Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-12-2011, 16:36   #183
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Muzyka






Złamane Wiosło wiedział co robić. Kładąc kłam swoim słowom, że niewiele może, mógł bardzo dużo. Ciarki przeszły po plecach Walkerowi na myśl, że jeżeli Indianin miał na myśli jeszcze większe demony, a nie tego typu zagrożenia, które teraz uziemiał. Adumbrali zwinął się w sobie, jak cofający się dym w odwrotnym procesie kopcenia. Kurcząc się zupełnie zniknął. James mógł tylko sparaliżowany strachem patrzeć. Odruchowo zrobił krok z Dufrisem, który zaczął chyba biec w stronę chaty, jednak głowy nie odwracał od szamana. Złamane Wiosło uwięził demona. W swojej koszykowej, rytualnej lampie. Bo zły duch ciemności nim przyoblekł sie w cielesną formę ludzkiego materiału, był tylko eteryczną substancją o wizualnych właściwościach dymu w kolorze czarnym. Jak się teraz okazało był też czymś więcej. Kamykiem. Walker przypomniał sobie, że wdział już go wcześniej. Niechybnie. W chacie Winterspoonów najętej przez Adriana. Cielesną formą lub raczej skorupą było hebanowe oczko małego kamyka wielkości guzika. Jak się okazywało czekało ich jeszcze sporo niespodzianek a ich wiedza na temat tego z czym walczą rzuciła światło tylko na fragment ciemności. W cieniu kryło się jeszcze wiele mrocznych zagadek.

Walker pobiegł a raczej zesztywniały ruszył szybkim krokiem za Normanem i czerwonoskórym starcem wprost na podwórko ogródka domu, z którego dało się słyszeć krzyk i trzaskanie drzwiami. Widząc znikające w drzwiach plecy Indianina już miał wbiec na schodki prowadzące do budynku, gdy ruch na ulicy przykuł jego uwagę. Powoli odwrócił głowę a mięśnie policzkowe zadrgały na na policzkach mężczyzny. Do furtki zbliżał się niespiesznie Red. To co niego zostało. Jego postać jak kukła w ramionach aktora sztywnym krokiem dreptała opętane duchem, który uczył się oswajać z motoryką nowej świątyni ludzkiego ciała. Za rozwianą czupryną czerwonych włosów sunął nogami jak potępieniec drugi paralityk.

Kierowali się wprost w ich stronę. Ich zamiary nie były ukryte. Od domu dzielił ich chodnik, furtka i krótki dystans spod niej do drzwi wejściowych.

- Idź precz Szatanie! – warknął James przezwyciężając krępujące go pęta strachu. Lęku, który pełzając po członkach zacieśniał się jak wąż. Podszeptem beznadziei i stracenia. Bezsilności. Grozy. I braku nadziei.

- Idź precz! – mówił rozgorączkowany zatrzaskując za sobą drzwi.

W pomieszczeniu było ciemnawo. Blask wpadał do środka przez drzwi w których widać było plecy Złamanego Wiosła. Dobiegała z stamtąd indiańska pieśń. Szaman odprawiał rytuał w rytmie grzechotki. Walker z satysfakcją odetchnął. Nie chciał być w skórze demona. Rozszerzonymi ze strachu oczami omiótł wzrokiem pokój. Wzrok padł na lampie. Znalazł to czego szukał. Odwrócił się aby zamknąć drzwi. Zamek. Cholera jasna! Zamek jest wyrwany. Batko Boska! Trzeba było zapierać drzwi. Ale przed dwoma opętańcami? A jak wejdą oknem? Norman już był przy firankach. Swicił latarką zza kotary w stronę nadchodzącego niebłagalnie ryżego demona. Nie było dane Jamesowi widzieć efektów snopa przeszywającego strumieniem ciemność nocy. Podjął decyzję.

Dopadł do lampy i zapalił ją plecami zapierając o się drzwi. Trwało to dużo szybciej niż przypuszczał, że będzie. Po chwili stał z trzęsącym się płomieniem w rękach. Szukał wzorkiem mebli, które mogły zabarykadować wyłamane drzwi. Jak długo uda mu się powstrzymywał napór demonów? Bo, że rzucą się do szturmu domu, to było pewne jak księżyc na niebie. Rozglądał się po pomieszczeniu zwracając uwagę na otoczenie, umeblowanie oraz rozkład okien. Starał się wykorzystać teren w zbliżającej się walce uwzględniając wszystko co mógłby użyć przeciw upiorom w walce. Zwłaszcza łatwopalnego. Przygotowywał sobie w naprędce drogę ucieczki gdyby miało do tego dojść. Gorączkowo oceniał szanse wyskoczenia oknem wybitym przez lecącego w pobudzonej wyobraźni Jamesa z trzymanym przed sobą krzesłem.

Obaj łowcy zbliżali się powoli, lecz niubłaganie. Złamane Wiosło wchodził właśnie w środkową frazę swego zaklęcia, jak można było ocenić po rytualne odprawionym na ulicy. Grzechotki przyspieszały tempa, wchodziły w szaleńcze. Dzikie rytmy.

James przykucnął i przystawił przerażone oko do dziury po zamku.

Oboje Łowcy byli już na podwórzu. Ich sylwetki zdawały się być nie do końca cielesne. Odmieniony Red i jego sztywny towarzysz. Jak na komendę, zatrzymali się tuż przy schodach do wejścia. Coś, być może zawodzenie Złamanego Wiosła, wydawało się powstrzymywać ich przed wtargnięciem.

Walker odetchnął z ulgą podkręcając płomień, aby i blask odstraszał zjawy, a i jemu dodawał odwagi. W jasności jest nadzieja. Oświetlaj drogę którą mam kroczyć! – zakołatał wers w głowie mężczyzny. You bet.

W kuchni szaman pogromił demona. Sytuacja zdawała się być bardziej znośna, bo z pewnością za chwilę Wiosło poradzi sobie z intruzami na zewnątrz. Kiedy sylwetka Indiania poruszyła się z pewnością aby zebrać to co zostało z demona, James zobaczył w kuchni Judith. Wyrzut sumienia skurczył mu serce chwytając za gardło. Obiecał jej kiedyś opiekę. I, że nie zostawi. W kącie była też druga kobieta zakrywająca ramionami dziecko. James jednego był pewien. Demony nie miały łatwego przystępu do dzieci. One. Niewinne i czyste. To właśnie one. Najpiękniejsze odbicie twarzy Boga musiały być paradoksalnie najsilniejsze w walce z demonami. Ile zostało dziecka w Walkerze? Normanie? I Judith? Samatha! Lucy! Czyżby i one były w tym domu? Dlaczego? Coś musiało wydarzyć się w hotelu.

- Judy! – krzyknął. – Wszystko okay z Sam i Lucy? - pytał dociskając plecy do drzwi.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 03-12-2011 o 16:38.
Campo Viejo jest offline