Będąc przedstawicielem Thunthallarskiej elity magicznej, Morvin miał z zaklęciem teleportacji dużą styczność - stąd też podróże tą metodą bardzo mu spowszechniały, zaś najrozmaitsze anomalie nie wprawiały w specjalne zdziwienie. W związku z tym zaistniałą sytuację mógł skomentować z pełnym, przejmującym, dobijającym niczym pijany krasnolud spokojem. - Ale bagno.
Na spojrzenia towarzyszy niedoli (do których wliczał się łypiący na niego z nieskrywaną krytyką Irq) odpowiedział jedynie wzruszeniem ramion. - Smutna prawda pozostaje prawdą. Co zaś się tyczy naszych przyszłych działań... - Tu urwał, rozglądając się uważnie dookoła. - Prawdę mówiąc nie mam pomysłu - przyznał. - Zaklęciem "chodu cienia" mogą znacznie przyśpieszyć naszą podróż, ale nie mając precyzyjnie wyznaczonego kierunku możemy równie dobrze oddalić się, a nie zbliżyć do celu.
Ponownie urwał, łypiąc wzrokiem na dość sponiewieraną Zinnaellę. Widok jej niedoli sprawiał mu zaskakująco niewiele przyjemności. Łączyło się to niechybnie z faktem, iż stał po kolana w wodzie, w której dryfowała zawartość jej żołądka. - Z drugiej strony nie oznacza to, że mamy tu siedzieć i plaskać się w błocku niczym skretyniali jaszczuroludzie. Jeśli nie wyjdziemy z tego bagna, zamarzniemy tu na śmierć, oczywiście przed tym, jak stopy przyozdobi nam opalizująca grzybica. Dlatego zapraszam do kółeczka - arcymag wyciągną ręce do przodu, odsłaniając skrywane w szerokich rękawach dłonie. Między upiornie bladymi palcami przeskoczyły drgające cienie, delikatne niczym jedwabne wstęgi. - Byle dalej stąd, nieważne w jakim kierunku. Koniec końców wolę nadłożyć drogi, może nawet obejść to trzęsawisko dookoła, ale z twardym gruntem pod nogami. |