– No to siedźcie, chłopaki. Ja tam chętnie... – Westchnął, jakby owa ochota przyszła mu nie bez oporów i przygładził włosy na skroniach. – Wychylę kufel miejscowego. Płomienny?
Przez trzy dni jakoś nie nadarzyła się okazja, żeby porządnie obgadać sprawy. Wydawało się, że do Bogenhafen jeszcze kawał drogi, aż nadto czasu, żeby coś ustalić. Niepoprawni optymiści mogli spokojnie uznać, że kłopoty zostały w grubych murach Altdorfu. Nawet Spieler nie spodziewał się, że przypomną o sobie tak szybko. Bez zbędnej ekscytacji narzucił na grzbiet kurtkę, obciążył pętlę na barku mieszkiem z drobnicą, a kieszenie mosiądzem i tak wyszykowany, zaskoczył na skrzypiące deski pomostu. – Choć i tak, zdaje się, uraczą nas tu dziadostwem z importu. Siekiery pod ręką. |