Kruk stłumił w sobie lęk, a pomógł mu w tym nagły przypływ adrenaliny. Zobaczył że dwóch opętanych idzie w jego kierunku i kiedy byli dosyć blisko, wypalił jednemu dziurę w klatce piersiowej a w drugiego władował cztery naboje. Schował obrzyna do płaszcza i wyciągnął drugi rewolwer. Podbiegł do księdza, który zmagał się z demonami, egzorcyzmami i opętanymi. Wycelował z bliska w głowę każdego opętanego, zajętego księdzem.
Kiedy tak Kruk bawił się w bohatera z rewolwerami, strzelając w opętanych, ktoś wzniecił pożar. Widząc to pochwycił z ziemi butelkę wódki i schował do kieszeni. Złapał ławę i rzucił nią w najbliższe okno, przez, które zamierzał uciekać. -Panowie! podnoście dupy jeśli chcecie żyć! czas puścić z dymem lokal i jego opętanych rezydentów!
Korzystając z chwili, którą wywalczył sobie zabijając opętanych, przeładował broń i dalej próbował osłaniać księdza i doktora aby wyszli z nim z karczmy.
Uciec a potem spalić. Było w tym trochę sprytu... |