Ralf usiadł przy stole wyjął notatki i przez chwilę gapił się bez sensu w zapisaną nierównym pismem kartkę.
Wojskowi zwykle byli idiotami, ale to co wysłano tutaj było już zbieraniną jakich mało. Ta drużyna nadawała się do reedukacji przez eksterminację...
Odsapnął i skoncentrował się. Czytając zdanie po zdaniu odtwarzał w umyśle trasę, przypominał sobie detale najdrobniejsze nawet spostrzeżenia. Wyjął z notatnika większą kartkę i przez moment zastanawiał się gdzie powinien zacząć rysować. I jak powinien zacząć rysować - najprościej byłoby użyć symboli wojskowych, jednak Sparky zdawał sobie sprawę z faktu, że mapy może również używać ktoś nieobyty z tymi symbolami. Postanowił więc użyć zwykłego cywilnego zestawu symboli dodatkowo umieszczając gdzieś na mapie legendę.
Przyszli z południowego wschodu i Ralf założył, że wszystko na północ i zachód jest nie do przejścia. Chatka wypadła więc w lewej górnej ćwiartce kartki.
Kątem oka zauważył, że Alex usiadł na krawędzi stołu i zaczął przyglądać się temu co rysował Ralf. Zaczął mówić jakby sam do siebie:
- Mapa ma skalę około 1:10000 czyli każdemu centymetrowi mapy odpowiada sto metrów rzeczywistego terenu. Zakładam, że na północ, północy zachód i zachód rozpościerają się mokradła i bagna, których - przynajmniej chwilowo nie zamierzamy infiltrować, więc umieszczam symbol chatki w lewej górnej kwarcie mapy, aby zyskać jak największy obszar do wyrysowania interesującego nas terenu... Oznaczam wstępnie mokradła wokół budynku... Droga, którą przebyliśmy idąc tutaj... - Ralf jednocześnie rysował i mówił. Kolejne znaki pojawiały się na karcie, kiedy nagle Alex podniósł się i podszedł do okna.
- Mamy gości - zakomunikował.
Ralf złożył notatki i podszedł do okna. Zaklął w duchu. Choć tak naprawdę to nie było wiadomo czy zbrojni szli za nimi czy szukali kogoś zupełnie innego. Negocjacje jednak chwilowo nie były opcją - wyłażenie pod napięte kusze było co najmniej durnym posunięciem. Trzeba było poczekać na ruch przeciwnika. Jeżeli ominą budynek i pójdą swoją drogą to sprawa będzie łatwiejsza. Jeżeli nie ominą - to w budynku kusze staną się zdecydowanie mniej użyteczne. Z tej odległości ciężko było powiedzieć, ale Ralfowi wydawało się że są to zwykłe - niepowtarzalne - kusze; więc w zasadzie każdy kusznik miał jeden strzał. Napinanie kuszy było zbyt czasochłonne... na szczęście... Zresztą trzeba było dążyć do walki w zwarciu - oni na odległość dysponowali tylko bronią palną, a echo wystrzału poniesie się daleko w lesie...