Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-12-2011, 20:03   #66
-2-
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
Mieszaniec w skupieniu przyglądał się uzyskanej wyrwie, efektowi sukcesu osiągniętego we współpracy z mutantem.

Musiała to być owocna współpraca, dla dwóch takich...

- Ostrożnie... - ostrzegł, przekładając rękę przez otwór w łańcuchu. - Zaliż mówi mi instynkt i wiedza, że ruszysz to tylko poza sferę gdy tam będę, a czeka mnie brutalny zgon, ścięcie piękniejsze niż katowskim toporem...

Dla pewności, jakkolwiek niebezpiecznie, Teddevelien przepłynął czy też przeczołgał się w obrębie łańcucha i spojrzał wiedźminowi w oczy przez magiczną barierę z paskudnym uśmiechem mordercy, który wymyślił sposób na uśmiercenie ofiary. Wrócił po chwili, rozejrzawszy się tylko.

- To nasza przepustka do wolności, acz starucha nie będzie nam towarzyszyć i... mistrzu Galenie... jak dobrze znacie się z mistrzem Brego? - zapytał, jakby od niechcenia, sztylet zaś wciąż spoczywał w jego dłoni, odkąd wychylił się koło wiedźmina. Pytał zaś od razu, jak jeszcze ten przytrzymywał mu łańcuch w barierze, przenośne ich przejście.

- Z Bregiem ? - zapytał lekko zaskoczony pytaniem . -Hm...-zamyślił się chwilę wiedźmin .
- Z widzenia od lat , można by rzec . Jednak współpracujemy ściśle ze sobą pierwszy raz . To znaczy to nasze pierwsze wspólne wyjście na trakt jeżeli rozumiesz co mam na myśli . Ale ufam mu - dokończył .
- Zaliście wiedźmin, wieść gminna niesie o was różne plotki, ale zdawałoby się, że o ile zajmujecie się potworami, to sprawa niemal polityczna. Czego tutaj szukacie? Albo też, czemu tak nieugięcie was gna jemu na pomoc? Staruchy nie rozumiem, a was jeszcze mniej. - pytał Ted - Wy współpracujecie, a i rozumiem, że Relinven wam życia ocalił, pamiętam też biesiadę powitalną. Jednakowoż zdajecie sobie sprawę, że robimy to za psi grosz?

- A słyszał Waść by w różnych wsiach i miasteczkach opowiadano , że wiedźmin istotą nieskuteczną lub niesłowną ? , że dla niego przyjęcie zlecenia to byle co i może sobie rezygnować gdy chce ? . Tu nie chodzi o to czy nam się podoba czy nie , tylko o szacunek dla naszej profesji . A co do psich pieniędzy -zamyślił się chwile po czym uśmiechnął lekko - my zawsze za takie pracujemy - dodał lekko rozbawiony .

Towarzysz wiedźminów uniósł lekko brwi w wyrazie niedowierzania i podejrzewania nieszczerości.
- O wiedźminach wielem słyszał, że i dzieci jedzą a z potworami się parzą i stąd są tacy nie całkiem jak ludzie, a wiary temu w ciemno nie daję. Tak czy siak wieleście więcej mogliby zarobić na trakcie letwiejszym zleceniem, albo tak mi się zda. Tutaj jesteście niewiele więcej zdolni niż ja, tu trzeba emisariusza albo magów, nie wiedźmina. Tych potworów nie można po prostu zabić więc pytam, dlaczegóż pracujecie dla Relinvena? Wystarczy, że starucha nie mówi, i nie powie, a to może być coś dla nas niebezpiecznego.

Po czym znikąd półgrymas, półśmiech wykrzywił mu usta w kovirski podpis.

- Nie chciałbym zginąć przez niewiedzę o moich towarzyszach i strach przed ich nieobliczalnością.

Galen zaśmiał się głośno słysząc początek słów ćwierćelfa . -Tak to wyjątkowo popularne wśród gminu . Oczy nam się świecą jak u kota , mamy nienaturalnie trupią cerę to z pewnością mamy konszachty z potworami i jemy dzieci - odciął zgryźliwie .

Co do współpracy z Relivenem - zaczął spokojnie by jego rozmówca dobrze to sobie zrozumiał . - Nie obchodzi nas dla kogo pracujemy ani jakie ma on poglądy polityczne , przynajmniej do czasu , gdy kodeks nam nie zabrania wykonywać danego zlecenia . A w tym przypadku na razie nie zabrania . Jednak - tu uśmiechnął się szeroko - znajdę choć jeden detal który jest się w owym kodeksie , i zabroni nam dalszej misji , to bardzo szybko zwinę się i poszukam lepszej roboty . Sądzę , że Brego podobnie.

- Kodeks...? - zapytał ćwierćkrwi elf, próbując tym słowem zaprosić rozmówcę do rozwinięcia wątku, na poły z nagłym przypływem zrezygnowania, na poły z walczącą, nagle objawioną nadzieją.



-Owszem - przytaknął wiedźmin . Nasz cech posiada taki , nie wiem czy jest uniwersalny , znaczy każda szkoła ma taki sam , ale obowiązuje nas kilka zasad których łamać nie możemy . Wiele zdradzać nie mogę - dodał -jednak przykładem może być to , że nie zabijamy smoków . Możliwe , że o tym słyszałeś kiedyś wśród gminu , skoro tak często lubisz słuchać z tego źródła informacji - dokończył z uśmiechem .

- Lubię słuchać każdego źródła informacji. Dzięki temu wiem. - odparł jedynie Ted - Pewniście, że nic zdradzić nie możecie z kodeksu? Wątpię, czy jedynym, co może zatrzymać inwazję vodyanoi jest zguba jakowegoś smoka. Nie żebym nie mógł sam zrejterować. Nie o to tu chodzi i będę z wami szczery, mistrzu Galenie. - Teddevelien zerknął na sztylet i obrócił go w dłoni, ale schował puginał do niewielkiej pochwy - Każdy ma swoje motywacje a tylko głupiec robi niemal niemożliwe i naraża życie za psi pieniądz. Nie mam was za głupców, tem bardziej zmuszonym być nie ufać wam. Gdy wam nie ufam, słusznie najpewniej, potęguje się niebezpieczeństwo nasze wszystkie życia w hazard biorące.


- Skoro razem siedzimy w tym gównie to powiem , że wystarczy najmniejszy dowód na to , że powodem tej walki jest wina człowieka . Bronimy ludzi owszem , ale nie przed istotami rozumnymi . Vodyanoi się do nich zaliczają i tylko niczym nie powodowana agresja może zwrócić uwagę wiedźmina . Nie spotkaliśmy na razie powodów ataku innych niż owa agresja dlatego misja dla nas trwa nadal - dokończył

-Możesz nam ufać lub nie - Twoja to rzecz - jednak głupotą było stwierdzić że trzymamy stronę Relivena i interesują nas jego niecne plany dotyczące tego miejsca .

- Od mniejszych głupot zdarzało się ludziom postradać życie. - wzruszył ramionami rozmówca wiedźmina - Tak czy siak starucha jest zagrożeniem. Chcę wiedzieć, czy ją mordujemy, czy zostawiamy z nią jednego z was, wiedźmini, aby służył jej wzrokiem i przede wszystkim ją pilnował.

Cóż- podrapał się po głowie lekko zakłopotany . - Nie każdy musi rozumieć wiedźminów , nie do końca też wiem czy chcemy by nas rozumiano . Co do wiedźmy na razie może być pomocna , jednak nie jestem przekonany czy gdy zrobimy tu swoje lub gdy odkryjemy co trzeba to wypłynie z nami na ląd - dodał z paskudnym uśmiechem . Zresztą ktoś musi pilnować przejścia - dodał .

- Pytaniem jest, czy informujemy ich, czy działamy od razu tu i teraz, skoro on i tak z nią zostać musi, a daj Melitele jeszcze inną opcję wejścia wymyślą. - wzruszył ramionami cwany mieszaniec - Uwiniem się może szybko i kto wie, pojutrze miło by było wieczerzę zastać karczemnie w Relinvenowej wsi.
-Moim zdaniem najpierw trzeba zdobyć więcej informacji . Sukces buduje się małymi kroczkami a i z doświadczenia wiem , że pośpiech jest złym doradcą . W sytuacji w jakiej się znaleźliśmy musimy działać wyjątkowo precyzyjnie . Poznajmy zwyczaje podwodnego ludu , charakterystyczne budynki i ich funkcje . Dopiero później obmyslimy plan działania o ile jakiś będzie . .. Co do Brega - jego można poinformować . Z wiedźmą bym za dużo nie rozmawiał .

Przez chwilę Teddevelien wpatrywał się w wiedźmina, jakby ten znikąd zaczął przemawiać jakimś obcym językiem. Po chwili odparł, zupełnie poirytowany i emocji nie kryjąc.
- Dokładnie tak... - tłumaczył jak dziecku. - Mamy poznać co i jak a to zrobimy tylko WEWNĄTRZ miasta, POŚRÓD ryboludzi, poznając jego ulice, zakarmarki, dowiadując się czego możemy. Jedyny plan jakiego nam obecnie trzeba to plan ucieczki, ten zaś trzymamy w dłoniach. - westchnął - Brega zaś nie mamy jak informować, nie informując jej. Co więcej, Przypadkiem mógłby mistrz Brego wydać, żeśmy tu. Niech myślą oboje, żeśmy schwytani. I oni będą bezpieczniejsi, i prędzej do miasta się dostaną, i my będziem bezpieczeniejsi. Czego tu jeszcze trzeba? Udamy się na ten, no, jak to wojacy mawiają, rekonesans, będzie źle to wrócim, będzie dobrze, załatwimy co trzeba. Dostać się do miasta a je poznać to największa trudność... a już nie trudność!


- Nie wiem czy to jest w porządku w stosunku do towarzysza - żachnął się mutant .
- Wykiwać staruchę to jedno , zostawić Brega inna sprawa . Nie podoba mi się ten sposób traktowania współtowarzyszy - zakończył . Co do reszty zgadzam się jak najbardziej .

- To dobre traktowanie współtowarzyszy. - oburzył się Ted - W ten sposób będzie bezpieczniejszy. Nie zamierzam wykiwać go z zapłaty, bo i tak Relinven będzie nam od głowy płacił, nie całość do podziału, a i mam własne powody podjęcia się zadania. Im nas mniej, tym trudniej nas pochwycić z kolei, a nie wiedząc, bardziej mu będzie zależało na znalezieniu bezpieczniejszego wejścia do miasta, wespół ze staruchą.

- Zastanowię się nad tym jeszcze , a teraz póki ciemno chciałbym zrobić małą próbę wejścia do miasta . Poszukam kilka wstępnych kryjówek - dokończył i przepłynął przez wąskie przejście.
- Do wschodu słońca trochę zostało , do tego czasu może nas nie być - uśmiechnął się i popłynął w głąb .

- Obaj płyńmy. Wy znacie się na potworach, ja znam się na... miastach. - wzruszył rmaionami mieszaniec, trzymając wciąż w miejscu dwimerytowy łańcuch - Chwyćcie to i płynę z wami, mistrzu Galenie. Tak można wejść i wyjść w każdym punkcie bariery.

I ruszyli obaj, na prawie samobójczym, lecz z pewnością niemożliwym do przewidzenia zwiadzie. Płynęli wiedźmin zawsze na przedzie, wyróżniając się wzrokiem, ćwierćkrwi elf zaś jedną ręką trzymając poły tuniki, drugą jak i nóg wykorzystując do płynięcia, acz nieco dawał się ciągnąć, nie będąc aż tak sprawnym. Plan w drodze ustalony był prosty: płynąć do miasta, z dala od bram, licząc, że o tej porze nocy równie ryboludy śpią, mniej mając światła. Zamierzali szukać możliwie dzielnicy biedoty, gdzie mogłyby się podziać szumowiny takie jak oni, za namową wiedźmy - mieszaniec wpadł na pomysł, że najpewniej tak będzie u biedoty, której nie stać na budowę ani wygody i spotkają liche budowle podobne nieco z materiału, do tego z którego powstały koszary. Przede wszystkim zaś biedota będzie się gnieździć w naturalnych jamach. Wiedźmin miał po dotarciu do pierwszej budowli iść dalej, wychylając się zza ściany i obserwując, czy płynąć można, Ted zaś ubezpieczać tyły i zapamiętywać szczególne punkty. Ustalili, że dwa pociągnięcia za prawe ucho oznaczać dla Galena będzie, że ćwierćkrwi elf sądzi, że ich kto śledzi, a to miało tylko pomóc zachować ciszę - jakby przyszło do czego, i tak będą niezrozumiali. Pierwszym dla nich priorytetem było znalezienie kryjówki - czegoś ponad ich wyobrażenia ale rozpoznanego przez intelekt, lub właśnie żebraczej jaskini, drobnej a porzuconej...
 
-2- jest offline