczyć. Ale musisz mnie oszczędzać.
-Ej. Jesteśmy w nowym mieście. Musimy zaszaleć na wszystkie sposoby.-
mruknęła orczyca wędrując ustami po szyi Tavi, a dłońmi, a znaczniej niżej na jej ciele.- W końcu, trzeba się zaprezentować tutejszej elicie. Chyba że chcesz być wyjątkowo nudną i przyziemną osóbką w ich oczach.
- Ale jak najbardziej rozumiem twoją energię. Pamiętaj tylko, że jesteśmy tu w celu znalezienia mordercy, a jeśli nie będę w stanie nawet zacząć śledztwa,
- Tavi odwróciła się w stronę partnerki całując ją w usta. - uderzy to w Omasu. Jestem mu to winna.
Wróżbitka poczuła dłonie na swych pośladkach, obdarzające je zmysłową pieszczotą. Pocałunki orczycy były namiętne długie i leniwe... Głosicielka uśmiechnęła się mówiąc.- Ach... liczysz, że rozwiążesz sprawę w dzień lub dwa?
Usta orczycy powędrował na szyję Tavarti.
- Wiesz, że może ci wiele grozić w tym mieście. Zabili krasnoluda, mogą zabić i ciebie. Jeśli będziesz za dużo pytać. Niech cię mają za niegroźną skandalistkę Tavi. Połączmy przyjemne z pożytecznym.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline