Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-11-2011, 02:00   #31
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
- Mulakee? Agresywne? Ależ skądże, to prawda, że te zwierzęta ostatnio dają nam się we znaki kradnąc przedmioty i niszcząc niechronione sprzęty, ale to straszne tchórze! Gdy tylko się je przyłapie i postraszy uciekają! W życiu żem nie słyszał, by zaatakowały człowieka. Poprawdzie, to żem nawet nie słyszał, by umyślnie aż tyle niszczyły, co te u nas... Co zaś tyczy się hrabiego - sługa rozłożył bezradnie ręce. - Jestem tylko sługą, przede mną mój pan się nie tłumaczy, czasem wspomina jednak, że nadal ma tu jakieś obowiązki i jest to winny swojemu rodowi.

Na prywatne pytanie najwyraźniej nie za bardzo wiedział jak odpowiedzieć. Spojrzał tylko z szacunkiem i współczuciem na szlachcica.
- Ach, mój panie, obawiam się, że stałeś się ofiarą nieopatrznie powtarzanych plotek. To prawda, że pachołkowie dużo gadają o duchach wałęsających się nocami po posiadłości, ale ja sam jestem tu prawie całe życie, a jeszcze nigdy żadnego nie widziałem. Może jednak lepiej jeśli porozmawiasz o tych rzeczach z Ojcem Oblayem, miejscowym księdzem? Jest tu już z nami parę lat i z pewnością lepiej wspomoże cię w tym ciężkim dla ciebie okresie. Niemal na pewno znajdziesz go w ogrodach, w pobliżu kapliczki świętej Hekli, gdzie medytuje prawie całymi dniami.

W końcu uroczyście zaproszono ich na popołudniowy obiad. Ich drogę ku jadalni zdobiły rzędy latarenek, a w oddali jakiś służący nawet całkiem znośnie rzępolił na skrzypcach. Powitał ich zapach sutych miejscowych straw. Gdy już odświętnie odziani pachołkowie wskazali im miejsca i napełnili ich puchary, pozwalając nacieszyć oczy parującą dziczyzną i zestawem tuzina aromatycznych zup do sali wprowadzono samego Diuka. Lekko zgarbiony starzec mimo zaawansowanej choroby nadal zdawał promieniować się jakąś wewnętrzną siłą i autorytetem. Jego podkrążone oczy, przywykłe zapewne kiedyś do nadzorowania całych armii teraz omiotły salę, koncentrując się tylko na chwilę na gościach. Potem uciekły gdzieś dalej, ku ścianom i sufitowi. Starzec z pomocą szambelana zajął miejsce, kłaniając się ogółowi sali, jakby wydawało mu się, że gości u niego co najmniej pół hrabstwa i niemożliwością jest powitać każdego z osobna. W końcu zastygł, jakby wyczerpały mu się baterie, budząc się z powrotem do życia dopiero po sporej chwili.
- Svors, podaj mi sól - zaczął, zabierając się zupełnie bez wstępu do leżącego przed nim kotleta. Szambelan uśmiechnął się smutno, spoglądając z zażenowaniem na gości. - Panie, nie zechcesz poznać naszych szacownych gości, którzy uczynili ci honor odwiedzając twą rezydencję? - zaczął wspomagająco.
- Oh, goście? Wyśmienicie! Opowiadałem waszmościom już o moim wnuku Avalu? To prawdziwie utalentowane dziecko, Svors, to prawda, że zaczął już swoje pierwsze lekcje fechtunku? Podobno pokonał instruktora! Choć ja myślę, że stary Duncan raczej dał mu wygrać na zachętę. Właśnie... dlaczego nie ma tu z nami mojego starego towarzysza? Czy znów opija swoje wojenne sukcesy w mieście? - rozejrzał się zdziwiony po sali.
- Sir, Mistrz Duncan nie żyje już od dwudziestu lat, poległ w czasie Wojen o Tron, a miasto leży w gruzach przez kataklizmy...
- O... - starzec zamilkł, nerwowo poprawiając idealnie ufryzowane włosy. - To co szlachetnych kawalerów sprowadza do mego domu? - zapytał już trzeźwiej, jakby przez moment odzyskując pamięć i koncentrację.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 28-11-2011 o 22:19.
Tadeus jest offline  
Stary 26-11-2011, 17:26   #32
 
Artonius's Avatar
 
Reputacja: 1 Artonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwu
Marcus wysłuchał uważnie Szambelana. Gdyby nie to, że mieli za chwilę spotkać się z Diukeim, szlachcic udałby się do Ojca Oblay. Niemniej spotkanie to musiał odłożyć na później. Usiadł na najbliższym krześle i wyprostował lewą nogę, masując ją lekko. Jeszcze odczuwał ból po nieszczęsnej przygodzie. Niedługo później wszyscy zostali zaproszeni na ucztę.

Szambelan przygotował wszystko. Marcus nie spodziewał się takiego poczęstunku po ostatnich kataklizmach na zrujnowanym nieco dworze, odosobnionym, daleko od miasta a ostatnimi czasy bez żadnego kontaktu z zewnętrznym światem. Ba, nawet grajek umilał im strawę swoją muzyką. Suto zastawiony stół oraz zapachy, które się z niego unosiły i rozchodziły po całej sali pozwoliły Marcusowi ponownie poczuć swój status społeczny. Tak właśnie powinien być witany Hawkwood, ot co.

Marcus zajął miejsce, wskazane mu przez jednego ze służących. Kiwnął w jego kierunku głową w podzięce, gdy ten wypełnił puchar szlachcica. Pomimo tego, że przez ostatnie dwa dni nie jadł zbyt dużo a tym bardziej smacznie, zastawa powinna go kusić. Było wręcz przeciwnie. Marcus siedział wyprostowany nawet nie zastanawiając się, czego spróbować jako pierwsze. Nawet nie rozglądał się zbytnio po stole, mierząc wzrokiem jakie potrawy zostały im podane. Poczęstowanie się przed pojawieniem się pana domu byłoby olbrzymim nietaktem, który nie przystoi wysoce urodzonym.

Do sali wszedł Diuk. Oczy zainteresowanych skierowały się w jego stronę, mierząc go od stóp po czubek głowy i wyrabiając sobie opinię o starszym człowieku. Starzec natomiast wydawał się niezbyt zainteresowany swoimi gośćmi. Diuk był idealnym przykładem na to co czas robi fizycznie z ludźmi. Niegdyś wielki przywódca dziś nie jest w stanie sam zasiąść do stołu. Mimo to Marcus spoglądał na niego z wielkim szacunkiem. Za takie jednostki żołnierze walczyli i umierali z dumą w boju.

Diuk zastygł przy stole. Przez długą chwilę nie ruszał się. Marcus stale przyglądał mu się, zastanawiając się, co czas zrobi z nim samym. Czy kiedyś też stanie się taki niedołężny lecz dalej będzie wzbudzał szacunek? Wpadł w nostalgię i mogłoby się wydawać, że tak jak i Diuk, Marcus był obecny tylko ciałem. Szlachcic zastanawiał się czy dokona kiedyś wielkich czynów, czy wpisze się w dzieje historii i rodu Hawkwoodów, czy kolejne pokolenia Hawkwoodów będą się uczyć o dokonaniach Marcusa Hawkwood? Jeszcze kilka godzin temu mógł stracić życie. Młody, bez szczególnych osiągnięć, nikt by o nim nie wspomniał. Ród Hawkwood wyparłby się go, wykreślił z linii Hawkwoodów. Urodzony jako szlachcic, umarły jako biedak, jako nikt. A przecież Marcus miał takie wielkie ambicje. Chciał zostać Ces…

Z zamyślenia wyrwał go głos Diuka. Otrząsnął się i zorientował, że wszyscy, łącznie z Diukiem, częstują się. Szybko wziął ze stołu najbliższą potrawę i również zaczął konsumować, słuchając słów starca, opowiadającego dawne historie, jakby wydarzyły się one jeszcze wczoraj.

- Zacny Diuku, przybywamy na polecenie księcia Avala Gilgar – zabrał głos Marcus. - W związku z ostatnimi wydarzeniami i niekontrolowanym działaniem sił natury, książę martwi się o Waszmość i przysyła nas abyśmy bezpiecznie przetransportowali Waszmość do miasta – powiedział głosem pełnym szacunku. Szlachcic wiedział, że Diuk nie zgodzi się na to. W końcu do tej pory nikomu nie udało się go nakłonić do tego czynu. Zanim rozpocznie się dyskusja, Marcus chciał usłyszeć jak sam Diuk zacznie argumentować swoją chęć do pozostania na dworze. Może wspomni coś więcej o swoich obowiązkach względem dworu, o których wcześniej wspomniał Marcusowi Szambelan.
 
Artonius jest offline  
Stary 27-11-2011, 15:26   #33
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Kącik ust Talbota uniósł się nieznacznie. Był to gest zadowolenia, satysfakcji z dostrzeżonych informacji. Okazało się, że wybrane tomiszcze nie tylko opisywało teoretyczny wstęp z zakresu terramorfowania, ale i krótko opisywało sieć jednostek terramorfujących na Pandemonium. Było to co prawda zbyt ogólnikowe aby dokładniej określić, gdzie mogły się owe maszyny znajdować, ale była to bardzo przydatna wiedza. Miał już niemal pewność, że gdzieś w okolicy znajduje się uszkodzona jednostka. Musiał coś na to poradzić...

Słysząc jak szambelan leje miód na dumne serce młodego Hawkwooda technik nie przerywał czytania. Nie chciał podsłuchiwać, ale trudno byłoby nie usłyszeć słów, które padły tak blisko jego osoby. Najbardziej interesującą go informacją było, że ostatni technik obecny na dworze niedawno zginął. "Pewnie w czasie trzęsień" pomyślał One-Eyed przewracając kolejną stronę. Hawkwood oczywiście starał się chociaż pośrednio podtrzymać na duchu szambelana. Gregory wrócił do czytania zostawiając dania w spokoju. Musiał zająć się lekturą. Przynajmniej do czasu aż pojawi się mości diuk...

***

Idąc przejściem pięknie ozdobionym delikatnym światłem małych lamp Talbot czuł się nieswojo. Nie przywykł do tego rodzaju luksusów. Całkiem znośna gra na skrzypcach nie polepszała sytuacji, w której się znalazł. Przez chwilę poczuł się kimś ważnym, ale w głębi duszy wiedział, że to jedynie kurtuazja i dobre maniery gospodarza. Sala, w której miała odbyć się uczta była idealnie wysprzątana i niemal odświętnie udekorowana. Pachołkowie, ubrani w idealnie skrojone, czyste i pachnące liberia, powoli, z gracją przynosili dania i nalewali im najlepszych trunków na Pandemonium. Tak przynajmniej podejrzewał One-Eyed...

Zapach jaki panował w pomieszczeniu niemal miał smak. Soczyste, wypieczone mięsiwa, w pysznych sosach, tutejsze owoce, warzywa na pięknych, ozdobnych tacach i ta cała otoczka muzyczna... to był dopiero przepych. Gregory niemal nie dostrzegł kiedy do pomieszczenia wchodził diuk. Technik nie wiedział jak się zachować więc wstał a gdy starzec był już blisko skinął z szacunkiem głową i usiadł. Pierwsze słowa diuka trochę zdziwiły inżyniera. Co więcej zdawał się on początkowo nie zwracać uwagi na swoich gości. Po pewnej chwili jednak wrócił on do żywych zwracając się juz zwyczajniej. Widać, że i pamięć mu szwankowała. Skanując starca swym wszczepem One-Eyed nie zauważył żadnych zmian. Ani cybernetycznych kończyn, oczu, uszu. Żaden z detali nie wydawał się nieludzki. Jakby wszystko było w porządku. Albo ten człowiek był bliski idealnie ukrytemu cyborgowi albo był to zwykły, spaczony chorobą starości człowiek. O jego wiedzy krążyły legendy. Ciekawe ile z tego było prawdą...

Słysząc rozpoczynające dyskusję słowa Marcusa inżynier lekko pokiwał głową z dezaprobatą. Widać, że młody szlachcic nigdy nie biegał wokół tematu, nie zwodził, nie starał się nadrobić miną i pomocą aby później przejść do rzeczy. Był rzeczowy, spokojny, kulturalny, ale szczytu charyzmy jeszcze nie osiągnął...

- Mości diuku. Przybyliśmy tu zaiste w celu odkrytym przez mojego szlachetnego rozmówcę. - powiedział na chwilę przenosząc wzrok na Hawkwooda technik. - Jak jednak zawsze bywa w naszej podróży wystąpiły pewne wydarzenia, na które jestem zmuszony zareagować... Mości szambelanie czy z Panem Rupertem wszystko w porządku? Jak jego zdrowie? - Talbot faktycznie martwił się o sympatycznego pilota. - Diuku, Panie. Słyszałem, że ostatnio na pańskim dworze doszło do pewnych komplikacji. Ponoć brak prądu, w niektórych miejscach światła. Jako, że jestem jednym z członków gildii inżynierów i znam się na technologii z chęcią oferuję swoją pomoc w tej sprawie. Jestem gotów przysiąść nad panelami prądotwórczymi i nadzorczymi aby odpowiednio je skonfigurować i ewentualnie naprawić usterkę. Co więcej czy mógłbym nadzorować naprawdę Skoczka? Maszyna ucierpiała i zapewne w podróży będzie nam bardzo przydatna. - Gregory wiedział, że mówi za długo i ktoś zaraz mu przerwie więc zbierał się ku końcowi swej wypowiedzi. - Ostatnie pytanie... Bardzo ważne więc proszę się skupić... Czy wie czcigodny diuk cokolwiek o jednostce terramorfującej w okolicy dworu? Wiem, że gdzieś tu musi takowa być. Uszkodzona. Chciałbym ją sprawdzić i zbadać jej stan. Jak uszkodzenia będą zbyt duże potrzeba będzie całego sztabu ludzi aby to naprawić, ale... nie możemy pozwolić Pandemonium umrzeć. Mimo iż ratowanie Pana jest naszym priorytetem nie pozwolę aby chociaż nie spróbować ratować tego co z taką starannością Pan stworzył, pielęgnował przez lata, dbał o to. Musimy pomóc tej planecie... - Talbot przez całą swoją kwestię stał. Również teraz - czekając na odpowiedź starca…
 
Lechu jest offline  
Stary 28-11-2011, 22:52   #34
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Reakcja starego diuka faktycznie nie była zaskoczeniem. Z trudem uniósł się z krzesła, opierając się o stół i przemawiając do rozmówców stanowczym, choć lekko drżącym z wysiłku głosem.
- Doceniam wasze starania i odwagę, która przywiodła was do mego domu, jednak jestem tu nadal potrzebny i nie wolno mi opuścić tej rezydencji. Możecie jednak przekazać mojemu wnukowi, że nic mi się tu nie stanie, dopóki czuwa nade mną Święta Męczennica. Wolno wam też zabrać ze sobą mych służących, nie chcę by narażali się dla sprawy, w którą najwyraźniej nie wierzą! - spojrzał z pogardą na szambelana, jakby sądził, że to on przywiódł do jego domu ludzi, którzy chcieli go stąd zabrać. - Naprawcie swój wehikuł i odlećcie z powrotem do mojej upartej rodziny, nie ma tu nic z rzeczy, których poszukujecie!
Ostatnie słowa wyczerpały go na tyle, iż znów zasłabł, omal nie przewracając się na stół. Gdy szambelan chciał mu pomóc, diuk odepchnął go ze złością i wyszedł z pomieszczenia. Svors wybiegł za nim z miną pełną bólu i żalu.

Samin
Inkwizytor po nieudanej kolacji zgodne ze swoim planem udał się na poszukiwania wypoczywającego po kolizji pilota. Początkowo o jego miejsce pobytu wypytać chciał służących, potem doszedł jednak do wniosku, że woli nie powiadamiać domowników o swoich podróżach po ciemnych korytarzach dworu i z poszukiwaniem poradzi sobie sam. Ruszył w mrok zręcznie omijając włóczących się tu i ówdzie ospałych pachołków. Czy to za sprawą naturalnego instynktu, czy za pomocą śledczego doświadczenia po paru chwilach trafił do poszukiwanej gościnnej sypialni. Przez lekko uchylone drzwi dojrzał blask wypalonej już niemal świecy stojącej przy łóżku. Samo łózko było jeszcze ciepłe, nie było w nim jednak Ruperta. Na stoliku obok złożony leżał lekko okrwawiony bandaż z czoła pilota, zaś na ziemi zgromadzono jego bagaże. A było ich zadziwiająco dużo. Wypadki po ciężkim lądowaniu nastąpiły tak szybko, że wcześniej inkwizytor nawet nie zwrócił uwagi na to, iż młody kawaler miał przy sobie dwie całkiem pokaźnych rozmiarów walizki. Teraz obie leżały puste przy jego łóżku, a po właścicielu, ani ich zawartości nie było śladu.

Marcus
Odnalezienie Ojca Oblaya wcale nie było takie proste. Na zewnątrz już się ściemniało, a nawigowanie po ciemku w obcym, gęstym ogrodzie nie należało do najłatwiejszych zadań. Młody szlachcic miał jednak szczęście, w zaroślach przed nim mignął mu złocisty liturgiczny pas, jakie ofiarowywano wyświęconym sługom Kościoła. Nim zdążył dostać się do jego właściciela ten zniknął już jednak w krzewnym labiryncie. Gdyby od razu podjął pościg mógłby go pewnie dogonić. Gdy miał już to zrobić, z drugiej strony ogrodu, z kierunku, gdzie rozbił się ich skoczek usłyszał jakiś metaliczny hałas. Musiał podjąć decyzję, czym zając się najpierw.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 28-11-2011 o 23:18.
Tadeus jest offline  
Stary 29-11-2011, 09:46   #35
 
Someirhle's Avatar
 
Reputacja: 1 Someirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputację
Interesujące. Podejrzewał, że Marcus może mu dostarczyć jakichś informacji, z tego co zobaczył wynikało jednak, że albo wiedział więcej niż się wydawało, albo ktoś zatroszczył się o to by nic nie powiedział, ot na wszelki wypadek. żałował, że nie dopadł Ruperta wcześniej, najchętniej obwiniłby za to zamroczenie po wypadku, jednak w głębi duszy chował przeświadczenie, że jest w pełni odpowiedzialny za ten błąd.

Już wietrzył nosem coś dziwnego w powietrzu, jednak skarcił się w duchu surowo - często okazywało się, ze plotki nijak się miały do prawdy, a dziwne zdarzenia okazywały się nieprawdopodobnymi, ale jednak prawdziwymi zbiegami okoliczności. Bywało też miały tłumaczenia tak przyziemne, że aż wstyd było wspominać o wcześniejszych podejrzeniach... Należało działać chłodno i metodycznie, tak by niczego nie przeoczyć, ale też nie zobaczyć tego, czego w rzeczywistości nie ma.

Rozejrzawszy się, czy aby nikt go nie widzi, wślizgnął się chyłkiem do pokoju, przymykając za sobą drzwi. Z początku niczego nie dotykał - obszedł niespiesznie pokój, przyglądając się wszystkiemu uważnie. Zajrzał także, przynajmniej powierzchownie, pod meble i rzucił okiem do waliz... Jeśli znalazł coś ciekawego, zniknęło to miedzy fałdami płaszcza. Stara się ograniczyć czas przebywania w pokoju do koniecznego minimum, a wszystko co w efekcie przesunął przywrócić do stanu sprzed jego wizyty - najlepsze informacje to te, o których posiadanie nikt Cię nie posądza. Znajdzie jeszcze czas by wszystko dokładnie rozważyć...

Następny przystanek - ojciec Oblay.
 
__________________
Cogito ergo argh...!

Ostatnio edytowane przez Someirhle : 29-11-2011 o 09:57.
Someirhle jest offline  
Stary 29-11-2011, 19:24   #36
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Gregory

Inżynier nie miał zamiaru się poddawać. Po zakończeniu kolacji postanowił poszukać szambelana, by uzgodnić z nim plan naprawy skoczka i miejscowego agregatu. W tym dworze jednak najwyraźniej rzeczy były trudniejsze niż się nimi wydawały. Po pierwsze, nie miał zielonego pojęcia, gdzie znajduje się izba Svorsa, a po drugie nie wiedział, czy ten będzie się w ogóle w niej znajdował. Wpierw wdrapał się po starych trzeszczących schodach na rozległe piętro, spoglądając na wyłożone wytwornym grubym dywanem korytarze. Najszerszy z nich wieńczyły potężne dwuskrzydłowe odrzwia, prowadzące zapewne do prywatnych komnat diuka. Otwarcie tych mogło wiązać się z ryzykiem, nie wiadomo było wszak jak roznerwicowany szlachcic zareaguje na niespodziewanego intruza. Czy wtargnięcie, będące niewątpliwie nietaktem nie pogorszy jeszcze jego stosunku do drużyny? Normalnie spytałby o miejsce pobytu Svorsa któregoś ze służących, tylko ci najwyraźniej zapadli się pod ziemię. Gdy tak rozmyślał nad podjęciem dalszych kroków jego uwagę zwrócił dziwny przytłumiony dźwięk dochodzący zza pobliskiej ściany. Brzmiało to jakby ocierały się o siebie dwa kawałki materiału. Gdy zajrzał za ścianę, do pobliskiego otwartego pokoju okazało się, że, nie licząc mebli, jest zupełnie pusty. Wnętrze rozświetlała jedynie słaba poświata trzech drobnych bladych księżyców Pandemonium. Mógł szukać dalej, albo zejść z powrotem na niższe poziomy rezydencji. Wszak pokoje służby najczęściej planowano na parterze i jeśli szambelana nie było u diuka, to może wrócił już do siebie?
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 29-11-2011 o 19:28.
Tadeus jest offline  
Stary 29-11-2011, 20:11   #37
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
Mathias strasznie nie lubił gdy go ktoś budził. Szczególnie jeśli ten ktoś budzi go kopniakami, a nie jest jednocześnie gościem który mu płaci. Te dwa dupki z ochrony miały szczęście, że najemnik był trochę zamroczony po zderzeniu ze ścianą skoczka, inaczej pewnie zrobiłby w ich ciałach kilka dodatkowych otworów za pomocą swej spluwy. Tylko ich sklął.
Doktorek który przybył po chwili orzekł, że Jorgensenowi nic się nie stało, jeno parę stłuczeń. Nic poważnego. W czasie gdy badał resztę oddziału, najemnik zbadał ”wrak” skoczka, coby zabrać swój plecak ze sprzętem. Jeszcze tego brakowało, żeby mu ktoś coś rąbnął.

Dworek mu się nie spodobał. Nie wyglądał na zbyt dobre miejsce do obrony, ponad to z tego co zauważył, nie miał prądu, przez co działania nocne mogą być utrudnione. Przed wejściem powitał ich kapitan straży dworu. Niestety, nie miał okazji z nim porozmawiać, gdyż musieli się szybko udać do biblioteki. Trudno, najwyżej później to zrobi.
Najemnikowi do gustu nie przypadł również szambelan. Nie lubił lizidupstwa, a starszawy murzyn wprost nim ociekał. A może po prostu starał się być miły? Mniejsza o to, tak czy siak żołnierz go nie polubił.
Całe szczęście, że przynajmniej podano jedzenie. Wypadek wzmógł jego apetyt, musiał odzyskać stracone siły. Ciekawiło go to jakim cudem służbie udało się tak szybko przygotować jedzenie... i ile pieniędzy można by było zgarnąć za sprzedaż książek zapełniających bibliotekę. Dla niego większość książek nie miała wartości, lecz z tego co wiedział niektórzy byli w stanie słono zapłacić za niektóre egzemplarze. Biblioteka tej wielkości musiała kryć coś wartościowego.

Nie zdążył przetrawić jednego posiłku gdy podano następny. Bynajmniej mu to nie przeszkadzało, lubił dobrze zjeść (choć ilość potraw nieco go przytłaczała). W jego robocie nigdy nie było wiadomo kiedy trafi się następna okazja by wrzucić coś na ząb. Podczas obiadu szczególną uwagę zwracał na diuka. Z jego zachowania wywnioskował, że ze starości musiało mu się nieźle pomieszać w głowie. Nic dziwnego, że się tak wzdragał przed opuszczeniem posiadłości. Był niespełna rozumu! Nie ułatwiało to zadania, trza było znaleźć sposób by dziada przekonać... Ale to już nie jego działka, on tu był od strzelania, nie od gadania.

Po obiedzie Mathias udał się na poszukiwanie kapitana straży, osoby która wyglądała na tyle kompetentnie by z nią porozmawiać. Miał wiele pytań... Jak wygląda obrona dworu? Ile osób w nim przebywa? Jak wygląda rozkład pomieszczeń? Jest może jakaś mapa posiadłości? Gdzie jest ukryta wartościowa technologia?
Oczywiście, ostatniego pytania nie zamierzał zadawać. Ale może mapa posiadłości pomoże mu zlokalizować miejsce w którym ukryto poszukiwany przez niego sprzęt?
 
Wnerwik jest offline  
Stary 30-11-2011, 00:48   #38
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Zachowanie diuka zaskoczyło inżyniera na tyle, że ten nieświadomie zakrył sobie otwarte usta ręką. Tego się nie spodziewał. Osłabienie a późniejsze wyjście starca wzbudziło pewne wątpliwości co do jego stanu zdrowia. Diuk nie dość, że miewał chwiejne nastroje to jego zdrowie wydawało się w coraz gorszej kondycji. One-Eyed nie zamierzał marnować czasu. Zaraz po tym jak szambelan z zbolałą miną opuścił pomieszczenie Talbot ruszył na piętro - w kierunku pomieszczeń, w których mógł znaleźć czarnoskórego przełożonego całej służby...

***

Naprawa skoczka i agregatu prądotwórczego naprawdę nie należały do koniecznych obowiązków Jednookiego. Chciał on jednak to zrobić gdyż nie tylko kochał technologię, ale i dzięki temu mógł się przysłużyć innym. W końcu wiedza zdobyta w trakcie studiów mogła okazać się bezcenna. Tu, na tym oddalonym o setki mil od cywilizacji pustkowiu. Będąc na piętrze wyłożonym grubym, pięknie ozdobionym dywanem Gregory nie miał pojęcia gdzie szukać Svorsa. Ten jakby zapadł się pod ziemię. W końcu na jednym z korytarzy coś przykuło uwagę inżyniera. W jednym z pomieszczeń Talbot usłyszał niepokojący odgłos i mimo złych przeczuć zajrzał do wnętrza tego pomieszczenia. W sali nikogo nie było a przez spore okno bił wspaniały widok na trzy, bliźniacze księżyce tej niegościnnej - ostatnimi czasy - planety...

***

Jako, że Gregory postanowił nie drążyć w kompleksie pomieszczeń diuka zszedł na parter, gdzie też postanowił poszukać czarnoskórego szambelana. Nie mógł go znaleźć natomiast natchnął się na najemnika Mathiasa. Podszedł do niego w jednym z korytarzy na parterze oznajmiając swoją obecność włączoną przed chwilą latarką atomową:

- Witam Pana Panie Jorgensen. Szukam szambelana. Widział go Pan w okolicy? - zapytał inżynier oświetlając korytarz, na którym się spotkali.

Najemnik zareagował na pojawienie się światła chwyceniem za rewolwer, jednak zorientowawszy się, że to tylko znajomy inżynier od razu się uspokoił.

- Nie widziałem. - odparł krótko. - Sam szukam kapitana straży.

- Pana Gramtona? - zapytał unosząc jedną brew technik. - W sumie to jedna z ważniejszych osób na dworze. Jemu pewnie bardziej niż diukowi zależy na odzyskaniu prądu. Mogę iść z Panem?

Z początku Mathias zamierzał spławić Gregorego, jednak po szybkiej kalkulacji uznał, że inżynier mógł mu się do czegoś przydać. W końcu znał się na technice, co może być przydatne w pewnych celach.

- Jasne. I skończ z tym “Panem“. Nazywam się Mathias i tak się masz do mnie zwracać.

- Właśnie chciałem zaproponować abyśmy przeszli na ty. - odparł technik. - Gregory Talbot, ale możesz mi mówić Jednooki. To co powiesz, Mathias, o tym miejscu i jego właścicielu? Dziwne co nie? - dodał po chwili namysłu członek gildii inżynierów.

- Cholernie dziwne. Najchętniej zwinąłbym się stąd jak najszybciej. Nie podoba mi się ani to miejsce, ani diuk. Moim zdaniem na starość sfiksował i nie myśli zbyt jasno. Nie wiem czy nie będzie go trzeba przekonać siłowo do odlotu.

- Fiu, fiu. Mocne słowa. Jest jednak w nich sporo racji. Poza tą przemocą. Wiesz, że nie możemy nic takiego zrobić gdyż gdyby książę chciał użyć siły wysłałby pewnie oddział komandosów a nie ekipę uczonych chronioną przez zaledwie jednego wojownika.

- Wiem co mówił książę. Mam nadzieję, że Hawkwood albo ten Obun się tym zajmą. Ja w tym czasie postaram się, by nic nie zaatakowało posiadłości.

- Jako, że jestem ekspertem najbliższym diukowi dziedzinami ja powinienem go przekonać jednak on nawet nie chciał mnie wysłuchać. Myślałem, że moja propozycja przywrócenia zasilania na dworze go ucieszy a on na nią nie zwrócił uwagi. Myślę, że moimi najbliższymi zadaniami będą właśnie przywrócenie zasilania i reperacja Skoczka. A co do środka transportu... Mam nadzieję, że z Rupertem wszystko w porządku. Musielibyśmy się naradzić czy zabrać służbę diuka ze sobą. W końcu on tego chciał. Co o tym myślisz? - zapytał Talbot ruszając dalej korytarzem w kierunku stanowiska kapitana Ardela.

- Nie moja sprawa. Zobaczymy co na ten temat powie nasz pilot... Jak się zmieszczą to polecą. W każdym razie nie zamierzam oddawać swojego miejsca służbie, więc jeśli miejsc zabraknie to mają problem.

- Nigdy bym Cię nie podejrzewał o takie poświęcenie. - powiedział z uśmiechem Gregory. - Widzę, że posługujesz się strzelbą i rewolwerem. Pewnie też radzisz sobie z karabinami? Ja strzelam średnio, ale ufam technologicznym wytworom jak mój pistolet laserowy. Zasilające go małe ogniwa termojądrowe wystarczą aby wystrzelić dobre parenaście razy. Strzelałeś z czegoś takiego czy nie ufasz technologii? - zapytał Talbot schodząc na tematy bliższe najemnikowi.

- Możliwe, że strzelałem. Wolę zwykłą strzelbę, niż te technologiczne cudeńka. Wiesz, większa niezawodność. Ale jak wpadnie mi coś takiego w dłonie to mogę postrzelać, czemu nie.

- Nie wiem co słyszałeś o mości diuku, ale ja... - tu Gregory mówił już na tyle cicho, że nikt poza najemnikiem tego nie usłyszy. - Słyszałem, że jego ciało to w pełni mobilna, wielopoziomowa jednostka cybernetyczna. Nie wyglądał, ale nie wolno go nie doceniać. Swoimi czasy był to jeden z najlepszych speców z dziedziny terramorfowania. Poziom techniki jakim się biegle posługiwał jest bardzo wysoki. Ponoć jakieś ciekawe znaleziska można odkryć i tu, na Pandemonium. Może jakieś unikatowe podzespoły czy urządzenia albo z tych bardziej interesujących twoją osobę pancerze jak syntskóra czy nawet tarcze energetyczne... Co Cię tu przywiodło? Chyba nie wynagrodzenie księcia co? - Talbota jak zawsze porywała jego ciekawość.

- Wygląda bardziej na zagubionego staruszka niż cyborga-naukowca. Choć w tym co mówisz, może być prawda. Również słyszałem o technologii, która ponoć jest ukryta w posiadłości przed czujną inkwizycją. Można by to zbadać, szkoda by się zmarnowało. - odrzekł najemnik, lecz gdy jego rozmówca zapytał o powody, dla których tu przybył Jorgensen od razu stał się czujniejszy.

- Zdziwisz się, właśnie to pieniądze mnie tu przywiodły. Jestem pośrednikiem, robię to za co mi płacą. A płacą mi za to, żeby nikomu się nic nie stało. Wbrew pozorom dobry najemnik nie jest tani.

- Wiem, że tani nie jest, ale też nie jest łatwo dostępny. Mów co chcesz ja swoje wiem. Mnie tu dla przykładu nie przywiodła tylko kasa. Fachowiec taki jak ja mógłby spokojnie znaleźć co najmniej kilka innych robót na ten czas. Jest jednak coś co mnie tu intryguje. Ta wiedza, technologia i pobliska jednostka terramorfująca... Dobrze by było ją znaleźć. Jak bym ją naprawił co graniczy z cudem to stalibyśmy się sławni. Nie chciałbyś być sławny? Tu, na Pandemonium? Pewnie rządzący Decadosi szybko dowiedzieliby się o wyczynie tego pokroju i już wkrótce nie mógłbyś się odpędzić od najlepszych zleceń. - Talbot zastanawiał się na ile to co mówi mu Mathias jest prawdą, albo nie, jaką część prawdy ten mu mówi.

- Każdy by chciał być sławny, lecz wątpię by Ci się udało. - ze swojej najemniczej kariery Mathias nabrał przeświadczenia, że jeśli coś może pójść źle to najpewniej pójdzie źle.

- Ja też w to wątpię, ale gdybym miał szansę wykorzystałbym ją. Niepowodzenie nie może nam zaszkodzić a jakby się udało... najbliższe setki kilometrów stałyby się dzięki nam bezpieczne. No, ale trzeba myśleć tym co tu i teraz... Niedługo będziemy na miejscu. Mam nadzieję, że zastaniemy kapitana straży…
 
Lechu jest offline  
Stary 30-11-2011, 19:16   #39
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Samin

I tym razem trenowany od lat instynkt go nie zawiódł. Mimo słabego, drżącego światła świeczki dojrzał pod łóżkiem jakiś drobny, cylindryczny przedmiot, wyglądający na małą probówkę. Zamiast korka miała jednak zewnętrzny metalowy gwint, jakby przeznaczona była do wkręcenia w jakiś inny przedmiot. Środek fiolki pachniał silną chemią, kojarzącą się z lekami. Dokładna inspekcja pomieszczenia pokazała jeszcze pojedynczy ślad po smarze przy samym łóżku, jakby odstawiony tam był przez jakiś czas ubrudzony mazią przedmiot. Nie dało się jednak wywnioskować jego kształtu, czy przeznaczenia. Gdy inkwizytor zebrał już wszystkie dostępne poszlaki ruszył po cichu w stronę wyjścia z rezydencji. I wtedy usłyszał stłumiony łomot dochodzący gdzieś z piwnicy. Dźwięk powtórzył się po jakimś czasie, choć tym razem był subtelniejszy, ledwo słyszalny. Był na tyle nieregularny, że raczej nie była to żadna pracująca tam maszyneria. Krótkie spojrzenie w stronę potężnych kamiennych schodów prowadzących do piwnic pozwoliło inkwizytorowi zobaczyć jasny blask, typowy dla elektrycznego światła i cień jakiejś ludzkiej postaci poruszającej się przed źródłem oświetlenia. Ktoś zdecydowanie nocą buszował po piwnicach. I miał prąd.

Mathias, Gregory

Mieli szczęście. Kierując się do głównego wyjścia z dworu natknęli się na służącego, który wygaszał właśnie latarnie płonące przed domem. Na pytanie o kapitana, wskazał palcem drugą stronę ogrodów, rozciągających się za posiadłością.
- Pewnikiem, jak to zwykle bywa, przesiaduje z panem doktorem w szklarniach. Gadają, że niby tam w gry karciane tną, ale po jemu to pewnikiem chlają, jak te świ... ehm to znaczy, jak jaśniepanowie miewają w zwyczaju...
Widać było, że z motywacją służących nie było najlepiej. W tych warunkach nie było to jednak dziwne.

Ruszyli w głąb gęstego, okrytego mrokiem ogrodu. Niewiele było tam widać, a większość ścieżek już dawno ustąpiła nacierającej zewsząd roślinności. Na początku dało się jeszcze orientować po blasku bijącym od rezydencji, później jednak i ją zasłoniły drzewa. Podczerwień trochę pomagała, ale i ona miała swoje ograniczenia, a nierówny grunt i wystudzone chłodnym wieczorem rośliny niespecjalnie odcinały się od otaczającego je powietrza. Nie mieli pojęcia, czy szli w dobrą stronę, czy może już dawno się zgubili. I wtedy Mathias usłyszał coś dużego poruszającego się w krzewach przed nimi, a Gregory zarejestrował okiem szybki ruch czerwonej materii. Opanowany i doświadczony życiem najemnik nie zareagował jak żółtodziób i nie puścił, jak to zbyt często bywa, ze strachu ołowiu w zarośla. Ktokolwiek był jednak przed nimi nie miał takich oporów, albo miał zupełnie inne cele. Broń ich przeciwnika zaterkotała metalicznie posyłając w nich i otaczające ich krzewy chmurę pocisków. Kora i postrzępione liście poleciały na wszystkie strony, a najemnik z ulgą stwierdził, że zdołał zakryć sobą inżyniera, przyjmując dwie kulę na zbroję. Ale następne już leciały w ich stronę!
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 30-11-2011 o 19:36.
Tadeus jest offline  
Stary 30-11-2011, 20:30   #40
 
Artonius's Avatar
 
Reputacja: 1 Artonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwu
Marcus uważnie wysłuchał Diuka. Mimo wszystko nie spodziewał się po nim takiej reakcji. Zdenerwowany pan dworu wybiegł z pomieszczenia zaraz po swojej przemowie. Marcus nawet nie próbował go zatrzymać. Chciał go wypytać o jego misję ale lepiej było poczekać aż się nieco uspokoi. Szlachcic postanowił porozmawiać z Diukiem jutro po śniadaniu. Niemniej Marcus uznał, że pomoc Diukowi, zwolnienie go z jego obowiązków na tym dworze, z jego misji, będzie lepszym sposobem na uczczenie pamięci Johanny. To stało się teraz priorytetem dla szlachcica. Została też sprawa Świętej Męczennicy. Gdyby nie to, że Marcus kierował się do wielebnego Ojca Obleya, wypytałby o to Ojca Samina. Zamiast tego częstował się dalej, już w milczeniu, po czym wstał od stołu, podziękował i udał się do wyjścia.

Zapytał jednego ze służących, gdzie może znaleźć Ojca Obleya. Poszedł za wskazówkami udzielonymi mu przez służbę. Pomimo, że ściemniało się, Marcus postanowił wyruszyć na poszukiwania. Im więcej informacji przekaże mu wielebny Ojciec, tym prostsza będzie rozmowa z diukiem. Marcus chwycił za rękojeść swojego rapiera i zniknął w zaroślach.

Kiedy już myślał, że się zgubił, zdołał dostrzec pomiędzy krzakami liturgiczny pas Ojca Obleya. Szybko udał się w tamtą stronę jednak Ojciec zniknął w labiryncie zarośli. Wtedy usłyszał dziwny, metaliczny dźwięk. Jeśli dobrze zorientował się w terenie, dobiegał on z miejsca, gdzie rozbił się ich Skoczek. Niewiele się zastanawiając, dobył rapier i pokierował się w stronę pojazdu.

Kiedy był już blisko miejsca, gdzie się rozbili, przyczaił się za jakimiś krzakami, próbując dostrzec przyczynę hałasu. Zwierzęta? Służba? Nie podejrzewał nikogo z drużyny, nie zauważył aby ktoś oprócz niego opuszczał dwór. A więc złodzieje? Tutaj? Przykucnął za jednym z krzewów, odgarniając jego gałęzie, próbując dostrzec kto kręci się wokół Skoczka.
 
Artonius jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172