Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2011, 11:04   #17
Cartobligante
 
Reputacja: 1 Cartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodze
Wczesnym rankiem spotkali się pod “Węgorzem” i obaj ruszyli w podróż do Reubstahl. Większa część drogi przebiegała przez ciemną knieję porastającą okolicę Aldersburga. Do wioski dotarli późnym popołudniem. Na miejscu zastali kilka rozpadających się chat wzniesionych na niewielkich rozmiarów polanie. Reubstahl otoczono niską palisadą służącą do obrony przed drapieżnikami. Biorąc pod uwagę jakość jej wykonania raczej nie nadałaby się do odparcia zbrojnej napaści. Brama była otwarta, toteż bez przeszkód wjechali do środka. Powitały ich nieufne spojrzenia wieśniaków. Po kilku minutach niezręcznego milczenia czterdziestoparoletni chłop w towarzystwie kilku młodszych wyszedł im na spotkanie i bez owijania w bawełnę spytał:

- Coście za jedni i czego tu chcecie?

- My ino przejazdem - rzekł do chłopa, zdejmując z głowy kapelusz i szturchając towarzysza łokciem. Zaraz też odezwał się półszeptem do niego.

- Ty wiesz pocośmy tu dokładnie przyjechali, mógłbyś mi w końcu wytłumaczyć jaki związek ma to miejsce z Vellerem? Gdzie go tutaj ostatnio widziano?

- Według mojego kontaktu - zaczął von Mutig - Klaus jakieś dwa lata temu wyprowadził się z rodzinnego domu tłumacząc się koniecznością prowadzenia prac badawczych w terenie. Od tego czasu rodzina nie wiedziała gdzie dokładnie mieszkał, wiadomo tylko, że gdzieś w lasach porastających okolicę Aldersburga. Z częstotliwością mniej więcej raz na miesiąc pojawiał się w mieście po zapasy. Ludzie mojego mocodawcy najczęściej widywali go wjeżdżającego do Aldersburga od strony tej wsi. Stąd przypuszczenie, że gdzieś tutaj musiał mieć swoją kryjowkę.

- Nie jest to może najmocniejszy argument, ale nic innego nie mamy.- Javler rozejrzał się po wiosce, szukając wzrokiem karczmy lub targowiska.
- Ludzie tutaj prości, ale wśród takich to i wieści szybko się rozchodzą. Można by zaczekać, poobserwować kto się w osadzie kręci, a nóż jakiego podejrzanego oko wyłapie.

- W pierwszej kolejności musimy załatwić sobie nocleg. Uprzedzono mnie, że nie zastaniemy tu żadnej oberży. Trzeba będzie zagadnąć któregoś chłopa, chyba, że planujesz powrót do Aldersburga nocą.

- Podróże nocami wydają mi się tutaj zbyt niebezpieczne. - Javler zeskoczył z konia i uwiązał go w dogodnym miejscu. Złapał się w pasie i nabrał teatralnie powietrza do płuc. - Pięknie tu u was, poza miastem - rzekł do chłopa pytającego ich o zamiary, - można tu gdzieś przespać się przez noc? Pewno goście z miasta często przyjeżdżają w te strony to i spać się gdzie położyć muszą?!

- Mogę przenocować was u siebie za... -
mówiąc to zmierzył obu wzrokiem - dwa srebrniki od głowy.

- Dam trzy, jak mi powiecie, czy często tu tak ludzi nocujecie w tej osadzie.

- Chodźcie do mnie. Nie będziemy gadać na podwórzu.


Cała trójka ruszyła w stronę najbardziej okazałego domu w Reubstahl. Hans i Javler zostawili konie w przylegającej do domu stajni i weszli za gospodarzem do wnętrza chaty. W środku zastali starszą kobietę.

- Nagotuj więcej polewki - zwrócił się do niej chłop - mamy gości - nazywam się Eustachy, jak was zwą?

- Ruprecht Seidlitz, miło mi, z kompanem Stefanem Oldenhalerem.-
rzekł pewnie, nie marszcząc przy tym nawet brwi. - A zatem, drogi Eustachy powiedz mi, Reubstahl to spokojna okolica nieprawdaż? Ani straży nie widziałem, ani z miasta nikogo. A to takie urocze miejsce.

- Co pan poradzisz? Sami sobie strażników nie opłacimy bo nas nie stać a miasto interesuje się nami dwa razy do roku jak trzeba pobrać podatek. Tyle dobrego, że poza wilkami i, raz na jakiś czas jakimś niedźwiedziem, który zabłąka się w te strony, nie mamy większych problemów. W ogóle rzadko kto do nas zagląda, może poza jednym takim ale jego też nie widziałem od jakiegoś czasu.

Błysk w oku pojawił się Javlerowi, aż zaraz wyprostował się i począł słuchać z większym zainteresowaniem. - Drogi Stefanie, jako żem koszty podróży już jakieś pokrył, może wesprzesz tych skromnych ludzi jakimś datkiem za gościnę? Tymczasem Panie Eustachy, opowiedzcie mi proszę, czym zajmował się ten człowiek? I kiedy widział go Pan tutaj po raz ostatni? Macie tu co interesującego w lasach do zwiedzenia, albo zwierzynę do polowania, czy szczególne zioła tylko w tych okolicach występujące?

- Ostatni widziałem Valdena, Vallera czy jak mu tam było, jakieś trzy-cztery miesiące temu - odrzekł chłop zgarniając w międzyczasie do kieszeni monety podane mu przez Hansa - interesował się tymi ruinami, co je można w lesie znaleźć, kręgami koło Berendorf, dworkiem Wolfskern, raz też pytał mnie o kamienie na wyspie ale powiedziałem mu, że o to musi dowiadywać się u tamtejszych, podobnie jak o kręgi. Co do zwierza i ziół to nie znajdziesz tu pan nic, czego nie dałoby rady znaleźć na zachód czy południe od Aldersburga. My żyjemy głównie z łowów bo ziemia tu licha i nic nie rośnie. Mięso zatrzymujemy dla siebie, skóry sprzedajemy w mieście. Dwie rodziny zajmują się łowieniem ryb.

- A co to za kręgi? I ten dwór? Ktoś w nim mieszka, czyt tylko ruiny jakieś? Może odkupić by się dało, rozumie pan.

- Kręgi to są koło Berendorfu, sam ich na oczy nie widziałem, więc jak chcesz pan o tym wiedzieć coś więcej to radzę miejscowych popytać, to samo w sprawie kamieni na wyspie. Co do dworka to był ruiną już za czasów mojego dziadka, nie wiem od jak dawna stoi pusty. U nas ludzie gadają, że tam straszy ale wiesz pan jak z tym gadaniem jest. W każdym razie myśliwi od nas z wioski na ogół omijają to miejsce. Jeśli chcecie się tam udać należy zawrócić w stronę miasta. Jak ujedziecie trzecią część drogi do Aldersburga znajdziecie dróżkę odchodzącą na południe. Jest zarośnięta krzakami i jadąc szybko trudno ją dostrzec. Wystarczy podążać nią do końca, koniem będzie pewnie cztery może pięć godzin jazdy w jedną stronę. Na jej końcu znajduje się dworek.

- To pewno do rzeki blisko?

- Niezbyt, dróżka biegnie na południowy wschód by potem skręcać na wschód.

- Niech ci Sigmar wynagrodzi w plonach i zwierzynie za twe opowieści. Pozwolisz, że namówię się z mym neimrawym towarzyszem i wioskę nieco obejrzymy zanim spać się pokładziemy. Nie dalej jak z dwie godziny nam zejdzie.

- Nie wiem co tu chcecie oglądać ale proszę. Nocować będziecie w stajni, tutaj -
roztoczył ręką po izbie - ledwo miejsca starczy dla mnie, żony i naszego syna, który pod wieczór wróci z lasu.

- A kogo ten, jak go zwałeś Valdemar o te dziwactwa rozpytywał?

- Tak, to znaczy początkowo pytał mnie o dworek. Potem bardziej interesowały go te kręgi pod Berendorfem i to co jest na wyspie ale z ty nie mogłem mu pomóc.

- Tylko ciebie? Z nikim nie gadał wcześniej? To może mi powiedz kto tu najstarszy jest z mieszkańców.

- Od niedawna ja. Jeszcze kilka miesięcy temu to byłaby babcia Heinerowa ale zmarło jej się. Z nią chyba też próbował rozmawiać ale starowinka ledwo słyszała i nie mógł się z nią dogadać, to w końcu przyszedł do mnie.

- Zapytaj go, czy często Veller tu bywał i skąd przybywał -
szepnął Hans do Javlera, a sam wyszczerzył się głupkowato w stronę chłopa. Dzisiejszy dzień był lepszy do myślenia niż gadania, więc nie miał ochoty się wdawać w dyskusje. A skoro tak, to mógł trochę poudawać niegroźnego. Dla wzmocnienia efektu podłubał w nosie.

- Co do Vladimira, skoro ty z nim zawsze rozmawiałeś, często tu witał? Z Aldersburga prosto przyjeżdżał? Może zaopatrywał się w co w waszej wiosce?

- Wpadał raz na kilka miesięcy, przyjeżdżał od strony miasta. Czasem kupował od kogoś z wioski trochę żywności. Resztę rzeczy potrzebnych do przeżycia w głuszy musiał pewnie nabywać w Aldersburgu.

- A rano pszyjeszczał?

- Różnie, czasami rano czasami w południe, w każdym razie nigdy późno. Pewnie nie chciała potem jechać do siebie przez noc.

- A gdzie jest drwal?

- Nikt tu u nas nie trudni się wycinką, jak komuś potrzeba drzewa to sam idzie do lasu sobie narąbać.

- Aaaa... -
Hans przybrał wyraz twarzy, mający wyrażać zrozumienie (i zachwyt z tego powodu).

- To gdzie nocował? - mruknął do Javlera, przy okazji ocierając się nosem o jego rękaw. - Nie tutaj i nie w Aldersburgu, tylko gdzieś pomiędzy.

- Dworek? -
szepnął w odpowiedzi do von Mutiga - co prawda ponoć jest nawiedzany ale cholera go tam wie - kiedy Strauss zorientował się, że gospodarz zaczyna im się przyglądać spytał - a ten cały Valden czy jak mu tam nie mówił czasem komu we wsi gdzie się zatrzymał?

- Nie mówił a ja nie pytałem -
odpowiedział Eustachy.

Rozmowa zajęła mężczyznom dłuższy czas, więc postanowili wykorzystać ostatnie promienie słońca, żeby rozglądnąć się po wiosce. Osadnicy krzątali się przy swoich zagrodach, kończąc swoje zajęcia. Wiele z nich z uwagą przyglądało się nieznajomym, dlatego też obaj postanowili wymienić się resztą uwag w stajni, na osobności.

- Mógł nocować we dworze rzeczywiście, ale nie sądzę, żeby od razu... chociaż wtedy mógł po prostu wcześniej wyjechać. Jeszcze nie miał problemów. Musisz się przede wszystkim dowiedzieć jak często tu bywał, kiedy zaczął się pojawiać i kiedy przestał. Bez tego ani rusz. No i musimy zwiedzić dwór, ale to jednak kawałek drogi. I kręgi znaleźć. Słyszałeś coś wcześniej o tych kręgach?

- Nie ale nawet jeśli kręgi mają jakiś związek ze sprawą to musimy się o nie dowiadywać w sąsiedniej wsi. Tutaj nam z nimi nie pomogą. O tym kiedy przestał się pojawiać kmieć coś wcześniej wspomniał - jakieś trzy czy cztery miesiące temu wizyty się skończyły. Co do wycieczki do dworka to zakładając, że nie chcesz tam nocować będziemy musieli poświęcić na nią cały dzień. Co prawda w jedną stronę ma być podobno cztery godziny jazdy ale skoro ta dróżka jest zarośnięta to jest więcej niż prawdopodobne, że przynajmniej na części dystansu trzeba będzie prowadzić konie. Doszedł nam jeszcze kolejny trop - wyspa. Możnaby się tam wybrać ale to już plany na dalszą przyszłość. Tak przy okazji nie wiem czy ci wspomniałem, że mamy kolejnego trupa.

- Ale w takim razie dlaczego tutaj tyle przebywał? Skoro kręgi są daleko, a droga do tego ich Berendorfu nie wiedzie tędy, to po co tu bywał? Nie sądzę, żeby dworek był aż tak wygodnym lokum. O wyspę trzeba pytać tych rybaków. Jeśli Klaus tam pływał stąd, to oni wiedzą na pewno. A o jakieś miejsca na schronienie, albo kręgach muszą wiedzieć myśliwi. O trupie nie wspominałeś. A może by warto. Kto, gdzie, jak?

- Zaczynając od trupa - zginął przedwczoraj, strażnik miejeski. Ciało odkryto przy drodze na Obersdorf. Na razie nic więcej nie wiem. Jak wrócimy do miasta będę mógł ustalić coś więcej. Co do przyczyn częstych wizyt we wsi - to po żywność ma tu bliżej niż do miasta, w każdym razie jeśli mieszka w ruinach dworku lub gdzieś w pobliżu.

- Ale po co tam mieszka!? Najwidoczniej nie jest to nic na tyle ważnego, żeby tu wracać po ucieczce z Aldersburga.

- Jak wspomniał Kroenen Klaus interesował się historią tych ziem. Nie wiem jak ty ale ja dotychczas nie sprawdzałem moich źródeł pod kątem wiadomości o tym miejscu a może watro by to zrobić. Podejrzewam, że może to być ten brakujący element, którego ciągle szukamy. W każdym razie jeden z elementów.

- Ta? Jestem bardzo ciekaw co “Twoje źródła” wiedzą o historii - powiedział z przekąsem Hans.

- Potrafią być w tej kwestii bardziej pomocne niż mógłbyś przypuszczać, na przykład dowiedziałem się wczoraj co nieco o rodzinie von Eyke. Ale coś za coś. Skoro mamy razem zajmować się sprawą to czas najwyższy abyś i ty wniósł coś do przedsięwzięcia. Zacznijmy od tego czemu tatuś kazał zamknąć młodego Vellera pod kluczem. O tym, że pracujesz dla rodziny wiem. Nie wiem tylko czemu go zamknięto, znam tylko relacje miejskiej gawiedzi a jak bywa z ich ścisłością to pewnie sam wiesz.

- Z troski. Albo o niego, albo o dobre imię rodziny. A co do “wnoszenia” czegokolwiek do “przedsięwzięcia”, to jakoś nie widzę tego Twojego wielkiego wkładu. Dzięki mnie tu jesteśmy i wiemy o dworku. A dzięki Tobie? Że padł kolejny trup? Więc bądź tak miły i nie licytuj się ze mną.

- Niech ci będzie - Javler streścił mu pokrótce wiadomości uzyskane na temat rodziny von Eyke i ich związkach z osobą Eckharda - jak widzisz wiemy już co nieco o zainteresowaniach młodego, pozostaje pytanie czemu tak bardzo obchodził go jego przodek i czemu ktoś zadał sobie tyle trudu, żeby usunąć wszelkie wzmianki o nim z miejskich zapisów.

- Sądzisz, że to mógł być właśnie Klaus? Może po prostu zabierał te zapiski ze sobą, żeby nie tracić czasu na przepisywanie. Ewentualnie, żeby nie wpadły w czyjeś ręce. Tak czy siak, Eckhard żył jakieś 300 lat temu, ostatni von Eyke, Dietrich, zszedł z tego padołu 180 lat temu. I jego płyta nagrobna jest teraz na mogile tego, kto rzekomo doprowadził do upadku jego rodu. To ne może być przypadek, ale sensu w tym nie widzę.

- Nie wiem czy Eckhad miał tam leżeć, od jednego z moich kontaktów wiedziałem, że ten jegomość był przodkiem Klausa i leżał w kręgu jego zainteresowań ale to było przypuszczenie. I niestety nie sprawdziło się. Co retuszowania dokumentów to młodego Vellera możesz wykluczyć z kręgu podejrzanych. Nie jestem co prawda ekspertem w dziedzinie ale korekt dokonano dawno temu. Pytanie czemu.

- Ile to jest dawno? Lata, dzisiątki, czy setki?

- Obstawiałbym setki. Dobra, to co teraz robimy?

- Von Eyke? Jego ród i przodkowie Vellerów, jeżeli rzeczywiście nimi są, zajmowali się czymś wspólnie. Czymś, co lepiej żeby nie zostawiło śladów w kronikach. Więc ostatni z rodu posprzątał. Albo jakiś potomek Eckharda... to trochę sensu ma. - Von Mutig się zamyślił.

- Aldersburg lerzy nad morzem, w grę może wchodzić przemyt. Nic innego nie przychodzi mi teraz do głowy. Ale można sprawdzić w zapisach miejskich protokoły z lustracji dóbr, spisy podatkowe i inne dokumenty tego typu, jeśli po tych wspólnych interesach został jakiś ślad na papierze to może coś da się znaleźć. Gorzej jeśli nie były legalne. W tym drugim, bardziej zresztą prawdopodobnym wypadku, w archiwach nic nie znajdziemy. Ale wracając do Klausa jakieś pomysły czemu ktoś kto interesuje się genezą swego rodu nagle zaczyna badać ruiny i kamienne kręgi pozostawione cholera wie przez kogo?

- Przeczytał między wierszami jak von Eykowie dorobili się swojej pozycji i ma ochotę skorzystać z tego samego rozwiązania, być może. Ruiny mają sens, mogła to być siedziba rodu. Jakieś tajne przejścia, gdyby się zachowały, mogłyby być pomocne w... czymś. Natomiast kręgi i grób mi nie pasują do równania. I księga od Kroenena. Co o niej wiesz?

- Znam tytuł i wygląd zewnętrzny. Tobie wiadomo na ten temat coś więcej?

- Niewiele. Ale spodziewam się najgorszego.

- To znaczy?

- Określenie “Chaos” coś Ci mówi? Dlaczego Kroenenowi zależy na odzyskaniu ksiąg zanim przybędzie inkwizycja?

- Rozumiem... i w takim wypadku chyba wiem jak dopasować kręgi do naszej układanki.

- Tak, tak... Że Klaus jest mordercą i paktuje z demonami, to już wymyśliła straż miejska i chłopi. Dowodów na potwierdzenie swoich teorii nie mają, ale kogo by to obchodziło. To właśnie chciałeś powiedzieć?

- Niezupełnie. Przypuśćmy, że ród von Eyke zyskał na znaczeniu właśnie dzięki współpracy z niszczycielskimi potęgami. Jest więcej niż prawdopodobne, że wymagałoby to odprawiania jakiegoś rodzaju rytuałów. W tym pomocne mogłyby być kręgi. Co tu dużo mówić sigmaryci tego rodzaju obiektów nie wznoszą. Może w trakcie swoich badań młody Veller doszedł do wniosku, że to ciekawszy temat do pisania niż dzieje jego rodzinki? Tylko, że sądząc po tym co nasłuchałem się o jego zachowaniu temat chyba przerósł młodzika. Ale wróćmy do rodu von Eyke. Co prawda klan wymarł ale nie możemy wykluczyć, że ci którzy pomagali im w tych niecnych praktykach przetrwali. I młody Veller prowadząc swoje badania nadepnął ich potomkom na odcisk. To oczywiście tylko jedna z możliwych wersji zdarzeń.

- Może w tym być trochę prawdy. Księga się nazywa “Nienazwane Kulty”, prawda? Może Klaus postanowił odnowić znajomości z jakimiś kultystami, przypomnieć im o czymś... a im się nie spodobało i dlatego chłopak zaginął.

- Co prawda byłoby to równie mądre jak wejście w najgłębsze ostępy Drakwaldu z tarczą strzelniczą przyczepioną do pleców ale cholera go tam wie. Sam fakt, że handlował z kimś takim jak Kroenen dowodzi, że chłopak był zdeterminowany.

- Najbardziej mnie w takim razie zastanawia grób. Kto się z nim bawił i dlaczego. I jak dawno.

- W sumie i na to miałbym wytłumaczenie choć szyte grubymi nićmi. Powiedzmy, że razem ze szczątkami ostatniego z rodu von Eyke spoczęły jakieś przedmioty, które mogłyby rzucić nieco światła na źródła ich dobrobytu lub co gorsza doprowadzić kogoś ciekawskiego do żyjących potomków ludzi, którzy niegdyś z nimi współpracowali. Teraz załóżmy, że ci potomkowie dowiadują się, że ktoś zaczyna węszyć. Rozumiesz do czego zmierzam? Co robi każdy zbir, gdy wie, że ktoś go tropi? Bierze się za zacieranie śladów.

- Tego nie wiemy, dopóki nie ustalimy, czy płyta jest sprzed 180 lat, a grób starszy, czy została wymieniona ostatnio.

- Myślę, że jak na dzisiaj spekulacji wystarczy. Co robimy jutro? Wracamy do miasta czy zwiedzamy dworek?

- Zwiedzamy. Musimy tam prędzej czy później zawitać, a stąd mamy bliżej. A dziś warto się wypytać rybaków i myśliwych, czy utrzymywali jakieś kontakty z Klausem.


Aby zaoszczędzić czas, poszukiwacze rozdzielili się, tak że Javler poszedł ku przystani rybackiej w nadziei, że kilkoro rybaków będzie jeszcze w jej okolicy. Herr von Mutig ruszył na spotkanie z łowcami. Rybacy zwijali właśnie sieci gdy Javler zawitał na pomost, wypytał ich zaraz o możliwość przewiezienia na wyspę, oraz kto poza miejscowymi korzystał z ich usług, starając się zrobić to w najmniej podejrzliwy sposób. Mutig zapytawszy łowców o to co mu po głowie chodziło, wrocił do stajni gdzie Javler szykowął już sobie wygodne legowisko. Obaj wymienili się zdobytymi informacjami i spostrzeżeniami, i zasnęli.
 
__________________
Niechaj stanie się Światłość.

Ostatnio edytowane przez Cartobligante : 02-12-2011 o 22:02.
Cartobligante jest offline