Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2011, 00:48   #38
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Zachowanie diuka zaskoczyło inżyniera na tyle, że ten nieświadomie zakrył sobie otwarte usta ręką. Tego się nie spodziewał. Osłabienie a późniejsze wyjście starca wzbudziło pewne wątpliwości co do jego stanu zdrowia. Diuk nie dość, że miewał chwiejne nastroje to jego zdrowie wydawało się w coraz gorszej kondycji. One-Eyed nie zamierzał marnować czasu. Zaraz po tym jak szambelan z zbolałą miną opuścił pomieszczenie Talbot ruszył na piętro - w kierunku pomieszczeń, w których mógł znaleźć czarnoskórego przełożonego całej służby...

***

Naprawa skoczka i agregatu prądotwórczego naprawdę nie należały do koniecznych obowiązków Jednookiego. Chciał on jednak to zrobić gdyż nie tylko kochał technologię, ale i dzięki temu mógł się przysłużyć innym. W końcu wiedza zdobyta w trakcie studiów mogła okazać się bezcenna. Tu, na tym oddalonym o setki mil od cywilizacji pustkowiu. Będąc na piętrze wyłożonym grubym, pięknie ozdobionym dywanem Gregory nie miał pojęcia gdzie szukać Svorsa. Ten jakby zapadł się pod ziemię. W końcu na jednym z korytarzy coś przykuło uwagę inżyniera. W jednym z pomieszczeń Talbot usłyszał niepokojący odgłos i mimo złych przeczuć zajrzał do wnętrza tego pomieszczenia. W sali nikogo nie było a przez spore okno bił wspaniały widok na trzy, bliźniacze księżyce tej niegościnnej - ostatnimi czasy - planety...

***

Jako, że Gregory postanowił nie drążyć w kompleksie pomieszczeń diuka zszedł na parter, gdzie też postanowił poszukać czarnoskórego szambelana. Nie mógł go znaleźć natomiast natchnął się na najemnika Mathiasa. Podszedł do niego w jednym z korytarzy na parterze oznajmiając swoją obecność włączoną przed chwilą latarką atomową:

- Witam Pana Panie Jorgensen. Szukam szambelana. Widział go Pan w okolicy? - zapytał inżynier oświetlając korytarz, na którym się spotkali.

Najemnik zareagował na pojawienie się światła chwyceniem za rewolwer, jednak zorientowawszy się, że to tylko znajomy inżynier od razu się uspokoił.

- Nie widziałem. - odparł krótko. - Sam szukam kapitana straży.

- Pana Gramtona? - zapytał unosząc jedną brew technik. - W sumie to jedna z ważniejszych osób na dworze. Jemu pewnie bardziej niż diukowi zależy na odzyskaniu prądu. Mogę iść z Panem?

Z początku Mathias zamierzał spławić Gregorego, jednak po szybkiej kalkulacji uznał, że inżynier mógł mu się do czegoś przydać. W końcu znał się na technice, co może być przydatne w pewnych celach.

- Jasne. I skończ z tym “Panem“. Nazywam się Mathias i tak się masz do mnie zwracać.

- Właśnie chciałem zaproponować abyśmy przeszli na ty. - odparł technik. - Gregory Talbot, ale możesz mi mówić Jednooki. To co powiesz, Mathias, o tym miejscu i jego właścicielu? Dziwne co nie? - dodał po chwili namysłu członek gildii inżynierów.

- Cholernie dziwne. Najchętniej zwinąłbym się stąd jak najszybciej. Nie podoba mi się ani to miejsce, ani diuk. Moim zdaniem na starość sfiksował i nie myśli zbyt jasno. Nie wiem czy nie będzie go trzeba przekonać siłowo do odlotu.

- Fiu, fiu. Mocne słowa. Jest jednak w nich sporo racji. Poza tą przemocą. Wiesz, że nie możemy nic takiego zrobić gdyż gdyby książę chciał użyć siły wysłałby pewnie oddział komandosów a nie ekipę uczonych chronioną przez zaledwie jednego wojownika.

- Wiem co mówił książę. Mam nadzieję, że Hawkwood albo ten Obun się tym zajmą. Ja w tym czasie postaram się, by nic nie zaatakowało posiadłości.

- Jako, że jestem ekspertem najbliższym diukowi dziedzinami ja powinienem go przekonać jednak on nawet nie chciał mnie wysłuchać. Myślałem, że moja propozycja przywrócenia zasilania na dworze go ucieszy a on na nią nie zwrócił uwagi. Myślę, że moimi najbliższymi zadaniami będą właśnie przywrócenie zasilania i reperacja Skoczka. A co do środka transportu... Mam nadzieję, że z Rupertem wszystko w porządku. Musielibyśmy się naradzić czy zabrać służbę diuka ze sobą. W końcu on tego chciał. Co o tym myślisz? - zapytał Talbot ruszając dalej korytarzem w kierunku stanowiska kapitana Ardela.

- Nie moja sprawa. Zobaczymy co na ten temat powie nasz pilot... Jak się zmieszczą to polecą. W każdym razie nie zamierzam oddawać swojego miejsca służbie, więc jeśli miejsc zabraknie to mają problem.

- Nigdy bym Cię nie podejrzewał o takie poświęcenie. - powiedział z uśmiechem Gregory. - Widzę, że posługujesz się strzelbą i rewolwerem. Pewnie też radzisz sobie z karabinami? Ja strzelam średnio, ale ufam technologicznym wytworom jak mój pistolet laserowy. Zasilające go małe ogniwa termojądrowe wystarczą aby wystrzelić dobre parenaście razy. Strzelałeś z czegoś takiego czy nie ufasz technologii? - zapytał Talbot schodząc na tematy bliższe najemnikowi.

- Możliwe, że strzelałem. Wolę zwykłą strzelbę, niż te technologiczne cudeńka. Wiesz, większa niezawodność. Ale jak wpadnie mi coś takiego w dłonie to mogę postrzelać, czemu nie.

- Nie wiem co słyszałeś o mości diuku, ale ja... - tu Gregory mówił już na tyle cicho, że nikt poza najemnikiem tego nie usłyszy. - Słyszałem, że jego ciało to w pełni mobilna, wielopoziomowa jednostka cybernetyczna. Nie wyglądał, ale nie wolno go nie doceniać. Swoimi czasy był to jeden z najlepszych speców z dziedziny terramorfowania. Poziom techniki jakim się biegle posługiwał jest bardzo wysoki. Ponoć jakieś ciekawe znaleziska można odkryć i tu, na Pandemonium. Może jakieś unikatowe podzespoły czy urządzenia albo z tych bardziej interesujących twoją osobę pancerze jak syntskóra czy nawet tarcze energetyczne... Co Cię tu przywiodło? Chyba nie wynagrodzenie księcia co? - Talbota jak zawsze porywała jego ciekawość.

- Wygląda bardziej na zagubionego staruszka niż cyborga-naukowca. Choć w tym co mówisz, może być prawda. Również słyszałem o technologii, która ponoć jest ukryta w posiadłości przed czujną inkwizycją. Można by to zbadać, szkoda by się zmarnowało. - odrzekł najemnik, lecz gdy jego rozmówca zapytał o powody, dla których tu przybył Jorgensen od razu stał się czujniejszy.

- Zdziwisz się, właśnie to pieniądze mnie tu przywiodły. Jestem pośrednikiem, robię to za co mi płacą. A płacą mi za to, żeby nikomu się nic nie stało. Wbrew pozorom dobry najemnik nie jest tani.

- Wiem, że tani nie jest, ale też nie jest łatwo dostępny. Mów co chcesz ja swoje wiem. Mnie tu dla przykładu nie przywiodła tylko kasa. Fachowiec taki jak ja mógłby spokojnie znaleźć co najmniej kilka innych robót na ten czas. Jest jednak coś co mnie tu intryguje. Ta wiedza, technologia i pobliska jednostka terramorfująca... Dobrze by było ją znaleźć. Jak bym ją naprawił co graniczy z cudem to stalibyśmy się sławni. Nie chciałbyś być sławny? Tu, na Pandemonium? Pewnie rządzący Decadosi szybko dowiedzieliby się o wyczynie tego pokroju i już wkrótce nie mógłbyś się odpędzić od najlepszych zleceń. - Talbot zastanawiał się na ile to co mówi mu Mathias jest prawdą, albo nie, jaką część prawdy ten mu mówi.

- Każdy by chciał być sławny, lecz wątpię by Ci się udało. - ze swojej najemniczej kariery Mathias nabrał przeświadczenia, że jeśli coś może pójść źle to najpewniej pójdzie źle.

- Ja też w to wątpię, ale gdybym miał szansę wykorzystałbym ją. Niepowodzenie nie może nam zaszkodzić a jakby się udało... najbliższe setki kilometrów stałyby się dzięki nam bezpieczne. No, ale trzeba myśleć tym co tu i teraz... Niedługo będziemy na miejscu. Mam nadzieję, że zastaniemy kapitana straży…
 
Lechu jest offline