Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2011, 01:26   #116
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Gundulf
Bełt poszybował gdzieś w ciemność, niknąc w nieskończonym mroku, za to stal jego miecza trafiła na drugą klingę ześlizgując się po niej z satysfakcjonującym syknięciem.
- Upartyś! - wyszeptała mu zjawa do ucha, przemykając obok niego i momentalnie znikając w ciemności po drugiej stronie.
Nic nie widział. Ale czuł przeciwnika, jakby sam ruch powietrza wokół jego ciała dostarczał mu wszystkich potrzebnych informacji. Gdy nadszedł drugi atak, był już spięty i przygotowany. Zręczny unik z półobrotem pozwolił mu ominąć wrażą broń i wykonać pchnięcie prosto w nieosłonięte zbroją ciało. Klinga zagłębiła się w miękkim brzuchu jego przeciwnika. Światło zapaliło się z oślepiającym blaskiem, ukazując mu zastygłe w śmiertelnym grymasie oblicze jego ofiary. Oblicze, które wyglądało aż nadto znajomo, poza paroma dodatkowymi oznakami starości należało bowiem do niego samego.

Alfred
Wrzasnął boleśnie próbując pozbyć się wrogiej jaźni wdzierającej się do jego umysłu. Lecz obca potęga nie słabła, nie cofała się, raniła duszę i ciało. Aż nagle... Coś się w nim obudziło. Tajemnicza, uśpiona do tej pory moc rozlała się po jego ciele, karmiąc się bólem i potęgującą się w każdą chwilą bezsilną złością, aż w końcu wyrwała się na zewnątrz w akompaniamencie gniewnego, zwierzęcego ryku. W jednym momencie pożarła łapczywie mknące ku czarodziejowi pasma magii odmieniając je w ich plugawe karykatury. Widmo zawyło w niewyobrażalnym bólu, gdy czarne macki zaczęły rozrywać je kawałek po kawałku ściągając jego esencje do spragnionej duszy czarodzieja. Poczuł cząstkę starożytnej mocy krążącą niespokojnie w żyłach.

Gerold
Niewiasty lamentowały zawiedzione, przymilając się, pieszcząc, komplementując i błagając na zmianę. Wszystko na nic, mag kroczył między nimi jak nieczuły posąg pozwalając ich dłoniom zsuwać się po nim niczym po pozbawionym duszy głazie. O ile łatwiej było egzystować w tak doskonałym, pozbawionym emocji stanie! Od razu dostrzegł subtelne tendencje w zdobieniach ścian, które wnet ułożyły się w złożone wzorce i w efekcie w rozwiązanie zagadki. Przyklęknął przy ostatniej części instrukcji, odganiając wtulające się w niego piękności jak zgraję namolnych much. Ach, gdyby dało się tak spędzić całe życie, o ile więcej można by osiągnąć, ile odkryć wiedzy! Teraz pochłaniała go jednak łamigłówka. Za każdym razem, gdy wydawało mu się, że jest u jej końca ta objawiała coraz to nowe wątki, warstwy i zawiłe ścieżki, fascynując jego analityczny umysł z każdą chwilą coraz bardziej. Odpowiedzi stawały się pytaniami, wymiary mieszały się, przenikały i wypaczały! Zaprawdę było to wyzwanie godne samych bogów! Wskazówki wprowadzały go na coraz wyższe poziomy świadomości, pokazując fałsz twierdzeń, które całe życie uważał za szczyt mądrości! W końcu czuł, że zaczyna zbliżać się do samej prawdy istnienia, a cała rzeczywistość wokół niego była tylko fałszem, bo jakże inaczej wytłumaczyć otaczającego go szkielety niegdyś pięknych kobiet? Jak wytłumaczyć jego wymizerniałe, brudne, starcze ciało, które ledwie było w stanie podtrzymać działanie poszukującego umysłu? Gdy jego ciało rozsypało się w proch kończąc jego życie poczuł się lekko zaskoczony. Nie poznał żadnej z poszukiwanych odpowiedzi.

Magnus
Jego dawni mentorowie pokiwali głowami, spoglądając na niego ze współczuciem. Obaj wstali ze skały, otrzepując starannie swoje spodnie, po czym zwrócili się ku krawędzi klifu, rozpoczynając marsz. Chwilę potem skoczyli, prosto w spienione fale. Ich ciała z głośnym chrupnięciem odbiły się od przybrzeżnych skał i wpadły do wody, zdobiąc pianę wokół intensywnym szkarłatem. Chwilę później Tileańczyk usłyszał krzyki dochodzące od strony pobliskich zabudowań. Parę chat stało w płomieniach, a wokół nich na szlachetnych rumakach osaczali miejscowych zbrojni. Poza rosłą dziewczyną z łukiem, egzotycznym arabem z dwoma szablami i kozakiem z pistoletami zobaczył jeszcze kogoś. Młodzieńca z twarzą wykrzywiona gniewem i żądzą krwi. Po reakcji jego kompanów dostrzegł, iż to on, mimo że młodszy od większości z nich, przewodził tej wyprawie. Cokolwiek miał tam do załatwienia, miał zamiar uczynić to przy pomocy noszonego przy pasie topora, który wyszarpnął ze swojego miejsca znikając w największej chacie wsi.

Wszyscy

- NIEDOSTATECZNIE! - rozbrzmiało dudniącym głosem w ich głowach. - ŻAŁOSNA, PRYMITYWNA RASA! NIEGODNI I NIEBEZPIECZNI!
Gdy wrócili do rzeczywistości zauważyli, że znowu wspólnie stoją w brylantowej centralnej sali grobowca, a naprzeciw nim stoi ponad trzymetrowa, wysadzana rubinami statua przedstawiająca elfickiego miecznika. Olbrzym nadspodziewanie zręcznym ruchem wyszarpnął dwuręczny miecz z pochwy.
- ZNISZCZ ICH!
I ruszył na nich młócąc powietrze ogromnym ostrzem.
 
Tadeus jest offline