Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2011, 11:16   #28
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Pościg. Skupiał się na pościgu, poganiając konie, które choć szybkie to nie były, to nadrabiały to siłą, której im zdecydowanie nie brakowało. Takie je dobrał i teraz dawało to zyski. Tylko godzinę odpoczywały, a wystarczyło to, by nie zamęczyć ich i utrzymać niezłe tempo, nawet jeśli trzymać się blisko jadących z przodu jeźdźców nie dało. Hugo całym sobą skupiał się właśnie na powożeniu, wgapiając się w teren przed wozem. Gdy zapadała ciemność, stawał się wielkim czarnym cieniem, błyskającym na wybojach białkami szeroko otwartych oczu. Nie dbał o to, co mówił ranny, co mówili inni. Nigdy za dobrze nie wychodziło mu planowanie i obmyślanie przyszłości, a gdyby tylko odwrócił swoją uwagę od koni, na pewno zacząłby o tym myśleć.
Lulu nie była martwa, nawet jeśli mieli ją zgwałcić, to się otrząśnie. Miał po co jechać do przodu. Miał!
Chociaż bandyci byli idiotami. Nocować na cmentarzu, pełnym duchów zmarłych Indian. Prawdziwymi idiotami i ignorantami na dodatek.

Słowa trapera, po których zatrzymał wóz, przyjął ze spokojem. Zwłaszcza tym zewnętrznym, bowiem w środku wcale nie był tak pewny siebie. Zeskoczył z kozła, poklepując konie po szyjach. One już zrobiły swoje, ale nie mógł im wiele pomóc, nie teraz. Musiały być zaprzęgnięte, w razie konieczności natychmiastowej ucieczki. Nawet jeśli były wolne... to była zawsze szansa, że goniący nie będzie miał koni.
O duchach zmarłych wolał nie myśleć. Doskonale rozumiał trapera, gdyby nie Lulu, Hugo nawet nie pomyślałby o pójściu tam. Gdyby nie Lulu. Splunął na ziemię, przeklinając paskudny los. Nie żeby się do niej przywiązał bardziej, niż to było konieczne i przydatne, ale stanowiła jego jedyną nadzieję na sensowne życie tu na północy, w tych małych miasteczkach pełnych biedaków chcących szybko zarobić.
Bez słowa sprawdził karabin i uwiązał konie na długim powrozie, zakładając im worki z paszą na pyski. I bez słowa poszedł z pozostałymi, nie zwracając uwagi na to, że ranny już stygł. Nie było zbyt wiele miejsca na litość w tym wielkim ciele.

Skradanie się nie było łatwe i murzyn dziękował wszystkim możliwym siłom rzeczywistym i nierzeczywistym, że nie musieli jeszcze zachowywać zbyt długiej ciszy. Co innego przerażało go znacznie bardziej. Przeciw ludziom miał karabin. Nie miał nic przeciwko duchom zmarłych.
Wcale więc nie odetchnął z ulgą, gdy dotarli do pozostałych, a on mógł wreszcie przyjrzeć się całej sytuacji. Było jeszcze gorzej niż myślał. Bandyci pozostawili wartownika, którego wygląd zdecydowanie za bardzo przypominał Indianina. Zdrajcę, jeśli już. Hugo niewiele wiedział o czerwonoskórych, ale to co wiedział o sobie wystarczało. Nikt, kto uważał się za prawdziwego człowieka, nie kryłby rozkopujących groby. Zadrżał na samą myśl co mogli uwolnić.
Zanim Kris oddalił się, położył ciężką łapę na jego ramieniu.
- Zobaczy cię. Jeśli to czerwony, zobaczy cię. A potem nic już nas nie uratuje.
Wypowiedział to tak, jakby wcale nie mówił o zagrożeniu ze strony ludzi. Jakby to był najmniejszy ich problem.
- Trzeba go przestraszyć, odwrócić uwagę. Nie trzeba cicho. Z drugiej strony i robić tak jak Indianie. Oni chyba krzyczą zasłaniając szybkimi ruchami usta. Ale musiałby słyszeć tylko on. Albo kamyki rzucać, po drugiej stronie. Spróbuję. Nie zabijajcie. To złe miejsce, za blisko duchów zmarłych. Śmierć tutaj zła.
Nie widział innego wyjścia. Strach przeżerał go głęboko. Nie bał się tego strażnika, ale tego, że inni zawiodą, że go nie posłuchają. Ruszył do miejsca przeciwnego do tego, którym skradał się Kris. Rzucanie kamyków i szelest w odpowiedniej chwili być może wystarczy. Zwłaszcza, jak tamten nagle stanie się podejrzliwy, gdyby zdolności kowboja były niewystarczające.
 
Sekal jest offline