Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2011, 12:00   #20
Iakovich
 
Iakovich's Avatar
 
Reputacja: 1 Iakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skał
W Chatce Puchatce jak ją srkomnie nazwali przyjezdni

Artur zwiedził całe mieszkanie i miał już pogląd gdzie co się znajduje mógłby z zamkniętymi oczami przejść po całym mieszkaniu. na strychu zrobił sobie legowisko wiedział że może się to przydać nie tylko do tego.
- Na strych? - w połowie pytanie w połowie rozkaz Ralfa zawisł w powietrzu gdy tylko zorientował się w sytuacji - Nie ma żadnego dowodu, że idą za nami. Mogą budynek spokojnie minąć, a nawet jeżeli nie to może nie zajrzą na strych, a w razie czego tam mamy najlepszą obronę - jedno wejście i na dodatek po drabinie, którą możemy wciągnąć na górę dawały według Ralfa dodatkowe możliwości.
- No tak, ale kto powiedział, że nie można ich trochę... przepytać? W takim przypadku lepiej nie chować się na strychu tylko doprowadzić do konfrontacji i dowiedzieć się tego i owego. Kiedyś trzeba. - Alex wymownie spojrzał na Niemca. Spojrzenie mówiło mniej więcej: Tutaj nie ma konwencji o prawach człowieka.
- Napaść na nich zawsze możemy. - odparł Ralf, choć argumentacja była niezła. - Wolałbym wiedzieć czy idą za nami, czy są przygodnym oddziałem. Wejście na strych jest przy drzwiach. jeżeli tylko wejdą do budynku możemy ich zaatakować, jeżeli komuś na tym zależy. W budynku
ich kusze będą praktycznie bezużyteczne i nie zmarnujemy amunicji na bezsensowną strzelankę.

Z piewrszej lini drzew zaczeli sie wyłaniać jacyś zbrojni.
- Dobra, ale widziałeś może jakieś okna na górze? Jedno malutkie, tyle. A wiesz, dom jest z drewna.... nie chciał bym utknąć na strychu.- Widać było że Alexander lubi zadawać pytania na które często już znał odpowiedzi.
- Nie sądzę aby podpalili budynek nie mając pewności, że jesteśmy w środku. Samo zaś drewno nie zajmie się w sekundę, nawet polane palną cieczą. Artur jesteś w stanie zdjąć konia? Dowódca jest najlepszym materiałem na pogawędkę, a nie chciałbym, aby oddalił się za szybko.
Pytanie Ralfa nawet nie zaskoczyło Artura - Nie będzie z tym problemu może i przy okazji załatwię mu nogę to nam nie będzie zwiewał. - Po chwili dodał. - Jak chcecie go przesłuchiwać to ja się tym zajmę powiedzmy że mam w tym wprawę. - Po tym stwierdzeniu widać było błysk w jego oczach i drobne rozmarzenie.
Odgłosy rozmowy przyciągnęły uwagę przysypiającego w komórce obok Felixa. “Jeśli zmusili Ralfa do oderwania się od swoich pierdółkowatych szkiców, to albo coś się dzieje, albo zaraz będzie awantura.” Gliniarz zwlókł się powoli z... czegoś, na czym leżał, a co przypominało krzyżówkę zgrzebnego wora i bobrzego ogona i poszedł do nich. Szybko zauważył, że coś ich poruszyło. - Co tam? - mruknął. - Jakieś problemy?
- Żadnych. - odparł Ralf.
- Mamy gości - mruknął Alex, wskazując palcem na okno.
- Jest jeszcze jedna opcja mogę ich zdjąć po cichu i nawet nie zdążą zareagować ale mamy zamknięte drzwi a tych nie otworze nie zauważenie.
- Chyba, że wyjdziesz oknem na ich tyłach, przez kuchnię. Tylko ktoś musi - Ralf położył nacisk na to słowo - zdjąć konia jeżeli dojdzie do walki.
Felix rzucił szybko okiem, po czym odsunął się od framugi. Niedobrze. - Spójrzcie tam: otaczają budynek. Chyba się nas spodziewają. Raczej wątpię, żebyśmy zdołali się wymknąć... albo nawet wyłgać.
- Wyłgać? Przypominam, że my nie mamy sobie tu zamieszkać, tylko przygotować ludzkość na nadchodzące zmiany. Drastyczne zmiany mogą wymagać drastycznych środków.
- Amigo, jak tych wystrzelamy, to przyślą tu więcej ludzi, a my będziemy musieli znowu spieprzać. Jak wrócą do domu i powiedzą, że nikogo nie widzieli, to będziemy mieli spokój. A na chybcika planu uszczęśliwienia ludzkości wdrażać nie można. – Dorzucił Felix jakby odniechcenia
Jak na złość stracili widok na strzelców z dużego pokoju
- Szybka decyzja chcecie mieć tylko dowódcę a resztę do piachu czy chcecie wystraszyć wieśniaków. Bo do tego wystarczy chyba tylko że z takiej odległości ktoś pozbędzie się dowódcy i konia jednym strzałem - Miał już kilka planów jeśli by ten im nie spasował miał tylko nadzieję że żaden z jeździców nie miał kontaktu z wcześniejszymi przybyszami bo plan mógł nie wypalić.
- Amigo, do tego, aby nas nie zauważyli to już dawno powinieneś zapieprzać na górę, a nie pierdolić tutaj swoje głodne kawałki. - Ralf olał kolejną debilną dywagację Felixa, który zmieniał zdanie jak chorągiewka, albo z właściwą gliniarzom mianerą robił wszystko, aby nie zrobić nic. - Możemy oddać jeden strzał, który i tak będzie słychać z daleka. Ten strzał powinien zdjąć konia i jeżeli to możliwe ranić jeźdźca w nogę, aby nie uciekł. Teraz to podejrzewam, że wejść już na górę wszyscy nie zdołamy. Sprawdzić można z kuchni czy po tamtej stronie pozostawili kogoś na czatach czy kusznicy po prostu zamierają wejść do domu, a ten na koniu tylko czeka, aby zwiać z wiadomością w razie czego. Trzeba się schować i jeżeli wejdą do domu to ich rozbroić - niekoniecznie zabijać. Jeżeli kogoś szukają to sprawdzą cały budynek, niekoniecznie taktycznie... Rozdzielą się i wejdą równocześnie do różnych pokoi. Biorę pokój przy wejściu po prawej. - Nie czekając na potwierdzenie czy zdanie innych wyszedł i przeszedł do “swojego” pokoju ktróy był pierwszym z prawej od drzwi. Pozostawił drzwi uchylone i przyczaił się za nimi. Pomieszczenie miało co prawda dwa okna, ale Ralf liczył na to, że przez brudne szyby kusznicy niczego nie zauważą. Zresztą nie wyglądali na zainteresowanych zaglądaniem w okna. On - wręcz przeciwnie - był żywo zainteresowany tym co dzieje się za oknem. Przez chwilę zastanawiał się nad wyborem – “garotta czy pistolet.” Stanęło na pistolecie - cios w potylicę zawodnika albo ogłuszał, albo łamał podstawę czaszki i przerywał rdzeń kręgowy. Nie było wiadomo jak tutejsi ludzie są wytrzymali, ale to miało się okazać za chwilę.
Alex ruszył do pokoju na przeciw tego, w którym ulokował się Ralf i jednoczśnie pierwszego przy drzwiach
- Jak zdejmę konia z jeźdźcem to biorę pierwszy po lewej więc zostawcie go pusty. - Ruszył szybko na górę mając nadzieje że SWD schowany w walizce jest złożony i gotowy do strzału. Szybko znalazł się na górze i całe szczęście broń byłą gotowa do użycia przyłożył się do oddania jednego precyzyjnego strzału. Na taką odległość nie było problemem przestrzelić nogę jeźdźca i przy okazji zabić konia wystarczyło tylko dobrze przymierzyć i poczekać na okazję.
- Wreszcie jakaś akcja! Już myślałem, że będziemy tu sobie tak po prostu podróżować. Skoro każdy ma prawo wybrać pomieszczenie dla siebie to ja biorę ten na prawo od Twojego, Ralf - wskazał na kolejne pomieszczenie (patrząc od wejścia).
W odróżnieniu od Möllera, zostawił drzwi otwarte. W środku nie zastał niczego za czym mógłby się schować, więc postanowił przykucnąć za drzwiami. Przez chwilę zastanawiał się nawet nad bronią, której mógłby użyć. Finalnie padło na nóż, nawiasem mówiąc dość spory. Walka kataną w tak ciasnym pomieszczeniu mogłaby sprawiać niewielkie trudności. A co dopiero jego karabin... Mógłby też włączyć kamuflaż w swoim stroju, z pomysłu jednak zrezygnował - jeszcze by któremuś przyszło do głowy zacząć strzelać...
Ludzie szybko pouciekali z pomieszczenia. No cóż, wygląda na to, że nikt nie miał zamiaru rozmawiać o możliwych sposobach postępowania. Może to i lepiej, czyny są lepsze od słów, czy coś, a jeśli można dodatkowo potem zwalić winę za te czyny na innych, to świetnie.. Zanim jeszcze Pan Niewidzialny wyszedł z pokoju, Felix zaczął włazić na poddasze za Arturem. - Nie przeszkadzaj sobie - rzucił do tamtego, kiedy szykował on spluwę. - W razie czego przypilnuję ci tyłek... albo chociaż spróbuję.
-Jak ci się nieuda to już jesteś trupem i będizesz się modlić by to oni cie zabili. – Wyraz twarzy jaką można było zobaczyć przyprawiła by niejednego o zawał.
Siedząc w swoim pokoju Ralf przyglądał się temu co było widać za oknem. Dwu kuszników zbliżało się do budynku, najwidoczniej dążąc do drzwi wejściowych. Ubrani byli w typowe dla epoki skórzane ćwiekowane zbroje, spodnie i wyższe buty. Na plecach mieli założone tarcze, a przy pasie wisiała jakaś broń biała. Całości dopełniały szyszaki. Na ubiorze nie mieli żadnych herbów, ani dystynkcji. Prawdopodobnie był to po prostu typowy oddział zbrojny. Niestety panowie nie byli łaskawi pokazać się dokładniej i Ralf nie był pewny czy szyszak nie ma czasem wypuszczonej osłony na kark - co w zasadzie uniemożliwiłoby zdjęcie gościa jednym ciosem. Mężczyzna włożył więc broń do kabury i wyjął garottę licząc na to, że gościa uda się poddusić na tyle, aby stracił przytomność i jednocześnie na tyle słabo, aby życie z niego nie uciekło. Nie było to proste zadanie, ale niewiele rzeczy było prostych w tym biznesie.
Zamknięte wcześniej główne drzwi otworzyły się powoli. Nikt tego nie widział nawet niewydały dziwięku, wszyscy siedzieli w swoich pokojach. Ralf przez drzwi słyszał ciężkie kroki. Po chwili umilkły. Minęły jakieś trzy sekundy i kusznicy wpadli do wszystkich pokoi. Ten, który miał sprawdzić pomieszczenie Aleksa skończył z podciętym gardłem nim zdążył zrobić cokolwiek. Zarówno Robert jak i Ralf stanęli oko w oko z przygotowaną do strzału kuszą, przynajmniej teoretycznie (bo nie wiem gdzie stoją dokładnie, przyjmijmy, że mają przewagę nad napastnikami). Jeden ze zbrojnych wpadł do pustego pomieszczenia, usłyszał zapewne jednak szamotaninę w pokoju z Aleksem.
 
Iakovich jest offline