Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2011, 00:17   #30
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Smith pochylił się nad zmarłych i tylko przeżegnał się. Spojrzał na swoich towarzyszy i rzekł tylko:

- Widocznie Pan wezwał go, jego czas nadszedł. Nasz jeszcze nie. Pogańskie wierzenia, phi.. cmentarz. Dobra panowie to co proponujecie? Może warto by dołączyć do tamtej trójki, i razem zdecydować jak rozegrać tą partię ?

- Nie widzę innej możliwości, musimy kontynuować pościg. A skoro aura tego miejsca odstrasza tubylców, to będziemy mieli jeden kłopot z głowy. Hugo? Old Manie? – odpowiedział Jared

Gdy reszta zgodziła się Smith wraz z resztą grupy dołączył do Johna, Molly i Krisa. Tam zaczęli krótką rozmowę co i jak. Smith spoglądał z nieukrywanym podziwem i szacunkiem wobec kobiety. Tak, była ona stanowcza i pewna swoich umiejętności a w kaszę sobie dmuchać nie dawała. Smith jednak milczał, nie należał do ludzi umiejących się skradać, wbijać nóż w plecy. Wolał patrzeć jak w oczach jego wrogów gaśnie życie. Wolał jeden na jeden, uczciwy pojedynek choć w obecnych czasach.. Z tych przemyśleń wyrwał go Kris:

- Spróbuję załatwić Indianina. Ktoś idzie ze mną?

W końcu do całej rozmowy włączył się Hugo:

- Trzeba go przestraszyć, odwrócić uwagę. Nie trzeba cicho. Z drugiej strony i robić tak jak Indianie. Oni chyba krzyczą zasłaniając szybkimi ruchami usta. Ale musiałby słyszeć tylko on. Albo kamyki rzucać, po drugiej stronie. Spróbuję. Nie zabijajcie. To złe miejsce, za blisko duchów zmarłych. Śmierć tutaj zła..

Tutaj włączyła się Molly, która postanowiła że to ona zdejmie Indianina, więc Smith rzucił tylko:

- Dobra, Molly postaraj się go ogłuszyć, a jak nie … załatw mu szybką drogę do Pana. Stwórca go przyjmie.. lub nie – ale to ostatnie powiedział bardzo cicho.

- Jak się uda, dajcie znak. Warto by ktoś stanął w miejscu tamtego, tamci nie będą widzieć dokładnie kto to, ale jeżeli zauważą brak człowieka zaczną coś podejrzewać. Hugo może ty ? – rzucił do ciemnoskórego, choć wątpił by się zgodził. Pewnie będzie chciał udać się po lalunię.

Dłoń Smitha powędrowała mimowolnie ku broni. Jeszcze jej nie wyciągał. Nie widział potrzeby. Pośpiech nie był wskazany, a on nauczył się cierpliwości dawno temu. Miał coś powiedzieć nawet, coś co by pokrzepiło ale odpuścił sobie. Wszystko w ich rękach, i łaskawośći Pana.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline