Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2011, 12:19   #31
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Pozycja worka ziarna przewieszonego przez konia była koszmarna. Lulu miała wrażenie, że wszystkie kości ma przetrząśnięte i wymieszane ze sobą. W pewnym momencie porywacz narzucił jej jeszcze na głowę śmierdzącą szmatę przez co prawie nie mogła oddychać. W końcu jednak konie stanęły, a ją poprowadzono gdzieś ciągnąc i szarpiąc. Pod stopami wyczuła kamienne podłoże.
Ciągnący ją mężczyzna pchnął dziewczynę na ziemię. Przycisnął ją do podłoża i związał najpierw nogi, a potem ręce. W końcu zdjął jaj z głowy worek, ale zamiast tego wcisnął do głowy kawał szmaty i zawiązał drugi wokół ust. Posadził przy chropowatej ścianie.
Przez jakiś czas była zbyt oszołomiona i przestraszona by okazywać inne uczucia. Rozejrzała się po otoczeniu. Najwyraźniej znajdowali się w jaskini. Dość obszernej, w kształcie owalnej izby. Jej strop zwieszał się nad głową wyprostowanego mężczyzny, nie była więc zbyt wysoka. Sądząc po licznych malowidłach, a raczej prymitywnych rysunkach, pewnie indiańskich, widocznych na ścianach, mogło to być jakieś miejsce ich kultu. Może to święte miejsce o którym ktoś wspominał. Podobno te tereny były ważne dla jakiegoś plemienia. Lulu nie interesowała się tym wcześniej, ale teraz poczuła dziwny, pierwotny niepokój. Część jej krwi, ta czarna, odezwała się w niej z zabobonnym lekiem. Stłumiła to uczucie, skupiając wzrok na innych faktach.
W drugim kącie pod ścianą leżała biała dziewczyna z zajazdu. Włosy przykrywały jej twarz, więc Lulu nie była w stanie stwierdzić czy śpi, czy jest nieprzytomna, czy też po porostu próbuje udawać, że nie istnieje.
Przy rozpalonym na środku pomieszczenia ognisku siedział mężczyzna, który wiózł ją na koniu, a potem związał. Przed sobą miał worki i juki w których grzebał przez chwilę. Zobaczyła futro wymalowane farbami, które wcześniej przyniósł do jaskini łysy kurdupel nazywany przez innych „Nose” lub Parker. Jej porywacz, nazywany przez łysego Billym, odwinął z niego niewielki woreczek z którego wyciągnął dolary zawinięte w rulon. Zaczął przeliczać gotówkę. Obserwująca go uważnie Lulu doliczyła się jakichś dwustu pięćdziesięciu dolarów. Potem z drugiego wysypał sporo monet, wśród których zabłysło kilka klejnotów i grudek złota.
Parker, który kręcił się niepewnie wkoło odezwał nagle:
- Ruszajmy o świcie. Śpię na zewnątrz. - dodał nerwowo oglądając się po ścianach. - To jest przeklęte miejsce. - splunął na ziemię przestraszony.
- Stul ryja. - warknął Billy. - I przestań się mazać jak nie chcesz zarobić kulki.
Groźba podziałała, bo “Nose” zbierając się w sobie ostatecznie zostawił derkę w jaskini. Potem jednak wyszedł. Przez chwilę Louisa widziała migotliwy ogień pochodni na tle czarnej nocy i pozostali kamratów bandyty, którzy robili coś na zewnątrz. Billy siedział bokiem do Lulu i twarzą do Missy, ale nie zwracał na nie uwagi.

Kurtyzana oblizała spierzchnięte nagle wargi. Poczuła chłód i niepokój.
Wraz z nadejściem nocy zrobiło się dużo zimniej, a ona miała na sobie przecież tylko kieckę i buty. Ciepło ogniska, rozświetlało dokładnie wnętrze, ale ciepło które wytwarzało nie rozgrzewało opartej o zimną skałę dziewczyny. Poruszyła się niespokojnie próbując przyjąć wygodniejsza pozycję. Całe ciało straszliwie jej zdrętwiało. Potem poczuła gniew, że tak ją potraktowano. W przypływie buntu uniosła się w górę i stanęła prosto co nie było proste przy związanych kostkach.
Próbowała rozruszać mięśnie.
- Hey! Siedź jak siedzisz! - krzyknął Billy zrywając się i ruszając w stronę Lulu, która chwiała się ledwo utrzymując równowagę.
Objął silnym uściskiem jej oba ramiona:
- Mówiłem, że się zabawimy! Ale musisz poczekać! - zaśmiał się rozbawiony ze swojego żartu. - Za chwilę. - dodał spokojniej. - A teraz siedź! - i posadził Lulu z powrotem pod ścianą, mimo że dziewczyna próbowała się temu opierać. jednocześnie mamrotała coś całkowicie niezrozumiałego z powodu knebla w ustach. Wyraźnie próbowała mu coś powiedzieć kręcąc głową.
- Co jest? - kucnął przy niej. - Tylko mi nie becz! Okay? - Gdy skinęła głową wyjął knebel z ust wcześniej ściągając przytrzymującą go opaskę na szyję.
- Zimno mi i strasznie zdrętwiałam - powiedziała Lulu spokojnie gdy tylko była w stanie mówić.
- Hm... Akurat możemy coś z tym zrobić. - zaśmiał się wstając i rozpinając pas od spodni.
Jeśli spodziewał się strachu ze strony porwanej kobiety musiał się rozczarować. Luisa patrzyła na niego spokojnie. Wyraźnie oceniająco. Potem powiedziała hardo:
- Chcesz po prostu szybki numerek czy nieco prawdziwej przyjemności?
- Nie widzę nic nieprzyjemnego z ostrej zabawie - mruknął w odpowiedzi. - Nie mam luksusu czasu - warknął wyciągając nóż.
Lulu wzruszyła ramionami podsuwając mu związane ręce. Jednak O’Hulligan nie rozciął ich. Chwycił tylko przeguby i kładąc na skale przewrócił dziewczynę na brzuch. Sprawnym cięciem uwolnił jej nogi. Schował nóż do cholewy buta i zadarł sukienkę odsłaniając jej nagie pośladki.
- Ale z ciebie prymityw - powiedziała z wyraźną pogardą. - Tylko na tyle cię stać?
Billy uderzył ją w tył głowy z otwartej ręki.
- Bo zaraz gębę zatkam! - warknął rozchylając jej uda. Teraz w jego głosie słychać było wściekłość. Położył się na niej i wsunął gwałtownie przyduszając do skały.
Wiedziała, że opór w takiej sytuacji nie zdaje się na nic, spokojnie więc poddała się jego brutalnej sile. Z prymitywnymi instynktami nie było co dyskutować. Na szczęście nie trwało to długo. Po kilku ruchach poczuła jak szczytuje. Nie mogła się powstrzymać od kpiącego komentarza:
- Wlazł, zlazł co? A ty kobieto leż cicho i nie marudź. Co za nuda. - Kurtyzana ziewnęła głośno i prowokacyjnie.

Billy skończył sapać, wstał, zawiązał troki i podszedł do ogniska. Sięgnął po leżący tam koc i rzucił nim w stronę dziewczyny. Koc wylądował na Louisie zakrywając jej nagie pośladki. Kurtyzana dostrzegła że Missy leży z szeroko otwartymi z przerażenia oczami. Najwyraźniej musiała przyglądać się całemu zdarzeniu.
- Pyskuj dalej, a koledzy nie będą tak grzeczni jak ja. - burknął bandyta dopinając pas.
- A może będą bardziej zainteresowani moimi talentami? - Mruknęła Lulu siadając i próbując się owinąć kocem co nie było łatwe czy związanych rękach.
- Się okaże. Byś się nie zdziwiła mulatto. - mruknął siadając przy ognisku. - Skąd ty w ogóle jesteś? Nie widziałem cię nigdy w Hot Springs. Jesteś z tymi co przyjechali?
- Z Atlanty - Lulu wybrała sobie na które pytanie odpowiedzieć - i raczej nic no można zrobić z mężczyznami nie jest w stanie mnie zaskoczyć - dodała zadzierając nosa.
- Jesteś kurwą... - powiedział kiwając głową. - Inaczej byś tak mi nie pyskowała. - zaśmiał się dokładając do ognia.
- Jestem kurtyzana i do tego jedną z najlepszych! - Jej nos powędrował jeszcze wyżej - ale taki prymityw jak ty nigdy tego nie doceni.
W oczach Billego znów zagrały ogniki złości, jakby Lulu uderzała w czuły punkt bandyty. Sięgnął do pasa przy jukach i wyciągnął z kabury rewolwer.
- Prymityw? - zapytał odkorkowując broń wymierzoną w stronę Lulu.
- Jeśli strzelisz tylko potwierdzisz moje słowa - powiedziała wzruszając ramionami.
O’Hulligan zrobił się czerwony jak burak. Odłożył broń i podszedł do dziewczyny.
- To się nagadałaś - i naciągnął jej opaskę knebla na usta.
Przeszedł obok ogniska i wyszedł na zewnątrz.
Lulu uniosła ręce i usunęła ponownie szmatę:
- Głupek! - Potem odwróciła głowę i szepnęła cicho do leżącej niedaleko dziewczyny:
- Umiesz strzelać?
Tamta przez chwilę nie poruszała się wcale jakby słowa docierały do jej świadomości z opóźnieniem. W końcu potrząsnęła przecząco głową.
- Szkoda. Ja też nie. Jeśli przeżyję poproszę Hugo by mnie nauczył. - Powiedziała znowu cicho Lulu.
U dołu kotary przysłaniającej wejście mignęła jej ostroga buta Billego. Najwyraźniej więc nie odszedł zbyt daleko.
Kurtyzana wstała jak najciszej i ciągnąc za sobą koc, co nie było proste przy związanych rękach, podeszła do Missy. Narzuciła na nią okrycie:
- Tobie też musi być zimno. - Mruknęła do współwięźniarki.
 
Eleanor jest offline