Magiczne podróże z reguły nie są specjalne przyjemne.
Kiedy jednak przenieśli się w sposób zdecydowanie bolesny. Kiedy ciało Samotnika wygięło się w łuk z bólu, sytuacja stało się poważna. A zimne, na w pół zamarznięte bagno, było tylko epilogiem tego niefortunnego wydarzenia.
Wyrzucenie z siebie posiłku ulżyło nieco magowi, choć niewiele tego wymiotowania było.
Samotnik dzięki magicznemu pierścieniowi jadł bowiem niewiele. Bagnista woda pokryta cienką warstewką lodu świadczyła o tym, że nadal są na bagnach Północy. Może... gdzieś w okolicach Neverwinter?
Niewątpliwie nie tam gdzie się kapłanka Mystry spodziewała, sądząc po jej słowach i wyraźnym zdenerwowaniu.
Raetar zerknął na tyłeczek kapłanki, który apetycznie się prezentował, gdy się pochylała by zwrócić posiłek. Otarł usta dłonią z irytacją czując na języku nieprzyjemny posmak wymiocin. Po czym spytał Zinnaellę.-
To docelowe miasto... zwie się jakoś? - Ano... zwie się, ale ja nie powinnam... - Odparła kobieta.
-Droga Zinnaello. I tak tam zmierzamy, więc gdy dotrzemy każdy głupi prostak wyjawi nam jego nazwę. Obecnie siedzimy na środku bagna, więc to jest dobry czas na wyjawienie paru szczegółów tej misji.- odparł Samotnik podchodząc bliżej kapłanki. Pod jego spojrzeniem, bagienna woda zaczęła gwałtownie bulgotać i mącić się. Uśmiechnął się lekko.-
Więc proszę o odrobinę zaufania i współpracy.
- Hmmm - Zamyśliła się na moment Kapłanka -
No niech będzie. Mieliśmy dotrzeć do Gryfiego Gniazda, taka odpowiedź zadowala?.
Nie zadowalała go. Nazwa miasteczka niewiele mu mówiła. Ani o ostatecznym miejscu docelowym, ani o misji z której kapłanka robiła wielką tajemnicę. Niemniej, sądząc po nazwie chodziło raczej o górską miejscowość, albo przedmurze jakiejś górskiej twierdzy.
Samotnik przysunął dłoń do bulgoczącej brei z której wynurzyły się macki, jelita, oczodoły, oraz wprawionego w surową tkankę kły. Cała kotłująca się organiczna breja oplatała prawą rękę Samotnika, zmieniając się i formując powoli coś na kształt głowy i skrzydeł.
Drugą dłonią Raetar pogłaskał niespodziewanie Zinnaellę, mówiąc.-
A teraz skup się. Pomyśl o owym Gryfim Gnieździe, przypomnij sobie wszystko co o nim wiesz, spróbuj je sobie wyobrazić i otwórz swój umysł na mnie.
- Yh - Wzdrygnęła się Zinnaella na widok całej tej obrzydliwej brei w wodzie, a po chwili i na...dotyk Raetara -
Co chcesz zrobić? - Spytała mrużąc oczy.
"-Pochłonąć twój umysł i zrobić z ciebie nałożnicę. Zbudujemy sobie tutaj zamek z błocka i będziemy płodzić gobliny stadami. Jak to co próbuję zrobić? Zorientować się gdzie jesteśmy i w którą stronę powinniśmy wyruszyć."-usłyszała w swym umyśle kapłanka głos Samotnika, i echa trzech innych głosów, w tym jednego kobiecego.
Kobieta z wyraźnie poszerzonymi oczami odstąpiła krok w tył, odsuwając się od Raetara.
- Wyjątkowo świńskie poczucie humoru - Burknęła.
-Wymiotowanie posiłku i perspektywa łażenia po bagnach lekko mi je skwasiło, przyznaję.- odparł Samotnik. Przysunął lewą dłoń do twarzy kobiety i rzekł.-
Jak już trafimy do miłej ciepłej karczmy, będziesz mogła się dąsać i trzymać ode mnie z dala ile dusza zabraknie. A teraz... oczekuję odrobiny współpracy.
- No niech ci będzie - Wymamrotała pod nosem, po czym robiąc dziwną minę, przymknęła jedno oko, i czekała co też mężczyzna uczyni, jednocześnie myśląc o wspomnianym wcześniej miejscu...
Wijąca się kula macek i wnętrzności zaczęła porastać pierzem i po chwili uformowała pierzastą kulkę, która zacisnęła szpony na przedramieniu Samotnika. Kilka chwil stał Raetar w bezruchu, ze stworzeniem coraz bardziej przypominającym.
... sowę. Nieco dziwną, ale jednak sowę.
W końcu oderwał dłoń od policzka kapłanki i pogłaskał nią upierzone stworzenie mówiąc do Zinnaelli.-
No i? Nie bolało, prawda?
Ptak zerwał się nagle do lotu i błyskawicznie zaczął unosić w przestworza, a wyleciawszy ponad korony drzew, zaczął zataczać coraz szersze kręgi. Po jakiejś minucie, czy może i dwóch, sowa powróciła do Raetara. Jej mentalny przekaz pozostawiał wiele do życzenia, niemniej w sumie i jednak dawał jako taki wzgląd na zaistniałą sytuację.
" Wszędzie woda, dużo wody. Jak daleko widać."
No... cóż.
Raetar rozejrzał się po swych towarzyszach mówiąc.-
Jeśli ktoś ma jakiś patent na zorientowanie się, na jakim to zadupiu raczyło nas Silverymoon umieścić i gdzie jest owo Gryfie Gniazdo to... właśnie macie okazję zabłysnąć przed Zinn... mogę ci tak mówić?
Nie czekając na odpowiedź kapłanki, Samotnik kontynuował. –
Jeśli nie... w najbliższej okolicy nie innych umysłów niż zwierząt, z lotu ptaka nie dopatrzyłem się żadnych osad. Więc z braku punktów zaczepienia, proponuję udać się na północ.
Zamilkł na moment i rozejrzawszy się dodał.-
Czyli nie wiem w którym kierunku. Pomoc by się zdała.
Po czym na chybił trafił jedną ze stron świata. –
Osobiście podoba mi się pomysł ruszenia tam... aczkolwiek jestem otwarty na pomysły i konstruktywną krytykę.