Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2011, 23:11   #47
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
"Chwalebna" ucieczka przed przeklętym robalem w przeklętym mieście. Co bowiem innego jej zostało?. We trójkę zmierzyć się z wyjątkowo wielgachnym, wpienionym żukiem, który z pewnością mógł jednym kłapnięciem swych żuwaczek ściąć młode drzewko?. Corella nie miała ochoty skończyć jako posiłek dla tego świństwa, ani tym bardziej jako część... nawozu, na jaką już wcześniej natrafili. Sama myśl, iż jej martwe ciało mogło trafić w taki syf, doprowadziło ją do gęsiej skórki.

Póki jednak co żyła, pędząc przed siebie ile sił. Problemy z kolei, zupełnie jak na złość, pojawiały się wprost proporcjonalnie co do ilości kropli deszczu na jej włosach. Nie tyle, że gonił ją przerośnięty żuk, to zgubiła jeszcze swoich dwóch podwładnych!. Sama nie wiedziała w którym momencie oni skręcili w zupełnie inną stronę niż Paladynka i tyle, po ptokach, została sama, wbiegając do zupełnie innej kryjówki niż wojacy. Czasu zaś oczywiście na dumanie nad tym faktem nie było, mając na uwadze ratowanie swojej skóry.

I do tego wszystkiego, ogarnęło ją jeszcze jakieś takie dziwne uczucie.

Półelfka walnęła z rozpędu w drzwi wejściowe, które (na szczęście dla niej) ustąpiły przed barem opancerzonej kobiety, wpadającej na posadzkę. Corella pozbierała się w ekspresowym tempie, wykonując przy okazji coś jakby przewrót w przód, słysząc za sobą bestyję wpadającą we framugę. Czym prędzej więc ruszyła biegiem schodami na piętro, dopiero tam pozwalając sobie na rzut oka za siebie. Wielki robal utknął, wciąż jednak napierał z furią na zbyt mały dla niego otwór, kłapiąc przy tym zawzięcie. Aby więc go nie prowokować jeszcze bardziej, Paladynka postanowiła zniknąć jemu z pola widzenia.

Sypialnia była urządzona skromnie, choć przyjemnie dla oka, wszędzie zaś zapach pleśni, wilgoć, grzyb na ścianach... zupełnie jakby całe miasto gniło za jakieś straszne, popełnione czyny. Gdy uspokajał się jej oddech, zauważyła suknie w szafie, które nawet jej się podobały, w chwili obecnej nie nadawały się jednak już do żadnego użytku, z drugiej zaś strony, nawet gdyby tak było, nie miała zamiaru ich kraść. Oprócz szafy i łoża, toaletka...

Serce podeszło jej do gardła.

Własne odbicie wywołało w niej bowiem tak nagły strach, że aż dłoń Corelli wylądowała w pierwszym momencie na rękojeści miecza. wśród własnego, szaleńczego walenia serca zorientowała się jednak, iż nie stała jednak twarzą w twarz z wampirzycą, lecz patrzyła na własne odbicie.

Patrzyła na siebie jako pobladłego krwiopijcę, plugawe wcielenie zła, nękające nocami swe ofiary, wysysając z nich życie. Patrzyła na Corellę-wampirzycę.

- Nie - Warknęła do lustra - Nie, nie, nie! - Krzyknęła.

- Nieeeeeeeee!! - Ryknęła wprost, wpatrując się w coś, co nie mogło być prawdą - Nieeeeeeeee!!!!!!.

Dwoma skokami dopadła lustra, waląc w nie dłonią w metalowej rękawicy. Te posypało się w drobny mak, ona stała tam zaś, ze łzami w oczach, dygocząc na całym ciele. Nagle zwymiotowała.


Drżącą dłonią ściągnęła jedną z rękawic, po czym sięgnęła po swój święty symbol. Pochwyciła go mocno, aż wbił się nieprzyjemnie w skórę, jednocześnie klnąc, modląc się, i płacząc. Nic się jednak nie stało. Jej dłoń nie zaczęła dymić, nie było poparzeń, nie było porażenia pozytywną energią. Brak jakichkolwiek efektów emanujących od poświęconego symbolu jej patrona. Niepewnie zrobiła krok do przodu, po czym upadła na kolana.

Puściła znak Lathandera, poruszając niemo ustami, i dla odmiany skierowała dłoń ku podłodze. Pochwyciła jeden z kawałków lustra, po czym brutalnie przejechała nim sobie po wewnętrznej stronie dłoni. Popłynęła krew, nią zaś znowu targnęły torsje. Wpatrywała się niczym zauroczona w szkarłat wypływający z jej ciała, a język Półelfki zaczął jakby samoistnie, rytmicznie się poruszać, pragnąc posmakować posoki.

- Nie... - Jęknęła, czołgając się w jakiś ciemny kąt, w którym podwinęła nogi pod brodę, po czym zaczęła płakać.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline