Dopóki nie dotarli do zamku, Saverock po prostu szedł, jakby nic się nie działo. Nie miał na nic żadnego wpływu. Zresztą bardziej przejmował się czymś innym, niż to, że w ogóle nie wie, o co w tym wszystkim chodzi. To cholerstwo znowu musiało o sobie przypomnieć, a już właściwie o nim zapomniał. Z rozmyślań na ten temat wyrwało go pojawienie się jakiegoś wyższego rangą zbrojnego.
- No tak się załatwia sprawy. Jakbyście poprosili, to poszlibyśmy bez zbędnych pytań - powiedział do tych, którzy ich tu przyprowadzili. Ten cały oficer od razu wydawał mu się lepszy niż tamci. Jednak pozory mylą. Proszenie o broń było już przesadą. Odda broń, a tamci zaszlachtują go jak prosie. Niezbyt miła możliwość rozwoju sytuacji. Ale z drugiej strony nie trzeba było od razu być takiej złej myśli. Sav zdjął z pleców swojego półtoraka owiniętego w grube skóry i podał go nieznajomemu. Tarczę zostawił na plecach. To przecież już nie była broń. Chociaż gdyby się postarał, to rozwaliłby nią kilka łbów.
- Mam nadzieję, że szybko nam ktoś to wyjaśni - powiedział właściwie bez celu, bo był niemal pewien, że nie otrzyma odpowiedzi. |