Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2011, 17:13   #196
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Kureskie życie... - syknął pod nosem widząc czekające w różnych miejscach, wokół kryjówki osoby. Rozpoznawał je doskonale. Nigdy wcześniej ich nie widział, a co dzień bywały tam ci sami osobnicy. Już wiedział, że kryjówka jest spalona i nic z tego nie wyjdzie. Był strasznie poirytowany tym faktem. Teraz będzie musiał sam, wszystko obmyślać i planować a potem wprowadzać swój plan w życie. Nie był głupcem, jednak wolał działać niż kombinować.
- Idziemy stąd, nic tu po nas. - warknął do znajomka. Ten obrzucił Logana zdziwionym spojrzeniem, ale nie protestował. Maszerując uliczkami miasta człek zastanawiał się co dalej powinien poczynić. Nikt nie wymagał od niego cudów. Wszak mógł wrócić i oznajmić, co się wydarzyło. Lub zwyczajnie skłamać. Wiedział jednak, że jego zwierzchnicy nie byli głupcami. Za przyniesienie złych wieści mogli go zwyczajnie zabić. Wcale też by się nie zdziwił, gdyby ktoś cały czas potajemnie obserwował ich poczynania.

-Dernhelm...- zastanawiał się na głos. Przez chwilę zawahał się. Do głowy przyszło mu zabranie tego, co miał ze sobą i w towarzystwie jąkały zwyczajnie udać się do Isengardu w poszukiwaniu prywatnej wendetty. Z drugiej jednak strony... Dał słowo. Obiecał. Nie byle komu. Nawet jeśli odnalazłby człeka z blizną i zabił by go. Co dalej? Co z Raelem? Co z Andarasem i całą grupą wyżej postawionych, którzy na nim polegali wysyłając go na trudną misję. Już nie sam fakt zawiedzenia ich, martwił Logana. Miał świadomość, że oni zechcą go odnaleźć i „podziękować mu” za niedokończenie misji. Za nieprofesjonalne zachowanie. Wiedział, że jego śmierć była by chyba najmniejszym i najlżejszym wyrazem kary. Usiadł na kamiennej ławce przy niewielkim skwerze.
- Nie pamiętam Cię. Ciebie, ani nikogo znajomego. Nie pamiętam nic poza tamtym mężczyzną z blizną na twarzy... - w końcu się otwarł wiedząc, że jego ziomek powinien o tym wiedzieć.

Opowiedział mu wszystko. O tym, co się z nim działo po odzyskaniu życia. O tym jak wykonywał różnego rodzaju misje dla Raela i innych Haradrimów. Jąkała wydawał się być mocno zaskoczony. Dopiero teraz zrozumiał, dlaczego Logan go nie poznał poprzedniej nocy podczas burdy w karczmie.
- Mówiłeś, że nie masz co robić... Postanowiłem, że postaram się dokończyć moją misję na tyle ile będę w stanie. To śmiertelnie niebezpieczna fucha. Możesz się wycofać, albo pójść ze mną. Jeśli nam się to uda, to pewnie będziemy na długi czas ustawieni. Potem tylko znajdziemy tego skurwiela z ładniutką mordą... - zamyślił się na chwilę – To jak? - spytał znajomka.
- Je... Je... Jestem zyyy tobą. - odrzekł. Wojownik uśmiechnął się nieznacznie – I jeszcze jedno. Mów mi Logan. Nie Dernhelm. - tamten tylko skinął głową.
- Ja... ja... jakiś plan?-
- Jest ktoś kto mógłby nam pomóc, ale raczej trudno będzie nam tę osobę odnaleźć... - pomyślał o tajemniczej kobiecie, która mogła go niedawno pozbawić męskości...

Logan wzdrygnął się na myśl o niej. Harda suka znała się na swoim fachu. Mogła im pomóc w wejściu do lochów, a potem wystarczyło ją zabić po osiągnięciu celu. Wystarczyło... Bardzo prosto się mówiło. Dwójka mężczyzn udała się do spalonego domu młodego bibliotekarza.
- Argar Argar... Co Ty tam ukrywasz, że jeszcze Cię nie zabili... - sprawa, w którą był zamieszany Logan była grubszą aferą. Księga Tequlliana czy jak ten cap się zwał, mogła być sporo warta ale wątpił, by ktoś zapłacił mu więcej niż Rael i cały Andaras.
Mężczyźni dotarli do spalonego domu. Logan od razu wziął się za przeszukiwanie. Oglądał dokładnie schody na klatce, spalone poddasze, oraz same mieszkanie. Szukał czegokolwiek, co młody bibliotekarz mógł ukryć. Odznaczające się cegły, klepki w podłodze. Nic nie znalazł. Do rana czekali na tajemniczą kobietę. Siedzieli po ciemku, by przypadkiem nie spłoszyć kobieciny.

Nie przybyła. Logan był zmęczony i rozzłoszczony. Wysilał się na marne. Czuł, że to wszystko na marne. Cały wysiłek, który wkłada w wykonanie zadania pójdzie się jebać, bo albo nie dostanie się do lochów, albo Argar już nie żyje, albo tamta kurwa zwyczajnie uprzedzi Logana i pierwsza dostanie się do lochów. Podczas nocowania w spalonym mieszkaniu wojownik miał sporo czasu by zastanowić się nad tym wszystkim. Planował uśmiercić jakiegoś strażnika miejskiego i zwyczajnie ukryć się pod zbroją i mundurem aby tylko dostać się do lochów. Wiedział, jednak że i tak nie zostanie tak po prostu wpuszczony. Mimo wszystko musiał spróbować. Nie miał w zwyczaju się poddawać. Gdyby tak było, już dawno musiałby wisieć gdzieś na drzewie na szlaku. Udali się w okolice wejścia do lochów.
- C... c... co teeeraz? - spytał kompan. Logan wejrzał na niego zmrużonymi oczami.
- Będziemy obserwować. Tak długo aż w końcu coś nam się uda wykombinować... - odrzekł.

Obserwacje trwały po kilka godzin na zmianę. Logan widział, jak jego kamrat solidnie przykłada się do swego zadania. Może nie był zbyt wyróżniającym się bystrzakiem ale starał się i to Loganowi wystarczało. Cztery dni. Cztery dni siedzieli jak głąby przyglądając się... Zmieniającym się strażnikom. Dopiero rankiem czwartego dnia coś miało się zmienić.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline