| Tony szedł bulwarem ze swoją nagrodą, wieńcem kwiatów i… dla kontrastu cokolwiek kwaśną miną. Stokrotki przy nim nie było – obraziła się o potionka szybkości, gdzieś poszła, nie wiem, weź się dogadaj z tymi babami! Pewnie w ramach kompulsywnego jedzenia ogołacała teraz miejscowe plantacje koniczyny. I o co poszło? O jednego potiona? Każdy poszukiwacz przygód musi się czasem wspomóc, a dopóki może zdawać testy bez tego, to nie problem. Przecież Ton wyłowiłby perłę i bez potiona, wypił tylko dla pewności i… Ech! Skaranie boskie z tymi babami!
Dla poprawy humoru coś zajumał. Padło na beczkę piwa – na oko równą jemu. To znaczy wziął ją, bo leżała bezpańska, a woźnica od dostaw z browaru wcale nie miał nic przeciwko. Zaś nie miał nic przeciwko, bo zajęty był zbieraniem pozostałych beczek, które spadły z wozu. A spadły z wozu, bo odkręciło się koło. Takie rzeczy się zdarzają – pomyślał Ton, wyrzucając do morza klucz od kół. „Piwo, piwo, piwo, pyszne z pianką piwo, piwo” – jak śpiewał kiedyś pewien licencjonowany bard.
Doprawdy beczka pełna płynnego złota o chmielowej goryczy zapowiadała poprawę nastroju! Tocząc ją, awanturnik zawędrował na nabrzeże.
W drodze zaczepiłą go Kiti. - Cześć, Ton! – zawołała psielfka. – Co tam słychać w szerokim oceanie? - A nie wiem, miałem wodę w uszach – wyszczerzył się Tallyho. - Cześć, cwaniaki! Dobrze biorą? – rzucił do wędkujących współzawodników.
Po czym postawił baryłkę nad brzegiem, usiadł na niej okrakiem, sięgnął po wędkę (skąd on miał wędkę? znowu komuś zajumał?!) i zarzucił. Co jakiś czas sięgał do kranika w baryłce, nalewał sobie kufelek (skąd on miał kufelek?) i delektował się chmielową ambrozją. Piwko, wędka i święty spokój – było jak za kawalerskich czasów. - Eee, cwaniaki! Napijecie się ze mną? – zagadał pozostałych bohaterów i, nie czekając na odpowiedź, napełnił pozostałe kufle (też nie wiem, skąd je miał). – Co wam tak cienko idzie? Ale nie poddawajcie się! Jak ja se poradziłem ze smokiem, to wy dacie radę z rybami!
Alkohol przyjemnie zaszumiał w głowie. - O, dzień dobry panie Barelard! Wiedziałem, że cię tu zastanę, emeryci zawsze lubili wędkować. W ogóle dzięki za fajerbole w ostatniej walce – tak blisko latały, że przynajmniej nie zmarzłem. Ty, a nie myślisz, że z nas byłby niezły team? Z twoim starczym doświadczeniem i moim młodzieńczym zdrowiem – nikt by nam nie podskoczył. A jakby podskoczył, to fajerbolem w łeb i nożem w plecy! Ooo… chyba ci bierze! A nie, to jakieś bikini… W ogóle to czemu nie skorzystasz z magii, nie zamienisz się w kuter rybacki i za jednym zamachem nie odłowisz całej ławicy? Tak pytam…
Kolejny raz zanurkował do kranika po kufelek życiodajnego napoju. - O! Siemka, Gryzoń! Ty, a ty to wiedźmin jesteś? A to prawda, że wiedźmini są… nie tego? Że nie mogą… no tego. Bo chomiki to zdaje się… dużo tego. Nie no tak pytam, bo czasem myślę, że już lepiej… bez tego. Ty, a jak ty chcesz rybę złapać jak ona jest większa od ciebie? Nie wygodniej, jakby ci ktoś trzymał wędkę, a ty byś się powiesił w charakterze przynęty *hik!* i szpilką w oko, czy coś w ten deseń… Tak pytam…
Balansując na beczce, Tony nalał sobie kolejny kufelek. - Hej! Tomisław! Jakieś dobre fragi? Hehe! Dobre *hik!* Nie no, żartuję sobie. Słabo biorą? Ty, a nie prościej wrzucić granat do wody? A nie, sorka, to u Demomana. Hehe. *hik!*
W końcu spadł z beczki. Ale do kranika sięgnął. - Ssssoooś mię mdli… Chyba po tym potionku… A Stokrotka mówiła „nie pij” *hik!* Ale sssoo ja szę bede baby słuchał! Nie ma! Jestem wolnym człowiekiem i nie dam się trzymać pod pantoflem! Tak mówię! *hik!* Wyszłem na miasto i bede pił ile wlezie! Niech żyje wolność! Wolność i ssswoboda! Niech żyje zabawa… i… i… dziewczyna młoda… - tu Ton się rozpłakał.
PS. Mimo, że był poza konkursem, zamierzał wziąć udział w zadaniu „złap rybę”
__________________ Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań. |